Cykl miniatur: Smaki

Smak nieba, to kwiecista łąka w wiosennym słońcu, gdzie motyle tańczą nad trawą jak drobne iskry, a wiśniowy sad rozkwita w różu i bieli, jego zapach miękko spada na ramiona, jak czuły szept. To śpiew ptaków o świcie, co budzi świat z drzemki, ich nuty unoszą się ponad dachy i lasy, krążą nad rzeką, nad polami, nad sercem, które wciąż pamięta lekkość, choć skrzydła złamane.

To szczęśliwe ''ja'', które w sobie nosi cały wszechświat, który w każdym kwiecie odnajduje odbicie nieba, w każdej kropli deszczu czuje radość istnienia, i choć ziemia przygniata, wciąż potrafi wznieść się w myślach.

Bo smak nieba nie ginie, nawet gdy skrzydła milkną, pozostaje w sercu jak echo, ciepłe i nieśmiertelne, i w tym smaku, w tym śpiewie, w tym świetle, ja znów unoszę się, choćby tylko w sobie.

 

Smak ziemi, to wilgotna glina między palcami, ciężka i lepka, co przywiera do dłoni i nie chce puścić, jakby chciała przyciągnąć całe ciało w dół, do korzeni, do milczenia. To zapach deszczu, gdy droga rozmiękła, a buty grzęzną w błocie, każdy krok wymaga decyzji, każdy ruch to walka z grawitacją, która szepcze: zostań, zaczekaj, przestań.

To zmęczenie kości, co siadło w stawach jak kurz na starych meblach, to ciężar powiek, gdy dzień trwa za długo, a sen nie przynosi ulgi, tylko kolejne warstwy zmęczenia, jedno na drugim.

Ale smak ziemi ma też swoją słodycz, to smak prawdy. Bo niebo kłamie obietnicami, a ziemia mówi: jesteś śmiertelny, jesteś kruchy, jesteś tu. I w tej szczerości jest dziwny spokój.

 

Smak wiatru, to powietrze na języku, kiedy biegniesz przez pole, kiedy płuca palą od zimna i wysiłku, ale nie możesz przestać, bo uczucie -ta szybkość, ta utrata kontroli- to najbliższe lataniu, co ci zostało. To zapach burzy, gdy chmury ciemnieją nad horyzontem, a wiatr przynosi ze sobą elektryczność, coś dzikiego i nieposkromionego, co sprawia, że włosy stają dęba, że serce bije szybciej, że przez moment czujesz się żywy, naprawdę żywy.

To łopot firan w otwartym oknie nocą, gdy nie możesz spać, i wiatr, który wchodzi do pokoju jak nieproszony gość, porusza zasłonami, kartkami na biurku, wypełnia przestrzeń swoją obecnością, swoim niepokojem.

Smak wiatru to zmiana. To ruch, gdy wszystko wokół zastyga. To obietnica, że nic nie musi pozostać takie, jakie jest, że jutro może być inaczej, że coś się może zdarzyć. Ale wiatr nie pyta, czy jesteś gotowy. On po prostu wieje.

 

Smak ciszy, to pierwsze sekundy po przebudzeniu, gdy świat jeszcze nie istnieje, gdy jesteś tylko oddechem w ciemności, zawieszony między snem a jawą, i nic cię nie ciągnie w żadną stronę. To śnieg, który pada nocą za oknem, miękko okrywa ulicę, dachy, samochody, i wchłania wszystkie dźwięki, wszystkie ostre krawędzie rzeczywistości, zostawia tylko białą ciszę, gęstą jak wata.

To moment, gdy rozmowa kończy się, a nikt nie śpieszy się, by ją wznowić, gdy siedzicie naprzeciw siebie, i cisza nie jest krępująca, tylko pełna, ciepła, jak oddech kogoś, kogo kochasz, tuż przy twoim uchu.

Ale cisza ma też swój ciemny smak. To samotność o trzeciej nad ranem, gdy telefon milczy, gdy ulica za oknem pusta, i czujesz, jak ogromny jest świat, jak mały jesteś ty, jak niewiele znaczy twój głos, jeśli nikt go nie słucha.

Cisza nie odpowiada. Ona tylko czeka.

 

Smak powrotu, to gdy wracasz do miejsca, gdzie byłeś szczęśliwy, i wszystko wygląda tak samo -ta sama ławka, ten sam widok, to samo światło- ale ty jesteś inny, i nie możesz już smakować tego, co kiedyś było takie proste.

To wspomnienie, które wraca niespodziewanie, zapach, dźwięk, czyjeś słowo, i nagle jesteś tam, w tamtym momencie, czujesz tamto szczęście, tamtą lekkość, ale tylko na ułamek sekundy, zanim teraźniejszość znów cię pochłonie. To próba odzyskania czegoś, co utraciłeś -skrzydeł, wiary, nadziei- ale powrót nie jest prostą linią, to spirala, wracasz do tego samego miejsca, ale na innym poziomie, i pytasz się: czy to jeszcze ja? Czy tamto jeszcze istnieje?

Smak powrotu jest gorzki i słodki zarazem. Bo nie da się cofnąć czasu, nie da się być tym, kim się było. Ale można zanieść ze sobą to, co było piękne, można nosić smak nieba w kieszeni jak kamyk z morza, i czasem, w odpowiednim świetle, znów poczuć jego ciepło.

I może to wystarczy. Może to jest wszystko, czego potrzeba.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania