Czekając na gorsze jutro I Początek końca

Był piękny poranek czwartego stycznia 2020 roku. Słońce ledwo wstało rzucając złowrogi cień przy udziale góry Iwate. Mieszkańcy Tokizaway dopiero budzili się i zaczynali zabierać za codzienne sprawy. Czworo przyjaciół Hikari, Takumi, Kenta i Kazuya spali jeszcze w swojej kryjówce w lasach Osawahorikiri. Dawniej kiedy dopiero się poznali postanowili stworzyć sobie własne miejsce spotkań, którym były właśnie te cztery kąty. Był to obszerny wykop w Lesie niespełna dwa kilometry od biblioteki, gdzie pierwszy raz na siebie wpadli. Miał on trochę ponad dwa metry głębokości. Dach wykonany był z kilku warstw rakotwórczego eternitu, którego rząd pozbywał się na szeroką skale by całkowicie oczyścić z niego kraj w ślad za innymi nacjami. Całość wzmocniona była od wewnątrz grubymi konarami z lasu i przykryta dwudziestocentymetrową warstwą ziemi z zewnątrz, tak by całość była idealnie zakamuflowana na polanie. Miejsce mimo, że małe było przytulne. Kenta jako pasjonat wszelkiej elektroniki zorganizował tam nawet proste zasilane wykorzystując do tego celu stare akumulatory. Energii nie było dużo, ale wystarczało by uruchomić proste oświetlenie. Składało się one z kilkunastu małych światełek zawieszonych pod sufitem niechlujnie połączonych ze sobą pojedynczymi przewodami. Wnętrze urządzone było skromnie. Wzmocnione ściany starannie oskrobanymi pionowymi palami przystrojone były kilkoma zdjęciami przyjaciół w klimatycznej prostej ramce małego formatu. Na podłodze prostokątnego pomieszczenia leżały jedynie szczelnie ułożone styropianowe płyty, by separować bywalców od zimnych i wilgotnych skał. Na węższej ścianie stała mała szafka własnej konstrukcji ze sprzętem grającym umilającym rozrywkę i stary telewizor, który całkiem przypadkiem przyjaciele znaleźli podczas jednej z wypraw. Tamtego poranka grupa spała na prowizorycznych posłaniach, szybko rozłożonych po przeciwnej stronie masywnej klapy wejściowej znajdującej się prawie nad szafką. Hikari obudził hałas i mały kawałek azbestu, który spadł jej na dłoń. Długimi palcami przeczesała mozolnie swoje kruczoczarne, długie włosy, by przyjaznym spojrzeniem swych jasnoniebieskich oczu spojrzeć na wnętrze kryjówki oraz swoje nieskalane słońcem powabne nogi. Jako, że nie specjalnie miała siły podnieść się po wczorajszej zabawie, postawiła z niemałym wysiłkiem postawić zgrabną stopę na czole Takumiego, masując jego pomarszczone skronie palcami. Ten otworzył oczy i zdecydowanym ruchem uniósł nogę dziewczyny nad swoją głowę. Jako sportowiec z planami na przyszłość postanowił oszczędzić sobie porannej kłótni. Kapitan w miejscowym klubie lekkoatletycznym, pozostał przez chwile w tej pozycji, patrząc na ledwo jarzące się światło zasilane wyczerpującą się baterią. Jego opanowanie i spokój zburzyła Hikari.

-Takumi rusz dupe, sprawdź pogodę, bo jakoś nie chce mi się wstać i boli mnie głowa a Tobie przyda się trochę ruchu. Poza tym coś chyba porządnie jebło na zewnątrz a ja musze popołudniu skoczyć oddać książkę do biblioteki, wiec przy okazji sprawdź czy jeszcze stoi. Szatyn w krótkich włosach przeciągną się ospale, wstał i poszedł w kąt gdzie stało zapasowe ogniwo. Wyciągając je z wysiłkiem z pomiędzy drewnianej belki a szafki mamrotał pod nosem.

-Jakby głupia Hikari nie zostawiła włączonego światła, wystarczyłby pilot od telewizora.

Chwile po wymianie akumulatora polegającej na przeniesieniu ciężkiej bryły na drugą stronę szafki i przełączeniu klamr zasilających, światło rozpaliło się ochoczo. Wzięcie zapasowego źródła zasilania było wczorajszego dnia jedną z lepszych decyzji. Takumi usiadł obok leżącej jeszcze przyjaciółki i dzierżąc pilota, patrzył jeszcze przez chwile na chwiejący się obiekt, który postawiony niechlujnie, wydawał się spadać. Włączył telewizor. Światło przygasło na znak, że urządzenie się uruchamia. Jak można się tego było spodziewać o prognozę pogody trudno od tak. Podczas poszukiwań, skacząc po kanałach natrafił na wiadomości z ostatniej chwili. Zaskoczeni ludzie po drugiej stronie ekranu i niecodzienny krajobraz wystarczył by przyjaciele zawiesili oczy na odbiorniku. Przedstawiano miejsce w Hachimantai znajdującego się po drugiej stronie góry Iwate jakieś trzydzieści kilometrów od kryjówki. Po lewej stronie stała prezenterka relacjonując to co działo się w tle, gdzie znajdował się pokaźnej wielkości krater. Z niemałym zainteresowaniem dwójka oglądała relacje. Spikerka stawiała sprawę jasno, powybijane szyby w budynkach, uszkodzone samochody i ogólne zamieszanie. Czym prędzej Takumi obudził śpiącą dwójkę lekkimi ciosami w czoła. Kenta przebudził się pierwszy poprawiając swoje wiecznie sterczące włosy. Z trudem przysiadł podpierając się ręka. Skrzyżował nogi i poprawił szybko, krótkie szerokie spodnie oraz koszulkę z logiem Jojmaxa zakrywając wylewający się brzuch. Kazuya wstał zaraz po nim. Oboje szybko doszli do siebie i momentalnie wytrzeźwieli patrząc w telewizor. Po chwili powierzchnie krateru spowił ciemnofioletowy dym, któremu towarzyszył ledwo słyszalny świst. Prezenterka nie bacząc na operatora kamery szybko odwróciła się i zrobiła 2 kroki w kierunku miejsca z, którego było widać wnętrze krateru, przystanęła nad krawędzi, spoglądając na centrum osuwiska. Kamerzysta podążył za nią i na jej znak wykonał zbliżenie miejsca, które wskazała. Gęsty dym opadał a towarzyszący mu syk ucichł. W centrum pokaźnego leja znajdował się mały obiekt. Ciężko było określić jego wielkość gdyby nie postać leżąca obok przedmiotu. Rozległ się krzyk ludzi, którzy ledwo zorientowali się, że ktoś zdecydował się podejść do bezkształtnej bryły wielkości porównywalnej do dorosłego jeża. To porównanie było dość trafne, wszak po krótkiej chwili obiekt zdawał się przypominać średniej wielkości kolczaste zwierzę. Sekundę później, gdy tylko gapie zorientowali się, że mężczyzna, który leżał obok przedmiotu oparł ręce o podłoże i podniósł się chwiejąc lekko, krzyki umilkły. Postać kierowała swój wzrok w niebo i przysłoniła oczy dłonią. Ubiór sugerował, że był to ktoś pracujący umysłowo. Rozpięta, ciemna marynarka pokazująca białą koszule wsadzoną starannie w granatowe spodnie. Jedna z młodych dziewczyn stojąca nad kraterem najwyraźniej rozpoznała sylwetkę i krzyknęła.

-to Pan Hanada – nauczyciel fizyki z pobliskiej szkoły.

Jego ubranie nie wykazywało oznak zniszczenia, więc najwyraźniej nic mu nie było. To co się później wydarzyło nigdy nie powinno mieć miejsca. Autorytet uczennicy znajdujący się jeszcze w centrum rozpadliny odwrócił głowę i jakby czymś przestraszony rozpoczął bieg w stronę prezenterki. Okulary które nosił, spadły mu z powodu nerwowych ruchów głową, zaraz po tym szyja uspokoiła się. Po chwili nagły ruch kamery zdradził cel sprintera. Zaatakował on spikerkę rozrywając jej tętnice szyjną gołymi rękoma, świeża jasnoczerwona krew wystrzeliła z ofiary obryzgując napastnika, który następnie pochwycił kamerę w dłonie, mając przez chwile twarz tuż przed nią. Te ułamki sekundy wystarczyły by zobaczyć te oczy. Puste, pozbawione emocji źrenice, nieskalane tęczówkami wyryły się zdezorientowanej grupie w pamięci. Później było już tylko słychać krzyk, widać kawałek lotu kamery i niespodziewane przełączenie do studia nagraniowego. Gwałtowny najazd kamery na prezentera z kamienną twarzą i cichy szloch prezenterki, ucięty po chwili, mówiły raczej sporo. Z miejsca wiadomo było, że nie jest to raczej żart prowadzącego ani nic w tym rodzaju. Prezenter powiedział tylko pięć słów, po czym na ekranie pojawił się komunikat o problemach technicznych z akompaniamentem melodyjki podobnej do tych, które zwykliśmy słyszeć czekając, by pani z pomocy technicznej łaskawie przestała pić kawę i odebrała telefon. Jeszcze przez chwile nasza czwórka siedziała w milczeniu wpatrując się w ekran. Takumi trzymając pilota wyłączył odbiornik z niedowierzaniem. Półmrok panujący w pomieszczeniu znikł gdy tylko urządzenie wyłączyło się. Wzrost napięcia które rozjaśniło oświetlenie nie było jedynym, które panowało w małym pomieszczeniu.

-Jak to kurwa „Proszę zostać w domach i zachować spokój”, do reszty im się poprzestawiało, to jakaś pierdolona paranoja...

-Myślicie, że to tak na serio? To był jakiś zombie czy co? Hikari co robi…

-... to jest jakaś patologia, masz racje Takumi. To musi być jakiś kurwa fejk, mam kaca, robią sobie ze mnie jaja... Kazuya dzisiaj to Ty jesteś najbardziej ogarnięty patrząc, że wychlałeś wczoraj najmniej. Co o tym myślisz?

-To był obłęd! Krew, flaki i biegający paralityk. Na trzeźwo to ja do tego nawet nie podchodzę. Udała im się ta noworoczna farsa. Kenta dawaj szkło nagłaśniamy temat.

-Nie wiem tylko czy to jest dobry pomysł, może powinniśmy iść do domu albo coś, jak tak dalej pójdzie to zaraz nie będę mógł opanować telefonu. Zaczną wydzwaniać i pytać. Umówiłem się z chłopakami na serwerach Jojmaxa, prowadzę dzisiaj party na świątecznego bosa.

-Szklaneczki, i lejemy panowie. Mam tego kurwa dość, w chuja mnie robicie. Zabieramy się za tego after sylwestra od drugiego. Wiecie który kurwa jest, wiecie?!

-Hikari zawsze musisz tak klnąc jak się napijesz?

-Zamień lepiej tego pilota na flaszkę bo już nie wyrabiam. Jest kurwa czwarty, polewaj i skończ pierdolić. Zachciało się tym z telewizji jaja robić jak wiadomo, że wszyscy na kacu...

Takumi przez chwile jeszcze się wahał, ale jego decyzja była chyba najlepszą w tej chwili. Biorąc butelkę rozlał napój do niskich połyskujących naczyń przygotowanych przez Kente. Razem napili się, rozładowując atmosferę, która jeszcze przed chwilą była na tyle gęsta, że nie można się było w niej swobodnie przemieszczać. Kenta dodatkowo włączył odtwarzacz i zabawa trwała w najlepsze. Po chwili wyłączył telefon, by jego towarzysze z sieci nie zawracali mu głowy. Kazuya, który przeważnie nie miał w zwyczaju przejmować inicjatywy, strzepną z rękawów swojej koszuli w kratę i jeansów resztki ziemi. Poprawiając lekko podniesione granatowe włosy. Wątłą dłonią pochwycił za karafkę przejmując ją od Takumiego. Wyraźnie rozbudzając się, nadał nowy takt fecie. W zasadzie ciężko nazwać rytmem to co się wyprawiało. Najwyraźniej zazwyczaj spokojny, poruszony był tym co zobaczył po przebudzeniu i musiał przyjąć, że wydarzenia pokazane w telewizji mogły być prawdą. Takie szaleństwo szybko skończyło spotkanie. Ostatkiem sił Hikari wyłączyła światło i muzykę. Ciężko powiedzieć czy słyszała może poranne mamrotanie kolegi czy głowa bolała ją na tyle, że ukrócenie wszystkich bodźców pomogło jej zasnąć. Po kilku godzinach dziewczynę obudziła nieodparta potrzeba wyjścia w celu oddania wszystkich płynów, które wypiła kilka godzin wcześniej, z powrotem do obiegu w przyrodzie . Przetarła oczy i włączyła telewizor wyłącznie po to, by rozjaśnić dojście do wyłazu. Zanim jednak wyszła jej oczom ukazał się ponownie krater. Tym razem relacja odbywa się z dachu pobliskiego budynku, a raczej małego śmigłowca, którego obecność zdradzały mimowolne ruchy obrazu.

-Chłopaki wstawać, to chyba nie była jebana wkręta! Dalej kurwa!

-Kobieto co budzisz tak wcześnie, jasna

– chłopaki słuchajcie...

~~...Dzisiaj rano, w rejonie Hachimantai spadła asteroida z nieznanym wirusem. Jest on wyjątkowo niebezpieczny. Do tej pory całe miasto opanowało szaleństwo. Potwierdzono śmierć wszystkich mieszkańców. Prezydent wydał specjalne oświadczenie przekazując wytyczne dotyczące zniszczenia pozostałości asteroidy i tajemniczego wirusa, który w błyskawicznym tempie skaził całe miasto. W tym celu w kraterze umieszczony został ładunek wybuchowy na bazie nowego związku będącego jeszcze w fazie testów. Gwarantujemy, że wybuch będzie w pełni kontrolowany. Informujemy również, że nowy ładunek nie spowoduje skażenia jednocześnie niszcząc doszczętnie zagrożenie. Oglądają państwo wybuch na żywo za 3...

Telewizor zgasł, rówieśnicy już wiedzą dlaczego. Zapasowy akumulator nie wytrzymał, energii wystarczyło jednak by oświetlenie delikatnie pomrugiwało pomarańczowym światłem. Nagle czuć wstrząs na tyle silny, by z sufitu ich kryjówki zaczęły osypywać się drobiny ziemi. Chwile później słychać przeraźliwy huk a jeszcze później trzeszczące drzewa od nagłego podmuchu wiatru. W panice Hikari otwiera właz, nerwowo szarpiąc za konopną drabinkę w celu jej rozwinięcia. Wychodzi na zewnątrz biegnąc w kierunku biblioteki w Takizawie, po lewej stronie widzi lecące obiekty pozostawiające za sobą długie, ciemne smugi malujące przeraźliwe obrazy na bezchmurnym błękitnym niebie. Zaraz za nią wybiega Takumi próbując dogonić i uspokoić dziewczynę o nieprzeciętnej urodzie. Towarzyszka zatrzymuje się. Tuż przed nią wyłania się z pomiędzy drzew wilk. Ma całkowicie czarne oczy i pusty, przeraźliwy wzrok. Patrząc przez sekundę, rozpoczyna swoją szarże w kierunku niewiasty by zatopić swoje kły w świeżym mięsie. Nie myśląc długo lekkoatleta chwyta leżącą z boku gałąź, by chwile później wyminąć koleżankę z prawej strony i znaleźć się między swoją ukochaną, której nigdy jeszcze nie wyznał uczuć a bezlitosną bestią. Zwierzę wyskakuje z uporem i wgryza się w kij jednocześnie przewracając chłopaka na ziemie. Między bohaterem a bestią, jest malejąca z każdą chwilą przestrzeń zapewniona przez konar trzymany oburącz nad górną częścią klatki piersiowej. Jednak kawałek spróchniałego drewna, powoli poddaje się pod bezlitosnym naporem silnych szczęk. Jednocześnie z włazu wychodzi pośpiesznie pozostała dwójka, widząc jaka jest sytuacja biegną na ratunek. Gdy są tuż za sparaliżowaną ze strachu Hikari, wilk rozszarpuje tętnice chłopaka który, poświęcił, życie by ratować lubą. Nie zdążył wyznać tego co czuł od lat. Jego oczy zwrócone są w ich stronę, ostatni raz patrzy wymownie przepraszając bez słowa. Maszkara podnosi pysk otrząsając się jednocześnie ze świeżej krwi, by chwile później unieść złowieszczy wzrok i patrzeć na swoje następne ofiary pokazując zakrwawione kły. Niespodziewanie słychać świst i dźwięk łamanych gałęzi, ostatecznie grzmot. Przerażony wzrok całej trójki koncentruje się na stworzeniu, które jeszcze przed chwilą stanowiło najwyższe zagrożenie z jakim kiedykolwiek mieli styczność. Słaniając się na nogach wilk, bezwładnie pada. Obok potwora leży mały świecący kamień, który musiał najwyraźniej oderwać się od asteroidy i wylądować właśnie tu i teraz. Jak na ironie losu, uratowani przez część czegoś od czego wszystko się zaczęło. Ze skały delikatnie zaczął wydobywać się dym, powoli spowijający zdezorientowanych przyjaciół. Powstała mgła nie była ciemnofioletowa jak poprzednio, skała też wydawała się inna. Nie kolczasta i matowa lecz gładka i urokliwie połyskująca zielonym światłem, tak samo jak ów dym. Ledwo gdy zielonkawa zawiesina zaczęła opadać Kenta rozłożył dłonie chwytając się za głowę. Jego włosy uniosły się kilka centymetrów do góry powiewając na wietrze, a wokół niego rozpętała się znikąd burza śnieżna. Okolice w promieniu kilkunastu metrów pokrył szron, temperatura diametralnie spadła. Unoszący się śnieg kompletnie ograniczył widoczność. Hikari jakby zaczęła wchłaniać w panice okoliczne drzewa i kształtne płatki lodu formując z nich strukturę przypominającą prostą bryłę, budowaną wokół całej trójki. W tym momencie jej oczy stały się bardziej niebieskie niż kiedykolwiek, a od źrenic w kierunku zewnętrznych granic tęczówek wędrowały jasne rozbłyski błękitnego światła. Kazuya poczuł zbliżające się zagrożenie. W jego głowie malował się obraz lecących odłamków, pokaleczonych i porozrywanych ciał oraz złowieszczej fali, która była coraz bliżej, niszcząc wszystko co żywe na swojej drodze. On sam ukląkł z bezsilności. Przyjaciele zemdleli. Powstały schron przez dłuższą chwile odbijał szczątki drzew, które z hukiem rozbijały się o jego gładką powierzchnie, gdy grupa spała w nieświadomości, czekając na początek końca.

 

Koniec części I

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Prue 24.02.2015
    Zacznę od tego, że masz świetny dobór słów ładnie się to czyta ale zarazem czyta się ciężko, trochę to wszystko za dużo jak na pierwszy raz, może mogłeś to podzielić. Dałabym trzy ale to był duży wkład i na dobry początek Dam 4.
  • Katerina 24.02.2015
    Długość mnie przerosła i czytałam to na dwa razy. Trochę inaczej jak czytasz rozdział w książce, a jak na internecie. Masz bogate słownictwo, czyta się przyjemnie, chociaż te imiona i nazwy własne... Nie dałam rady tego odczytać. Opowiadanie jest wciągające, ale to raczej nie moje klimaty . Nie mniej podobało mi się ;4
  • NataliaO 04.03.2015
    Podobają mi się imiona, nazwy kojarzą mi się z manga. Ciekawe opowiadanie, ale też mi się wydaje, że jest tego trochę dużo. Dam 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania