Cyrk nad cyrkami

Już od rana na arenie trwa cyrkowe przedstawienie:

 

Klauni płaczą, lwy nie ryczą, linoskoczków strach obleciał; w swoich głowach tylko myśl tą mają:

 

„Co jakbym z tej liny tak po prostu zleciał"?

 

Stoi siłacz z wrodzoną mężów setki siłą, sztangi nie podniesie, bo wysiłek dodatkowy jest dla niego rzeczą obcą i niemiłą.

 

Jakiś magik, w zielonym surducie, od trzech godzin wciąż próbuje wyciągnąć nie królika, lecz zająca z kapelusza - tylko na wyczucie.

 

Wysokie tancerki pogubiły ustalone drogi i zaczęły się potykać o swoje własne nogi.

 

Konferansjer począł opowiadać historie niestworzone, choćby o tym, że rusałkę wodną najprawdziwszą pojął za swą żonę.

 

Był i łucznik, wszak wątpliwy, co próbował trafić w środek tarczy strzałą za pomocą łuku bez cięciwy.

 

Również stary szaleniec dołączył do tej zgrai i zaczął nosić barana na barana, a ten baran szukał igły w stogu siana.

 

Nie brakowało także wpośród tych dziwów chórku pogarbionych i zmęczonych mimów.

 

Wtem z widowni, chorobliwie, głośno, słowa te przed siebie wykrzyczał lekarz:

 

„Czy znajdę wśród was jakiegoś zdrowego człowieka?!"

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania