cycle sans fin

Na trzy -

odlatują wrony

w zimie bez mrozów

wrzeszcząc nad głowami w czapkach

ociężałych od siedmiu dni

tygodnia

 

Na dwa -

łza stacza się po Jej policzku

bo kłamstwo boli nie mniej

niż prawda

chociaż inne ma imię

 

Na jeden -

nie przyjdzie wyczekiwany od dawna list

szyba w oknie wypatrzona

makiem się rozsypie

cisza rozbrzmi muzyką

więdnącego serca

 

Zero -

za nim już nie ma nic

a przecież liczby nie mają końca

Więc jeszcze raz

bez początku

środka

od końca:

 

Na trzy…

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania