Czas przedświąteczny

Przynajmniej dla mnie zaczęło się to od słów córki.

- Tato zawieziesz mnie, jak wrócisz z pracy, do studia nagrań? – podała nazwę miejscowości oddalonej od naszej o dwadzieścia kilometrów.

- Oczywiście – odpowiedziałem i po cichu miałem nadzieję, że znajdzie tam coś godnego dla siebie.

Agnieszka, moja córka, wyjechała z domu, jak podjęła studia i zaraz po nich rozpoczęła pracę, jako akustyk wielkim mieście. Nigdy już nie wróciła od tego czasu do domu dłużej niż na czas świąt. Obecnie przyjechała z powodu choroby żony, przynajmniej troska, jaką okazała matce dobrze o niej świadczyła.

Zgodnie z obietnicą po szesnastej byłem z powrotem w domu, gdzie moja dorosła pociecha uprzedzona wcześniej czekała na mnie gotowa do drogi. Zaraz po ruszeniu w drogę zapytałem.

- Aga, oni ciebie zaprosili do studia, czy się wprosiłaś?

- Wczoraj, gdy wracałam ze sklepu, spotkałam nowego waszego proboszcza idącego z gospodynią poprzedniego, starą Bronisławową. Prawdopodobnie ona musiała mu powiedzieć, że kiedyś śpiewałam w młodzieżowym chórze kościelnym. On pierwszy podszedł do mnie, przedstawił się i zaproponował żebym zaśpiewała kilka kolęd na świąteczną płytę parafialną. Zostaną na niej umieszczone najlepsze wykonania pastorałek przez parafian i będą rozprowadzane w kościele po każdej mszy.

Zazgrzytałem zębami ze złości i pomyślałem, że nowy proboszcz odkrył kolejny sposób drenowania ludziom kieszeni. Zaczęło się od roznoszenia opłatków, które u producenta kosztują marne grosze, a za nie delegatkom księdza trzeba dać przynajmniej dychę, oczywiście najlepiej dwie. Kolejnym przebojem finansowym okazały się świeczki bożonarodzeniowe, rozprowadzane ponoć na szczytny cel. Teraz przyszła pora na CD z kolędami i jestem ciekawy, na czym oraz czy to się kiedyś skończy.

Kiedy byłem mały lekcje religii odbywały się po szkole w salkach katechetycznych wybudowanych w tym celu przy kościołach. Ksiądz, a w moim przypadku siostra zakonna prowadziła w niej lekcję religii. Zawsze chodził ten, co chciał i miał ochotę, a nie jak teraz jest dzwonek kończący przerwę i gremialnie uczniowie wchodzą na kolejną lekcję w szkole. Stary proboszcz, którego ja z dzieciństwa pamiętam sam wszystko finansował z tacy i nie dostawał pensji z budżetu państwa. Wtedy przy kościele nie tylko w niedziele i święta tętniło życie. Dzieci oraz młodzież ze zwykłej potrzeby spotykała się tam i właśnie z nich powstał młodzieżowy chór przykościelny. Występy dzieci i wnuków przy okazji różnych uroczystości parafialnych niezmiennie ściągały tłumy do kościoła, niekoniecznie wiernych. Jeszcze po przeniesieniu religii do szkół występy cieszyły się dużą popularnością. Koniec artystycznej działalności przykościelnej nastąpił z chwilą odejścia starego proboszcza na emeryturę. Zmiennik był już całkiem inny. Dbał jedynie o siebie, a nie o parafię i wiernych. Największą jego pasją było gromadzenie kapitału. Stale obmyślał nowe zbiórki na szczytne cele, lecz nikt oprócz niego nie doświadczył z nich żadnej korzyści. Przez piętnaście lat posługi duszpasterskiej w naszej parafii pożytku z niego było niewiele. Jednak owieczki swe trzymał silną ręką i znacznie więcej ludzi wierzyło w niego, niż w Boga. Często słyszało się urąganie na najwyższego, lecz nikt jakoś na to nie reagował, lecz niechby ktoś śmiał powiedzieć, choć jedno złe słowo na plebanka, natychmiast spotykał się z ostrą społeczną krytyką.

Kościół w przeciwieństwie do plebanii zaniedbał. Dom boży przez cały okres jego działalności nie doczekał się nie tylko gruntownej renowacji, lecz nawet lichego remontu. Natomiast plebania i owszem, stała się budynkiem godnym dostojnego rezydenta.

Gdzie by nas pasterz w końcu wyprowadził tego nie wiem, ponieważ hossę proboszcza przerwała choroba. Życzliwi mu wspominają o jego wycieczce z czterema innymi kapłanami do Indii, gdzie tam podczas zwiedzania katakumb nabawili się tajemniczej choroby. Cholerstwo było na tyle groźne, że kilka lat po powrocie cała czwórka zmarła.

Natomiast przeciwnicy wspominają o wypadzie przyjaciół od pokera do miejsca egzotycznego gdzie nikt ich nie znał. Tam oddali się ulubionej rozrywce, a mianowicie odwiedzali dom publiczny z młodymi prostytutkami obojga płci i stali się ofiarami walki hinduizmu z kościołem katolickim. Wpływowe osoby w Indiach od dłuższego czasu dążą, żeby jedyną słuszną i dominującą religią był hinduizm, a wszelkie inne mają być usunięte z półwyspu indyjskiego. Dlatego osobom z krajów katolickich, a zwłaszcza duchownym korzystającym z uciech w burdelach, wyznacza się na partnerów do igraszek osoby zarażone niebezpiecznymi tropikalnymi chorobami z ADIS włącznie.

Niestety nie wiedziałem gdzie była prawda, jednak wszyscy uczestnicy tej wycieczki zmarli, więc nie tylko w naszej parafii powstał wakat proboszcza. Gdzieś w podświadomości łudziłem się, że biskup ogłosi casting i parafianie będą mieli wpływ na obsadę stanowiska. Jednak w kościele katolickim w podejmowaniu decyzji o przydziałach funkcji, nic na przestrzeni ostatnich lat nie uległo zmianie i administracyjnie mamy wyznaczonego nowego proboszcza. Ludzie ponownie będą się łudzić i marzyć o lepszej zmianie.

Dowiozłem córkę pod wskazany adres i zamiast jakiegoś okazałego obiektu, ujrzałem zwykły domek, w którym mieściło się studio nagrań. Razem z Agą weszliśmy do środka i wewnątrz natknąłem się na nowego plebanka. Chłop ruszał się jak w ukropie doglądając własnego biznesu, aż miło było popatrzeć i byłem pełen podziwu.

Wcześniej przed córką było kilka wykonawczyń kolęd i z braku miejsca, pomimo, że były bardzo ciekawe jak wypadnie reszta, musiały opuścić budynek. Pozostałem w środku nie dając się przegonić i słuchałem pięknego głosu własnego dziecka. Chociaż miałem wątpliwości czy aby duma rodzicielska nie powoduje, że odbieram wykonanie z takim zachwytem. Kiedy stałem i słuchałem, zastanawiałem się, po kim Agnieszka odziedziczyła talent? Po rodzicach na pewno nie.

Ksiądz był wyjątkowo zadowolony i widząc jego radosną minę, głosem pełnym sarkazmu wypaliłem.

- O widzę, że osoba duchowna już liczy zyski ze sprzedaży płyt.

Ten nie obraził się na mnie, tylko popatrzył i powiedział.

- Cieszę się, że trafił mi się taki parafianin, więc z największą przyjemnością zapraszam pana do rady parafialnej, która będzie rozliczała wszystkie przychody i wydatki w naszym kościele.

Nawet nie zapytał się czy wyrażam zgodę, tylko z rękawa sutanny wyciągnął złożoną kartkę papieru i mi ją wręczył. Ciekawość moja była znacznie większa od zdrowego rozsądku, nakazującego odrzucenie jej precz i ją przyjąłem. Zaraz po rozłożeniu zobaczyłem, że jest to lista wydatków. Konieczność zakupu opału, zapłaty za energię elektryczną nie zaskoczyła mnie, lecz pozycja podatku dla biskupa i owszem. Jednak dwie inne, jak dla mnie były jeszcze bardziej egzotyczne, a mianowicie konieczność ugoszczenia księży i zapłacenia im za przybycie do naszego kościoła oraz stracony czas, podczas którego spowiadać mają naszych parafian.

Zapowiadania wizyta biskupa w naszej parafii, nie jest bezpłatna, lecz bardzo kosztowna i jak się okazuje trzeba za nią słono zapłacić

Odruchowo po zapoznaniu się z listą chciałem głośno powiedzieć, że nic już za darmo nie ma w naszym wyznaniu, a zwłaszcza koleżeństwa, troski i przyjaźni. Tylko dla dobra wiary ugryzłem się w język.

Następne częściCzas Czas dwojga

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania