Czekając na sobotę

Wrocław. Piękny upalny piątkowy wieczór. Czas, na który czeka wielu z nas, ponieważ to właśnie wtedy miasto zaczyna się budzić z leniwego marazmu szarej rzeczywistości. Lwy salonowe statecznie opuszczają swoje legowiska, kuguażyce wyłaniają się ze swoich niedostępnych ekskluzywnych loftów i cała banda nic nie znaczących Kowalskich pragną wyruszyć na cotygodniowy rajd po klubach, barach oraz knajpkach. Tej nocy każda kobieta chciałaby błyszczeć, a podstarzali kawalerowie liczą na upojną noc z jakąś młodziutką studentką. W miarę dostępnych środków lansują się wszyscy. Koszty nie mają tutaj absolutnie żadnego znaczenia, ponieważ należy się pokazać oraz podpisać obowiązkową weekendową prestiżową listę obecności VIP. 

Kluczową rolę odgrywają pracochłonne przygotowania. Szykowanie w wykonaniu Pań zajmuje naprawdę sporo czasu. Pomimo, iż należę do gatunku Białogłowych kompletnie nie pojmuję, jak można spędzić w łazience kilka godzin na malowaniu, czesaniu czy wybieraniu odpowiedniej kreacji, a niestety efekt i tak pozostaje dosyć mizerny. Plastykowe, wulgarne, wyzute choćby z odrobiny intelektu Barbii.  Są również młodziutkie laleczki w stylu postaw mi kilka drinków, a później pójdziemy do ciebie oraz najstarsze i najbardziej zdesperowane kobiece przedstawicielki, którym data przydatności skończyła się chyba w latach 90- tych. 

Przejdźmy do rodzaju męskiego, bo i tutaj mamy do czynienia z ciekawym zjawiskiem. Nie wiem czy tych playboyów w ogóle można nazwać Panami, ponieważ są jedynie wymuskaną samczą hybrydą, aż żal patrzeć na te bez jajowe istoty, a najgorsi są chyba przepakowani, prężący się sterydziaże, którym zastrzyki mózg wypaliły. Całkiem nowym społecznym elementem są dopalungi. Tutaj nie dopatrujemy się podziału na płeć. Jednostki zażywające najtańszy narkotykowy sort. Sugeruję omijać je szerokim łukiem, ponieważ bywają niezwykle niebezpieczne. Normalnego towarzystwa dopatruję się, tylko w naprawdę punktowych przypadkach.  

Kiedy jesteśmy gotowi startujemy z beforem u któregoś ze znajomych lub gdy jest sprzyjająca pogoda w plenerze, ponieważ nie każdego stać, aby rozpocząć w restauracji czy innym miejscu na rynku. Leją się kolorowe drinki z palemkami, pękają pierwsze butelki, zaczynamy zabawę. Bywa, że do godziny 22 niektórzy kończą swoją karierę, ale zdecydowanej większości udaje się dotrwać do etapu klubowego melanżu. Rozsiadamy się w lożach, zamawiamy kolejne kolejki, nieśmiało podchodzimy w kierunku parkietu, ruszyła karuzela. 3, 2, 1 otwieram wielkie polowanie! Teraz będzie tylko gorzej. Podstarzałe królowe wypatrują swojego księcia, słodkie nimfetki pląsają do hip hopowych rytmów, grube ryby szukają jednorazowych cukiereczków, koksy czekają na najdrobniejszy powód do bójki, a ufoludki już dawno odleciały w kosmos. Patrząc na ten spektakl z boku utwierdzam się w przekonaniu, że oficjalnie nastąpił upadek ludzkości, ale to dopiero preludium, wstęp do dalszych wydarzeń. Odpowiednia dawka alkoholu lub innego środka odurzającego z porządnej dziewczyny zrobi słaniającą się na nogach dziwkę, a z dżentelmena odrażającego rzygającego prostaka. 

Wytrzymałam, aż do samego rana... I niepotrzebnie, bo do końca życia nie zapomnę tego widoku. Po ulicach walały się wszelkiego rodzaju butelki, odpadki, ekskrementy, ludzie. Dzienne światło obnażyło człowieczą brzydotę oraz ułomności. Piękni o blasku księżyca, szpetni w słonecznych promieniach. Spektakl dobiegł końca, ale tylko do następnego razu. 

 Świat nieuchronnie zmierza do destrukcji, dlatego nie chce uczestniczyć w tym cyrku pijanych błaznów. Świadomie wybieram bezpiecznie domowe zacisze, gdzie z premedytacją skazuję się na samotność, która jest zdecydowanie lepsza niż towarzystwo interesownych szumowin.  

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • betti 26.02.2020
    O rany julek, trzeba siedzieć w domu, bo za progiem całkowita degeneracja...xd
  • Leila 26.02.2020
    Nie, oczywiście to nad wyrost sporo napisane. Po sylwestrze przechodziłam przez rynek stad takie smutki.
  • Ogonisko 26.02.2020
    Często powodem podjęcia takiej decyzji, jest tłumiona zazdrość.
  • Szpilka 26.02.2020
    Nihil novi sub sole, żyj i pozwól żyć innym, jak chcą i potrafią ?

    Jak się knajp nie lubi, to się do nich nie chodzi, a dlaczegóż zabraniać innym odwiedzania różnych przybytków? Ich życie i ich wybory ?
  • Shogun 26.02.2020
    Cóż, bardzo pesymistyczny tekst. Sam nie jedno już widziałem, ale generalizacja jest tutaj chyba trochę nad wyrost. Nie wszyscy przecież tacy są, na szczęście.
    Poza tym kto powiedział, że pozbyć się samotności można tylko w barze, lub knajpie? Jest wiele innych miejscy, gdzie można poznać ciekawych ludzi i to o dziwo bez potrzeby alkoholu i innych używek.
    Pozdrawiam :).
  • Leila 26.02.2020
    Pewnie, że zgeneralizowałam , bo nie po każdej sobocie tak jest i nie każdy ma tak destrukcyjne podejście to samego siebie.
  • Ogonisko 26.02.2020
    Leila Raz na tydzień, to nie destrukcja ;)
  • Shogun 26.02.2020
    Leila tak czytam z komentarzy, iż to sylwester skłonił Cię najbardziej do napisania tego tekstu. Cóż, powiem tylko tyle, że w sylwestra, to wszystko jest nad wyrost :D, a poza nim raczej nie jest aż tak źle.
    Generalizacja, to był celowy zabieg?
  • Leila 26.02.2020
    Shogun Zgadza się.
  • Leila 26.02.2020
    Ogonisko Może masz rację - to w piątek robię reset. :)
  • Shogun 26.02.2020
    Leila rozumiem, zapewne dzięki temu chciałaś nadać tekstowi mocniejszy wydźwięk.
  • Leila 27.02.2020
    Shogun Tak. Ale miał to być art z przymrużeniem oka , a widzę , że wszyscy to potraktowali mocno na poważnie. Karykatura i przerysowanie miały bawić w moim zamyśle.
  • indri 26.02.2020
    Z przerażeniem myślę, w jaki sposób autorka zdobędzie informacje, gdy zapragnie napisać tekst o życiu w domach schadzek.
  • Leila 27.02.2020
    O nocnych ptaszynach będzie nieco później.
  • Bajkopisarz 26.02.2020
    To co opisujesz, jest mocno przejściowe w żywocie człowieka poczciwego. Oczywiście, ciągle pojawiają się nowe pokolenia skłonne przeżywać to co inni już przeżyli, ale od pewnego momentu los potencjalnego imprezowicza wygląda to następująco:

    Wtorek
    - T. Idziemy w piątek do klubu?
    - Pewnie W.! Świetny pomysł!
    - No to dzwoń do M. może też pójdzie.

    Środa
    - Słuchaj W. ja jednak nie mogę, w sobotę rano muszę zawieźć dzieciaka na trening.
    - O, szkoda T.. To może jakoś wcześniej się zgadamy, na piwo jakieś.
    - Super! O 17?
    - Może być! Dzwonię do M.

    Czwartek.
    SMS
    „Panowie, przeziębiłem się. Nie dam rady w piątek, muszę poleżeć ze dwa dni. Bawcie się dobrze sami. M.”
    „A do niedzieli się wykurujesz? To może na jakiś obiad się spotkamy? W szóstkę w takim razie”
    „O świetny pomysł! Dziewczyny się ucieszą. O 14:00 w niedzielę?”

    Piątek
    - Słuchaj W., jednak niedziela odpada. Teść na obiad nas zaprosił.
    - To może za tydzień w piątek, T.? Do tego klubu pójdziemy?
    - Pewnie. Świetny pomysł
    - No to dzwoń do M. może też pójdzie.

    I tak dalej, zmieniają się tylko usprawiedliwienia, ale ich poziom nie jest wyższy od tego, co mówią uczniowie podczas tłumaczenia braku pracy domowej.
    Więc jeśli ktoś jeszcze wychodzi do tych klubów i nie odwołuje to się wypada cieszyć, a nie marudzić ? Namarudzić się jeszcze zwykle zdąży.
  • Leila 27.02.2020
    Z pewnych rzeczy się wyrasta lub nie. Mi się najwyraźniej znudziło i obrzydło cotygodniowe podpisywanie listy obecności na mieście. Kwestia wyboru - indywidualnie. Nie mnie oceniać , co jest dla kogoś dobre.
  • Bajkopisarz 27.02.2020
    Leila - zupełnie nie idzie o kwestie wyrastania czy nie ;)
    Cotygodniowe party? Ech, młodość :) Ja tu mam na myśli, żeby chociaż raz na pół roku wszyscy naraz zdrowi byli, a dzieci u dziadków :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania