Poprzednie częściCześć 1 Początek

Część 4 - Początek

Część 4 - Początek

Ponownie zanurzyłem się w otchłań przeszłości. „Młodzi”, jak nazywano – nowozatrudnionych w biurze, zorganizowali spotkanie w pubie. Byłem zaproszony. Poszedłem zwabiony tym, że będzie tam Ona. Poza tym była to okazja żeby się napić. W końcu impreza z ludźmi z pracy więc nie wypadało odmówić. A wiadomo, że przy lemoniadzie nikt nie będzie siedział. Takie wytłumaczenie wystarczyło dla mojej żony. Fakt, że były to czasy gdy z podobnych okazji wracałem do domu wypity ale jeszcze nie zalany w trupa jak zdarzało się często w późniejszych czasach. Ale do rzeczy. Spotkanie zaczynało się wieczorem. Była to sobota a może…. piątek. To nieistotny szczegół. Jeżeli dobrze sobie przypominam to spóźniłem się nieco. Było to celowe. Często stosowałem tego rodzaju zagrywkę. Lubiłem gdy towarzystwo było już nieco „zrobione”. Wtedy innych nie raziło moje szybkie picie, żeby „dogonić peleton” - jak to określałem w myślach. Nie było nas dużo. Chyba z sześć albo siedem osób. Siedzieliśmy przy stoliku popijając piwo i rozmawiając, Jak to się mówi o wszystkim i o niczym. W miarę upływu czasu, ktoś zaproponował coś mocniejszego. Na stole pojawiła się butelka z wódką a także drinki. Dla każdego coś dobrego. Po jednej flaszce pojawiała się druga. I tak dalej. Ale zawsze miała być tylko ta jedna. Wódkę - o ile dobrze kojarzę- piłem głownie ja i znajomy jednej z koleżanek E. Reszta robiła sobie lub zamawiała drinki. Cholera, nie pamiętam dziś czy Ona dużo wypiła ? Ale chyba nie. Gdy już większość towarzystwa miała nieźle w czubie zaczęły się tance. Typowy rytuał podczas każdej imprezy. Przynajmniej tak było kiedyś, Początkowo wszyscy tańczyli w grupie. Potem zaczęły tworzyć się pary, Po kilku kawałkach usiadłem z E przy stole. Jednak gdy większość nie wróciła z parkietu poszliśmy w ich ślady. Po prostu głupio było tak siedzieć. Pamiętam, że zacząłem się w tańcu kierować w przyciemniona cześć sali. E nie protestowała. Czując się z minuty na minutę coraz pewniej skróciłem dystans między nami. Przyciągnąłem ją do siebie. Przez moment stawiała lekki opór ale ustąpiła. Być może wpływy na Jej postawę miało zachowanie jej koleżanki, która ze swoim znajomym pląsali objęci i zatopieni w namiętnym pocałunku. Wówczas zdałem sobie sprawę że ten „gościu” też ma żonę. Znałem go. No, to jeżeli on może oddawać się rozkoszy, nie czując skrępowania moją osobą, to mogę również i ja iść na całość. Poczułem przypływ pewności siebie. W jednej chwili przeobraziłem się w macho – z polskich filmów akcji z lat dziewięćdziesiątych. Złapałem E mocniej wskutek czego przywarła do mnie. Poczułem jej piersi. I wtedy zadziałał samczy instynkt. Nim zdążyłem pomyśleć moje ręce jak węże wpełzły pod jej bluzkę - tunikę, czy co tam miała na sobie, Dłonie sprawnie złapały za jej małe cycuszki. Biustonosz nie stanowił przeszkody a może go nie było. Czy, to dziś ważne ?

Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. I, co mnie jakoś nie zdziwiło, poczułem lekkie podniecenie. Zaraz, zaraz co było dalej. Przymknąłem oczy – jak stary lubieżnik, którym w jakimś stopniu dziś byłem – żeby obrazy sprzed lat powróciły. Z głośników dochodziły dźwięki spokojnej muzyki tak zwanej „pościelówki” a my przywarci do siebie kołysaliśmy się w jej rytm Ona przyciskała się do mnie, nadzwyczaj mocno, bo chyba z początku starła się ukryć, przed oczyma innych, to co się działo. Dla mnie z kolei takie zbliżenie było na rękę, a w zasadzie, powinienem napisać, dla moich rąk było bardzo wygodne i dogodne Mogłem bowiem swobodnie pieścić jej piersi, brzuch, pośladki i uda, w zasadzie wszystko gdzie tylko sięgały moje dłonie. Tak było z początku. Ja napalony samiec. Ona zawstydzona i niepewna. Jej piękne oczy patrzyły na mnie pytająco z lekkim wyrzutem. Po chwili popchnęła mnie w kierunku ławki przy ścianie. Niechętnie ustąpiłem. Patrzyliśmy na siebie. Nie padły żadne słowa. Po chwili dojrzałem w Jej oczach figlarny błysk. Potem przeniosła spojrzenie na to miejsce na sali gdzie niedawno byliśmy. Chwyciłem ją za rękę i lekko pociągnąłem. Przywarła do mnie. Wtopiłem twarz w Jej włosy. I wszystko zaczęło się od nowa. Ale teraz wyczuwałem, że Ona akceptuje to co się dzieje między nami. Nasze migdalenie – przerywane, co jakiś czas powrotami do stolika, żeby coś wypić – trwało i trwało. Aha, w tym czasie nie zamieniliśmy między sobą żadnego słowa. Milczeliśmy. W końcu, ktoś rzucił hasło, że pora się rozejść. Zaproponowałem E że ją odprowadzę. Zgodziła się. Okazało się, że ma do domu niedaleko. Zajmowała mieszkanie po swoich dziadkach. Weszliśmy do bramy kamienicy. Nic nie mówiliśmy. Podeszła do drzwi lokalu. Spojrzała na mnie.

- Wejdę na chwile. Rzuciłem w Jej stronę. Nie odpowiedziała tylko zaczęła otwierać drzwi. Wyślizgnąłem się za nią w ciemną czeluść mieszkania. Po chwili rozbłysło słabe światło kinkietu w przedpokoju. Stanęła przy czymś w rodzaju komody z lustrem.

- Napijesz się herbaty ? - Zapytała z lekkim drżeniem w głosie.

- Chętnie. No chyba, że masz coś mocniejszego.- Odpowiedziałem próbując nadać mojemu głosowi zabawne brzmienie.

Gdy chciała ruszyć w głąb mieszkania, złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie. Nie stawiała oporu. Pochyliłem się i zbliżyłem swoje usta do Jej warg. Wewnątrz mnie wszystko dygotało z pożądania, które rozpaliło się już w pubie, a teraz osiągało apogeum. Dostrzegłem jak mruży oczy. I wtedy nagle stało się coś czego się nie spodziewałem. A co było jak cios w splot słoneczny, który jest dla ciebie całkowitym zaskoczeniem. Czujesz tylko, że tracisz kontakt z rzeczywistością. Otóż gdy moje usta już dotknęły Jej ust, odwróciła nagle twarz na bok z okrzykiem:

- Boże, przecież ty masz żonę. Idź już. Idź. Proszę………..

Początkowo, jak już napisałem, zamarłem, po chwili dotarło do mnie co się wydarzyło. Byłem zdezorientowany. Niedawne podniecenie momentalnie zmieniało się we wściekłość. Czułem, że za chwilę mogę eksplodować.

- No to na razie. Wybąkałem pod nosem. Otworzyłem drzwi i wyszedłem na klatkę.

Nawet nie spojrzałem na E. Wybiegłem z bramy kamienicy i zapaliłem papierosa. Chłód nocy działał kojąco. Jak środek na oparzenia. I wtedy zamiast wybuchu złości ogarnęła mnie wewnętrzna panika. K……..a, co ja chciałem zrobić. Co to było? Czy mnie powaliło do reszty. Krzyczałem bezgłośnie. Jednak przy drugim albo trzecim papierosie pojawiła się też refleksja a może ja tego chciałem. Miałem mętlik w głowie. Alkohol gdzieś uleciał. Skołowany wróciłem do domu.

CDN

Następne częściCześć 5 - Początek

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania