Poprzednie częściDagmara (1)

Dagmara (3)

Dziwne i nie bez przypadku deprymujące zdarzenie. Nie pamiętam, kiedy z papierosem w jednej, a szklanką będącą w nie mylicie się, drugiej dłoni znalazłem się w rogu narożnej, na skórę stylizowaną tekstylią pokrytej kanapy znalazłem. Remix Maanamu świdruje mi w uszach, błysk świateł w źrenicach, dym papierosowy w nozdrzach i zatokach. Podkład muzyczny, aranżacja wnętrza, wygląd gości uległ również zmianie, przez moment, w którym zdążyłem się tutaj nieoczekiwanie ugościć. Czułem się wyobcowany z moimi wewnętrznymi rozważaniami, nikt inny w tym miejscu, w tym czasie, nie mógł wyglądać na równie skonfundowanego co ja. Powoli przyzwyczajając się do zbyt szybko skorygowanych bodźców, zacząłem próbować układać w głowie poszczególne elementy w coś na kształt całości perspektywicznej. Zacząłem szukać znajomych twarzy, posiadłem już takie w zdecydowanej większości tym podobnych miejsc w tym mieście. No właśnie, tylko w jakim ja jestem mieście? W jakim kraju? Biblioteka muzyczna tego wieczora definiuje region bloku wschodniego. Wieczora? Aspekt godzinowy w tym momencie jednak nie interesował mnie tak bardzo, wolałbym porozmawiać z kimś dobrze poinformowanym w szczegółach tej imprezy. Chłopaki z bramki raczej mają dosyć tłumaczenia rzeczywistości zagubionym klientom, z dwojga złego bardziej skory do rozmowy powinienem być któryś z barmanów. Kiedy już chciałem mój plan zasięgnięcia języka wcielić w życie, jeden z łysych drabów siedzących na tej samej, co ja kanapie dosadnym ruchem ręki polecił mi zostać na swoim miejscu. Komu zależało na tym, abym tutaj został? Jakiś poważny klient? Ktoś z grupy obstawiającej to miejsce, którego ja nawet nie mogę rozpoznać? Nieważne. Nie podobało mi się to, ale lepsze siedzenie na kanapie, niż niepotrzebna szarpanina. Nagle przypomniałem sobie o papierosie, który tlił się coraz bliżej opuszków moich palców, czy to właśnie ten moment, w którym noc spotyka się z dniem i przez moment nie istnieje nic? Łyse chłopy w moim otoczeniu nadal zajęci byli obserwowaniem każdego mojego ruchu, nic nie mogłem zrobić poza udawaniem spokojnego. Poza czekaniem i patrzeniem jak inni ludzie bawią się w życie nocne. Patrzeniem na jedyną znajomą twarz, którą właśnie spostrzegłem. Niemożliwe. To moja Dagmara. Wszędzie  rozpoznam jej twarz. Oczy takie jakby była jedną z Rodzanic. Jednym spojrzeniem w dzieciństwie uwarunkowała całe moje późniejsze życie. Nigdy nie zdołam zerwać tak zaplecionej nici. Co ona może  tutaj robić? Najwyraźniej dobrze się bawić. Nie mogę uwierzyć, że tak się zmieniła. Urodą zdecydowanie bliżej jej do pełnoletniej kobiety, aniżeli dzieciaczka, z którym bawiłem się wspinając się po drzewach. Swoje ręce zdążyła ozdobić tatuażami, po długich rudych lokach ani śladu. Zostały z nich tylko strzępki w kolorze tlenionego blondu. Strzępki moich wyobrażeń. Wyobrażeń jak powinna wyglądać przyszłość mojej koleżanki z dzieciństwa? Nie wiem czemu, zaczął napełniać mnie gniew. Ten małolat tańczący z nią powinien trzymać ręce zdecydowanie wyżej. Jego zachowanie może mu sprawić problemy, ja mogę być jego problemem. Nie zniosę tego całego kabaretu dłużej, moja głowa zaraz wybuchnie, nic nie zostanie z tej całej pipidówy. Muszę w końcu wstać i to przerwać, porozmawiać z nią chociaż chwilę, jeśli będzie w stanie do jakiejkolwiek rozmowy. Wygląda na zbyt pijaną, ale powinienem spróbować. Wstaję, odpycham chama, który próbuje znowu mnie usadzić, kolejny z nich zapina mi klamrę i rzuca mnie przez biodro na ten zapyziały narożnik. Dziwne, że nie dołożył kontrolnego kopnięcia, aby mnie uspokoić, krzyczę do niego:

 

- Kurwa! Muszę wstać i z kimś porozmawiać, nie rozumiecie?

- Leż jak leżysz, to wszystko niedługo się skończy.

- Co się ma skończyć? Która jest w ogóle godzina?

- To nie ma znaczenia. Wszystko musi się skończyć, czy będziesz leżał, czy wierzgał próbując

na coś wpłynąć.

 

Muszę odpocząć. To wszystko nie ma sensu. Czy naprawdę chciałem odebrać komuś prawo do normalnego życia, tylko dlatego, że inaczej je sobie wyobrażałem? Jeśli znowu przyjdzie mi się obudzić w samochodzie, to proszę, nie na barierkach. Tym bardziej nie za nimi.

Następne częściDagmara (4)

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania