CZY WARTO WALCZYĆ BEZ SZANS NA ZWYCIĘSTWO? Felieton

Na wstępie zaryzykowałbym twierdzenie, że takie pytanie w ogóle nie powinno istnieć. W walce o być albo nie być - a o to tutaj głównie chodzi - nie ma mowy o szansach; walczyć trzeba nieustannie.

Od dziecka uczą nas życiowej mądrości – walcz o swoje, bo inaczej przepadniesz! Tak jest w ogóle w świecie przyrody. Jedno z praw dialektyki Hegla streszcza się następująco: rozwój następuje w walce sił przeciwstawnych. A więc: kto walczy, ten się rozwija i w efekcie istnieje; bierny nie rozwija się, przegrywa i ostatecznie ginie. Okrutne prawo. Ale tak – niestety - wynikało z przemyśleń Hegla. Tak było do tej pory i chyba będzie tak zawsze, stwierdzał ze smutkiem wielki filozof (patrz jego Wykłady z filozofii dziejów).

Z prawami dialektyki Hegla na ogół wszyscy się zgadzają. Nie słyszałem, żeby je ktoś obalił lub nawet próbował podważyć. Ba, „Wielki Stalin” na „jądrze” filozofii idealistycznej Hegla oparł fundamenty filozofii materialistycznej (patrz wstęp do Historii WKP(b).

W społecznościach większych lub mniejszych na ogół zawsze występuje jakiś osiłek, który pomiata słabszymi i próbuje ich sobie podporządkować. Na wsi dawniej to bywał taki starszy parobek, którego wszyscy się bali w okolicy.

Wiemy, jak to nieraz bywało w klasie, gdyśmy pobierali nauki. Otóż zdarzało się, że jakiś słabeusz stawał do nierównej walki z osiłkiem. Jak wygrał, lepszy technicznie, to był bohaterem. Jak przegrał, też się cieszył mirem, zwłaszcza u dziewcząt. Był słabszy, ale walczył; nie pozwolił sobie skakać po głowie! A później i ten osiłek inaczej się odnosił do tego przegranego.

Cóż więc przy takim wstępie mówić o naszych powstaniach? O swoje istnienie – jak już wspomniałem - walczyć trzeba zawsze. Ktoś zapyta – czy koniecznie zbrojnie. A jaka to różnica? Są straty fizyczne i straty moralne. Które gorsze? To cecha sytuacji granicznych: „Sytuacjami granicznymi nazywam to, że nie mogę żyć bez walki i cierpienia, że biorę na siebie winę i nie mogę tego uniknąć, wreszcie, że muszę umrzeć". (patrz: Jaspers „Philosophie”, t.3). Brzmi to trochę patetycznie. Prozaicznie to: Cokolwiek w granicznej sytuacji zrobię, nawet jeśli nic nie zrobię, będę już kimś innym. W naszym wypadku być innym w sensie negatywnym to: zdrajca, tchórz, sprzedawczyk, targowiczanin, zaprzaniec itp. W dodatnim: „Zwycięstwo albo grób” (pieśń do słów Stanisława N. Szczutowskiego).

Wolności – jak powiadają filozofowie – nikt ci nie podaruje. Trzeba ją wywalczyć. I na dodatek utrzymać. „W zasadzie najważniejsze jest samo życie. A jak jest już życie, to najważniejsza jest wolność. A potem oddaje się życie za wolność. I już nie wiadomo, co jest najważniejsze” (M. Edelman).

I nasi powstańcy walczyli o wolność. W każdej walce można przegrać, ale kto z niej rezygnuje – to już przegrał. Czy powstańcy z 1794, 1831, 1848, 1863 nie liczyli się z przegraną? Oczywiście że się liczyli, ale zakładali też wygraną. Toż podobnie mamy w sporcie, gdzie jest rzeczą oczywistą, że „pojedynek można wygrać, przegrać albo zremisować”. Wszyscy wiedzą kogo tu cytuję.

To, co dowództwo powstania warszawskiego zakładało przed jego wybuchem, miało szanse powodzenia. W jego trakcie wiele się zmieniło. Poza tym niemałe znaczenie odgrywa w takich wypadkach godność. Nie zapominajmy również, że wśród Polaków w czasie okupacji była ogromna chęć odwetu. Znam ten problem z doświadczeń osobistych.

Bardzo niewiele przecież brakowało w roku 1794, niewiele w 1831. Rok 1863 był, niestety, najgorszy.

Ale ponad to wszystko był rok 1920!

Jakie wówczas były szanse Polaków? Zwłaszcza w oczach wojskowych doradców francuskich i angielskich? Generał Weygand przekonywał – analizując koncepcję kontrnatarcia Piłsudskiego - że takiego zadania nie wykonałby nawet żołnierz francuski! Dziś śmiejemy się z tego argumentu serdecznie.

To teraz dopiero z dystansu lat wiemy, kiedy była szansa a kiedy nie.

Może przykład najnowszy: Jakie szanse dawano Ukrainie po zaborczym na nią ataku Rosji w roku 2022?

Nie kopiujmy postawy Prosiaczka, który bał się iść do lasu, bo tam może runąć na niego drzewo. A może nie - mitygował go po namyśle Puchatek.

Wielu obecnie krytykuje nasze powstania, obronę kraju w 1939 - Westerplatte, poczta gdańska, Hel, Warszawa. A już w czambuł potępiają powstanie warszawskie.

- A powstanie w getcie warszawskim?

- Co, cisza?

Krytykują nasze współczesne porywy wolnościowe: 1956, 1968, 1970, 1981. Bo to ciągle niepotrzebne ofiary... A kiedy one są potrzebne? Gdzie jest granica? I w sporcie też są ofiary - wspinaczka górska, skoki narciarskie, żużel. W walce zawsze są ofiary – to jej cecha immanentna. A jak nie walczysz, to twój koniec odwleka się tylko w czasie: „Bo wolność krzyżami się mierzy, historia ten jeden ma błąd.” („Czerwone maki” F. Konarskiego).

I tego błędu nigdy raczej nie naprawimy – podpowiedziałby Hegel.

Zdaniem krytykujących należało chyba siedzieć cicho już po pierwszym rozbiorze Polski. I jaki byłby efekt braku walki? W przeciągu jednego pokolenia zapomniano by wówczas, że był jakiś kraj o nazwie Polska. Naród polski zostałby zrusyfikowany i zgermanizowany.

- I byłoby po kłopocie?

- O to chodzi?

- Kogo reprezentuje, kto tak twierdzi?

Tak rozumując możemy dojść do absurdu. To po co w ogóle mityczny Lech zakładał Polskę?! Może lepiej byłoby od razu – jakąś republikę lub land. Jak postęp, to postęp.

A on co? Nie miał chłop za grosz instynktu historycznego; o marksistowskim nie wspomnę.

 

On założył Ciemnogród…

PS. Kiedy pisałem ten tekst, wordowski edytor z roku 2000 podkreślił mi na czerwono wyraz "zrusyfikowany". Aplikacja ta – pomyślałem – nie ma ambicji arbitralnych w dziedzinie językowej i może nie mieć tego wyrazu w swoim wzorcu. Sięgnąłem więc po słownik ortograficzny języka polskiego (PWN 1981).

- TAM TEŻ NIE MA...

- Co, nie było takiego zjawiska w dziejach naszego kraju? Dwója z polaja w szkole średniej za nieznajomość „Syzyfowych prac” Stefana Żeromskiego?

Wyraz „zgermanizowany” jest. W obu przypadkach.

Śmieszne?

Smutne?

A swoją drogą jestem ciekaw, kiedy PWN naprawiło swój błąd? Może w następny felietonie udokumentuję tę sprawę.

Tadeusz Cieślak

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Noico1 rok temu
    Dobre. Niech żyje ciemnogród.
  • SwanSong rok temu
    Nie, nie warto. Walczyć trzeba mądrze, a nie debilnie rzucać się pod nóż.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania