Czyj to dom?
Wchodzę do budynku o gładkich ścianach,
O futrynach promiennych w skrzenie światła.
Atmosfera w nim powabnie wskrzeszenna,
Oznajmiająca gościom, że to sfera bezcenna.
Czyste sacrum samo w sobie.
Podróżny śni o jego najpiękniejszej dobie,
A martwy wstaje z dołu, by móc zasiąść przy stole,
Przystrojonym w rozmowy o cnoty otulone.
I tam ja, pośrodku czystego korytarza,
Obskurnymi krokami niosę hałas nędzarza.
Nie czuję nic, chociaż bardzo by się chciało -
to nie mój dach, nie mój pokój, nie moje ciało.
Jaka to wielka szkoda nie pasować do domu,
Którego widok z okna zapiera dech atomów.
W którym wilk w owieczkę się obraca,
A Gąsienica w kokonie motylim zatraca.
Nie wiem, czyj to dom, ale dalej w nim jestem.
Błogi spokój i ta słodka, jasna przestrzeń,
Przyciągają mnie stale, choć do niego nie należę.
Ściany mnie witają snami, w których nie śpię.
„Zwierzyno ostrych krat”- tak podłoga mnie zwie.
Ile jeszcze tu pobędę?- tylko podróżnik wie.
W niewłasnym domu kloszardem mnie nazywają.
Może własnym domem się nie znają.
Może mają rację, może mam ją ja.
To nie chata, a wytwór słonecznego dnia.
Wychodzę na zewnątrz, łapię ulotny oddech.
Kurz na moich butach jest jedynym dowodem,
Na to kto tu naprawdę jest u siebie—
Nie obcy, nie swój, a cudze westchnienie.

Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania