Czarne włosy

Nad Bieszczadami słońce powoli chyliło się ku zachodowi, tymczasem dwóch mężczyzn schodziło szlakiem w dół Bukowym Berdem. Zatrzymywali się kilkakrotnie nasłuchując rykowiska które wydobywało się z dolin pod nimi. Jelenie odwiecznym prawem natury nawoływały samice. Ryki można było usłyszeć z różnych miejsc, jednego razu blisko i wyraznie innym razem z oddali ledwo co słyszalny ryk samca. Wsłuchiwali się w rykowisko i czuli że czas tutaj zwolnił. Poczuli że to nie zwierzęta są tutaj goścmi a ludzie właścicielami i gospodarzami, lecz że jest na odwrót. Tutaj nadal żądziły zwierzęta a człowiek mógł tylko pilnować żeby nie zejść ze szlaku i nie wpuścić się zanadto w czeluść którą władały zwierzęta.

Widoki połonin skąpane w promieniach zachodzącego słońca zapierały dech w pierśiach. W koncu udali się szlakiem przez bukowy las aż doszli nim do miejscowości Muczne, małej malowniczej wioski w pobliżu granicy z Ukrainą. Utrzymywała się ona tylko z turystyki ( nie licząc remontowanego hotelu, którego świetność za PRL u dawno zanikła ). Tam pokrzepili się piwem i wyruszyli dalej w droge. Bo chociaż miejsc na nocleg w miejscowości nie brakowało, chłopcy postanowili przenocować na "dziko" tzn gdzieś pod lasem w śpiworach, koniecznie przy ognisku.

Starszy był szczupły acz dobrze umięśniony. Był wysoki. Ten drugi, o rok może od niego młodszy, był niższy ale bardziej barczysty i krępy w budowie. Obydwaj mieli ok 20 lat. Znali się od czterech lat gdy to razem zaczęli trenować Karate Kyoukushin. Ośiągnięcia w tym sporcie mieli całkiem niezłe. Znali się dobrze z Dojo, spotykali się też jako zawodnicy stojąc naprzeciw siebie na matach różnych zawodów organizowanych na terenie całego śląska. Stamtąd też pochodzili.

Znaleźli w koncu miejsce im odpowiadające. Była to rozległa łąka pod lasem z widokiem na góry po stronie ukrainskiej. Szybko zebrali chrust, co nie sprawiało problemu w tych stronach, rozpalili ognisko i przed całkowitym mrokiem siedzieli już po turecku smażąc podwawelską na kijach, popijając piwo puszkowe marki strong.

- Aleś dał dupy Dawid z tą blondyną w Chatce Puchatka, hehh !!

- Daj spokój, ja tu nie na podryw pojechałem tylko żeby poobcować z njdzikszą naturą w polsce.

- Taa, i jeszcze powiesz mi że wolałbys oblec sie na noc tym jebanym śpiworem niż jej udami ??? Hahahahaha. Przecież stary ona leciała na Ciebie jak

- Tłumacze Ci, ja tu nie przyjechałem wyrywać turystek z Chatki Puchatka tylko, pobyć z natura

- To leć zabwić się z tą naturą. Oooo tam widze w blasku ogniska ładny konar z dziórą. Hahahahahahaha.

- Ze mnie sie nabijasz a sam nie umiałeś tej rudej poderwać !!

- Jak nie jak tak, ona była juz moja tylko nie chciałem znów robić trójkąta, jak to zwykle bywa i pozniej nic z tego nie wychodzi bo żadna przecież sama z nami nie pójdzie.

Powiedział Mariusz zbliżając zezłoszczoną twarz do twarzy Dawida.

Mariusz splunął w bok i przybliżył kiełbaskę bliżej żaru ogniska, aż zaskwierczała

- Wiem że Ci jakoś trudno trafić fajna laske, wiem jak Cię wystawiła i ostatnia i poprzednia laska, szacun że tamtemu ostatniemu gościowi szczęki nie przestawiłeś albo chociaż żeber nie połamałeś, zresztą ja sam też bym tak nie zrobił. Jestem może i podrywaczem ale nikomu w droge nie wchodze i szanuje Kobiety godne godności i takie też nazywam Kobietami przez duże K, reszta to wiesz... zabawa, no sory stary ale same na mnie lecą, to co mam robić ???... ale uwierz, taki gosć jak Ty zasługuje na zajebista i kochającą dziewczyne. Mówie Ci to ja, stary wyjadacz lasek. Zobaczysz a gwiazdy zaczną byc dla Ciebie przychylne w tym względzie.

- Jak znajde Kobietę i będzie spoko, wiesz...nie zakupy i duperele i jak zobaczy we mnie kochającego mężczyznę to będę dla niej najlepszym facetem na świecie, bede ją na rękach nosił, będę dla niej najlepszym mężem.

- Jak bedziesz ją na rękach nosił to idź do klubu frajerów. Laski to normalne stworzenia borze a Ty chcesz je na rekach nosić ?

- nie no chodziło mi że bede dla niej dobry, że będę dobrym mężem...

- tak...mężem...

Po czym obydwoje zapatrzyli się w ognisko. Siedzieli tak dłuższy czas aż nagle odezwał sie Dawid:

- wiesz co to jest małżenstwo ?

- no myśle że wiem, ale o tym pogadamy za dziesięć lat jak juz się narucham hehhhhhh.

- serio pytam.

- no wiem, to że jedno ciągnie cie ku górze jak wpadasz w dóół, czy jakoś tak.

- dokładnie a do tego dochodzi, poświęcenie i ....

Wtem im uszom dobiegł dziwny głos:

- Ejjjjjjj ejjjjjj ejjjjjjj

- Co jest kurwa. Krzyknął cicho Mariusz łapiąc za toporek i nóż myśliwski, zrywając się na nogi jednocześnie.

- Spokój, siedź cicho. Odparł juz na równych nogach Dawid. Równierz miał w rękach nóż myśliwski. - To napewno nie niedzwiedz.

- KTO TU IDZIE ?

- RECE DO GÓRY I WYCHODZ Z MROKU !!!!

W mroku zaszeleściło, wydobyły sie jakies niewyraźne jęki.

- Witam panów kompanów przy ognisku, jam zobaczył ogien z dala i do niego leze.

- Sam jestes, co masz w rekach ?

- Ja sam jestem, jam chłop małorolny z pobliskiej wsi. Baba wyrrzuciła z domu na noc. Dajcie sie kompani przy ogniu przez noc ogrzac. W recach mam zawiniatko na własny urzytek.

- A jak tak tak to siadajceie dziadku przecierz zamarznac nie damy hehehehe. Zasmiał sie Dawid, jednak w jego głosie słychać było dużą dozę strachu.

-Jak to baba wyrzuciła, skąd jesteście ? Jak tak baba mogła wyrzucić ? Pan jest jej mężem ?

- Jaki tam pan znowu. Mówcie mi Marian. Ja na wojnie był w AK tusmy sie tłukli a teraz na stare late mnie te babsko wyrzuca i to za co.... za gorzałke, człowiek już własnej gorzałki nie może się już napić.

- Jak to tak się dajecie żonie, a synów nie macie a cóek ?

- córki jak i synowie w miesiac sie zwineli i gdy byli w kwiecie wieku słuch za nimi przeminął. Została ino ta baba i ja.

- Dobra Marian, siadaj, ja jestem Dawid a to Mariusz, właśnie stronga pijemy i mamy jeszcze pięć sztuk to dziadkowi damy ze dwa i zje Pan z nami kiełbaskę, mamy też konserwy turystyczne jak Pan głodny....

- Hahahahaha Wy starego górala chcecie piwkiem częstować i konserwami? Popatrzcie tylko co starej podwędziłem na odchodne : Oczom przyjaciół się ukazała kiełbasa przednia wędzona, ser kozi a oczy ich zabłysły SZCZERYM POBLASKIEM jak dziadek wyjął 2 BUTELKI, 0,75 WŁASNORĘCZNIIE PĘDZONEJ ŚLIWOWICY 70%.

- Przyjaciele zapomnieli zupełnie o strachu na widok takich dobrodziejstw.

- My tu konserwą a Pan marian bogatrzy od nas i to się chwali, to się lubi, to dzisiaj sobie popijemy, co nie ? - Powiedział Mariusz.

-Zatem ja odtworze pierwszą śliwowice, zgoda ?

Zaczeli się obsciskiwać, polewać w radosnych nastrojach śliwowice, pić, robić sobie zdjęcia z dziadkiem, zajadali się specjałami które dziadek zwędził swojej babie. Ogdnisko trzaskało a oni śmiali się pod rozgwieżdżonym spokojnym niebem. Upłyneło pierwsze pół godziny. Po wszystkich widać już było siłę śliwowicy. Leżeli wyłożeni na karomatach, staremu dali rezerwowe swetry i maty i rozmawiali, wpatrując się w bardzo rozgwieżdżone niebo. Tematy były przeróżne. Dużo młodzi nasłuchali się o wojnie, o dawnych obyczajach a dziadek nasłuchał się o współczesnych kobietach, karate, planach na przyszłość obok leżących młodych, aż temat ugrzązł przy słowie "miłość".

- Chciecie wiedzieć co to jest miłość? - Gruchnął niespodziewanie starzec

- Jak, to. - Spytał David, ja wiem co to miłość.

- Czyżby, naprawde wiesz ??

- Oczywiscie że wiem Marian

- Ja wiem że wami wzburzyło moje podejscie do mojej starej. Jest ono normalne. Ale tak naprawde to my się kochamy. Bo miłość to odpowiedzialność.

- Jak chcecie to opowiem wam zapomnianą legendę o miłości - Powiedział starzec

- lepiej polej Marian ! - burzył się Mariusz.

- Cicho, Mariusz. Ja chce usłyszeć tą legędę . - powiedział Dawid .Ja też chce- odparł Mariuszi. Siedli więc razem ściągając kolejny łyk śliwowicy siedząc wokół ogniska razem z dziadkiem.

 

* * *

 

- Było to dawno temu zanim jeszcze na swiad przyszedłem w pewnej wsi niedaleko stąd. Zaczął swą opowieść starzec...

Mężczyzna stał na polanie z chłopcem i wyraźnie uczył go strzelać z łuku:

- Trzymaj napięta cięciwe nabierz powietrza i czekaj aż będziesz gotów, gdy to nastąpi wypuść strzałę.

Chłopak poczekał chwilkę po czym puścił strzałe, która poszybowała i utkwiła w worku napełnionym piaskiem zawiązanym na gałęzi.

- Bardzo dobrze haha, przyklasnął mężczyzna.

Z głebi podwórka starsza kobieta zawołała na mężczyznę:

- Jurko, co się dzieje z Twoim bratem , już drógi dzien mija jak go nie ma a robota w polu czeka.

- Dobrze matko, dzisiaj pójde go poszukać.

Późnym popołudniem Jurko poszedł szukać swego zaginionego brata. Chodził długo w miejscach gdzie mógł się brata spodziewać, lecz na próżno. Siadł więc przy rzece i oparł się o drzewo. Wieczór zaczął przeistaczać się w noc, gdy Jurko usnął oparty o drzewo.

Nagle zbudziło go ze snu lekkie poszeptywanie. Otworzył oczy i ukazała mu sie piękna młoda kobieta o długich, czarnych, kręconych, opadających na jej nagie piersi włosach. Była całkiem naga. Biła od niej lekka jasna poświata. Jurko nie mógł uwierzyć w to co przed soba widzi. Wstał na równe nogi i ponownie oparł się o drzewo.

- Szukasz swego zaginionego brata ? Powiedziała Kobieta.

- Tak, piękna Pani, szukam brata. Powiedział Jurko nadal nie dowierzając w to co widzi.

- Widzisz, mój kochany tak się składa że ja wiem gdzie znajdziesz brata. Wystarczy że wezmiesz mnie za dłon i pójdziesz za mna a Cię do niego zaprowadze, mój słodki młodzieńcze.

Jurko dał jej sie poprowadzić. Weszli do wody i ... zaczęli po niej iść utrzymując się na powierzchni. Doszli tak do wodospadu, przez który przeszli, przechodząc pod nawałnicą wody. Wtem Oślepiło go jasne światło i stracił świadomość.

Gdy sie ocknął leżał na miekkiej , zielonej trawie a głowa jego spoczywała na udach czarnowłosej piękności. Patrzył się w górę widząc od dołu jej kruczoczarne kręcone włosy spadające swobodnie z jej nagich piersi. Nie mógł się powstrzymać żeby nie chwycić w głoń jej jędrna pierś. Zrobił to i po chwili spokojnym ruchem piękność objęła jego dłoń swoja dłonią przyciskając ją mocno do swej pierśi. Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem i powiedziała łagodnym tonem.

- Witaj w moim królestwie, wstan i rozejrzyj się wokół.

Jurko wstał a to co zobaczył przyprawiło go o zawrót głowy, nogi sie pod nim ugieły przez chwilę.

Znajdował się w przepięknym ogrodzie, było zielono i kolorowo od kwitnących kwiatów i drzew, zapach pąków wdzierał się w nozdrza Jurka wlewając w jego serce ciepło, które następnie rozchodziło sie w gorąc który docierał do koniuszków jego palców, stóp i dłoni.

Dookoła niego przechadzali się młodzi ludzie, były to same pary trzymaki się za rece, obejmowali. Sporo par kochało się namiętnie a gdy to robili nie leżeli w trawie tylko unosili się w powietrzu w pewnej wysokosci od ziemi. Ich ciała były splątane w niezwykłych pozach, mężczyzni pieścili łono swoich wybranek a one nie pozostawały im dłużne, podczas ich ciała były splątane niczym wężę w rui. Jurko obracał się i dookoła widział to samo, wspaniałych kochanków unoszących się jedni wyżej inni niżej. Z oddali wydobywała się piękna uspokajająca muzyka, która jednocześnie potegowała uniesienie erotyczne. Cały rozległy ogród emanował seksem i miłością.

Jurko z zachwytu wyrwała czarnowłosa piękność, biorąc go za rękę i oprowadzając po ogrodzie. Razem jedli ze stołów suto zastawionych, przyłączając się do rozmów z innymi. Cały dzien spędzał im na przyjemnościach.a jurko czuł że początkowa fascynacja czarnowłosą przeradza się w miłość, obojetnie czy było to spowodowane niezwykłymi okolicznościami czy zapachem, śpiewem ptaków, muzyka, nieważne, ważne że w sercu jurko zaczęła kiełkować miłość.

Wieczorem gdy siedzieli w altance obejmując się namiętnie Jurko wyznał czarnowłosej miłość.

- Kochasz mnie ? powiedziała Przecież nawet nie wiesz jak mam na imię. To nie miłośc, tylko zauroczenie, jesteś za młody i dlatego wydaje ci się że to miłośc, tymczasem jesteś tylko zauroczony i podniecony, mój miły. Powiedziała pociągając łyk wina z pucharu.

- Ależ ja Cie kocham, naprawde Pani, nie dbam o Twoje imie. Przyżekam że Cię kocham.

- Mam na imie Silvana. Jutro jak wrócisz do wioski to zrozumiesz że tak naprawdę mnie nie Kochasz

- Ale ja nie chce wracać do wioski, chce zostać tutaj z tobą Silvano. Powiedział Jurko trzęsącymi się wargami. - Kiedy się znów spotkamy, kiedy znów obejmę twe ciało ?

- Jak to kiedy ? Nigdy, mój miły. Dzisiaj widzimy się ostatni raz.

Jurko czuł jak niewidzialna strzała przebija jego serce, nogi mu skołaciały a do oczu napłynęły łzy.

- Nigdy od ciebie nie chce odejsć Silvano, zostane tu na zawsze z Toba. I zaczął szlochać a twarz schował w jej lono.

- Widzisz jaki z Ciebie dzieciak zaśmiała się głosno po czym wzięła kolejny łyk wina. - Jesteś tu zaledwie dzien a już postradałes zmysły . Zapomniałeś nawet o bracie którego tak bardzo podobno szukasz. Chodź zaprowadze Cię do niego teraz.

Wstali i ruszyli w kierunku złotej katedry. Gdy tam szli Silvana spytała się Jurko.

- Czy napewno chciałbyś zostać ze mną tutaj po wieki, mimo upływającego czasu ? Co z twoimi najbliższymi, rodzicami, kto pomorze im w polu ?

- Mój brat wróci i im pomoże ale ja pragnę zostać z Tobą moja Silvano.

- Widzisz mój drogi, Twój brat jż nigdy nie wróci do rodziny w wiosce. Proszę, Oto on !!

Silvana wprowadziła go do dużego pomieszczenia gdzie stały złote posągi nagich młodych mężczyzn. Jurko początkowo był zdziwiony dziwnymi posągami aż nagle w jednym z nich, stojącym najbliżej wejścia Jurko rozpoznał własnego brata. Był bryłą złota w rzeźbie jego brata. Jurko podbiegł do niego bo przez chwile myślał że brat jest pomalowany na złoty kolor ale gdy do niego podbiegł i zaczął obejmować, mówić do niego okazało się że jego brat został zamieniony w złoty posąg. Jurko padł na kolana pod posągiem i zaczął płakać łapczywie obejmując nogi brata. Ale ten się nie poruszał, był kawałem złłota, kawałem który nie oddycha, nie bije mu serce, był martwy !

- Co...co się stało ?! Jak do tego doszło. Czy można go spowrotem odmienić w człowieka ? Pytał Jurko ochrypniętym ze złości i bezsilności głosem.

- niestety mój drogi, nie można, dla niego jest juz za późno. Powiedziała ze spokojem Silvana.

- Ale jak do tego doszło !!!! Krzyczał rozśwcieczony spokojem Silvany, Jurko.

- Tak samo jak do tego samego dojdzie z Tobą, mój miły nieszczęsny. Obiecał mi miłość po wszeczasy a że nie mógłbyć wiecznie młody uwięziłam go w złocie po wsze czasy. Odpowiedziała Silvana smiejąc się donośnie.

 

-A to kurwisko ! czułem że coś śmierdzi. Krzyknął Mariusz, zagryzając kiełbase od dziadka, którą przez dłuższy czas obserwował w blasku ogniska

- Bo puściłeś śmiedzącego baka, pierdzielu hehehe. Zaśmiał się gromkim śmiechem David

- Zamieniła suka chłopaka w bryłę. Nie mogła go wypuścić. Dziadku ?

Dziadek otworzył drugą butelke śliwowicy, rozlał do kubków, wziął kęs koziego sera i powiedział:

- Wiedziałem że wywołam wasze zainteresowanie hehe. Słuchajcie co wam dalej opowiem moji drodzy kompani, ta część się wam spodoba. Powiedział dziadek i pociągnał śliwowicy z kubka.

 

- Nie chce być bryłą złota. Nienawidze Cię. nie chce Cie znać. Kim ty wogóle jesteś ? Oddawaj mojego brata suko !!! Krzyczał jurko a żyły pojawiły się na jego szyji i czole.

- No proszę jak bardzo mnie kochasz. Tak samo jak ty nienawidzisz mnie w tej chwili, tak samo powinieneś zdawać sobie powoli sprawe ze swej głupoty plotąc że zakochałeś się we mnie po wsze czasy. czy nadal chcesz być ze mna na wieki, mój drogi nieszczęśniku ? Brata ci nie zwróce bo wszystkie jego funkcje życiowe zanikły w momencie jak został przemieniony. Za to teraz ty pożegnaj się z zyciem.

- Nigdy !! Nie kocham cie więc wypuść mnie z tego piekielnego miejsca. Weź sobie któregos z tych latających kochanków do zabaw. Mnie zostaw w spokoju i wypuść z tego ogrodu. Kim jesteś ?

- Różnie mnie śmiertelnicy nazywaja, ale czy to ma teraz jakiekolwiek znaczenie? Ci kochankowie z ogrodu naprawde nie istnieją, to tylko projekcje Twojego umysłu spragnionego miłości.

- Zamien spowrotem mojego brata a na jego miejsce weź mnie Silvano !!! Wykrzyczał Jurko a w oczach mu pociemniało, jakby się przestraszył tym co sam przed chwilą powiedział.

- Brawo, nareszcie pojąłeś czym jest prawdziwa miłość. po raz pierwszy jestem z ciebie naprawde zadowolona, nie licząc oczywiście wcześniejszych pieszczot. Spojrzała na niego spokojnie - Niestety, tak jak już mówiłam nie moge już odmienić twego brata ale moge poprzez szacunek do miłości jaką żywisz do brata, pozwolić Ci opuścić ten ogród. Czy tego właśnie chcesz ?

- Tak, chce się wcześniej pożegnać z bratem.

Podczas gdy Jurko żegnał się z posągiem brata Silvana patrzyła sie na nich oparta o kolumne, trzymając w ręku jabłko, którym ocierała sterczący spośród jej czarnych kręconych włosów nabrzmiały sutek.

Gdy jurko przechodził pod wodospadem z tyłu do jego uszu dobiegł głos Silvany:

- Pamiętaj że wśród zywych czas płynie inaczej niż w ogrodzie hahahaha.

Jurko słyszał z tyłu za soba śmiech Silvany.

 

Po przejściu pod wodospadem Jurko wpadł do wody, po czym dopłynął do brzegu. Wyszedł w miejscu w którym wczesniej opierał się o drzewo. Lecz drzewo wydawało się być o wiele większe i starsze niż to o które opierał się Jurko wcześniej. Wyszedł na brzeg i stwierdził że jest niższy i nie może się w pełni wyprostować. Kolana mu drżały. Starał się zrobić krok ale stwierdził że przynośi mu to dużo bólu. Padł na kolana w takiej pozycji że mógł zobaczyć swe odbicie w lustrze wody. Ze zgrozą stwierdził że jest starcem ! Przypomniał sobie słowa Silvany że tu czas płynie inaczej.

Wstał z wysiłkiem z kolan i zaczął isć do wioski. jednak z każdym krokiem ruch sprawiał mu coraz więcej bólu i coraz bardziej się męczył.

- Co się ze mną dzieje, to chyba jakiś straszny sen z którego zaraz się obudzę. Jednak Jurko się nie budził. Szedł dalej.

Po jakimś czasie zaczął iść na czworaka ale i to wkrótce zaczeło zawodzić. oparł się o pobliski głaz, wyciągnął nogi i czekał....

Oparł głowę o głaz. Czuł jak z każdą minuta słabnie. Zaczął sobie wyobrażać rodziców, młodszego bratanka, brata .

-Tak bardzo Was wszystkich kocham najbliźsi. Żebym tylko mógł być teraz przy Was... Usnął.

Po jakimś czasie skóra zeszła z jego czaszki a w miejscu oczu pojawiły się dwa puste oczodoły. Wyglądał teraz przerażająco jak obleczony w ubrania ludzki szkielet. Czaszka odleciała mu od szkieletu i potoczyła sie w dół po głazie, odbiła się od trawy i wpadła w przepaść, tuz obok głazu.

* * *

Przyjaciele wysłuchali w ciszy opowieści do konca i położyli sie do snu, alkohol i zmęczenie zrobiły swoje. Dziadek leżał obok nich na macie, koło ogniska. Spali pod spokojnym rozgwieżdżonym niebem śniąc o przeżyciach minionego dnia o dziwnej opowieści dziadka i o Silvanie...

 

Rano obozowisko chłopców znalazła Straż Graniczna.

- Co to może znaczyć, kto w nocy opuszcza śpiwory Sierżancie?

- Nie wiem. Wygląda jakby opuścili obóz już dawno w nocy.

Mężczyzni stali w zdumieniu, wezwali przez radio posiłki. Znaleźli też aparat fotograficzny w którym znaleziono zdjęcie obydwu przyjaciół rozbawionych z dwiema butelkami wódki przy ognisku a między nimi w ich objęciach widniała piękna kobieta z czarnymi kręconymi włosami.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Jules 17.02.2017
    Przepraszam Was wszystkich z góry za te błędy ortograficzne itp. Przez pomyłkę skopiowałem tekst roboczy jeszcze przed poprawieniem błędów w Wordzie. Tekst "Ręce do góry" też był usunięty itp. błędy. Mam poprawiony tekst ale nie wiem jak teraz usunąć ten z błędami i wkleić ten poprawiony. Jest taka możliwość ? Jestem tu nowy więc nie wiem jak to ugryźć. Jeśli okazało by się że nie da się już zamienić tekstu na ten bez błędów to proszę Was, oceńcie to opowiadanie pod względem zawartej treści a na te błędy przez palce popatrzcie. Jestem winny wytłumaczenie skąd tyle błędów. Mianowicie nauczycielka w technikum twierdziła że mam dysgrafie i zawsze miałem dwie oceny z wypracowań : 2 i 4 albo nawet 5. Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam.
  • Jules 23.02.2017
    Nikt się nie odniesie do treści opowiadania ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania