Czas wolny od myślenia
Męczy mnie fakt masowego rezygnowania ze społecznej aktywności. Ludzie w wieku dojrzałym, programowo nie interesują się tym, co znajduje się za ich obejściem. Sterczą w swoich bańkach i mają gdzieś zamartwianie się „niebezpiecznymi sprawami”, na które – jak twierdzą – NIE MAJĄ WPŁYWU. A zatem siedzą po kwarantannach, kloszach i odwykach od nieszczęść pochodzących zza miedzy. Dzięki czemu nie pragną wiedzieć niczego, co by zburzyło ich cieplarniane samopoczucie i chwalą sobie spokój oraz to, co jest. Co, mówiąc nawiasem, nie przeszkadza im w naśmiewaniu się z cudzej zaściankowości; jak ulał pasuje tu biblijna przypowieść o belce i ździebełku w oku.
Poza terenem ich obserwacji znajduje się rząd, sądy i żyrandolowe przepychanki. Obce im są immunitetowe pyskówki. Zimno i beznamiętnie patrzą, jak od lewa do prawa śmigają wzajemne oskarżenia, a po sejmie jak kocą się rejwachy jadowitych oskarżeń.
Co moment pojawia się zbiorowe narzekanie na niekumatych. Przytacza się liczby czytających rzadko, wcale, lub tylko po łebkach. Mówi się w prasie i w społecznych komunikatorach o ignoranckim rozumieniu się na polityce. Rozlegają się publicystyczne lamenty, złorzeczenia i pomstowania na brak elementarnej kultury w narodzie. Krzyczy się o zaniku rodzinnych więzi, podejrzanych odmianach patriotyzmu, o nacjonalizmach z piekła rodem. Tam i sam pobrzmiewają jerychońskie trąby wieszczące ten i ów upadek. Lecz jakoś nikomu z narzekaczy nie postało w głowie, by zapytać się swojego oburzenia, jaka jest przyczyna owej degrengolady.
*
Zastanawiam się, dlaczego tak jest, że ludzie są obojętni na to, co się wokół nich wydarza. A im bardziej o tym myślę, tym więcej nie wiem. Mogę tylko przypuszczać. No to przypuszczam, że jedną z przyczyn jest brak czasu na uprawianie wszystkich zainteresowań i w związku z tym dokonuje się wyboru najistotniejszych. Że zaś głównym zadaniem człowieka jest utrzymanie rodziny na jakim takim poziomie, człowiek ów idzie do pracy. Lecz niekiedy jest ona niekoniecznie dobrze płatna. Przeważnie jest mało wydajna, źle zorganizowana i wyczerpująca tak, że po jej zakończeniu, ani sił, ani ochoty nie ma na cokolwiek. Marzy o świętym spokoju od codziennych problemów i o zwaleniu się na wyro, by choć w trakcie snu poczuć się po ludzku. Na weekend odkłada więc kwestie rekreacyjne. Natomiast w roboczym tygodniu, nie uwzględnia w swoich planach wzniosłych rozważań o szemranej polityce. Moralne dylematy, cykliczne katastrofy i wojenne atmosfery, są poza zasięgiem jego ciekawości. Bezwiednie godzi się na nienawiść, pomówienia i demagogiczne bzdury.
A druga przyczyna społecznej martwicy, to edukacja. Właściwie jej brak i w konsekwencji - bujny rozkwit wtórnego analfabetyzmu.
Wirtualne przeżycia zastępują realne kontakty; mamy nadmiar bodźców atakujących słuch, wzrok i powonienie. W nich należałoby szukać początków powstania uwiądu wyobraźni. Imaginacji zniechęcającej do uczestniczenia w poza opłotkowym życiu; film, fotografia, obrazkowa wymiana emocji, z powodzeniem ułatwiają marne poznawanie rzeczywistości.
Gdzie tu znaleźć okienko na nudną jazdę rozumem po informacji? Toteż ochoczo poddajemy się ułatwieniom rozleniwiającego postępu. Zamiast wysilać się na rozumienie spraw ciężkostrawnych, czy aby nie wygodniej pstryknąć fotę, prześliznąć się przez gęstwinę zbyteczności i pocwałować tam, gdzie można coś pojąć bez trudu?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania