„Czarny bal bez poranka"
Zegar przestał bić,
czas się zatrzymał,
Gdy wkroczyli na marmur tej nocy,
pachnącej winem, potem i ukrytym, płaczem.
Czarny bal,
Bez masek,
bo każdy miał już wystarczająco twarzy,
Które nie były jego.
Tam nie tańczy się do muzyki,
tańczy się do wspomnień,
Do bólu,
który rozlewa się pod skórą jak atrament.
Suknie ciągną się jak przeszłość,
a oczy nie błyszczą nadzieją,
lecz żalem.
Ale żalem tak pięknym,
że aż chcesz go dotknąć.
Nikt nie wraca z tego balu,
bo on nie kończy się świtem,
On jest świtem,
tym, którego już nikt nie chce oglądać.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania