Cykl

Witaj!

 

Mam na imię Julia i jestem zwyczajną osobą. Poza faktem, że nie jestem prawdziwa. Z chwilą, gdy zacząłeś czytać ten tekst, dałeś mi życie i będę istnieć dopóki o mnie myślisz.

 

Jestem postacią fikcyjną. I jestem w pełni świadoma swojej fikcyjności.

 

I.

 

Rozpoczął się właśnie kolejny cykl mojego życia.

 

Nigdy nie miałam dzieciństwa, a to dlatego, że zaczęłam istnieć już jako osoba prawie dorosła. Oczywiście, jest ono gdzieś w moich wspomnieniach, ale nie zostało opisane, więc go nie było.

 

Cieszę się, że znów dane jest mi przeżyć to wszystko od początku. Moje jednostajne życie nie męczy mnie, bo za każdym razem pojawiam się w umyśle innej osoby, a w każdej głowie jest trochę inaczej.

 

Zauważyłam, że wiele postaci fikcyjnych nie ma rodziców i bardzo się boję o swoich. Nie chciałabym, żeby umarli albo zachorowali, albo wyjechali w jakąś długą delegację na samym początku i przestali mieć jakiekolwiek znaczenie. Kocham swoją rodzinę i to by było naprawdę straszne przeżycie. Straszniejsze nawet niż człowiek w kapturze pod moją szkołą baletową.

 

Co wtorek i czwartek chodzę na lekcje baletu. Szkoła jest w jednej z bardziej zadbanych dzielnic miasta, w samym sercu starówki. Treningi kończą się wieczorami i zawsze ktoś siedzi na ławce w parku, naprzeciw mojego studia. Specjalnie siada tak, by nie dosięgało go światło latarni, mimo to zauważyłam, że musi być o wiele wyższy ode mnie. Zawsze ma grubą kurtkę, nawet wtedy, gdy jest ciepło. Nie widziałam nigdy jego twarzy, bo skrywa ją pod kapturem, mimo to mam pewność, że mnie obserwuje. Bardzo obawiam się powrotów do domu.

 

Znam swoją historię na pamięć, ale zawsze mam wrażenie, że on w końcu wyłamie się z cyklu, wstanie i ruszy za mną. Wiem, że ma na to ochotę, ale dopóki po prostu sobie tam siedzi, nie mogę nic zrobić.

 

Prawdziwy człowiek może umrzeć, gdy zaatakuje go jakiś napastnik. Dla takich jak ja nie istnieje śmierć, Gdybym została zabita, to bym przeżyła, nawet jeśli bym umarła. Po prostu odrodziłabym się w głowie następnej osoby, gotowej ofiarować mi część swojego czasu i myśli. Czasami dochodzę do wniosku, że wolałabym zakończyć życie raz, a dobrze, zamiast przeżywać nieskończoną ilość razy małe śmierci. Zazdroszczę Prawdziwym tego przywileju.

 

Powinnam skupić się na początku, a ja zamiast tego myślę o końcu. To moja obsesja. Koszmar, który pojawia się co noc.

 

Zawsze, gdy przyśni mi się koniec cyklu, zrywam się z łóżka i dotykam mebli, pościeli i rzeczy wokół siebie, a następnie swojej twarzy, by upewnić się, że dalej istnieję. Że nie zniknęłam ani ja ani świat wokół mnie.

 

Mój pokój jest jasnoróżowy, z dwoma małymi oknami wychodzącymi na przydomowy ogródek. Mam mnóstwo zabawek z dzieciństwa, których nie pozbyłam się jeszcze przez sentyment. Kiedyś bawiłam się nimi w herbaciane przyjęcie, teraz są tylko pustą ozdobą mojej przestrzeni.

 

Nad biurkiem mam rysunek przedstawiający tego człowieka w kapturze, a obok pustą kartkę. Myślę, że uciekanie od lęków nie pomaga, więc staram się obcować z nimi na co dzień. Ale i tak łapię się na tym, że mój wzrok ucieka szybko, z powrotem do różowych ścian i ogródka.

 

Cykl rządzi mną, moimi bliskimi i całym moim światem. Jest stały i niezmienny. Każda osoba ma w określonym momencie wykonać określone zadanie, które doprowadzi do zakończenia.

 

Moim jest wyznanie miłości chłopakowi, w którym jestem zakochana. Ma na imię Michał i jest moim znajomym już od paru lat, ale nie domyśla się, że coś do niego czuję. Chciałabym to zrobić przed premierą „Dziadka do orzechów”. Ja jestem dublerką Klary, a on oświetleniowcem, więc tak czy siak oboje będziemy wtedy w teatrze.

 

Prawdę mówiąc, nie mam ochoty tego robić, ale płynę z prądem, bo nie zatrzymam nurtu rzeki.

 

II.

 

Powiedziałam mu w szkole.

 

W pewnym momencie chciałam nic nie mówić, – bo skoro jesteśmy tak kruchymi istotami, jaki to ma sens? Z tego samego powodu jednak, zdecydowałam się powiedzieć.

 

W zasadzie nie miałam nic do stracenia. I tak blisko już koniec tej historii Każdy, nawet najczarniejszy scenariusz kiedyś się kończy, a najgorsze, co mogło się stać to, że dałby mi kosza.

 

Potem nastąpiła seria żenujących zdarzeń, za które nie mogę winić nikogo, oprócz siebie.

 

Michał nie odpowiedział. Myślałam że mnie źle zrozumiał, więc napisałam mu liścik. Do ostatniego dzwonka się do mnie nie odezwał, ale potem przyszedł pod mój dom. Wyjaśnił, że nie był przygotowany na takie wyznanie, ale rozumie i potem zmienił temat.

 

I… nie wiem, co mam o tym myśleć. Chyba nie nadaję się do tego zadania. Nie odrzucił mnie, ale liczyłam na coś więcej, niż tylko suche zaakceptowanie moich uczuć. Powiedz mi, dlaczego została mi przydzielona tak durnowata historia?!

 

Właściwie sama nie wiem, na co konkretnie liczyłam.

 

*

 

Po tej jednej rozmowie temat zniknął, a ja dałam radę się z tym pogodzić. W jakimś programie telewizyjnym psycholog mówił, że te wyznania miłości prawie nigdy nie działają. Relacja powinna być decyzją obu stron. Zaakceptowałam porażkę, ale okazało się, że za wcześnie, bo Michał przyszedł po mnie po lekcji tańca.

 

Człowiek w kapturze siedział na swojej ławce. Gdy mnie zauważył, wstał, ale gdy zobaczył, że nie jestem sama, cofnął się i z powrotem usiadł na miejscu. Michał uratował mi życie tym, że przyszedł. Jestem tego pewna.

 

– Nie może tak być – powiedział, gdy podzieliłam się z nim historią o tym dziwnym człowieku. – Musisz zacząć działać, bo rzeczywiście coś ci zrobi. Może wracaj z koleżankami? W grupie raźniej.

 

To była bardzo dobra rada i z pewnością sprawdziłaby się, gdybym została w grupie B. Jednak pół roku temu otrzymałam awans do grupy A.

 

Moja szkółka była niewielka, ale zawsze stawialiśmy na jakość, nie na ilość. Właściwa selekcja była podstawą dobrej organizacji pracy. Początkujący byli przydzielani do grupy C albo D, a po paru latach przechodzili do grupy B i większość tam już zostawała. Niewielka część była wybierana do grupy A – organizującej przedstawienia i wybieranej na konkursy.

 

W grupie A kończyły się przyjaźnie i zażyłości. Chociaż nie byłyśmy wrogami, nikt nikomu nie ciął ubrań, a w szatni nigdy nie dochodziło do szarpania za włosy to trzymałyśmy się od siebie z daleka. Stanowiłyśmy zespół i współpracowałyśmy, gdy to było konieczne, ale koniec końców każda pracowała na swój własny sukces. Pomoc, jeśli nie była obowiązkową częścią treningu, nie wchodziła w grę.

 

– Nie – odparłam po dłuższej chwili – aż tak źle nie jest. Gdyby chciał coś mi zrobić, miał już do tego mnóstwo okazji. – Nie wiedziałam czy kieruję te słowa do niego, czy do siebie.

 

*

 

Ten jeden wieczór nie sprawił, że przestałam się bać człowieka w kapturze, ale po raz pierwszy od dawna zapomniałam o swoim nieistnieniu.

 

Nawet zaczęłam się zastanawiać, czy aby mi się nie wydawało. Przecież byłam tuż obok niego. Czułam zimny wiatr na twarzy i ciepło jego ręki. Wiedziałam, że serce bije mi bardzo szybko, aż w pewnym momencie miałam wrażenie, że zemdleję.

 

To się nie mogło po prostu dziać w czyjejś głowie.

 

W życiu każdego człowieka, nieważne czy prawdziwego czy nie, są takie momenty, gdy czuje, że wszystko ma sens.

 

A potem wraca się do tego, co było.

 

Ta historia niedługo się skończy. Zniknę nie tylko ja, ale też Michał,

 

szkoła, człowiek w kapturze. Zniknie deszczowa pogoda i mróz wieczorami, gdy wracam z lekcji baletu.

 

Myślę, że gdybym tylko ja umarła, byłoby łatwiej. Poczucie, że coś po mnie zostanie, towarzyszyłoby mi do ostatniego oddechu. Jednak wiem, że nie tylko ja zniknę, gdy o mnie zapomnisz.

 

Zniknie cały mój świat.

 

III.

 

Chciałabym jakoś zapaść Ci w pamięć, tylko nie wiem jak.

 

Moja historia z pewnością nie należy do tych wartych zapamiętania. Nie ma sensu opisywać mojego codziennego życia, bo nie wydarzy się nic ciekawego. Nie jestem wybraną, dzieckiem przepowiedni, ani nie mam żadnych fantastycznych mocy. Nawet nie zagram w tym nadchodzącym przedstawieniu. Osoba, która stworzyła cykl okrutnie sobie ze mnie zażartowała.

 

Gdybym była prawdziwa, to po prostu bym rysowała. Albo zostałabym przy tańcu. W końcu moja praca zaczęłaby dawać rezultaty. Ty masz w tej kwestii o wiele więcej możliwości niż ja. Twoje życie nie znika, nawet, jeśli ktoś przestanie o Tobie myśleć. Możesz zostawić coś, co zawsze będzie o Tobie przypominało. Odcisnąć ślad w swoim świecie, który się nie zatrze, nawet, gdy umrzesz.

 

Bardzo chciałam porozmawiać o tym z Michałem, ale pewnie i tak by mnie nie zrozumiał. Nikt tutaj nie wie o tym, że żyjemy po drugiej stronie kartki. A gdybym im powiedziała, uznaliby mnie za wariatkę. Nie mogę być z nikim do końca szczera i to chyba jest powód mojej samotności.

 

Wpadł mi do głowy pewien pomysł Chciałabym Ci dać jeden z moich rysunków.

 

Proszę, wyjmij kartkę i narysuj kota. Albo psa, królika, węża, czy cokolwiek chcesz, ale mam ochotę dać Ci akurat rysunek kota. Nie wiem, dlaczego.

 

To dla mnie bardzo ważne. Jeśli to zrobisz, część mojego świata przejdzie do Twojego. Coś po mnie zostanie, przynajmniej przez pewien czas.

 

Proszę, narysuj kota. Proszę.

 

*

 

Zbliżamy się do końca.

 

Wykonałam wszystkie zadania i jestem gotowa na rozpoczęcie następnego cyklu. Pomimo to zaczęłam się zachowywać tak, jakby to był dopiero początek mojej historii. Jak na ironię prawdziwie żyję dopiero pod koniec życia.

 

Zaczęłam się spotykać z Michałem. Zadzwoniłam do cioci i obiecałam, że przyjadę do niej na wakacje. Zamówiłam nowe pointy, choć nigdy już więcej nie zatańczę. Wyprowadziłam psa na długi spacer. Gdy skończył mi się szampon, kupiłam nowy. Im bliżej końca, tym paradoksalnie jestem spokojniejsza.

 

Masz ten rysunek kota? Jeśli nie, narysuj proszę. Wtedy część mojego świata przejdzie do twojego. Coś zostanie i spełni się moje największe marzenie.

 

Cykl się zakończył.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Nazareth 08.10.2021
    Mam mieszane uczucia po tej lekturze. Z jednej strony jest prowadzony w tej klasycznie kiepskim POV nastolatki, z drugiej jednak tu to pasuje i coś mi podpowiada, że tak właśnie miało być. Ciekawe podejście do sprawy ze świadomomą swojej fikcyjności postacią, też mi coś takiego kiedyś chodziło po głowie, ale w końcu nie napisałem tego tekstu.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania