Czczość

czasami zastanawiam się, dlaczego jestem aż tak

antykaszojadowy. w końcu wiele osób powiedziałoby,

że to nie jest za normalne, aby aż tak cieszyć się

z pustki, znajdować perwersyjnawą radość w braku.

 

ale zaraz włącza mi się w głowie pan logiczniak,

co łagodnie i nie bez sardonicznego uśmiechu

przypomina, że jestem biedny, egociarski, do tego

– gówniarzowaty ponad miarę i w zasadzie

nie powinno mi się dać pod opiekę

nawet farelki, ani – o zgrozo – pióra,

bo jeszcze pokiereszuję kogoś albo namotam

jakiś paszkwil lub pożar.

 

jednak zobaczcie, to nieco chore: jakby hipotetyczną

pociechuńcię wyciągnięto z basenu, jeziora czy stawu

i natychmiast przystąpiono do reanimacji

albo gdyby nam się spadło ze skutera,

uderzyło głowami o asfalt

– miałbym nadzieję, natychmiast cicho i podświadomie

zaczął się demodlić do wielkiego bezboga, by było źle.

tak pragnąłbym się uwolnić od znienawidzionego rzepa.

 

znów odzywa się w człowieku kracznica, chęć wywieszczenia

jak najgorszego? nie, to czysty realizm, świadomość

własnych barier. choć tak wielu twierdzi, że Tego przez

wielkie T raczej nigdy (sic!) nie powinno być dość,

że każdy wręcz musi żądać repety, kiedy już spadnie

na niego taki skarbek – cedzę przez zęby votum

separatum. wolę być własnym rozkojarzycielem

i zarazem uspokajaczem, który odsącza zbędną pikanterię,

uśmiechniętym ateistą w okopie,

sołtysem nieistniejącej wisi Rozwalajówka.

 

tak fajnie jest mi chromolić fakt troszeńkę wielkiej

jałowości, którą wręcz uważam za zaletę.

bo nie dałem sobie wkręcić potrzeby posiadania potrzeby,

wmówić, że, bardziej prędzej niż później,

będę samotny i pogruchotany niczym słynny wrak

Douglasa C-117D na islandzkiej plaży Sólheimasandur.

 

wyrywam się z objęć szwadronów otuleńczych

zanim zostanę zaduszony, wypluwam

nieprzełknięty miód z muchomorów.

 

jeśliby ktoś chciał wgnieść, wkrzyczeć we mnie ten

całkowicie obcy rodzaj głodu – tak uroczo nim wzgardzę,

tak słodko popukam się w czoło.

 

mam świadomość, że na końcu tej bajki z mchu

i trocin zjawi się półgłupi mistrz z jedną tylko,

w dodatku gumofilcowatą klepką

i natchnionym tonem objawi, że :

"wspomnienia to nie uliczka z zawiasami,

czy autostrada zamykana na zaszczepkę,

a człowiek – nie magazyn przeszłych rzeczy,

osobnych wymiarów".

 

a potem rozszerzy się, tak ukochane przeze mnie,

sweetaśne Nic.

Średnia ocena: 2.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Bettina ponad rok temu
    pustki, znajdować perwersyjnawą radość w braku. Vital
  • piliery ponad rok temu
    Tyś bardziej deista niż ateista. Rozgadane Wolterowskie dziecię. :)
  • Florian Konrad ponad rok temu
    To prawda, ze rozgadany. Ale - kompletny ateusz. Wolterowskie dziecię? Raczej autofilozofujące :)
  • piliery ponad rok temu
    Florian Konrad Wolter tak naprawdę, nie był filozofem - to była taka gaduła jak Ty. Powtarzał po Leibnizu
  • Florian Konrad ponad rok temu
    piliery Fakt, jestem gadułą :)
  • Cain ponad rok temu
    I tak jest za dużo ludzi na świecie.
  • Florian Konrad ponad rok temu
    Podzielam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania