Człowiek z liści
Dość długo nie oglądałam świata, a kiedy już wyjrzałam przez okno, zdziwiłam się, że jesień i nie wiadomo, czy ranek, czy zmierzch. Wtedy go zobaczyłam. Leżał za bramą z rękami pod głową i łapał ustami krople deszczu. Gdy zerwał się wiatr, zmienił pozycję – przywarł do siatki i tkwił tak, ułożony na boku, z palcami wczepionymi w druty, patrząc na podwórze.
To był człowiek z liści. Niewielka hałda.
Podniosłam jeden listek i obróciłam nim kilka razy, przekręcając ogonek w palcach. Później, już w kieszeni, przesunęłam palcami po blaszce i zgniotłam. Jak pachniesz, jesieni? Sobą – odpowiedział.
– Idziemy po groszek?
– Kupiłbym pomarańcze.
– Patrz – śnieg!
– Głupolu, to robotnicy ocieplają dach.
– Głupolu? – warknęłam, strzepując z włosów drobiny styropianu.
– Chcesz zostać pod sklepem?
– Tak! – Zaśmiał się.
Rzuciłam go na trawnik. Ale podniosłam.
Człowiek z liści odprowadzał mnie do pracy, czekał kilka godzin w kieszeni kurtki, i wracaliśmy. Noce były bezwietrzne, więc nocami leżał, jak zwykle, za bramą, nieporuszony. Rankami majaczył we mgle:
– Liczyłem gwiazdy.
– Chcesz, to spalę cię i rozsypię pod topolą – powiedziałam którejś soboty.
– Jeszcze nie teraz. Jestem przemoczony. Nie chcę, żebyś się trudziła, rozpalając ogień.
– Wilgotny lepiej się trzymasz.
– Więc zagrab mnie.
Zebrałam w stertę ręce, nogi, głowę i tors. Na pożegnanie przytuliłam jeden listek do ust. Jesienny dym pachniał jesiennym dymem. Spod zębów grabi wypadały drobne trawki i grudki ziemi, i usłyszałam jak szeleści.
– A co powiesz za rok? – zapytałam.
– To samo. Że wrócę.
Komentarze (19)
Dam piątaka, za heraklitejską metafizykę wiecznego powrotu :)))))))
Pozdrawiam ciepło.
Serdecznie :)
I ostatnie dwa zdania.
Na końcu filmu "Człowiek z liści"" mogły by być, przed... końcowymi napisami i tytułową muzyką / piosenką.
Pasowały by jak ulał.
Pozdrawiam:)↔5
Bardzo mi się podoba Twój człowiek z liści. Znów dałaś inspirację Piecuszkowi i złożył Twoje litery jak ziarenka w piosenkę:)
Przed napisaniem zdania, które teraz czytasz, przeczytałem Twój tekst jeszcze raz, żeby się upewnić co do wrażeń, które on we mnie wywołuje. Myślę, że jest to opowiadanie o tym, jak główna bohaterka postrzega jesień. Miłość, jak to z mitami zwykle bywa, potrafi przybierać różne formy. Forma jesienna odznacza się akceptacją ulotności, wdzięcznością, cierpliwością, nieustępliwością, obojętnością wobec niewygód, zdolnością do obrócenia każdej sytuacji na swoją korzyść. Oto, co widzę, oto, za co dałem piątkę.
Początkowo nadałam tej miniaturce kategorię „sny”, ale później zmieniłam na „miłość”. Pomyślałam, że lepiej się zastanowić nad miłością niż snem o niej, chociaż opowiadanie przypomina sen:)
Kobieta mówi: „Dawno nie oglądałam świata”. A później wygląda przez okno, i mówi:
„... zobaczyłam. Leżał za bramą z rękami pod głową i łapał ustami krople deszczu”.
A więc Człowiek z liści był światem, który chciała zobaczyć. Czekał na nią.
Z wielu zdań napisanych o miłości, do tej miniaturki pasują te dwa:
1. „Czy to nie jest wielka rzecz — znaczyć dla kogoś wszystko?” (Bruno Schulz)
2. „Kiedy naprawdę zapragniesz miłości — będzie ona czekać na ciebie”. (Oskar Wilde)
Jak miłość pojawia się w nas, stajemy się tak wielcy jak las liściasty, iglasty, bór, jak każdy w tym lesie liść, a w nim - wszechświat. Gałęzie drzew to fraktale. One wciąż się rozrastają, powtarzając kształt drzewa. Gałęzie sięgają nieba. I tam niosą liście.
Biegniemy po niebie. gdy kochamy. Czy szczęśliwie, czy nie...
To uczucie rozpierające i rwące wszelkie granice. Jesteśmy światem, bo światem jest dla nas jeszcze ktoś, a przecież czujemy, że jesteśmy jednością. W rzeczywistości, w snach.
Rok to czas, który się powtarza. Dopóki Ziemia kręci się i będzie kręciła się wokół Słońca, jak dotychczas, co roku wiosną urodzą się młode liście, żeby jesienią stać się nawozem dla kolejnych.
Jesień jest mądra, i tak jak napisałeś; „odznacza się akceptacją ulotności, wdzięcznością, cierpliwością, nieustępliwością, obojętnością wobec niewygód, zdolnością do obrócenia każdej sytuacji na swoją korzyść”.
Rzuca na trawę, ale – podnosi.
– Idziemy po groszek?
– Kupiłbym pomarańcze.
– Patrz – śnieg!
– Głupolu, to robotnicy ocieplają dach.
– Głupolu? – warknęłam, strzepując z włosów drobiny styropianu.
– Chcesz zostać pod sklepem?
– Tak! – Zaśmiał się.
:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania