Ćwir świr
Mam balkon. Na tym balkonie od paru lat mieszkają gołębie, no i grosik do grosika wygląda to typowo po gołębiemu. Nie ma tam biblioteczki z biografiami sławnych ptaków, zapeklowanych ziaren, wspomnień pisanych pazurzą kursywą. Jest za to wiadomo co, ale w ilościach wykraczających poza orbitę ludzkiej wyobraźni. Dla niespełnionego pedanta to piekło na ziemi razy koszmar na jawie. Sąsiedzi mnie nienawidzą, a gdy wykluwają sie małe, nie bardzo nawet da się spać, bo te całe tatałajstwo piszczy w tonacji ludzko-dzieciecej. Panicznie boję się, że mnie wyeksmitują, no bo zagrożenie epidemiologiczne i jest mi dodatkowo bardzo wstyd, że nie potrafię sobie z tym poradzić. No kurcze klops.
Siedzimy tymczasem z kolegą Krzyśkiem na ławce, a ten: zobacz, lezą do ciebie. Na co ja: przestań - no bo wspomniany wstyd. A on: nie, zobacz, naprawdę, do nikogo innego przecież nie idą. Rozpoznały cię.
Zakłopotanie mineło i zrobiło mi sie nawet przyjemnie. Całe życie byłem bowiem samotnym wilkiem, mniej lub bardziej z wyboru (auuuu!). Parę lat temu przestałem jednak być wilkiem i z dumnego „au” zaczęło się robić ciche „aua”. A tu nagle jakby moje stado, ktoś mój, a co może ważniejsze ja czyiś, czyjś.
I bylbym to sobie przypisał do rosnącego grona pocieszycielskich fantazji, gdyby nie fakt, na który zwróciłem uwagę parę dni temu. Otóż ptactwo siedzi na parapecie tylem do swiata. Normalnie powinny siedzieć i dotąd zawsze siedziały przodem, no bo świat to zagrożenia, szanse, sensowniej patrzeć w swiat, niz się na niego wypinać. Te tu tymczasem ze wszystkiego wpatrują się akurat we mnie. Jeden odwróci głowę, to drugi go dziobnie i patrzą znów oba. Coś jak tata wojskowy z synkiem cywilem na wojennym seansie. Zobacz synu, samotny ptak w klatce z szyb. Mieszka u nas. Matka narzeka, by go posprzątać, ale … gdzie się patrzysz?! Tam patrz (dziub). Matka każe posprzątać, ale trzymamy go ku przestrodze. Otóż tak właśnie wygląda nie latać. Widzisz? Widzisz. No to skacz.
I brzmi to tak, jakbym znał język ptaków, ale tak naprawdę tylko to „skacz” rozumiem po gołębiemu. Skacz, skacz, skacz. I póki co skutecznie, jak widać, palę głupa, że to jednak nie do mnie.
Komentarze (2)
Koniec z tym "skacz" genialny ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania