Człowiek i zwierzę II Arlim i Sza

Człowiek i zwierzę II

Arlim i Sza

 

Minęło kilka dni od spotkania z ogonami. Arlim przemierzał leśne ostępy, niosąc na plecach cały swój dobytek. Słońce prażyło już całkiem mocno i czuć było nadchodzącą wiosnę. Wilczyca pojawiała się i znikała w leśnym gąszczu, po czym przynosiła to, co upolowała. Robiła to tak skutecznie, że myśliwy właściwie przestał polować, bo to nie miało sensu. Był z niej tak dobry myśliwy, że co dwa, trzy dni mógł najeść się do syta, a potem korzystał z zapasów, czyli opiekanego nad ogniem, albo suszonego na słońcu mięsa. Wadera, jak prawdziwa matka przynosiła jedzenie, a Arlim musiał tylko rozpalić ognisko i albo ugotować coś w rodzaju zupy dokładając do garnka zebrane na polach, czy w lesie zioła i przyprawy, albo upiec podane mu "do stołu" mięso. To był dla niego idealny układ, ponieważ nie zużywał strzał ani miecza, a miał codziennie coś do jedzenia. A do tego mógł spać spokojnie, wiedząc, że wilczyca leży obok. Jego towarzyszka była tak czujna, że nie było możliwości, żeby nie podniosła alarmu, kiedy tylko słyszy jakiś głos, który ją zaniepokoi.

 

Przemierzali znane sobie tereny, idąc powoli, ciesząc się ciepłem, które czuć było w lesie. Nawet resztki mgieł nie przeszkadzały w marszu. Tak było przez kilka dni, ale w pewnym momencie wilczyca zaczęła się kierować na wschód w stronę Starego Boru. Arlim starał się nigdy tam nie wchodzić, bo choć nie był człowiekiem strachliwym, to jednak słyszał co nieco o tym starym lesie.

Ludzie bajali, że bór roił się od czarnych elfów, ogromnych pająków, liszy i wszelkiego plugastwa, a nawet demony, czy wiedźmy. Arlim traktował te zasłyszane w karczmach opowieści z dużą dozą niedowierzania, ale na wszelki wypadek postanowił nie sprawdzać tego na własnej skórze.

Jednak zmierzali w tamtym kierunku. Myśliwy kilka razy ruszał w inną stronę, ale zawsze słyszał warknięcie i chcąc nie chcąc podążał za nią. Było to o tyle dziwne, że to on zazwyczaj wybierał drogę, a wilczyca po prostu biegła za nim. Teraz było inaczej. Wyglądało to tak, jakby zwierzę go chciało gdzieś zaprowadzić.

- Sza, do cholery! Gdzie mnie prowadzisz? - zapytał kilka razy, jakby oczekiwał że jego towarzyszka stanie i odpowie mu dlaczego idą w stronę Starego Boru. W takich przypadkach żałował że to zwierzę a nie człowiek, bo mimo, że w wielu momentach potrafił zrozumieć zachowanie wilczycy, a czasami wystarczyło mu tylko na nią spojrzeć, tym razem było inaczej i to coraz bardziej niepokoiło myśliwego. Sza. Tak nazwał wilczycę, kiedy była jeszcze małym szczeniakiem. Nie wiedział dlaczego, ale to krótkie słowo wpadło mu na myśl i tak już zostało. Krótkie i proste.

- Sza stój! Nie idziemy tam! - po tych słowach stanął i zrzucił na ziemię cały swój majdan, nie mając ochoty iść dalej w stronę miejsca, które omijał od lat. Sza podeszła do niego i lekko, ale wyraźnie wyszczerzyła kły pomrukując głośno. Arlim stanął i spojrzał osłupiały. Wilczyca wyglądała na złą i okazywała to bardzo, bardzo ostro. To było dla niego coś nowego, coś czego jeszcze nie widział. Przez chwilę rożne myśli przemknęły mu przez głowę, łącznie z takimi, które wniosły po raz pierwszy iskierkę strachu i myśliwy automatycznie sięgnął po miecz. W tym samym momencie Sza położyła się koło jego nóg i spojrzała mu w oczy takim wzrokiem, że natychmiast odrzucił poprzednią myśl. Także strach zniknął jak ucięty nożem. Jej zachowanie zdawało się mówić:

- Człowieku, wiem gdzie i po co idziemy! - Arlim widząc to tylko wzruszył ramionami.

- Dobrze, nie wiem o co ci chodzi, ale prowadź – Sza jakby zrozumiała jego słowa, bo wstała i biegiem ruszyła w stronę Starego Boru.

 

Pewnej nocy Arlima obudziło lizanie po twarzy. Kiedy otworzył oczy i spojrzał na sukę zobaczył przerażenie w jej oczach. Stała nad nim i cicho skomliła. Takiej wilczycy dawno już nie widział. Zwierzę wyglądało na przerażone, a Arlim wiedział, że nie łatwo ją przestraszyć. Bardzo cicho

usiadł, sięgnął po łuk, miecz i dopiero wtedy rozejrzał się po lesie. Był świt i pierwsze, jeszcze bardzo wątłe promienie słońca słabo oświetlały polanę, na której wczoraj urządzili sobie obóz. Może słowo urządzili, nie do końca oddaje to, że człowiek musiał wszystko zrobić, ale Arlim zawsze traktował swoją opiekunkę jak członka rodziny. Nie jak drugiego człowieka. Nie, ludzie wyrządzili mu zbyt wiele zła, żeby tak kochane zwierzę przyrównywać do człowieka. To by go obrażało.

Zwierzę skierowało pysk w stronę starego, rosnącego może sto kroków od nich rozłożystego dębu. Arlim podążył za wzrokiem wilczycy. Z początku niczego nie zobaczył, ponieważ światło słoneczne tam jeszcze nie dotarło. Wpatrywał się przez chwilę, ale nic podejrzanego nie zobaczył. Nie zobaczył, ale za to usłyszał. To był dziwny dźwięk. Ni to warkot, ni to pomruk. Arlim w pierwszej chwili chciał wstać, ale ponieważ bał się ujawnić, znieruchomiał i czekał, aż słońce choć trochę oświetli drzewo. Nagle gałęzie poruszyły się całkiem mocno, tak jakby to coś chodziło po drzewie. Wilczyca bardzo delikatnie i bezszelestnie stanęła za człowiekiem. To był bardzo niepokojący ruch, bo myśliwy zdał sobie sprawę, że cokolwiek tam było, Sza jest na tyle przerażona, że schowała się za niego. Takiego czegoś nie widział u niej, od kiedy przestała być szczeniakiem. Po raz pierwszy od dawna zaczął go ogarniać strach.

Wiedział jedno. Wilczyca nie bała się większości mieszkańców lasu, nawet tych dużo większych.

- Co do cholery tam jest, że tak przestraszyło wilka? - pomyślał, nadal wpatrując się tak mocno, że aż oczy zaczęły łzawić. Niestety poza trzęsącymi się gałęziami nic nie dało się wypatrzeć. Arlim zaczął się zastanawiać. Znał większość zwierząt mieszkających w okolicznych lasach, wszak wędrował po nich od lat. Owszem były tu inne wilki, niedźwiedzie, rysie, a także ogony czy żmije, węże, a także lisy czy bobry, na które polował, żeby ich skóry wymienić we wsiach, na potrzebne mu do życia rzeczy. Czasami trafiał także na Żubry, czy Tury, albo też inne nieznane mu z nazwy zwierzęta, duże i groźne, ale jak do tej pory zawsze udawało mu się albo uciec, albo po prostu obejść co większego mieszkańca okolicy. Były też takie, które szczególnie w nocy stanowiły duży problem, gdyż potrafiły podkraść się do śpiącego człowieka i go zaatakować, jednak od kiedy Arlimowi towarzyszyła Sza, ten problem zniknął. Nie było stwora, który dałby rade podejść śpiącego czujnie wilka.

Myśliwy co prawda nie raz słyszał o tajemniczych istotach zamieszkujących te lasy. W każdej karczmie, do której trafiał, zadawano mu pytania, czy widział demona, lisza, strzygę, leśną małpę, ogromnego węża, pająka wielkości psa, czy wilkołaka. Arlim zgodnie z prawdą odpowiadał, że nie, nikogo takiego nie widział.

Teraz jednak, patrząc na swoją towarzyszkę zaczął się bać. To nie było uczucie którego nie znał. Owszem zdarzało mu się bać, ba nawet kilka razy był wręcz przerażony. Jednak teraz poczuł jak ciarki przechodzą mu po plecach.

Nagle usłyszał ryk i już wiedział co kryje się w krzakach. To była szara małpa, stwór przypominający z wyglądu niedźwiedzia, ale chodzący jak człowiek na dwóch łapach. Teraz już wiedział dlaczego Sza była przerażona. Leśna małpa była jednym z najbardziej niebezpiecznych mieszkańców okolicznych lasów. Obdarzona ogromna siłą budziła strach i przerażenie wszędzie tam gdzie się pojawiła. Arlim słyszał nie raz opowieści o tej paskudnej istocie. Niewielu ludzi przeżyło spotkanie z tym stworem, a ci którym to się udało opisywali jak uderzeniem jednej łapy potrafiła obalić konia. Jednak była dość wolna, przynajmniej tak twierdzili ci którzy przeżyli spotkanie z nią i to była jedyna szansa.

Arlim wstał i zaczął zbierać swoje rzeczy. Po dosłownie kilku chwilach ruszył tak szybko jak, tylko mógł chcąc, odejść puki, małpa go nie dostrzegła. Było jednak już za późno. Zwierzak dostrzegł go i z zadziwiająca szybkością jak na wolnego stwora ruszył w jego stronę. Arlim biegł, ale wiedział że nie ucieknie.

Nagle coś wskoczyło między niego a małpę. Usłyszał głos.

- Uciekaj! Musisz żyć Ty i Arnapolis! - Arlim zobaczył elfa. Tak to był elf, ale nie z takich, jakich już kiedyś spotkał. Ten był inny. Ubrany na czarno.

- Czarny elf! - Włosy stanęły mu dęba. Słyszał o nich. Te czarne nienawidziły ludzi i zabijały ich, gdzie tylko mogły. Myśliwy nie wiedział, co się dzieje, ale to, co nastąpiło w chwilę później, było dla niego takim przeżyciem, na którego wspomnienie jeszcze przez wiele lat skóra mu cierpła i zimny pot oblewał ciało.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Fanriel 08.09.2018
    Skoro pojawiło się nowe opowiadanie fantasy, musiałam zajrzeć. Zainteresowałeś mnie. Szczególnie ten Stary Bór wydał mi się ciekawy. Końcówka taka, że trzeba przeczytać ciąg dalszy. Jeśli będzie, na pewno się zjawię.

    Drobne uwagi:
    „[…] czyli opiekanego nad ogniem, albo suszonego na słońcu mięsa.” – bez przecinka
    „Wadera jak prawdziwa matka przynosiła jedzenie, a Arlim musiał tylko rozpalić ognisko i albo ugotować coś w rodzaju zupy dokładając do garnka zebrane na polach, czy w lesie zioła i przyprawy, albo upiec podane mu "do stołu" mięso.” – „jak prawdziwa matka” oddzieliłabym przecinkami, przecinek po „zupy”, przecinek przed „czy” zbędny.
    „[…] nie zużywał strzał, ani miecza […]” – zbędny przecinek
    „Ludzie bajali, że bór roił się od czarnych elfów, ogromnych pająków, liszy i wszelkiego plugastwa, a nawet demony, czy wiedźmy.” – demonów, wiedźm
    „- Sza do cholery!” – przecinek po „Sza”
    „Jej zachowanie zdawało się mówić.” – na końcu dwukropek
    „Może słowo urządzili, nie do końca oddaje to […]” – zapisałabym to tak: Może słowo „urządzili” nie do końca oddaje to… [przecinek zbędny]
    „To by go obrażało.” – z kontekstu wynika, że chodzi o zwierzę, więc JE obrażało
    „[…] żeby ich skóry wymienić we wsiach, na potrzebne mu do życia rzeczy.” – bez przecinka
    „[…] który dałby rade podejść […]” – radę*
    „Teraz jednak patrząc na swoją towarzyszkę, zaczął się bać.” – przecinek po „jednak”
    „Po dosłownie kilku chwilach ruszył tak szybko jak tylko mógł chcąc odejść puki małpa go nie dostrzegła.” – przecinki przed „jak”, „chcąc” i „póki”*
    „- Czarny elf! - włosy stanęły mu dęba.” – Włosy

    Dorzucam piątkę i pozdrowienia. :) 
  • Ozar 08.09.2018
    Dziękuje za odwiedziny. Błędy poprawie. Jeśli chodzi o ciąg dalszy to jest na razie tylko częściowo w mojej głowie hahahahaha
  • jolka_ka 08.09.2018
    * Robiła to tak skutecznie, że myśliwy właściwie przestał polować, bo to nie miało sensu. Był z niej tak dobry myśliwy (...) - tutaj masz bardzo blisko powtórzenie. Może łowca/łowczyni?
    * nie zużywał strzał, ani miecza - nie jestem pewna, czy słowo zużywa jest odpowiednie, może nie marnował? Chyba, że miało być nie używał.
    *żeby nie podniosła alarmu, kiedy tylko słyszy jakiś głos, który ją zaniepokoi. - kiedy tylko usłyszy
    * (...) czarnych elfów, ogromnych pająków, liszy i wszelkiego plugastwa, a nawet demony, czy wiedźmy - Piszesz roił się, a więc demonów i wiedźm.
    * Sza. Tak nazwał wilczycę, kiedy była jeszcze małym szczeniakiem. - ja bym to wcisnęła gdzieś na początku, bo piszesz o tym chwilę po wypowiedzi bohatera, w której pojawia się imię wilka, wiec późniejsze tłumaczenie jest już średnio istotne, a może to tylko moje widzimisię :P
    * Bardzo cicho usiadł - Ostrożnie wyglądałoby lepiej.
    * Wilczyca nie bała się większości mieszkańców lasu, a nawet tych dużo większych - za cholerę nie wiem o co tu chodzi : -P
    * Arlim zaczął się zastanawiać. - Nad?
    * Może słowo urządzili, nie do końca oddaje to, że człowiek musiał wszystko zrobić, ale Arlim zawsze traktował swoją opiekunkę jak członka rodziny. Nie jak drugiego człowieka. Nie, ludzie wyrządzili mu zbyt wiele zła, żeby tak kochane zwierzę przyrównywać do człowieka. To by go obrażało. - akapit zbędny, albo do przerobienia.
    *rade - radę
    * spiącego czujnie wilka - czuwającego nawet we śnie

    Jeszcze kilka drobnostek by się znalazlo, ale aż tak nie gmerałam. Czytałoby się lepiej gdyby nie takie różne udziwnienia. A ta małpa to w końcu była wolna, czy zadziwiająco szybka? Zapowiada się nieźle. Całkiem ładne opisy. Zostawiam ocenę i czekam na cd. :))
  • Ozar 08.09.2018
    Dziękuje za komentarz, Błędy poprawie. Dalszy ciąg będzie ale za jakiś czas.
  • jolka_ka 08.09.2018
    Ozar Oki, bedziem śledzić : ))
  • Ozar 08.09.2018
    jolka_ka Superek
  • Karawan 08.09.2018
    Słońce prażyło już całkiem mocno i czuć było nadchodzącą wiosnę. - A gdyby trochę ładniej to napisać? Czuć było skarpetki, a wiosna jest wyczuwalna w aromacie powietrza, w dźwiękach, widać ją w lśnieniu słońca,... Na pewno można to napisać ładniej!
    ciesząc się ciepłem, które czuć było w lesie. - to samo! Prościej; ciesząc się ciepłem, które powoli wypełniało las - trzeba trochę odleżakować utwór i spojrzeć na niego po kilku dniach starając się znaleźć to co niedobre.
    i z zadziwiająca szybkością jak na wolnego stwora ruszył - takie sformułowanie sugeruje, że może być stwór zniewolony, a przecież chodziło o powolnie poruszającego się stwora - powtórzę; odleżakować. ;) litery nie uciekną. ;)
  • Ozar 09.09.2018
    Karawan masz rację ale ja jakoś od zawsze mam problem z opisami. To mój taki grzech powszedni, zapominam o opisach. Dzięki za podpowiedź dopiszę ale jak napisałeś poczekam aż tekst się trochę odlezy.
  • Keraj 09.09.2018
    Śpiący czujnie wilk rozpala moją wyobraźnię 5
  • Ozar 09.09.2018
    Wiesz wilki to bardzo ciekawe zwierzęta u mnie są na drugim miejscu po smokach. Pisze Fantasy od lat i zawsze znajdzie się miejsce na te mądre stwory.
  • Pasja 13.09.2018
    Witam
    Fantasy to nie moja bajka, ale z przyjemnością przeczytałam. Bardzo ładnie opisany leśny bór i klimat. Jeszcze piękniej przyjaźń wadery z człowiekiem. Wilki zawsze inspirują wyobraźnię i są tajemnicze.
    Bardzo ciekawy zwiastun.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Ozar 13.09.2018
    Dziękuje i ciesze się że wróciłaś. Wilki to moje ulubione stwory zaraz po smokach.
  • MarBe 14.09.2018
    Mam nadzieję, że to nie jest zakończenie i będą dalsze odcinki ciekawej opowieści.
  • Ozar 14.09.2018
    Marbe nie, to nowy mój projekt i staram się go poprawiać i pisać dalej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania