Cz. 3 - Trzecia śmierć (Cz.1)
Nie mogłem zasnąć. Wierciłem się w łóżku. Już kilka razy sprawdzałem czy u Mei wszystko w porządku. Za każdym razem spokojnie spała w swoim pokoju. Tylko ja miałem taki problem. Tylko, że nie od zawsze źle sypiałem. Powodem tego jest pewne zdarzenie z przed dziesięciu lat. A jutro jest rocznica. Dokładnie szesnastego czerwca, dziesięć lat temu zmarła moja żona, Sophie. Nadal trzymałem przy sobie jej pożegnalny liścik. Czytałem go prawie codziennie. Wąchałem niebieską kopertę w nadziei na znalezienie jakiegoś znajomego zapachu. Lecz niestety na darmo. Woń jej cudownych perfum już dawno zniknęła. Papier z biegiem lat stał się delikatny i kruchy. Słowa napisane czarnym atramentem zanikały, zupełnie jakby czas usuwał części mojej przeszłości z pola mojego widzenia. Często widzę jak Mei cicho popłakuje w swoim pokoju. Powtarza wtedy: Mamo, dlaczego musiałaś odejść i nas zostawić? Dlaczego życie jest aż tak okrutne, by odbierać życie niewinnym osobom? Wtedy szybko się wycofuję i zamykam w sypialni, którą kiedyś dzieliłem z Sophie i również zaczynam płakać. Nie wstydzę się moich łez. Nie obchodzi mnie kiedy ktoś mówi, że męszczyzna który płacze do niczego się nie nadaje i jest tchórzem. Łzy są symbolem mojej tęsknoty i bólu, który powoli wyniszcza mnie od środka. Przynoszą mi ulgę. Niektórzy mówią, że jestem nazbyt opiekuńczy. "Owszem - odpowiadam im wtedy - jestem opiekuńczy bardziej niż inni ojcowie. Ale to nie znaczy, że jestem jakimś dziwakiem lub zboczeńcem, który wykorzystuje swoją córkę. Jestem po prostu zwykłym człowiekiem, który , został odtrącony przez własnego ojca z byle pierdoły, został rozdzielony przez okrutną śmierć z kochającą mamą, młodszą siostrą oraz kobietą którą nadal kocham nad życie. Nie mam nic oprócz swojego małego aniołka. Ledwo wiążę koniec z końcem, aby Mei miała co tylko sobie zażyczy i dobrze się odżywiała. Haruję jak niewolnik. I to dlaczego? Tylko i wyłącznie dla swojej córki, która dorasta bez mamy. Wiem jak ona się czuje, bo sam byłem w takiej sytuacji. Robię wszystko co w mojej mocy by nie odczuwała wyniszczającej od środka tęsknoty w takim stopniu co ja. Czy po usłyszeniu całej tej historii czujesz się lepiej? Ja myślę, że tak ,choć zaprzeczasz. Cieszysz się, że to nie spotkało ciebie. Ale czy zmienisz cokolwiek w swoim życiu? Ja wiem, że słowa wypowiedziane przez ciebie to tylko puste zdania wypowiedziane na pokaz. Tak naprawdę nadal będziesz nieobecny dla swojego dziecka. Zamiast spędzić trochę czasu ze swoim synem lub córką ty będziesz wpatrywał się w ekran laptopa mówiąc, że teraz jesteś zajęty, przyjdź później. Lecz to później nigdy nie nadchodzi. I jak myślisz do kogo zwróci się twoje dziecko z problemem? Do ciebie? Do psychologa szkolnego? Nie, pójdzie do swoich internetowych "kolegów i koleżanek". Ulegnie innym. Zacznie brać narkotyki, palić, lub pić. Albo zostanie wykorzystana przez tych ludzi za drugą stroną ekranu. A ty później pytasz się: "Dziecko, dlaczego to zrobiłaś? Czemu nie przyszłaś do mnie z tym problemem?" I co ma ci odpowiedzieć? Przecież sam dałeś jej taki przykład ciągle uderzając palcami o klawiaturę. Ciągle ją zbywałeś. Więc teraz nie masz prawa się dziwić. - Wtedy nastaje przedłużające się milczenie - Powiedziałeś, że jestem nadopiekuńczy. A zastanowiłeś się kiedyś czy może to ty jesteś za mało opiekuńczy? Zapytam więc jeszcze raz: Czy po usłyszeniu całej tej historii czujesz się lepiej?" Powiedziałem to już tak dużo razy, że się pogubiłem. Nawet nie liczyłem po jakiejś pięćdziesiątce. Ale najpiękniejsze w tym jest to, że po upływie jakiś dwóch tygodni ci sami ludzie, z którymi rozmawiałem wracają do mnie. I co wtedy? Dziękują mi. Można by się zastanowić czemu mówię takie rzeczy. Ponieważ, jestem człowiekiem, który chce pomagać innym, by nikt nie popełnił tych samych błędów co ja. A moja praca psychologa mi w tym pomaga. Psychologiem nie jest się tylko w swoim gabinecie. Jest się nim w każdym możliwym miejscu.
* * *
Rozmyślałem tak dość długo. Nadal nie mogłem spać. Spojrzałem na zegar. Była już czwarta nad ranem. Wokoło było tak cicho, że aż dzwoniło mi w uszach. W pewnym momencie usłyszałem głos mojej córki. Co prawda czasami się przebudzała nad ranem i do mnie przychodziła. Lubiła się do mnie przytulać za każdym razem kiedy miała jakieś zmartwienie lub czuła się samotna. Lecz teraz było inaczej. Wstałem i skierowałem się w stronę jej pokoju. Stojąc przed jej drzwiami zawahałem się. ~ Ona ma trzynaście lat. Czy powinienem wchodzić do jej pokoju w środku nocy? ~ pomyślałem. Słyszałem jej głos, jednak przez drzwi nie rozumiałem co mówiła. Po chwili jej spokojny głos przeszedł w krzyk. Tym razem zrozumiałem.
- Przestań! - krzyczała
Bez zastanowienia wparowałem do jej pokoju. Mój wzrok spoczął na śpiącej Mei. Była sama. Nigdzie nie było nic podejrzanego. Podszedłem do niej i usiadłem obok niej na łóżku. Mruczała coś pod nosem. Wytężyłem słuch i usłyszałem:
-Nie...proszę przestań. Nie rób tego...to boli. To obrzydliwe...przecież jesteś...Przestań!
Nie mogłem tego słuchać. Coś musiało jej się śnić. I to był pewnie obrzydliwy koszmar. Złapałem ją za ramiona i lekko nią potrząsnąłem.
-Mei - powiedziałem - Mei obudź się.
Otworzyła oczy i mnie spoliczkowała. Nie byłem na nią za to zły. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Na jej twarzy widać było przerażenie.
-Mei? - zapytałem - Mei co się stało?
Oddychała szybko. Jej wzrok błądził.
-Mei, to ja. Twój tata. Spokojnie, już dobrze.
Wtuliła się we mnie, a ja objąłem ją tak mocno jak tylko potrafiłem. Powoli się uspokajała. ~ Co jej się stało? ~ myślałem
Myślę, że w tej części trochę wyszłam poza fabułę. Mam nadzieję, że jednak się wam spodoba.
Komentarze (13)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania