Człowiek z bagien

Człowiek z bagien

My mamy ręce — on też je miał,
nie do pisania,
bardziej do trzymania.

Szedł bez mapy,
prowadziła go gorycz.
Patrzył w niebo i nie rozumiał,
czy to, co brzęczało nad nim,
chciało go zabić, czy przygarnąć.

Pamiętał dni pełne strachu,
że pod drzwiami staną i nocą…
Pamiętał męczarnie,
gdy wił się jak robak
między żarem pod stopami,
a żarem lejącym się z nieba.

Bez celu —
kochał.
Miał kobietę
albo marzenie o niej.
Miał dziecko,
miał matkę i ojca,
i sny — jak my.
Miał Boga.

Gdy wyruszał w drogę,
śpiewał żeby się nie bać.
Śpiewem rozganiał ciemności,
modlił się do ściany lasu,
wszedł na polane porośniętą trawą…


Znaleźli go w środku słonecznego dnia,
twarzą w bagnie,
niedaleko miasta,
do którego iść pieszo
ruski mundurowy go zmusił.

Co go udusiło?
Nic.


On — sam się udusił.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Lotos 2 miesiące temu
    No, ciekawe.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania