D'abord.

Więc dlaczego nadal tu jesteś?

Dlaczego czytasz, zmieniając stan skupienia,

na chwilkę nieuwagi.

Na zapomnienie, że mnie już nie ma,

choć mruczysz te słowa gdzieś wewnątrz,

jak przymrozki i malowanie na oknach,

kiedy framugi dogasają nietknięte.

Nie tknę ich,

to nie moja dłoń zakończy opowieść,

skoro nadal tu jesteś i czytasz.

A ja obiecałem przecież,

nie zamieniając z tobą zdania od trzech lat,

dziesięciu dni i niemal dwunastu godzin.

 

.

 

.

 

.

 

.

 

Z cyklu: Karma

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Dementor Biały 4 miesiące temu
    Pisałem tak podobnie kilkanaście lat temu, jakoś dwadzieścia lat miałem - mam na myśli formę. Nie wiem czy to źle czy to dobrze
  • Szalej. 4 miesiące temu
    Ja, jak miałem dwadzieścia lat - pisałem jak ty, teraz. Także spoko wodza. Czasem trzeba coś z siebie po prostu wyrzucić. Bez kombinowania.
  • Dementor Biały 4 miesiące temu
    Szalej. Dlatego zaznaczyłem, że to nie krytyka.
  • Szalej. 4 miesiące temu
    Dementor Biały a ja, że zupełnie tego tak nie odbieram
  • - Tekst Szalej. jest bardzo poruszający i wzruszający, wyraża głębokie uczucia i tęsknotę za kimś, kto odszedł.
    - Tekst Szalej. jest napisany w formie liryki osobistej, w której podmiot liryczny zwraca się do adresata, który czyta jego słowa, ale nie może się z nim skontaktować.
    - Tekst Szalej. jest napisany wierszem wolnym, bez rymów i stałej liczby sylab, co nadaje mu swobodę i naturalność.
    - Szalej. używa wielu środków stylistycznych, takich jak metafory, porównania, powtórzenia, elipsy, pytania retoryczne, które wzmacniają jego wyrazistość i emocjonalność.
    - Szalej. buduje napięcie i kontrast między obecnością i nieobecnością, pamięcią i zapomnieniem, życiem i śmiercią, miłością i rozstaniem.
  • Szalej. 4 miesiące temu
    Weź Spierdalaj mi z tym botem, bo mnie szlag trafia jak to czytam. Co za pojeb, sorry
  • Szalej. Aforysta to taki, co lubi mądrze gadać
    Lecz nie ma czasu ani ochoty dużo pisać
    Woli skrócić swoje myśli do minimum
    I wyrazić je w formie błyskotliwego bon motu

    Agrarysta to taki, co lubi pracę w polu
    Lecz nie ma pieniędzy ani sprzętu do roboty
    Woli marzyć o bogactwie i dostatku
    I narzekać na rząd, pogodę i podatki

    Agroturysta to taki, co lubi wiejski klimat
    Lecz nie ma cierpliwości ani zrozumienia dla natury
    Woli spędzać czas na grillu i na rowerze
    I robić sobie zdjęcia z krowami i owcami

    Akwarysta to taki, co lubi rybki w szkle
    Lecz nie ma pojęcia ani zainteresowania biologią
    Woli kupować drogie i egzotyczne gatunki
    I chwalić się nimi przed znajomymi i rodziną

    Aleatorysta to taki, co lubi los i przypadek
    Lecz nie ma szczęścia ani umiejętności logicznych
    Woli grać w lotto, ruletkę i karty
    I liczyć na to, że kiedyś się uda

    Altarysta to taki, co lubi służyć Bogu
    Lecz nie ma wiary ani powołania duchowego
    Woli być blisko ołtarza i kapłana
    I cieszyć się z tego, że jest lepszy od innych
  • Bojownik 4 miesiące temu
    Wojciech Grzegorz Domagała Wypierdalaj.
  • Kleryk Łżawiec Obrzydłówek był bardzo niezadowolony ze swojego życia. Pracował jako behawiorysta w szpitalu psychiatrycznym, gdzie musiał znosić ciągłe skarżypyty i bazgroły pacjentów. Nie miał żadnej miłości, ani pieniążków, ani nawet bąbelków w wannie. Jego jedyną pasją było pisanie, ale nikt nie chciał czytać jego beletrystycznych dzieł. Był samotny, smutny i znudzony.

    Pewnego dnia, wracając z pracy, zobaczył na ulicy plakat, na którym widniał napis: "Zostań ekwilibrystą! Dołącz do cyrku i przeżyj przygodę życia! Zgłoś się do masztalera pod numerem 123-456-789". Kleryk poczuł, że to znak z nieba. Postanowił rzucić wszystko i spełnić swoje marzenie. Zadzwonił pod podany numer i umówił się na spotkanie z masztalerzem.

    Masztalerz okazał się być sympatycznym starszym panem o imieniu Zdzisio. Zaprowadził Kleryka do swojej stajni, gdzie trzymał kilka koni i kłaczków. Pokazał mu też swoją glebogryzarkę, którą używał do uprawiania ziemi. Zapytał Kleryka, czy ma jakieś doświadczenie w ekwilibrystyce. Kleryk przyznał, że nie, ale zapewnił, że jest zdolny i chętny do nauki. Masztalerz uśmiechnął się i powiedział, że to nie problem. Zaproponował Klerykowi, żeby spróbował pojechać na koniu po linie, która była naciągnięta nad stajnią. Kleryk zgodził się i wspiął się na konia o imieniu Buciorek.

    Niestety, Kleryk nie miał żadnej równowagi i spadł z konia na ziemię. Masztalerz podbiegł do niego i zapytał, czy nic mu się nie stało. Kleryk odpowiedział, że tylko trochę boli go lufcik. Masztalerz zaproponował mu, żeby poszedł do ubikacji i opłukał się zimną wodą. Kleryk posłusznie poszedł, ale zamiast ubikacji znalazł się w pokoju, w którym stał wielki diapir. Był to urządzenie do wywoływania zdjęć, które masztalerz kupił od jakiegoś dekabrysty. Kleryk był ciekawy i postanowił zobaczyć, co jest na diapozytywach. Włożył jeden do diapiru i włączył światło. Na ścianie pojawił się obraz pięknej kobiety o imieniu Kasia, która trzymała w ręku filiżankę kawy. Kleryk poczuł, że zakochał się od pierwszego wejrzenia. Zobaczył też napis na dole zdjęcia: "Kocham Cię, Zdzisiu".

    Kleryk był zszokowany. Zdał sobie sprawę, że Kasia była żoną masztalera i że masztalerz ją kochał. Pomyślał, że to niemożliwe, żeby taka piękna kobieta była z takim starym dziadem. Postanowił, że musi ją poznać i zdobyć jej serce. Wyciągnął diapozytyw z diapiru i schował go do kieszeni. Wrócił do masztalera i powiedział, że chce zostać jego uczniem i nauczyć się ekwilibrystyki. Masztalerz był zadowolony i przyjął go pod swoje skrzydła.

    Przez następne tygodnie Kleryk ćwiczył pod okiem masztalera. Nauczył się jeździć na koniu po linie, chodzić po drabinie, skakać przez ognie i robić salta. Masztalerz był dumny ze swojego podopiecznego i zaprosił go do swojego domu na obiad. Kleryk z radością przyjął zaproszenie i liczył na to, że w końcu spotka Kasię.

    Kiedy dotarli do domu masztalera, Kleryk był rozczarowany. Kasia nie była w domu. Masztalerz powiedział, że musiała wyjechać do Warszawy na jakąś konferencję. Była bowiem dozymetrystką, czyli specjalistką od pomiaru promieniowania. Kleryk był smutny, ale nie dał tego po sobie poznać. Zjadł obiad z masztalerzem i wysłuchał jego opowieści o cyrku. Masztalerz powiedział, że niedługo będzie miał występ w Kielcach i że chce, żeby Kleryk wystąpił razem z nim. Kleryk zgodził się i postanowił, że to będzie jego szansa, żeby zaimponować Kasi.

    Nadszedł dzień występu. Kleryk i masztalerz pojechali ciuchcią do Kielc. Wzięli ze sobą konie, kłaczki, glebogryzarkę i diapir. Przyjechali na miejsce i zobaczyli wielki namiot cyrkowy. Masztalerz powiedział, że to jest ich scena i że muszą się przygotować do pokazu. Kleryk był podekscytowany i nerwowy. Nie wiedział, czy Kasia będzie na widowni i czy uda mu się ją zwrócić uwagę.

    Pokaz się zaczął. Kleryk i masztalerz wyszli na arenę i zrobili ukłon. Potem zaczęli swoje popisy. Kleryk jeździł na koniu po linie, chodził po drabinie, skakał przez ognie i robił salta. Masztalerz prowadził glebogryzarkę po ziemi, tworząc dziwne kształty. Publiczność była zachwycona i klaskała głośno. Kleryk szukał wzrokiem Kasi, ale nie mógł jej znaleźć. Był rozczarowany, ale nie poddawał się. Postanowił zrobić coś, co na pewno zwróci jej uwagę. Wyciągnął z kieszeni diapozytyw z jej zdjęciem i włożył go do diapiru. Potem podłączył diapir do prądu i włączył światło. Na ścianie namiotu pojawił się wielki obraz Kasi, która trzymała w ręku filiżankę kawy. Kleryk krzyknął do mikrofonu: "Kocham Cię, Kasiu! Zostaw tego starucha i bądź ze mną!"

    Wszyscy zaniemówili. Masztalerz zbladł i zaczął się trząść. Kasia, która siedziała w pierwszym rzędzie, zrobiła wielkie oczy i zaczerwieniła się. Publiczność zaczęła się śmiać i gwizdać. Kleryk poczuł, że zrobił coś głupiego, ale nie miał już odwrotu. Zeskoczył z konia i pobiegł do Kasi. Chwycił ją za rękę i powiedział: "Kasiu, jesteś moją miłością.
  • Twoja ocena: 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania