Czyj to dom?

Wchodzę do budynku o gładkich ścianach,

O futrynach promiennych w skrzenie światła.

Atmosfera w nim powabnie wskrzeszenna,

Oznajmiająca gościom, że to sfera bezcenna.

Czyste sacrum samo w sobie.

Podróżny śni o jego najpiękniejszej dobie,

A martwy wstaje z dołu, by móc zasiąść przy stole,

Przystrojonym w rozmowy o cnoty otulone.

 

I tam ja, pośrodku czystego korytarza,

Obskurnymi krokami niosę hałas nędzarza.

 

Nie czuję nic, chociaż bardzo by się chciało -

to nie mój dach, nie mój pokój, nie moje ciało.

Jaka to wielka szkoda nie pasować do domu,

Którego widok z okna zapiera dech atomów.

W którym wilk w owieczkę się obraca,

A Gąsienica w kokonie motylim zatraca.

 

Nie wiem, czyj to dom, ale dalej w nim jestem.

Błogi spokój i ta słodka, jasna przestrzeń,

Przyciągają mnie stale, choć do niego nie należę.

Ściany mnie witają snami, w których nie śpię.

„Zwierzyno ostrych krat”- tak podłoga mnie zwie.

Ile jeszcze tu pobędę?- tylko podróżnik wie.

 

W niewłasnym domu kloszardem mnie nazywają.

Może własnym domem się nie znają.

Może mają rację, może mam ją ja.

To nie chata, a wytwór słonecznego dnia.

Wychodzę na zewnątrz, łapię ulotny oddech.

Kurz na moich butach jest jedynym dowodem,

Na to kto tu naprawdę jest u siebie—

Nie obcy, nie swój, a cudze westchnienie.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Sokrates godzinę temu
    Przekonuje mnie na 5 swym nastrojem

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania