Czy można się zmienić ? cz.2
Kinga wpatrywała się zaciekawiona na speszoną, niemal białą twarz chłopaka.
- Ona jest - zawiesił głos, nie spuszczając wzroku z jej twarzy. Blondynka uważnie obserwowała to, co działo się w mieszkaniu chłopaka. Mężczyzna spojrzał tym razem na blondynkę. Jego oczy pociemniały ze złości, a w sercu poczuł ból. Chciał wymazać z pamięci ten okres swojego życia, gdy byli parą. Chciał o niej zapomnieć, a jeszcze bardziej zapomnieć o tym, co zrobiła mu ta śliczna dziewczyna. - Co Cię to obchodzi? chyba nie muszę spowiadać Ci się ze swojego życia? - zapytał, zadowolony, że nie musi jej odpowiadać na to dość niezręczne pytanie. Co miał właściwie jej powiedzieć? co miał powiedzieć Kindze?
- Ja już chyba lepiej pójdę. Dziękuje za wszystko - usłyszał smutny, przygnębiony głos kobiety. Złapał ją mocno za rękę i zatrzymał, uniemożliwiając jej odejście. Blondynka zatrzepała rzęsami i uśmiechnęła się nieśmiało do chłopaka.
- Kotek - jej głos złagodniał. - Kotek ja się po prostu o Ciebie martwię. Nie możesz zawalać studiów. Nie możesz z mojego powodu wszystkiego rzucać. Daj sobie to wytłumaczyć. - usłyszał jej cichy, ale stanowczy głos.
- Nie Kingo. Jeżeli ktoś opuści to mieszkanie to ta pani. Ciebie nigdzie nie puszczę.- wyznał łapiąc ją za ramię. Przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował. Po chwili oderwali się od siebie i spojrzeli sobie głęboko w oczy. W mieszkaniu panowała nie przyjemna cisza, ale wyczuł obecność dziewczyny. Nie wiedział dlaczego to zrobił. Nie był pewny, ale czuł, że pocałunek był czymś w rodzaju zemsty. Usłyszał chrząkanie kobiety. Spojrzał na blondynkę i uśmiechnął się do niej. Widział ból i złość w jej oczach. Bawiło go to, że ranił ja tak, jak ona go kiedyś raniła.
- Kochanie chcesz mi powiedzieć, że jesteście razem? - zapytała dziewczyna, a on roześmiał się.
- No potrzebujesz jeszcze jakiegoś dowodu? chyba dałem Ci jasno do zrozumienia, że tak - odpowiedział cichutko, patrząc na zaskoczoną twarz Kingi. W mieszkaniu znów zapadła cisza. Blondynka trzasnęła drzwiami, a on spojrzał w okno. Widział jak odchodzi i poczuł ból. Chociaż udawał, chociaż starał się o niej zapomnieć, nie potrafił. Spojrzał na rozkojarzoną, zaskoczoną twarz Kingi i spuścił wzrok. Nie miał pojęcia jak teraz jej to wszystko wytłumaczyć.
- Nie wyrzucili Cię prawda? - zapytała tak cicho, jakby bała się usłyszeć jego odpowiedź. Powoli docierało do niej to, czego była świadkiem. Docierało to, co się stało. Uświadomiła sobie, że przez cały ten czas została oszukiwana. Docierało do niej to, że chłopak się nią zabawił. Wyglądało dla niej to na kłótnie zranionych kochanków. Nie rozumiała dlaczego tak dziwnie się poczuła. Przez ułamek sekundy, łapała się nawet na tym, że może coś być między nimi. Teraz wiedziała, że nie. Kochał inną, miał inną. Kochał tamtą, nie ją. A ona? no właśnie. Ona, powoli zaczynała dopuszczać do siebie myśl, że zaczęła coś do niego czuć. Usiadła na krzesełku, unikając jego spojrzenia. Bała się spojrzeć mu w oczy, bo nie chciała, by dowiedział się o tym, co powoli zaczynało kiełkować się w jej sercu.
- Ja już naprawdę pójdę. Chcę odebrać rzeczy od Przemka - powiedziała ściszonym, przygnębionym głosem. Hubert wstał i zabrał kluczyk od samochodu.
- Pójdę z Tobą. Nie pozwolę, byś pojechała do niego sama - postanowił, nie dając jej czasu na sprzeciwienie się.
Kretyn! Prawdziwy kretyn! rzucał w siebie przezwiskami, zastanawiając się, jak mógł do tego dopuścić. Nie wiedział jak teraz będą wyglądały ich relację i dlaczego, poczuł taki ból, na myśl o tym, że mógłby stracić z nią kontakt. Jechali samochodem do zniszczonej dzielnicy, której za dobrze nie znał. Rozwoził tu towar, może dwa, ale starał się za każdym razem jak najszybciej opuścić tą dzielnicę. Znał stąd może kilka osób, ale nigdy nie zaprzyjaźnił się na tyle, by często odwiedzać tą dzielnicę. Wolał czyste, bardziej zadbane dzielnice. Wolał trzymać się z dala od nieciekawych osób, którzy dla Kingi, byli normalnością. Różnił się od tej dziewczyny, ale coś sprawiało, że chciał przebywać przy niej nom stop. Wrócił wspomnieniami do momentu, zanim pojawiła się blondynka, zdając sobie sprawę, że prawie doszło między nimi do pocałunku. Dziewczyna siedziała na przodzie samochodu, w miejscu pasażera i milczała. Chociaż pragnął się do niej odezwać, porozmawiać z nią, nie wiedział co miałby jej powiedzieć, Zatrzymał samochód i spojrzał w oczy dziewczyny. Chciał wejść na górę z nią, chciał być przy niej, chciał ją ochronić, ale nie był pewny, czy ten pomysł był właściwy.
- Uważaj na siebie - poprosił, posyłając jej przerażone spojrzenie.
- Nic mi się nie stanie - zapewniła i opuściła jego samochód. Patrzył na nią jak odchodzi. Nie spuszczał z niej wzroku, uświadamiając sobie, że Kinga stałą się mu bliższa niż przypuszczał. Nie był tego pewny, ale chyba zauroczyła go.
***
Rozejrzała się jeszcze raz, upewniając się, że mężczyzna, któremu ufała bez cienia wątpliwości nadal stoi przed tak bardzo znajomą jej kamienicą. Widziała z daleka nieśmiały, zachęcający uśmiech chłopaka, ale nie odwzajemniła go. Wciąż czuła ból i złość za to, że ją oszukał. Wciąż w jej sercu rodziła się niepewność i wątpliwość, co do szczerości zamiarów chłopaka, u którego się zatrzymała. Mieszkała u niego, nadal nie rozumiejąc co właściwie miała tam robić.Szkoła. Czy tylko to było warunkiem tego, że jej pomagał? czy miał w tym jakiś cel? kamienica była jej drugim domem. Jej prawdziwym domem, bo nie mogła nazwać domem mieszkania, w którym mieszkała jej matka. Tu było podobnie. Mieszkanie tak jak tamte było zniszczone, tak jak tamte było stare, ale tu do wczorajszej nocy czuła się bezpieczna. Nadal w torebce znajdował się klucz do mieszkania. Nie była pewna, czy zastanie w środku Przemka i co tam zastanie. Pragnęła ten etap mieć już za sobą. Pragnęła po prostu zabrać swoje rzeczy i opuścić mieszkanie, które pokochała. Otworzyła nieśmiało drzwi i weszła do środka. Z dala wyczuła tak bardzo znajomy jej zapach. W mieszkaniu śmierdziało trawką. Na stole leżała fiolka z narkotykami a na parapecie okna znajdowała się strzykawka z Heroina. Nie podeszłą do okna, ignorując to,co tam zobaczyła. Miała jeden cel i zamierzała skupić się tylko na nim. Na łóżku leżał Przemek, a ona uśmiechnęła się na jego widok. Kochała go i była tego świadoma. Kochała jak brata, jak kuzyna, jak przyjaciela. Kochała i była mu wdzięczna za wszystko, co dla niej zrobił. W pośpiechu zbierała swoje najpotrzebniejsze rzeczy, zeszyty, ubrania, kosmetyki. Wszystko rzuciła do niewielkiego plecaka i rozejrzała się po pokoju. Jej wzrok zatrzymał się na małej fotografii na półce i uśmiechnęła się do wspomnień. Poszła do łazienki, by zabrać resztę kosmetyków i wszystkie rzeczy również rzuciła do plecaka. Nie miała tego za wiele. Jej rzeczy bez problemu zmieściły się w niewielkiej walizce. Kilka ubrań, kosmetyków i książek miała w domu. Stamtąd nie zamierzała zabierać rzeczy. Nie chciała pokazywać Hubertowi pijanej matki. Nie chciała pokazywać mu zaniedbanego mieszkania. I bez tego nie wiedziała jakie ma o niej zdanie. Zależało jej, by miał jak najlepsze. Zależało jej, by był z niej dumny.
- Kinguś - usłyszała ochrypnięty głos przyjaciela - Wróciłaś Kingo - powiedział czułym głosem. Spojrzała mu w oczy. Założyła plecak na plecy i spojrzała na jego sylwetkę. Nie musiała patrzeć mu w oczy, by wiedzieć. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że znów brał.
- Wróciłam po swoje rzeczy - wyszeptała, chcąc jeszcze coś powiedzieć. - Poznałam kogoś - przyznała, chcąc zwyczajnie być z nim szczera.
- Ty szmato! Ty cholerna szmato! - poczuła ponowny cios w policzek. Zachwiała się na nogach,ale udało się jej zachować równowagę. - Spójrz na siebie ćpunko! Nikt Cię nie zechcę - usłyszała w tle, otwierając drzwi.
- Mylisz się - wydusiła zapłakanym głosem i przełykając słone łzy, wybiegła z mieszkania. Zbiegając ze schodów, czuła jakby umierała. Miał rację. Nikt jej nie zechcę. Była nikim. Oparła się o ścianę, zdając sobie sprawę z tego, że właśnie straciła najbliższą jej osobę. Wybiegając z kamienicy, wpadła w ramiona Huberta. - Jedźmy już stąd - poprosiła, czując jak po jej twarzy lecą nowe porcję łez.
Wciąż czuła jego uderzenie na policzku. Siedziała w samochodzie Huberta, ale nie powiedziała nawet słowa. Nie chciała nic mówić. Pragnęła znaleźć się w swoim pokoju i zapomnieć o ostrych, obraźliwych słowach Przemka. Nie rozumiała jak przyjaciel mógł ją tak zranić. Nie rozumiała co stało się z chłopakiem, którego tak bardzo kochała. Ufała mu. Był jej azylem, był przyjacielem. Teraz nie miała nic. Nie mogła liczyć na wiecznie zajętego ojca, nie mogła liczyć na pijaną matkę i teraz nie mogła też liczyć na Przemka. Czuła się samotna. Tak bardzo samotna, że nie wiedziała co teraz z nią się stanie. Miała Huberta, ale obawiała się, że i jego straci. Nie mogła wiecznie żyć na jego koszt. Nie mogła wiecznie u niego mieszkać. Było to rozwiązaniem na tydzień, dwa a co później? gdzie się później podzieje? samochód zatrzymał się. Nie zwróciła uwagi na to, gdzie są ani na to, po co się tu zatrzymali. Nie patrzyła na niego. Cały czas miała zamknięte oczy i pragnęła zatrzymać łzy. Nie potrafiła. Jej oczy były wilgotne. Cieszyła się, że nie pomalowała się tak, jak miała zamiar, bo znów byłaby rozmazana. Po kilku minutach otworzyła oczy. Spojrzała na centrum miasta i wzięła głęboki wdech. Na przeciwko nich był jeden z lepszych markowych sklepów. Hubert uśmiechnął się do niej a ona zrozumiała. Chciał zabrać ją na zakupy.
- Nie - jęknęła bojąc się tego, co zrobił. Po chwili wyszli z samochodu. Wzięła kolejny głęboki wdech i wolnym krokiem skierowała się w stronę sklepu. Ne chciała tam wchodzić, nie chciała kupować. Niczego nie chciała. - Daj spokój - szepnęła błagającym głosem. - Wracajmy do domu proszę - szepnęła, chwytając jego dłoń. Chłopak korzystając z okazji, że złapała go za rękę pociągnął ją w kierunku sklepu i mimo jej protestów postanowił zabrać ją na zakupy. Po chwil znajdowali się w sklepie z damską odzieżą i chodzili miedzy regałami. Podeszli do spodni i dał jej do przymierzenia dwie najbardziej według niego pasujące do niej pary spodni. Jensy były idealnie dopasowane do jej sylwetki, przez co jej ciało było jeszcze bardziej seksowniejsze. Uwielbiał jak dziewczyny nosiły obcisłe spodnie, bo według niego było to bardziej seksi. Jej też spodnie przypadły do gusty. Miała świadomość tego, że ją nigdy ne było by stać na takie spodnie. Postanowili kupić jeszcze dwie bluzy, kilka bluzek, w których wyglądała naprawdę cudownie i nowe adidasy. Chciał by wszystko miała nowe, bo zależało mu, by wróciła do szkoły i zdobyła wykształcenie. Podeszli do kasy i zapłacili za ubrania, z dwoma reklamówkami wrócili do domu.
Chodził po kuchni, szykując dla nich kanapki. Zastanawiał się, czy nie zrobić jakieś porządnej kolacji, ale nie miał siły na przyrządzanie czegoś więcej. Na talerz kładł ładnie przyrządzone kanapki i zastanawiał się nad tym, co ona teraz robi. Od paru minut siedziała w swoim pokoju. Pomógł jej zanieść rzeczy i wyszedł, bo domyślał się tego, że dziewczyna pragnie zostać sama. Dochodziła dziewiętnasta i zdał sobie sprawę z tego, że zmarnowali cały dzień. Chociaż chciał zapytać się jej dlaczego płakała, nie zrobił tego. Nie wiedział jak poszła jej rozmowa z Przemkiem. Domyślał się, że był w domu, bo zauważył czerwony ślad na jej twarzy. Oberwała i zdawał sobie z tego sprawę. Nie wiedział dlaczego tak bardzo zależało mu na tym, by poprawić jej humor. To z tego powodu i nie tylko, bo też chodziło o szkołę, zabrał ją na zakupy. Myślał, że ucieszy ją to, tak jak dziewczyny, które znał. Jednak nie. Już od samego początku wiedział, że Kinga różni się innych dziewczyn. Już od samego początku domyślał się, że jest wyjątkowa. Teraz natomiast miał tego dowód. Nalał soku do szklanki i położył kolację na stole. Poszedł w stronę jej pokoju, bo chciał powiadomić ją o tym, że kolacja jest już gotowa. Trzy razy zapukał do drzwi i wszedł. Leżała wśród porozrzucanych na łóżku ubraniach i płakała. Płacz był na tyle głośny, że mógł powiedzieć o nim szloch.
- Kinguś - wyszeptał a jego głos złagodniał. Spojrzała na jego twarz, próbując uspokoić swoje emocję. - Co się stało? - zapytał najłagodniejszym głosem jakim potrafił.
- Nic. Po prostu - zawahała się i spojrzała na jego zmartwioną twarz. - Po prostu tyle dla mnie robisz. Nie wiem jak Ci się odwdzięczę - wyszeptała, ocierając mokre od łez policzki.
- Zdaj. To będzie dla mnie najlepsza nagroda - roześmiał się i puścił do niej oczko. Nic nie powiedziała. Wstała z łózka i poszła wraz z mim do salonu. Spojrzała na kanapki i roześmiała się do niego. Usiedli przy stole i zaczęli jeść kolację. Pół godziny później dziewczyna wstała od stołu i zabrała talerz, szklanki i podeszła do zmywarki. Umyła naczynia i podeszła do chłopaka.
- Dziękuje - wyszeptała i pocałowała go na dobranoc.
- Kinguś - wyszeptał, a jej zmiękły kolana. - Czy możemy porozmawiać? - zapytał. Już chciała mu odpowiedzieć, ale usłyszeli dzwonek do drzwi.
- Spodziewasz się kogoś? - zapytała zaskoczona Kinga. Chłopak pokiwał głową i poszedł otworzyć drzwi.
Hubert patrzył jak zahipnotyzowany na tak bardzo znajomą mu twarz. Przesunął się w drzwiach i wpuścił gościa do środka. Ile czasu go nie widział? Nie wiedział. Nie wiedział też, dlaczego mężczyzna go odwiedził. Czy przyszedł tu za sprawą Karoliny? czy po prostu zatęsknił za tak bardzo dawno nie widzianym byłym przyjacielem.
- Dawno się nie widzieliśmy- usłyszał głos mężczyzny. W odpowiedzi kiwnął potwierdzająco głową i zastanowił się, kiedy się po raz ostatni zobaczyli. Nie był pewny, ale było to chyba około tygodnia temu. Zaprowadził kumpla do salonu i po chwili przyniósł mu zimne piwo. Chociaż nie rozumiał, po co tu przyszedł, cieszył się, że go odwiedził.
- Rozmawiałeś z Karoliną? - usłyszał głos kolegi. -
Tak była tu dziś rano - szepnął, patrząc na zaskoczoną twarz dziewczyny. Dopiero po chwili przypomniał sobie o jej obecności.
- Poznajcie się - wyszeptał wskazując na Kingę. Przedstawił ich sobie, nie spuszczając wzroku z zaskoczonej twarzy dziewczyny. Po chwili słyszał kroki. Kinga przywitała się, ale nie zamierzała przeszkadzać im i postanowiła zostawić ich samych.
- Masz towar? - usłyszał ponowny głos rozmówcy. Podał przyjacielowi narkotyki, ale sam nie wziął nic. Dopiero teraz uświadomił sobie, że odkąd jest przy nim Kinga, nawet nie pomyślał o Heroinie. Według niego była najlepszym lekiem na jego uzależnienie.
- Niezła dupa - wyszeptał Seba i spojrzał na rozzłoszczoną twarz Huberta.
- Nie mów tak o niej - ostrzegł chłopak i wstał z krzesełka. Spojrzał na zegarek, dając w ten sposób znać mężczyźnie, że trochę mu się spieszy.
- Jednak to prawda tak? Karolina miała rację. Masz kogoś - usłyszał rozżalony głos przyjaciela.
- Może - odpowiedział krótko, sam nie wiedząc co ma mu powiedzieć.
- No no niezły towar. Gdzie ja upolowałeś? - zapytał mężczyzna, a on poczuł złość.
- Starczy już. Powinieneś już iść - rzekł stanowczym głosem i odprowadził go do drzwi.
- Wróć na studia. Profesorzy o Ciebie pytali - usłyszał głos przyjaciela, ale nie zareagował. Olał jego słowa i zamknął za nim drzwi. Zgasił światło i ruszył do pokoju Kingi.
Kinga siedziała po turecku i zastanawiała się nad jutrzejszym dniem. Czuła strach, bo bardzo dawno nie była w szkole i nie wiedziała nawet, czy ma po co wracać. Jednak nie mogłam tego olać. Doskonale wiedziała jak bardzo zależało na tym Hubertowi, a ona chociaż w ten sposób mogła mu się odwdzięczyć za to, co dla niej zrobił. To dzięki niemu miała dach nad głową. Wstała i przymierzyła nowe spodnie, dopasowała do nich czerwoną bluzkę w czarne paski i spojrzała w lustro. Usłyszała pukanie do drzwi i po chwili zobaczyła twarz Huberta.
- Ślicznie Ci w tym - stwierdził zatrzymując wzrok na jej pośladkach.
- Przestań - skarciła go, rumieniąc się przez jego komplement. Nagle poczuła jego ciepły dotyk i speszyła się na tyle, że spuściła wzrok.
- Naprawdę wyglądasz ślicznie - wyszeptał do jej ucha, a jej ciało zadrżało. Poczuła ponowny dotyk chłopaka i zamknęła oczy.
- Skoro tak mówisz - odpowiedziała drżącym głosem, odsuwając się od niego na dość bezpieczną odległość. - Kolega już poszedł? - zapytała patrząc mu głęboko w oczy.
- Tak, na szczęście tak - wyszeptał i usiadł obok niej na łóżku. Pomógł jej pozbierać ubrania i porozwieszali je na wieszakach, by się nie pogniotły do szkoły. Chciał z nią porozmawiać, ale nie wiedział co miałby jej powiedzieć. - Boisz się? - zapytał, delikatnie łapiąc ją za rękę. Złączyli palce, które pasowały do siebie tak idealnie, jakby byli sobie przeznaczeni. Spojrzała na jego rękę i posmutniała, na widok sinej, spuchniętej reki.
- Nie bierz- szepnęła błagalnym głosem. Widziała strach w jego oczach.
- Nie wezmę, jeśli i Ty już więcej nie weźmiesz - usłyszała obietnicę i deklarację w jego głosie. Nie odpowiedziała. Po raz pierwszy odkąd była u niego, posłała mu szczery, prawdziwy uśmiech dziękując Bogu za to, że go ma. Nie wiedziała kim byłaby gdyby nie on. Zapewne nadal trwałaby przy Przemku, a jeśli i wtedy by ją uderzył, tułała by się po mężczyznach, w zamian za narkotyki. Gdyby nie pomoc Huberta, nie miałaby w sobie dość odwagi, by zmienić swoje życie. Nie miałaby odwagi, by wrócić do szkoły, by zawalczyć o swoją przyszłość. Poczuła jego delikatny dotyk na policzku i poczuła słone łzy.
- Przepraszam. Naprawdę tak bardzo mi przykro - wyszeptał, delikatnie muskając palcem zaczerwienione miejsce.
- Uderzył mnie - wyszeptała tak cicho, jakby wstydziła się tego, co się stało. Czuła się winna tej sytuacji. Czułą się tak, jakby to ona sprowokowała go do tego. W pewnym sensie tak było. To ona doprowadziła do tego wszystkiego i była tego świadoma.
- Cicho - usłyszała jego drżący głos. Poczuła jego ciepłe palce, czule dotykające jej policzka. Zbliżył swoje usta do jej warg i złożył na nich delikatny, namiętny pocałunek. Jej ciało zareagowało. Poczuła jak cała drży i on to wyczuł. Uśmiechnął się i delikatnie położył ją na łóżku. Pieścił dotykiem jej ciało, całował milimetr po milimetrze jej skórę a ona odpowiadała. Czuła jak jej serce próbuje dorównać jego sercu. Czuła się, jakby była w raju. W jego oczach widziała pożądanie. Tak ogromne pożądanie, że sama zaczęła się bać tego, co działo się między nimi.
- Chyba się w Tobie zakochuje - wyszeptał, czując się jak gimnazjalista. Przy niej czuł się zawstydzony. Tylko przy niej nie rozumiał swoich myśli. Pragnął ją chronić, dbać o nią, opiekować się nią.
- Ja już oddałam Ci swoje serce - zatrzymał się i spojrzał jej głęboko w oczy. Nie poruszył się, nadal nie mogąc uwierzyć w to co powiedziała.
- Kinguś - wyszeptał jej imię drżącym głosem. W jego oczach zagościły łzy. Chciał coś powiedzieć, ale nie mógł wypowiedzieć nawet słowa. Przytulił się do niej i obejmując jej kruche, niewinne ciało wyszeptał do jej ucha ponownie jej imię.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania