Cyganek

Coraz bliżej był odgłos gry na akordeonie.

Młody Rom wygrywał na tym niedocenianym instrumencie poruszające melodie.

Towarzyszył mu chłopiec. Zbierał pieniądze, które ludzie z okien rzucali.

Mały Rom zapatrzył się na białe dzieci bawiące się na placu ogrodzonym siatką.

Zjeżdżały po zjeżdżalni i huśtały się na huśtawkach.

Ładnie ubrane i picie miały w kolorowych butelkach.

Też by się napił i pohuśtał.

A wyrzucane monety ginęły w trawie.

Wrzasnął na niego starszy, uderzył w głowę i dzieciarnia zbiegła się do siatki, otworzyła furtkę i wyszła z placu zabaw.

Starszy Rom wciąż grał, a młodszy starał się zebrać każdą monetę przy asyście wyśmiewających go dzieci.

Szybko znudziło ich cygańskie dziecko, wróciły na huśtawki, a ono jeszcze na ich zabawę patrzyło, zanim nie przeszło z akordeonistą pod następny blok i plac zabaw.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Wertyt 24.06.2021
    Smutne, ale prawdziwe. Widziałem za młodu takie obrazki, uchwyciłaś to precyzyjnie. Cóż, robota to robota, też jestem duże dziecko, ale gdybym poszedł na piwko zamiast do pracy...
  • kigja 24.06.2021
    Współczujemy tym dzieciom, że nie mogą ganiać na podwórku, grać na konsoli, kopać w piłkę na boisku, czy robić to wszystko, co ich rówieśnicy.
    Biedne dzieci, myślimy, ale one nie są biedne, ani nieszczęśliwe. Są wychowaywane w swojej kulturze, z której czerpią garściami. I fakt, może rzadko zdarza się, by cygan studiował medycynę, prawo, czy inżynierię lądową, ale to nie przeszkadza im żyć pełnią szczęścia.

    Może to nasze dzieci są biedne...
  • Unikat 24.06.2021
    Biedne cygańskie dziecko. Biedna białe dzieci i ich pewnie plastykowe barwne butle z piciem ;(
  • Unikat 24.06.2021
    Tak sobie myślę, że mogliby je wykopsać, to by się nie męczyło tyle.
  • Trzy Cztery 25.06.2021
    Twój Cyganek przypomniał mi Syna Dozorczyni, z sąsiedniego bloku. Miałam dziesięć lat, jak zobaczyłam go po raz pierwszy. Były wakacje, leżałam na kocu, na balkonie, czytałam "Ballady" Mickiewicza, które dostałam na imieniny od taty, a w tym samym czasie po parkingu, pod sąsiednim blokiem, chodziły z miotłami dwie osoby: dozorczyni i jej syn.
    Zamiatali resztki skoszonej trawy, pety.
    Chłopiec pomagał matce, samotnej wdowie, która sprzątając klatki i podwórko zarabiała m.in. na czynsz.
    - Wiedziałaś, że dozorczyni z dwójki (to był nr bloku) ma syna? - zapytałam później koleżankę.
    - No, tak. Ale on nigdy nie wychodzi na huśtawki. Trochę pomaga mamie, a później tylko siedzi w domu.
    Późnej ktoś powiedział, że dozorczyni jest też krawcową, a jej syn umie szyć na maszynie, i czasem to on zszywa boki spódnic dla klientek.
    Raz poszłam do tej krawcowej, kilka lat później. I siedząc w jej pokoiku, czekając na przymiarkę bluzki z guzikami, dowiedziałam się, że można gotować jajko w kubku, za pomocą grzałki, a nie tak normalnie - w garnku na gazie.
    Po latach, kiedy już miałam własną rodzinę, gdy nie było nikogo w domu - mąż poszedł do pracy, a dzieci wyprawiłam do szkoły - włożyłam jajko do kubka z wodą, podłączyłam małą grzałeczkę - specjalną, do jajek, i zeszłam na dół, pracować nad jakimś tekstem. O jajku przypomniałam sobie po godzinie! Pobiegłam schodami na górę, do kuchni, a tam w kubku czarna skorupa, w której siedzi grzałka i świeci na czerwono. I znowu przypomniałam sobie Syna Dozorczyni, który w czasie, gdy czekałam na przymiarkę wszedł do pokoju krawieckiego i zapytał mamę, co ma sobie zrobić na kolację. "Wstaw jako do kubka i podłącz grzałkę. Tylko nie zapomnij wyłączyć!".

    Dobra ta Twoja krótka opowiastka.
  • Opalony Ernest 01.07.2021
    Świat jest pełen ciekawych ludzi, niektórzy nas zainspirują, niektórych chcemy zapomnieć. "Człowiek to suma doświadczeń" gdzieś to przeczxytałam, usłyszałam...
  • befana_di_campi 25.06.2021
    Guzik prawda ; Przynajmniej w mojej Małopolsce. Cygańskie [romskie] dzieci były przez nas traktowane z pewnym respektem. I tzw. uliczno-podwórkowi grajkowie, zwłaszcza ten - z Krakowa - imienia nie pamiętam - zaczarowany skrzypek z ulicy Floriańskiej i Grodzkiej, legenda starych Murów.
    Rzewna opowiastka niczym ten "Pokój na poddaszu" Wandy Wasilewskiej... Oczywiście o czym? Ano o nietolerancji...
  • Abbie Faria 25.06.2021
    Ja pamiętam w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych na rynek przychodziła Romka ( wyglądała na taką), z dzieckiem, aby żebrać. Siedziała na czymś, może na kartonie bezpośrednio na chodniku i prosiła o pieniądze. Kiedy handel na rynku się skończył pamiętam taką bardzo uwłaczającą scenę. Dzieciaki dwóch chłopaków - może 11, może 13 lat raz czy dwa razy zbierali popsute i wyrzucone przez sklepikarzy ogórki kiszone i kładli jej na miejscu przeznaczonym na datki. Oni mieli z tego wielki ubaw. Pamiętam jak ona z tymi pieniędzmi papierowymi ( sprzed denominacji) chciała jeszcze kupić coś do jedzenia na straganach "szczękach". Sprzedający tłumaczyli, że za tyle nie da się kupić - i tak się z nimi targowała.
  • DrV 05.12.2021
    ładny obrazek
  • Opalony Ernest 05.12.2021
    Archeolog jebany.
  • nerwinka 25.01.2022
    Opalony Ernest
    krótki i tekst do długiego myślenia

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania