Czy można kochać za bardzo?

Pamiętasz? Kiedyś mówiłeś, że wszystko się zmieni. Mówiłeś, że przestanie boleć. Miałeś rację. Uwielbiałeś, gdy przyznawałam Ci rację. Gładziłeś po włosach i szeptałeś - to bez znaczenia. Zasypiałam w Twoich objęciach, budziłam się bez Ciebie. To nic, już prawię o tym nie pamiętam. Obiecywałeś mi nieśmiertelność. Czekałam na Ciebie każdej nocy. We śnie wyciągałam dłonie, żeby Cię dotknąć. Przychodziłeś, gdy wtulona łkałam do poduszki. Ocierałeś łzy. Zaraziłeś mnie wtedy ciszą. Bezszelestnie wymykałeś się o poranku. Z nadzieją żyłam każdego dnia. Czasami płakałam całymi tygodniami tylko po to, żebyś do mnie wrócił. Obiecywałeś mi przyjaźń. Tragicznie Ci ufałam. Bałam się samotności. Kiedyś przyrzekłeś, że pokochasz. Wracam czasami do tych słów. Wiedziałam, że kłamiesz. Nienawidziłeś mnie równo mocno jak ja Ciebie kochałam. Obiecywałeś, że nigdy mnie nie zostawisz. Pamiętam jak trzymałeś nóż w mojej dłoni, krzycząc - Zabij mnie, skoro nie chcesz ze mną żyć! Jednak to nie wystarczyło bym została przy Tobie. Gdy ból i cierpienie znika, tak bardzo jesteś przerażony, że dostajesz ataku paniki. Gdy traciłam czucie, zamykałam oczy z myślą, że umieram. Czasami brakowało mi tchu. Wtulałam głowę do poduszki i prosiłam o koniec. Koniec nigdy nie przychodził. Poszukiwałam godnej śmierci. Pytasz czemu nie walczyłam. Toczyłam walkę z Twoim sercem, porażkę poniosłam tylko ja. Drastycznie okaleczałam ciało, aby ten rodzaj bólu zagłuszał moje myśli. Im bliżej wyczekiwanego końca tym większą czułam ulgę, że jestem wstanie jeszcze oddychać. Widok krwi napawał mnie obrzydzeniem. Wódką zmywałam każdą kroplę, która pojawiała się na moim ciele. Gdy leżałam na mokrej i zimnej podłodze czułam wszechogarniającą pustkę. Uwielbiam ten stan, gdy brakuje Ci sił, żeby wydobyć z siebie ostatnią wole walki. Już nie musiałam o nic zabiegać. Moje słowa nie miały odbiorcy, a krzyk nie dawał wrażenia wołania o pomoc. Czekałam. Powoli zasypiałam. Mokra od łez, krwi i potu. Nie czułam wstydu. Czasami, tylko czasami, miałam wrażenie, że jesteś obok. Wyczerpana leżałam w zakrwawionej koszuli. Czy to wystarczy, żeby umrzeć? - pomyślałam. Spojrzałam na moje dłonie. W zaciśniętej pięści trzymałam żyletkę. Ból nasilał się z biciem mojego serca. Kiedy zrozumiałam, że nadchodzi koniec, resztkami sił zmusiłam się do uśmiechu.

 

Obudziłam się w wannie. Moje nagie ciało pływało w czerwonej od krwi wodzie. Co chwila krztusiłam się tym odrażającym płynem. Pragnęłam zamknąć oczy i na nowo znaleźć się na mokrej i zimnej podłodze. Brakowało mi tej pustki i ciszy, którą zostawiłam wraz z tamtą chwilą. Podniosłam opuchnięte powieki i ujrzałam Ciebie. Twoje oczy, przekrwione i zimne. Nigdy ich nie zapomnę. Wodą przemywałeś moje ciało. Syczałam z bólu. Miałeś na sobie koszulę, którą kupiłam Ci na urodziny. Wyglądałeś bardzo pięknie. Kiedy wziąłeś moje drżące ciało, poczułam jakbym narodziła się na nowo. Łóżko było ciepłe i przyjemnie bezpieczne. Tylko butelki po wódce nie dawały zapomnieć co wydarzyło się kilka godzin wcześniej. Usiadłeś na fotelu naprzeciwko łóżka. Zachłannie paliłeś papierosa. Wpatrywałeś się we mnie. Kiedy zaczynałam śnić poczułam ulgę, że nadal żyję.

Otworzyłam oczy z wielkim niepokojem. Spojrzałam na fotel. Siedziałeś w tej samej pozycji, nadal zachłannie paliłeś papierosa. Twoje oczy, przekrwione i zimne. Kiedy resztkami sił podniosłam obolałe ciało, usłyszałam Twój gniew - dlaczego?! Spojrzałam na bandaże, które okrywały niemal całe moje ciało. Dlaczego?!- krzyknąłeś. Bo cię kocham! Nie zdążyłam uronić łzy, objąłeś mnie i pocałunkami koiłeś mój ból.

 

Zostałeś ze mną kilka dni, potem odszedłeś. W popłochu szukałam kolejnego powodu, dla którego znów mógłbyś się pojawić. Alkohol stracił smak. Już nie zagłuszał mojego bólu. Wieczorami przybierał kształt moich lęków i nie dawał o sobie zapomnieć. Stawałam się przezroczysta. Nikt mnie nie dostrzegał. Bałam się własnego odbicia w lustrze. Dla mnie to była śmierć. Chociaż oddychałam, czułam chłód i zmęczenie, miałam wrażenie, że moje serce przestało bić. Potrafiłam godzinami leżeć na zimnej podłodze, siedzieć na balkonie i palić papierosy do momentu obrzydzenia. Lecz nie byłam sama. Lodówka zawsze była solidnie zaopatrzona. Barek wypełniony alkoholem. Świerze ubrania starannie poukładane w szafie, a dom wyglądał czysto i przytulnie. Gdy wpadałam w letarg nie zwracałam uwagi na otaczający mnie świat. Liczyłam się tylko ja. Epicentrum smutku i żalu. Alfa i Omega. Przychodzili, odchodzili, czasami zostawiali na noc. Po prostu przestałam ich słuchać i dostrzegać. Dom stał się moim azylem i wiedziałam, że nie mogę go opuścić.

 

Czasami wystarczy zamknąć oczy i udawać, że nie oddychasz.

 

Nigdy nie wrócił.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • AnkaxLunka08 07.12.2015
    Czytając Twoje opowiadanie bardzo utozsamilam się z Twoja bohaterką . Opisy są przesiąknięte emocjami, przez co łatwo było mi osiągnąć ten efekt. Dramatyczny i bardzo nastrojowy. Niestety lub sety nie jestem w stanie wskazać błędów, gdyż sama mam z nimi problem . 5 :)
  • comboometga 07.12.2015
    - ,,Im bliżej wyczekiwanego końca tym większą czułam ulgę, że jestem wstanie'' - w stanie*
    - ,,Uwielbiam ten stan, gdy brakuje Ci sił, żeby wydobyć z siebie ostatnią wole walki'' - wolę* + zmieniasz czasy - raz piszesz w przeszłym, a raz w teraźniejszym ;)
    - ,,Kiedy resztkami sił podniosłam obolałe ciało, usłyszałam Twój gniew - dlaczego?! Spojrzałam na bandaże, które okrywały niemal całe moje ciało. Dlaczego?!- krzyknąłeś. Bo cię kocham!'' - zrobiłabym z tego dialogi w nowych linijkach od myślników :)
    - ,,Świerze ubrania'' - Świeże*
    - ,,Czasami wystarczy zamknąć oczy i udawać, że nie oddychasz.
    Nigdy nie wrócił'' - obydwa zdania są wyjęte z kontekstu i można się lekko pogubić.

    Nie znam sytuacji, którą tu opisałaś i nie umiem się utożsamić z bohaterką, ale mam wrażenie, że oddałaś je prawdziwie, czysto.
    Zostawiam 4 ; )
  • Anonim 25.12.2015
    Na początku troszkę przekombinowałaś z emocjami, przez co czytelnik mógł troszkę się pogubić w myślach bohaterki, jednakże zważywszy na to, że sama bohaterka nie wiedziała o co jej dokładnie chodzi - mógł być to celowy zabieg. Dlatego ubrałabym go ładniej w słowa, a ładniej oznacza tutaj składniej. Co do części zaczynającej się od drugiego akapitu - tutaj mamy już zupełnie inną sytuację, zaczynało mi się podobać - prosto, płynnie, drastycznie, ale łagodnie opisałaś nam jej emocje. Kierowałaś naszymi uczuciami, tak abyśmy jej współczuli, a jednocześnie zastanawialiśmy się jak może być taka głupia i dlaczego nie uda się do lekarza. Tę część polubiłam ze względu, iż czułam twoją nitkę manipulacji, sama spotykałam się z takimi osobami - odnajduję się w sytuacji i wiem, ja trudno takiej osobie pogodzić się z rzeczywistością, a tym bardziej odszukać prawdziwe epicentrum jej problemu, którym najczęściej jest błędnie skonstruowana tożsamość. Opowiadanie całościowo oceniam na czwórkę, jednakże druga część zdecydowanie wygrywa :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania