Czternasty dzień

Wierzę że na początku wszystkiego wielkiego jest cierpienie. Ból, ten głęboki, sprawia, że każda chwila jest dłuższa, co daje więcej wniosków

Gdy łzy stają się zwyczajną codzienną monotonią jak czesanie.

Gdy zapominasz przez co płaczesz bo jest Ci naprawdę wszystko jedno. Rok zleciał na tej przykrej monotonii aż nagle los może sprawić że powrócę do normalności lub… odejdę jako kolejny młody, załamany człowiek

 

Mówią że nieznane smakuje lepiej. Zabawna, o pięknej cerze i boskich oczach. Znam ją dwie minuty ale nim zrozumiałem jak głęboko w myślach się znajduje i wróciłem do świata żywych, minęła godzina. Posprzątałem Jej pokój i położyłem się koło Niej. Wbrew powszechnym odruchom rodem z dziewiętnastowiecznych romansów nie myślałem o pocałunku. Zamarłem patrząc jej w oczy. Trwało to koło trzech godzin a dla mnie to była chwilą… najlepsza chwilą mojego życia

Zdążyłem wrócić do domu włączając komputer aby wrócić do codziennej systematyczności nauki i odpoczynku. Zobaczyłem jedną wiadomość, wiadomość prywatna na popularnym portalu społecznościowym. To ona! Spytała czy już wróciłem do domu. Uśmiechnąłem się i poprosiłem o zdjęcie oczu na które będę wpatrywał się godzinami. Otrzymałem obrazek który swoją zawartością hipnotyzowałby nie jednego mężczyznę. Plan nauki i odpoczynku został zastąpiony bezcelowym patrzeniem w kilkaset pixeli ostatecznie układające się w śliczne, brązowe oko.

 

Minął czas wolny. Weekend uwypuklał moją potrzebę spojrzenia na nią. Minął też gorszy poniedziałek. Dowiedziałem się po raz pierwszy że nie należy do dziewczyn ustabilizowanych.

Jest okazja, jest facet, na chwilę… po prostu… tak o.

Nie wierzę w to albo nie chce wierzyć. Człowiek z miłości robi różne głupstwa,

gorzej jak nie robi nic.

 

Błądzę, coraz bardziej, właśnie upuszczam zajęcia abyśmy mogli się spotkać. Rozmawia nam się dobrze. Ona, w towarzystwie błyskotliwa, przy mnie mówi malutko, ja mam zupełnie na odwrót. Widzę fakt że przy niej mogę się otworzyć, w końcu rozmawiam! Przynajmniej tak mi się wydaje, chodź z jej perspektywy rozmowa wygląda sztywniej niż podczas pierwszej randki niewidomego z głuchoniemą.

Mimo wszystko doszło do kilku zdarzeń które popchnęły znajomość mocno do przodu. Szyja pachnąca wonią kwiatów zmuszała do pocałowania, jak Jej usta, niczym letnie czereśnie, lekko przetarte przez moje wargi robiły się tak śliczne i błyszczące, że zobaczenie własnego odbicia było nie trudne.

Mijały kolejne godziny w których czułem się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi

 

Wiem coraz więcej złych rzeczy. To nie jest przyjemne. O czymś do czego nikt nas nie zmuszał mówi innym jakbym jej kazał. Obłuda, to mnie boli. Co najgorsze nie mogę nic z tym zrobić. Nie chce żeby osoby informujące mnie o tym miały problemy i nie chciałbym żeby czuła się niezręcznie tłumacząc mi to

 

Każdy dzień złudnej nadziei tworzy coraz gorsze scenariusze. Aż strach coś zmieniać bo każda zmiana okaże się bolesna. Walczyć z samym sobą, czy pogodzić się z aktualnym stanem rzeczy? Czasem zazdroszczę ludziom tracącym pamięć, piękne chwile przemijają a złe zmieniają Cie bezpowrotnie… no chyba że zapomnisz.

 

Gdy nie pasujesz kompletnie do kolejnej kobiety, faktycznie zabawne. Karma to suka ale mam nadzieję że kiedyś uderzy pozytywnie z podwójną siłą. No bo ile może być tak jak jest. Dziwi mnie fakt że nie podupadłem na nic… chyba… jeszcze. Użalanie się jak młody Verter z zajebistym momentem kulminacyjnym to właśnie mój styl. Może przez to jest tak prozaicznie

 

Czuje ze chyba sen jest krótszy, na początku nie miałem co do tego obaw ale robi się problematyczne uzależnianie wstawania tak aby czuła że na nią czekam. Zaczyna ją to bawić a mi nie robi to różnicy. Jej koleżanki patrzą na mnie wymownie. One wiedzą, wiedza co jej mówię na dobranoc, jak ja budzę i czym ja zanudzam w trakcie dnia. To zabawne, że jestem gorszym egzemplarzem, zabawką do wyrzucenia.

Poczucie obojętności staje się co najwyżej śladowe. Każdy tłumaczy mi jaka jest naprawdę, słucham ich, chce o tym wiedzieć a jednocześnie kompletnie nic z tym nie robię. Tak działa paraliż emocjonalny w mojej głowie. Wiesz o czym mówię?

 

Huśtawka nastroju. Wcześniej huśtawka sprawiała że na twarzy pojawiał się uśmiech. Ech, te czasy dziecka gdy problemem było przeświadczenie że trzeba wracać do domu a Ty z przyjacielem podbijaliście fortece cerbera. Teraz nie trzeba wracać, forteca zamieniła się w budę dla psa a po cerberze ani śladu. Nawet dawny przyjaciel zniknął w dalekie czeluści pamięci, ciekawe czy tam mu wygodnie.

 

Jeszcze tu jesteś? Nie sądziłem że ktokolwiek przeczyta chociaż zdanie.

Ciebie też zanudzam i śmieszę? Może zostaniemy przyjaciółmi. Tak mi powie, jeśli mnie zostawi to wszystko będzie wracać. Nie chcę tak skończyć. Nie chcę być zamkniętym sobą sprzed tygodnia. Przez to czuję się jak mój telefon, on też ma tendencję do tego, że raz kiedyś pęknie i się zaczyna rozklejać. Chociaż nawet relacje z martwym przedmiotem działają jednostronnie, bo tylko ja go naprawiam a on bezczelnie wyświetla mi kolejne bolesne wiadomości

 

Rozmawiałeś kiedyś z kimś kto wie, że zrobił złe, nie musi a tłumaczy, nie musi a przeprasza? Niektóre słowa bolą bardziej z konkretnych ust. Jednak mimo wszystko ja czułem ulgę. Powrót do czasów, gdy dzień przestaje być wielką refleksją daje odpoczynek dla zmęczonej głowy. Mimo wyjaśnienia wielu spraw, mam w głowie kilka niewiadomych. One wrócą, wiem o tym a na razie cieszę się lepszą chwilą oddychającą złe myśli.

 

Już wyrazistsza staje się bezcelowość zaufania.

Wątpliwości budują kolejne fundamenty domysłów, które z każdym utwierdzeniem zamieniają się we większy byt. Bezgraniczne zaufanie buduje gotowe utwierdzenia które bez fundamentu, łatwo burzą się tworząc ruiny, robiąc z mózgu śmietnik.

 

Ból narasta ale człowiek czasem musi przecierpieć pewne sprawy. Nikt nie mówił że będzie łatwo. Tak zawsze tłumaczę sobie wpychanie się w najgłębsze bagna które wyniszczają mnie zostawiając późniejsze blizny. Lubię blizny, przypominają mi o błędach i dają nauczkę ale, czy ja się czegoś nauczyłem? Nauczyłem się cierpieć, tak że nikt nie widzi, po cichutku. Czuję się w tym dobry, ale to nie powód do dumy, wiemy tylko Ty, ja i niech tak zostanie.

Chyba staje się pesymistą, gdy wyobrażam sobie szklankę by upewnić się czy jest w połowie pełna lub pusta, ona zwyczajnie opada i pęka. To chyba zły znak.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • humann 09.11.2016
    Parę literówek, ale mimo wszystko tekst bardzo dobry.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania