Czarna Śmierć
Jej włosy lśniły jak kłosy zboża,
usta koloru rubinowych czereśni,
oczy przykuwały uwagę jak zorza
i słodko rozgrzewały jej pieśni
Jego oczy wykradały nocy czerń,
kręciły się jego mahoniowe włosy
W sercu głęboko tkwił cierń,
lecz często radośnie chodził bosy
Spotkali się na polanie,
gdy gwiazdy oświetlały ich twarze
I nim nastąpiło nieme pożegnanie
patrzyli na siebie, jak czule malowane witraże
Gdy się spotkali po raz drugi
ugięły się trawy pod ciężarem ciał
Gdy im na twarze deszczu spadły strugi
on wciąż przy niej trwać chciał
Drzewa umierały i rodziły się na nowo,
z daleka wieści przynieśli pazie
Lecz słowo to zawsze tylko słowo,
nikt w wieści nie wierzył o zarazie
Zaczerniały jej delikatne dłonie
obraz jej urody uleciał w pamięci
Z dnia na dzień siniały jej skronie,
aż odeszła w objęcia Czarnej Śmierci
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania