Człowiek już przez tę dziurę ucieka. Człowiek, a nawet kobieta.

Panna zaszczytnie traktująca swą słabość kupiła żądło fałszu, urodziła zazdrość i po porodzie zjadła gorzki korzeń przyjaźni. Na kolanach trzymała wciąż niedoczytaną książkę. Właściwie książkę znaną jej tylko z okładki. Nie potrzebowała czasu na to, by uznać, że nie zna jej treści. Uważała, że doskonale ją zna. Żądliła zakupionym fałszem płeć przeciwną, która tylko fizycznie ją przypominała. Dla swojej płci miała wymiociny z gorzkim korzeniem przyjaźni i zazdrością, którą okazywała w wyjątkowy sposób. Jej kamienne wybory życiowe były traktowane przez płeć przeciwną jako twardość charakteru. Po pewnym czasie dwie postaci z jej bytu codziennie traktowanym pobudzeniem, zauważyły, że podaje ona im tylko sztuczny miód, który jeszcze bardziej potrafi przylegać do łyżki. Jednak jej druga strona cała była oblepiona fałszem - zlizują go przychylni jej panowie.

Panna zjadła korzeń i jest kłodą bliskości. To jest współczesność. Kiedyś piła wino przyjaźni i ostatnia dopływała do brzegu. Teraz brzeg skruszył swoją treść, a zaufanie postaci popłynęło, by utonąć. Zbudowały one własną tamę i znają treści swoich książek. Okładki są wykorzystywane do słabości, ich treści - do bliskości.

Poród naturalny, dziecko zdrowe. Jest tak prawdziwie obustronna, że każdy smutek jednej strony staje się własnością tej drugiej. Tak samo jest z radością. Ich psia wierność to kula z wyjątkową zawartością, którą pchają razem. Obydwie te postaci pchają ją z wielkim zaufaniem i wiedzą, że żadnej z nich nie zabraknie na to siły i nie muszą być męskie. Wystarczy, że są dla siebie i mają wspólną kulę. Panna obrała kameleonie myślenie ekipowe. Jak to często bywa u mężczyzn wykorzystujących kobiecą miłość, ona niezauważalnie dla nich wykorzystuje ich zapatrzenie i codziennie idą wspólnymi ścieżkami. Czasem jednak idzie z nimi do lasu i pokazuje im, co to jest kłoda z dziuplą. Później ma już zapewnioną podróż samochodem z PRL-u. Tych, którzy poważnie traktują ją samą, nie prowadzi na przechadzki leśne, ale zastawia na nich pułapki rozsypania. Polegają na tym, że ona daje okładkę, oni posypanie. Dwie postaci zostały nazwane jadowitymi żmijami, bo stawiają nawet na brutalną szczerość. Jadem dobrej jakości opluła wszystkich ta panna, gdyż stracili wzrok umysłowy. Nie wiedzą, że lemoniada, którą piją, jest zatruta. Jad zadziałał od razu, ale dopiero teraz przerodziło się to w sukces manipulacji nimi. Zaszufladkowany fałsz niby został zafarbowany lecz dwóch bohaterów już wie, iż jest to cała jego komoda i że to panna podzieliła sobie całą ekipę na nie. Cała jest owinięta wokół palca i trzymana w garści. Palec zrobił się już czerwony, a ręka spuchła, ale to tylko dodaje jej siły do tego, by codziennie korzystać z komody. Nieporządek w pomieszczeniu nie zabija w niej chęci układania w kosteczkę zawartości specjalnego mebla. Jednego ze ślepców owija tak, by jej palec znalazł się na liście krwawiących, jednak prawdziwy mężczyzna nie zauważa drobnych ran, on potrzebuje opatrunku od tego, który ją spowodował. Ślepiec bez żadnego "ale" bandażuje ranę, ona zaś z każdym dniem pogłębia jego ślepotę.

Pewnego dnia jednak tak bardzo pogubi się w swoim kameleowaniu, że nie będzie wiedziała, jaki kolor aktualnie przybrała, choć ten ślepiec przetnie sznurek, który uciska jej palec. Ma ich wszystkich również w swoich kieszeniach, których nigdy nie wywraca, bo kierunek ich stąpania mógłby się zmienić. Zadbała jednak o to, żeby kieszenie te się nie przetarły i okleiła je dwustronną taśmą zauroczenia. Teraz taśma przylega do nich, oni do taśmy. Zadbała niemal o wszystko.

Lecz gdy karma opóźnia swoje przyjście, trzeba wiedzieć, że huk jej kroków usłyszą nawet ci, którzy byli podatni na jad.

Włożenie klucza do dziurki drzwi okrucieństwa karmy sprawi, że sytość nieprzyjacielska, jaka będzie rozpierała pannę, każe jej szukać pomocy u jednej z postaci. Będzie chciała na nowo zalać ich rzekę winem. Ta jednak wręczy jej do ręki muszlę z szumem każdej fali, którą zrobiła i każdej piany, którą zabrudziła, bo kolor nie odpowiadał kolorowi zdania, kiedy postać wyszła.

W końcu grunt więc zaczął sypać jej się pod nogami. Nie taki jak chciała. Postanowiła, że skorzysta z pomocy sąsiedzkiej. Ta jednak również obdarowuje ją kwitkiem. Skoro biali mają trzymać się razem, rudzi więc także. Tak jej też powiedziała i po napełnieniu się dumnym oddechem, wskazała nieowiniętym palcem na osiedle.

Dwie postaci czyhają na powrót panny wypadającej z obiegu ekipy, gdyż chciwość męskości ją zgubiła. Przyniosły jej zwierciadło przeszłości, a potem pokazały jej dno rzeki, na której suchość tak mocno pracowała. Zbyt dużo kamieni do niej wrzuciła, żeby jakimkolwiek deszczom udało się przywrócić jej nurt...

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Freya 15.05.2017
    Szacun - narobiłaś się przy tym tekście; dla panny oczywiście także mam podobną słabość. Pozdrawiam :)
  • tribia 15.05.2017
    Danke :).
  • Freya 15.05.2017
    Chcesz odnowić świadomość tutejszych bywalców?
    To raczej trudne. Domyślam się, że nadajesz z innej strefy czasowej - ciekawe czy nadal przy czołgach... ;)
  • tribia 15.05.2017
    Nie chcę, bo wtedy byłabym artylerią, a arta jest gówno warta :).
  • Karawan 15.05.2017
    Czasem jednak idzie z nimi do lasu i pokazuje im, co to jest kłoda z dziuplą. Później ma już zapewnioną podróż samochodem z PRL-u. - nie wiem czy taki była zamysł Autorki, ale dla mnie to wykwintna kwintesencja panny-jagodzianki. Piękne!
    kameleowaniu, - imho; "kameleonowaniu"
    Piąć poleciało za wielką stertę paraboli, przenośni i cholera wie czego ale trafiającego!
  • Okropny 15.05.2017
    Ciężkie i dziwnie się to czyta, yo

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania