Człowiek, Który Podróżował Do Innych Światów

"Człowiek, Który Podróżował Do Innych Światów"

 

gatunek: sny/fantastyka/podróże/przygoda/surrealizm

 

Oryginalny Świat Surrealny.

 

Na tle błękitnego nieboskłonu, usianego żółto-pomarańczowo-różowymi obłokami i unoszącego się nad żyzną, zieloną łąką, beztrosko fruwały miliardy szczęśliwych ludzi w wieku od dwudziestu kilku do prawie siedemdziesięciu lat. Około dwieście osiemdziesiąt siedem osób wylądowało na rozległym trawniku, gęsto porośniętym roześmianymi, wesoło kiwającymi się na boki kwiatami różnych kolorów oraz kształtów. Podniebni goście zorganizowali pełną ekscytujących przygód wyprawę na tajemniczy, dziki ląd, który był znany, ale tylko nielicznym szczęśliwym jednostkom oraz niewielkim grupom. Zaszli do tropikalnej dżungli, obficie porastającej mistyczne wzgórza, z których wystawały gigantyczne, barwne, świecące diamenty. Ze szczytu najwyższego ze wzgórz wystawała wielka, kamienna, łukowata brama, będąca portalem do innego świata i wydzielająca pomarańczowo-żółte światło oraz olśniewające dźwięki, brzmiące jak fragment jakiegoś baśniowego utworu muzycznego. Ciekawskie osoby podbiegły do bramy i przeskoczyły przez nią, jedna po drugiej, a wtedy nagle zniknęły.

 

Świat Dziwnej Przyrody.

 

Po przelocie przez powyginany, kolorowy, pasiasty tunel międzywymiarowy, wszyscy znaleźli się w tajemniczej krainie, wyglądającej wręcz fantazyjnie, a pełnej pięknych krajobrazów oraz dziwnych zwierząt i roślin. Jeden z ludzi, którzy się tam znaleźli, był Podróżnik Czasoprzestrzenny. Uniósł się w powietrzu bardzo wysoko, bo ponad najwyższe drzewa. Pod jego stopami pojawiła się magiczna, latająca deska surfingowa i od tej pory postanowił on zwiedzać kolejne światy samotnie.

 

Przefrunął ponad grzbietami przeróżnych kolczastych jaszczurów wielkości autobusów, a następnie minął stado skrzydlatych stworzeń podobnych do baśniowych smoków, po czym zobaczył z wysokiego, podchmurnego poziomu, jak na bagnistej ziemi, u wybrzeży rzek oraz jezior, żyły dziwaczne hybrydy ropuch i traszek. Nad rzeką, w cieniu wielkich drzew, odpoczywały dwa drapieżne dinozaury: Spinosaurus oraz Baryonyx. Nad nimi przefrunęło pięć mniejszych i większych pterozaurów. Podróżnik Czasoprzestrzenny przyjrzał się miejscowej dzikiej przyrodzie. Potem popływał w pobliskim morzu oraz zanurkował pod powierzchnię szumiących fal, skrywających przepiękne, majestatyczne rafy koralowe, zamieszkiwane przez niezwykłe, fantastycznie wyglądające ryby. Jedna płaszczka miała wygląd wielkiego naleśnika, całego w cętkach.

 

Mężczyzna wyskoczył na słoneczną plażę, ale wtedy nagle wpadł do tajemniczego, złotego koła, wiszącego w powietrzu. Wtedy znalazł się w ogrodzie, między morzem, basenem kąpielowym i pałacem o jasnożółtych ścianach oraz pomarańczowym dachu. Ten region wszechświata nazywał się Nowszy Świat Surrealny. Postanowił zwiedzić okolicę.

 

Spacerował po ogrodzie. Fontanna była tak bardzo przestronna, że wykąpał się właśnie w niej, a nie w basenie. Wyobraził sobie, że leciał statkiem kosmicznym na daleką, słoneczną planetę poprzez tajemniczy wszechświat, wypełniony gwiazdami, zamieszkiwanymi przez wspaniałe cywilizacje oraz mieniącymi się blaskiem inspiracji.

 

Potem postanowił pójść nad morze. Liczne magnolie, figowce, hibiskusy i palmy otaczały go niemal ze wszystkich stron. Dotarł na plażę, gdzie każda istota była totalnie zrelaksowana przez cały czas. Nagle, z morza wyszedł pelikan, który zaśmiał się tak: "Ha ha ha!", po czym podreptał w stronę basenu kąpielowego, ukrytego za gąszczem wielkich hibiskusów i niewielkich, rozłożystych palm wachlarzowych. Znalazł elegancki, przestronny zbiornik, wypełniony niewiarygodnie niebieską wodą. Wskoczył z pluskiem, a wtedy odprężył się, przypominając sobie podróże po nowoczesnych, pastelowych światach. Tymczasem człowiek poszedł odwiedzić wnętrze pałacu. W powietrzu unosiły się barwne bańki mydlane, które nuciły, grały, buczały i przenikały przez ściany.

 

Wkrótce, pozawymiarowy gość wyszedł na zewnątrz, a wtedy znalazł się w Świecie Pustynnym. Rozejrzał się dookoła. Budynek zniknął, a w jego miejscu stał zmiennokształtny pickup czteroosobowy, przeniesiony tu z innego wymiaru przez tajemnicze, magiczne istoty, pochodzące z Wszechświata Wiecznych Powrotów Do Przeszłości. Mężczyzna podszedł do pojazdu, wsiadł i odjechał. Wkrótce stracił kontakt z podłożem, a wtedy odleciał wysoko. Pośród chmur napotkał zaczarowane, fruwające strusie nandu, wiecznie gdzieś się spieszące chamaechory, totalnie wyluzowane Chamaeropsy, rapujące kaktusy oraz gigantyczne głazy o kształcie sferycznym i kolorze typowego piasku pustynnego albo plażowego.

 

— Gdzie ja jestem? — spytał Podróżnik Czasoprzestrzenny z nadzieją, że ktoś go usłyszy oraz odpowie na jego pytanie.

— W Legendarnej Krainie Wiecznych Marzeń I Wspomnień — odpowiedział zespół specjalizujący się w muzyce country, który właśnie przelatywał nieopodal.

— Ale czad! — skomentował Podróżnik, jednocześnie śmiejąc się i nie dowierzając.

 

Mężczyzna zaszedł za jeden z okolicznych pagórków, uformowanych z jasnopomarańczowego piasku oraz wielkich, czerwonawych skał. Zastał tam jasnobeżowy pałac o bardzo płaskim dachu, otoczony tropikalnymi ogrodami oraz skrywający dziedzińce z basenami, monumentalnymi figurami, wielkimi filarami i zadaszonymi tarasami. Wykąpał się w jednym z basenów. Wszedł po schodach na dach, gdzie stał dziwny, płaski, srebrzysty obiekt w kształcie talerza, mający około dwadzieścia metrów średnicy. Człowiek wszedł z ciekawości przez otwór dwumetrowej średnicy do wnętrza przedmiotu, który następnie uniósł się wysoko w powietrzu i szybko odfrunął ponad poziom bardzo kolorowych chmur, świecących się jak gigantyczne pochodnie.

 

Tajemnicza fruwająca kapsuła zniknęła, a po minucie zjawiła się nad szczytem wielkiej góry, usypanej ze złotego piasku oraz znajdującej się u wybrzeży jeziora o czystej, bardzo przejrzystej wodzie. Zostawiła ona człowieka na tym szczycie, a sama zaś zniknęła i gdzieś się zapodziała. Podróżnik czasoprzestrzenny znajdował się w miejscu o nazwie: Świat Starożytno-Fantazyjno-Powietrzno-Kosmiczny. Mężczyzna ruszył ku kolejnym ekscytującym przygodom ciekaw, co przyniesie los. Zszedł z góry prosto na brzeg zbiornika wodnego. Na plaży zauważył małże, raki, cierniooczki, płaszczki, płaskoboki, traszki, wodorosty i drobną, przybrzeżną roślinność zielną. Miał ochotę trochę popływać wśród znajomo wyglądającej fauny oraz flory.

 

Wrócił na ląd. Gdy rozejrzał się dookoła, to nagle spostrzegł, że na horyzoncie widniało coś jakby osada lub wioska. Postanowił odwiedzić to tajemnicze miejsce. Poszedł w jego kierunku. Po drodze minął tętniący życiem las, skrywający w sobie baśniowy pałac oraz kamienne kręgi. W końcu dotarł na miejsce, a wtedy rzeczywiście znalazł się w wiosce, składającej się z wielu domów o różnych kształtach, kolorach i rozmiarach. Wszystkie budynki były otoczone trawnikami oraz fantazyjnymi, idyllicznymi, tropikalnymi ogrodami.

 

Miejscowa ludność, przyodziana w stroje historyczno-tradycyjne, tańczyła, grała na różnych instrumentach i śpiewała niezwykłe, przepiękne pieśni. Kilkadziesiąt osób, do tej pory stojących w kręgu, nagle uniosło się w powietrzu oraz zaczęło kręcić się w kółko jak śmigło helikoptera, a wtedy odleciało wysoko ponad chmury, gdzie doświadczyło bliskiego spotkania z zielonymi istotami pozaziemskimi, wyglądającymi jak ludzie przebrani za drzewa.

 

Następnie, Podróżnik Czasoprzestrzenny zniknął, po czym znalazł się w niezwykłej, bardzo pięknej krainie o nazwie brzmiącej: "Świat Starożytno-Zamkowo-Renesansowo-Fantazyjno-Leśno-Ogrodowy". Podekscytowany człowiek postanowił spędzić trochę czasu wolnego w tym regionie wszechświata, a dokładniej w iście baśniowo wyglądającym mieście, usytuowanym między słonecznymi plażami a wzgórzami, porośniętymi mglistymi, bagnistymi lasami mieszanymi.

 

Jeździł na wielkich, strusiopodobnych moa, biegających po okolicznych łąkach i polach. Latał na genetycznie zmodyfikowanych, znacznie przerośniętych zwierzętach fruwających, takich jak zawisaki oraz dzioborożce. Zwiedzał starożytne wille, średniowieczne zamki i renesansowe pałace w zabytkowej części centrum miasta. Przemierzał sielankowe przedmieścia oraz pobliskie lasy, wzgórza, rzeki i łąki. Na swojej drodze znajdował świecące kwiaty, grzyby pachnące owocami, palmy mrozoodporne, iglaki tropikalne oraz magiczne istoty z alternatywnych, fantazyjnych światów, ukrytych zarówno głęboko pod powierzchnią planety, jak i wysoko nad chmurami, leniwie przemieszczającymi się po beztroskim, wesołym niebie.

 

Postanowił wzbić się w powietrze. Kiedy tak sobie frunął ku górze, wokół jego głowy kręciły się oraz radośnie tańcowały lampy i bombki w kształcie owoców, wydając przy tym dzwoniące dźwięki. W pewnym momencie, otworzyły się przed nim wielkie, złote, półkoliste wrota, nad którymi widniał potężny, niebiesko-różowy, świecący napis: "Świat Nowoczesno-Wielkomiejsko-Tropikalno-Plażowy W Alternatywnej Rzeczywistości Wiecznych Podróży Czasoprzestrzennych". Człowiek przekroczył ich próg, a wtedy nagle wszedł na, wydającą się ciągnąć w nieskończoność, plażę oddzielającą rozległy, jasnoniebieski, płytki ocean od wielkiego, nowoczesnego, tropikalnego miasta, stylizowanego na lata osiemdziesiąte dwudziestego wieku. Obejrzał się za siebie. Wrota zniknęły. Nie mógł wrócić do poprzedniego świata. Poszedł zatem zwiedzać potężną miejscowość, którą miał do dyspozycji.

 

— Możesz tu robić co chcesz! Aktualnie, ten świat jest twoją ostrygą! — leżąca na pobliskiej plaży ostryga zdążyła powiedzieć mężczyźnie, który powoli oddalał się w stronę lasu mniejszych i większych budynków, otoczonych palmami oraz pooddzielanych ulicami.

— Łał! Ale zatem jest czadowo! — odpowiedział gość zwiedzający różne wymiary, a następnie poszedł dalej.

 

Niebo miało kilka kolorów, a każdy z nich posiadał bardzo jasny, pastelowy odcień. Po chodnikach spacerowali wiecznie imprezujący ludzie, podczas gdy na trawnikach wypoczywały stawonogi, jaszczurki, płazy i ślimaki. Podróżnik Czasoprzestrzenny odbił się od podłoża oraz poleciał na promenadę. Delikatnie osiadł na rozległym pomoście. Spojrzał w błękitne niebo. Chmury miały kształty prostokątów i trójkątów. Powoli obracały się dookoła własnej osi. Jeśli się ze sobą wzajemne zderzały, to rozpływały się w powietrzu.

 

— Puff! Puff! — brzmiały odgłosy, wydawane przez dziwne, wielkie, tajemnicze rury, wystające z dachów i ścian niektórych hoteli, a także z okolicznych trawników oraz parków.

 

Jeśli chodzi o parki, to na przedmiejskich łagodnych wzgórzach rozciągał się największy i najwspanialszy park w całej miejscowości. Był pełny powyginanych palm o dużych liściach, wielkich trzcin i gęstych hibiskusów o rozłożystych kwiatach. Człowiek zaśmiał się do bananowców, figowców, kauczukowców oraz pospornic, które następnie zaśpiewały mu kilka piosenek z gatunku new wave. W ich rytmie, mężczyzna tańczył z przyjemnym, ciepłym, tropikalnym wiatrem, pachnącym owocami, kwiatami, łąkami, lasem i morzem. Podążał za fruwającymi po niebie jednorożcami, pegazami, zielonymi delfinami oraz niebieskimi lwami, ciągnącymi za sobą tęczowe, pastelowe, świecące i połyskujące wstęgi.

 

Nagle nadleciał samochód osobowy typu sedan, wyglądający jak klasyk z lat siedemdziesiątych oraz bezustannie zmieniający barwy nadwozia. Mężczyzna podfrunął w jego kierunku i otworzył drzwi. Okazało się, że wewnątrz nikogo nie było, więc usiadł za kierownicą, a wtedy pojazd skierował się w stronę promenady, osiadł na obszernym deptaku, koloru jakby piaskowego, a wtedy niespodziewanie rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając człowieka samego ze sobą.

 

— Świat jest moją ostrygą. Ha ha ha! Co za numer! Ale odlotowa podróż! — mówił zabawnie sam do siebie Podróżnik Czasoprzestrzenny, spacerując wzdłuż promenady, a wokół jego głowy fruwały bardzo kolorowe, kwiatowe stworki, z liściastymi gałęziami w miejscu rąk i nóg.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania