Czarna Talia ~ Prolog "Klif Samobójców"
Klif, zwany przez miejscowych Klifem Ostatniego Tchu, był samotną skałą sterczącą nad oceanem kilka kilometrów od najbliższej plaży. Za dnia było to miejsce bardzo malownicze i często fotografowane ze względu na wspaniałe widoki. A w nocy stawało się ostatnim wspomnieniem skaczących w morskie odmęty samobójców, którzy targali się na swoje życie, spadając na kłębiące się na dole ostre kamienie. Niektóre pary przychodziły tu również wyznawać sobie miłość w świetle zachodzącego słońca. Jeśli uczucie było prawdziwe i gorące, zrzucony z klifu medalik wpadał do wody. Jeżeli było odwrotnie, wpierw trafiał na kamień.
Alexis uważała, że to bardzo romantyczne. Jej chłopak twierdził inaczej. Sądził, że dowód na to, czy miłość przetrwa, nie powinna zależeć od głupiej przepowiedni i szczęścia spadającego medalionu z wyrytymi inicjałami zakochanych.
Dziewczyna dojechała tam rowerem, okrążając mały parking i wykonując slalomy między drzewami w pobliskim lesie. Potem ruszyła chodnikiem prowadzącym na Klif Ostatniego Tchu, zostawiając pojazd na polu piknikowym. Po krótkim spacerze, jej oczom ukazał się spowity w mroku szczyt skały, stopniowo rozświetlany przez wiszący na niebie księżyc i towarzyszące mu gwiazdy. Odnajdując niewielkie schody, dziewczyna wdrapała się na szczyt, gdzie czekała ją wyjątkowa niespodzianka.
Na grubym, czerwonym kocu rozłożone były typowe dla pikniku akcesoria. Wśród nich Alexis odnalazła przygotowaną zastawę, kosz pełen jedzenia, poduszki, radio i niezapalone jeszcze świece. Zarumieniła się. Było tam wszystko... no, prawie wszystko. Nie było jego.
Wysokiego bruneta o jasnej karnacji i błyszczących, niebieskich oczach. Zmartwiona nieobecnością ukochanego, dziewczyna usiadła na podpisanej jej imieniem poduszce i sięgając po telefon, sprawdziła godzinę.
— Dochodzi północ — szepnęła do siebie, zgarniając z czoła kosmyk blond włosów.
Dlaczego go jeszcze nie ma, pomyślała, wyjmując z koszyka drugi, starannie złożony koc i otulając się nim dokładnie, wzięła się za przygotowane pyszności. Była bardzo głodna. Zaczęła od smażonych krewetek w sosie i lampki białego wina. Później sałatka jeżynowa i kawałki ryby. Bez ości. Tak jak lubiła. Na koniec ciasta i owoce. Sernik na zimno, szarlotka, kiście winogron oraz jabłka i świeże pomarańcze. Wszystko było przepyszne i przygotowane w jej ulubiony sposób. Własnoręcznie.
Nim się zorientowała, zegar w telefonie pokazał trzecią w nocy.
Miała dosyć. Spoglądając na telefon, nie dopatrzyła się żadnego SMS-a ani tym bardziej nagrania na poczcie głosowej. Zapłakana, rzuciła telefonem o samotnie rosnące drzewo i zrywając się z ziemi, kopnęła świecznik. Poczuła się jak szmata. Tyle dla niego zrobiła. Wyszła wcześniej z uczelni, zignorowała przyjaciółkę i zostawiła młodszego brata pod opieką pijanego ojca. Dodatkowo wymknęła się z domu i nie zważając na godzinę policyjną, pojechała rowerem na spotkanie. A raczej randkę, którą z niewyjaśnionych przyczyn spędziła samą w towarzystwie gwiazd, kosza i drewnianej tabliczki z napisem "Nie podchodzić do krawędzi klifu".
Miała dosyć. Podnosząc z ziemi resztki komórki, chciała odejść, gdy nagle na samej krawędzi skały, jakieś dziesięć metrów za nią, rozbłysło białe światło. W jego blasku zjawiła się wysoka postać w szkarłatnym płaszczu, z wyszytym na plecach, białym sercem i kapeluszu, spod którego wypływały kaskady długich, czarnych włosów. Nic nie mówiąc, istota odwróciła się i spojrzała na wystraszoną dziewczynę. Był to mężczyzna o bladej, niemalże trupiej cerze i dużych, błękitnych oczach. Nosił kilkudniowy zarost, który osadzony na masywnej szczęce, dodawał mu powagi. Jego ubiór był zdominowany przez odcienie czerwieni, zaczynając na jasnoczerwonej koszuli i krwistej kamizelki, a kończąc na spodniach i butach na obcasie. Również gruby pas, opinający jego tors, był czerwony, a raczej rubinowy, na którym mieściły się skórzane pojemniki, pełne tajemniczej zawartości. Dziewczyna westchnęła. Ostatnie, na co zwróciła uwagę to paskudna blizna po silnym poparzeniu, obejmująca całą lewą stronę twarzy.
— Kim jesteś? — zapytała Alexis, robiąc kolejny krok w tył i w myślach przeklinając siebie za rozwalenie telefonu.
— Walet Kier — odparł cicho mężczyzna, rzucając kartą wyjętą z kieszeni w najbliższe drzewo.
Następnie zrobił krok w tył i w kompletnej ciszy zleciał z kilkuset metrowego klifu, prosto w otchłań ostrych skał. Dziewczyna miała dość. Adrenalina w jej ciele zaczęła wrzeć, przyprawiając ją o ból głowy. Zemdlała.
Komentarze (14)
Historia miło się zaczyna. Szkoda mi tylko troche tej Alexis. Realistyczny opis całego miejsca i postaci.
Ps. Kocham cię. :)
Od razu napomknę, że Czarna Róża (choć nwm czemu taki nick) może do nas dołączy. Jeszcze raz wielkie dzięki.
Jeśli spadochron się nie otworzy:
1. Pociągnąć za linke czerwoną
2. Jeśli nie działa - niebieską
3. Jeśli nie działa - głęboki wdech i na głos 3 zdrowaśki xd
"samobójców, którzy targali się na swoje życie" - hm, tutaj w sumie - może tylko moje skrzywienie - ale widzę takie "masło maślane". wiadomo, że samobójcy to ludzie, którzy targają się na swoje życie xD no chyba, że jakoś źle zostało przeze mnie odczytane zdanie, to cofam moją uwagę.
"przetrwa nie powinna zależeć od głupiej przepowiedni" - przecinek po "przetrwa"
"Po krótkim spacerze jej oczom ukazał się spowity" - wydaje mi się, że przecinek po "spacerze"
" opinający jego tors był czerwony" - wydaje mi się, że przecinek po "tors"
"obejmująca całą, lewą stronę twarzy." - a tu wydaje mi się, że bez przecinka
"rzucając kartą, wyjętą z kieszeni w najbliższe drzewo." - tutaj też wydaje mi się, że bez przecinka
"w kompletnej ciszy, zleciał z kilkuset metrowego klifu" - tutaj także xD
Cóż, ciekawe opowiadanie. Znów podobają mi się opisy w Twoich tekstach, tym razem jednak urzekł mnie kontrast, który zaprezentowałeś w pierwszym akapicie - klif zarówno samobójców, jak i zakochanych, dobre zestawienie. Końcowa wypowiedź mężczyzny również mnie zaciekawiła, podobnie zresztą jak jego gest z kartą. I tak jak wspomniała Alfonsyna, opowiadanie ma niezwykły klimat, no i zgodzę sie także z tym, że ów klif ma naprawdę ciekawą nazwę.
Zostawiam 5/5, życzę powodzenia w dalszym pisaniu i pozdrawiam ;)
Z tym maslem maślanym też zostawiam. Tę część wziąłem z jakiejś książki ale nie pamiętam dokładnie. Zapadło w pamięci.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania