Cz.1 - Pierwsza śmierć

~Jest to moje stare opowiadanie troszkę przerobione, więc może być trochę dziwne. Ale to tylko pierwsza część. Pozostałe będę pisać na bieżąco. Miłego czytania.~

 

Obudziłam się w ciemnym, podgrzybiałym i śmierdzącym pokoju, prawdopodobnie w piwnicy. Nic nie pamiętałam poza wczesnym dzieciństwem. Myślałam, że może to jakiś głupi żart, ale niestety to tak nie wyglądało. Spróbowałam wstać lecz na próżno. Miałam skręconą kostkę. Skoro plan A nie wypalił jeszcze zanim się zaczął, musiałam spróbować z B. Podczołgałam się do drzwi, do których prowadziło 5 dość stromych stopni. Kiedy byłam już na górze szarpnęłam za klamkę. Oczywiście były zamknięte (co ja sobie myślałam? Że drzwi będą ot tak otwarte? A z resztą to raczej nie był plan tylko nadzieja, że to żart. Jak mogłam myśleć, że to wypali!?). No cóż, "plan" B też się rozleciał, więc musiałam sięgnąć po plan C. Odwróciłam się i rozejrzałam po pomieszczeniu szukając czegoś co albo wyważy te lepkie drzwi albo cicho je otworzy. Przesuwałam wzrok po całym moim chwilowym "więzieniu", które było zaskakująco małe. W kącie oblepionego pleśnią ogólnie ohydnego pokoju dostrzegłam cienką metalową płytkę mniej więcej rozmiarów karty kredytowej (wystarczy się do niej dostać i wrócić do drzwi). Gdy ześlizgnęłam się ze schodów, poczułam jakbym nie miała czym oddychać i niestety to była prawda.

 

- Cholera! - krzyknęłam łapczywie łapiąc oddech.

Leżałam pod schodami czekając na koniec tych męk. Wtedy właśnie usłyszałam czyjeś kroki i chwilę potem dźwięk otwieranych drzwi.

- Czy ktoś tu jest? - zapytał znajomy męski głos.

- T-tak. Po-m-mocy - powiedziałam słabo.

- O mój Boże!!! Zoe!!! - w jego głosie dało się słyszeć strach.

 

Zbiegł po schodkach i wziął mnie na ręce. Zaniósł mnie szybko do mojego domu. Gdy już położył mnie na kanapie spytał:

 

- Co robiłaś w mojej piwnicy?

- N-nie wiem. Obudziłam się tam ze skręconą kostką.

- Dziwne. Zazwyczaj moje sąsiadki nie włażą do mojej zimnej piwnicy, więc jestem w szoku, że w ogóle tam byłaś.

- Panie Direm, ja sama nie umiem tego wytłumaczyć

- Pewnie dlatego, bo ocknęłaś się w piwnicy ciemnej jak nicość.

- Dziękuję za zrozumienie. Zaraz, zniknęła kolia mojej mamy! - krzyknęłam przeszukując kieszenie

- Niemożliwe. Przecież była zamknięta w gablocie, a jedyny klucz miałaś ty.

- Nie mam go! - trzęsły mi się ręce - Złodziej pewnie mnie jakoś uśpił, zabrał klucz a następnie zamknął w pana piwnicy! - było mi słabo - Dlaczego straciłam nawet jedyną pamiątkę po matce?!

- Spokojnie Zoe.Wszystko zaczyna składać się w całość. Ale to oznacza, że złodziej obserwował was od dłuższego czasu.

- Właśnie. Ale nie ma się czego bać Panie Direm. Mamy tu założony monitoring. Zaraz się dowiemy kto jest złodziejem.

- Mądrze wykombinowane z tymi kamerami. Chodźmy się przekonać kto to był.

Wstałam i pokuśtykałam do starego laptopa mojego taty. Włączyłam obraz i wyznaczyłam godzinę 15:00. Nie wiem jakim cudem trafiłam w moment włamania.

- Jest tak jak mówiłam. Wszystko się zgadza z tym co wcześniej powiedziałam.

- Niesamowite! Skąd wiedziałaś o której godzinie to było?

- Nic nie pamiętam, więc to czyste szczęście.

W momencie kiedy złodziej otwierał gablotę odwrócił się prosto do kamery.

- Zoe popatrz! To przecież Niro!

- Nie wierze! Bracie dlaczego okradasz własną rodzinę? - w moim głosie dało się słyszeć żal

- Ponieważ muszę.

Odwróciłam się i zobaczyłam go opartego o ścianę. Miał smutną minę i zwieszną głowę.

- Musiałem ukraść kolię mamy.

- Ale dlaczego?! - nie panowałam nad sobą

- Ponieważ, Sophie ma n-no...

- No wyduś to z siebie!

 

Patrzył na mnie niemal pustym wzrokiem. Miałam wrażenie, że jego cyjanowe oczy zamarzają pozbywając się z nich jakichkolwiek uczuć. Na jego twarzy malował się smutek tak wielki, że coś ścisnęło mnie w żołądku. Blada skóra i podkrwione oczy świadczyły o zmęczeniu i długim płaczu. Minęła chwila zanim byłam w satnie cokolweik powiedzieć:

 

- Niro, j-ja nie wiedziałam. Przepraszam. Jeśli twoja narzeczona ma nowotwór trzeba było mówić. Pomogłabym wam, nawet jeśli ojciec by mnie wydziedziczył. Przecież o tym wiesz.

- Nie, to ja przepraszam. Sprzedałem kolię, zraniłem cię i naraziłem na niebezpieczeństwo nie mówiąc już o gniewie ojca. Nie chciałem cię skrzywdzić, pragnąłem zawsze cię chronić, a teraz przeze mnie...- jego głos się załamał

- Spokojnie. Wybaczyłam ci, a teraz chodź tutaj.

 

Gdy podszedł mocno go uściskałam i wsunęłam mu do kieszeni kurtki małe zawiniątko i powiedziałam:

 

- Ja zawsze ci pomogę braciszku. Wystarczy powiedzieć a problemy znikną zanim się obejrzysz.

- Dziękuję Zoe, ale nie mogę tego przyjąć. Jesteś wspaniałą siostrą. Jestem w szoku, że dałaś radę mi wybaczyć to co zrobiłem.

Spojrzał na Pana Direma i powiedział:

- Dziękuję. Dzięki panu Zoe nic się nie stało.

- W porządku, choć mogłeś po prostu powiedzieć. Pomógłbym ci. Następnym razem jak zabraknie ci pieniędzy to mów.

- Bardzo Panu dziękuję i zapamiętam to sobie.

- No dobrze. Ja już pójdę bo zrobiło się późno. Dobranoc dzieciaki.

- Kiedy Pan Direm zniknął za drzwiami, Niro podszedł do gabloty i wpatrywał w jej pustkę. Odwrócił się i powiedział:

- Jadę do Sophie, jeśli będziesz chciała jutro do niej przyjechać daj znać to po ciebie przyjadę.

- Dobrze, Niro. Uważaj na siebie i czekaj na telefon.

- Ok, do zobaczenia i dzięki, Zoe, że nie zostawiasz mnie samego.

- Nie musisz dziękować. Do jutra. I pamiętaj, że nigdy nie jesteś sam.

Gdy wyszedł poszłam szybko się umyć i położyłam spać.

 

Następnego dnia wstałam wcześnie, aby jak najszybciej dostać się do szpitala. Ubrałam się i zjadłam śniadanie ekspresowo. Zrobiłam opatrunek na nodze i wzięłam starą kulę mojego taty (miał złamaną nogę w trzech miejscach). Nie chciałam wzywać brata i odciągać go od Sophie, więc wyszykowana wyszłam z domu i powoli zaczęłam podążać w stronę szpitala. Przechodząc przez ulicę przed szpitalem zamyśliłam się i ... Słyszałam już wtedy tylko przerażony głos mojego brata.

- Zoe!!!!!!!

- Prze-pra-szam Niro. Nie chcia-łam cię zo-sta-wiać.-powiedziałam ostatnim tchem

- Nie, ty nie odejdziesz. Zostaniesz ze mną. Zostaniesz w moim sercu siostrzyczko.

- Kto by pomyślał, że skończę tak jak mama.

 

Zamazany obraz przed niegdyś błękitnymi oczami lśniącymi radością zastąpiła ciemność. Kruczo czarne włosy do kolan posklejała czerwona maź. Blędnącą już skórę zdobił szkarłatny odcień krwi. Ostatni wdech powietrza zaczerpnięty sinymi usteczkami przepełniony był metaliczną wonią i smakiem. Ciepło ramion Niro otulających ją w silnym uścisku umknęło. Wszystko zastąpił chłód i mrok.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Oia 15.01.2017
    To było takie smutne i wręcz prawdziwe... Bardzo mi się podobało zakończenie, ślicznie to ujęłaś i opisałaś. Zostawiam 5 ~
  • Arisu 15.01.2017
    Bardzo się cieszę, że podobał ci się mój "eksperyment". Mi właśnie zakończenie podoba się najbardziej :)
  • Emi Ayo 15.01.2017
    Cudnie piszesz <3 jest to smutne ale dobrze mi się czytało :D oczywiście 5
  • Arisu 15.01.2017
    O dziękuję. ~ Smutne było od początku, smutne jest teraz i smutne będzie aż do ostatniej kropki świadczącej o końcu wszystkiego.
  • Emi Ayo 15.01.2017
    Arisu lubię czytać smutne opowiadania dlatego w moim też będą się działy smutne rzeczy :D ale co do Twojego to jest świetne :)
  • Arisu 15.01.2017
    Emi Ayo Tylko mi nie mów, że Zicuś zginie! Jeśli tak to będę płakać - nie żartuje, bardzo lubię Zico.
  • Emi Ayo 15.01.2017
    Arisu nie spokojnie zico nie zginie. Akcja by się od razu skończyła ;)
  • Arisu 15.01.2017
    Emi Ayo Kamień spadł mi z serca. A tak wgl to sama wymyśliłaś jego imię czy gdzieś widziałaś? Bardzo fajne jest.
  • Emi Ayo 15.01.2017
    Arisu widzialam na jakiejś stronie o imionach ;)
  • katharina182 15.01.2017
    Dialogi trochę źle zapewne. Dla przykładu:
    - (spacja)Cholera!(spacja)-(spacja)krzyknęłam łapczywie łapiąc oddech (kropka)
    (...)

    -(spacja) Czy ktoś tu jest?(spacja)-(spacja)zapytał znajomy męski....

    Poza tym drobnym szczególe bardzo dobre; ) to część pierwsza więc rozumiem że będzie kontynuacja?
    powodzenia w dalszym pisaniu.
    Daję 5
  • Arisu 16.01.2017
    Błędy już poprawiam. Będzie kontynuacja, ale za jakiś czas bo mam problem z ujęciem mojego wyobrażenia w słowa. Dziękuję, przyda się.
  • Tanaris 23.01.2017
    Bardzo ciekawe, smutne. Czytam dalej :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania