Dałaś mi numer do zamężnej kobiety

Poznaliśmy się przypadkiem.

Pracowałem wtedy w małomiasteczkowej kawiarni ze świeżymi bułeczkami cynamonowymi i najlepszą moccą z gęstą pianką w okolicy.

Nie zwróciłem na ciebie uwagi od razu, gdy dzwoneczek u drzwi zabrzęczał oznajmiając radośnie przybycie nowego klienta.

Tego dnia mocno wiało, więc również Twoje włosy były w lekkim nieładzie, a wysoko postawiony kołnierz beżowego płaszcza przysłaniał prawie połowę Twojego policzka i część ucha.

Tego ucha, które potem tak za mną chodziło w samotne wieczory.

Zamówiłaś duże latte bez cukru i miętową gumę do żucia.

Usiadłaś przy stoliku zaraz przy oknie i wyglądało jakbyś na kogoś czekała.

Paru klientów wyszło, paru weszło, ludzie przy stolikach się zmieniali, a Ty po ponad trzech kwadransach nadal wypatrywałaś nieznajomego przez wysokie okno kawiarenki.

Zaciekawiłaś mnie.

Nikt się nie zjawił, a na szklance zaczęła już przysychać piana z Twojego dawno wypitego latte.

Wstałaś chyba bezszelestnym, ale na pewno szybkim ruchem i bez "do widzenia" wyszłaś z kawiarni.

Zdążyłem się obejrzeć w momencie gdy dzwoneczek powiadomił o ruchu drzwi, ale jedyne co ujrzałem to Twoje zgrabne łydki w wysokich czerwonych szpilkach. Zniknęłaś za rogiem budynku.

Kim byłaś? Zadawałem sobie to pytanie, bo nie często mamy tu takich gości.

To małe miasteczko, a codzienną rutynę przerywają tylko wybory burmistrza raz na 5 lat lub wiosenny festyn kwiatowy, kiedy turyści zjeżdżają się pooglądać liczne rodzime dziwoty.

Podszedłem posprzątać Twój stolik, podniosłem serwetkę i już prawie bym ją zgniótł ale zauważyłem, że na odwrocie jest jakiś napis. To był numer telefonu. Napisany odręcznie, lekko pochylonymi w prawo cyferkami.

Czy był przeznaczony dla mnie?

Czy powinien się cieszy?

Czy raczej zawierzyć logice, która podpowiadała, że takie kobiety nie szukają podmiejskich przygód i nawet jeśli miał to ktoś znaleźć, to nie byłem to ja?

Zachowałem jednak sobie tą serwetkę i ten numer telefonu.

Czekałem aż pojawisz się znowu, bym mógł chociaż Ci się lepiej przyjrzeć, złapać spojrzenie, upewnić się, że istnieje choć promil szans byś odebrała telefon i chciała rozmawiać właśnie ze mną.

Nie pojawiłaś się już jednak ani w tym sezonie, ani przez wiele późniejszych lat.

O serwetce zapomniałem.

 

Mijały lata, doczekałem się awansu i właściciel kawiarenki mianował mnie jej managerem. Pomogłem mu otworzyć kolejną kawiarenkę, a potem kolejną i jeszcze jedną. Zaczęliśmy sprzedawać nie tylko kawę ale i z początku śniadania, potem dania obiadowe, przekąski, aż w końcu przekształciliśmy się w sieć znanych restauracji. Właściciel mianował mnie swoim doradcą od spraw franczyzowych. Zacząłem więc podróżować w poszukiwaniu nowych chętnych na prowadzenie biznesu pod naszym szyldem. Jeździłem po całym kraju, sypiając po hotelach i ubijając dobre interesy.

 

Jednego roku, późnej już jesieni, wróciłem zmęczony do domu. Dom był pusty. Mama dawno odeszła, taty nigdy nie znałem. To już nie było miejsce miłych wspomnień, nic już nie czułem do tamtych przestrzeni, więc decyzja o przeprowadzce została podjęta tego samego wieczoru.

Tydzień później zamówiona ekipa wynosiła stare meble, a ja pakowałem ostatni z 3 kartonów mojego starego życia, resztę rzeczy sprzedałem, wyrzuciłem lub oddałem potrzebującym.

Otworzyłem najniższą szufladę starej komody, pod zakurzonymi książkami leżały stare czarnobiałe zdjęcia i serwetka. Wziąłem do rąk serwetkę i dostrzegłem wyblakły tusz niebieskiego długopisu. Przypomniałem sobie tamto popołudnie, gdy weszłaś na latte do mojej kawiarni. Wyciągnąłem telefon i wstukałem numer. Zawahałem się i wcisnąłem zapisz, zamiast zadzwoń. Będzie jeszcze okazja.

 

Dojechałem do mojego nowego mieszkania w dużym wielkomiejskim osiedlu. Usiadłem zmęczony po podróży i wyciągnąłem telefon. Trzymając go w ręce, patrzyłem na numer, bez opisu, ten numer z serwetki, teraz wyświetlający się na prostokątnym niebieskim ekranie. Dziewięcio-cyfrowy numer.

Zadzwonić?

Nie, nie rób z siebie idioty, ona już pewnie nie pamięta.

Ale co mi szkodzi? Najwyżej odłoży słuchawkę, przecież jak nie pamięta, to mnie nie skojarzy.

A co jeżeli pamięta?

A co jeżeli nie żyje?

A co jeżeli zmieniła numer?

Zadzwoniłem.

Nikt nie odbierał, ale był sygnał. automatyczna poczta głosowa nie wskazywała na właściciela telefonu. Odłożyłem słuchawkę.

Postanowiłem spróbować jutro.

Nazajutrz wybrałem się na spacer po okolicy. Piękne było to moje nowe osiedle, z parkiem i oczkiem wodnym, wszystko ogrodzone niskim murkiem. Liście spadały z drzew w większości już pomarańczowo-brązowe, dodając nostalgicznego klimatu całemu obrazkowi.

Dzień był ciepły jak na listopad, niskie słońce można powiedzieć, że nawet lekko grzało.

Usiadłem na ławce i wyjąłem z kieszeni kurtki komórkę. To była sobota, ja miałem wolne, mój szef też, więc przejrzałem szybko maile reklamowe i zamknąłem skrzynkę odbiorczą. Miła cisza.

Nie miałem znajomych w tym mieście. Powiedziałem sobie - taki nowy start.

Schowałem telefon do kieszeni. Popatrzyłem przez chwilę na okolicę, na spacerujących z dziećmi rodziców i nagle poczułem wibracje w kieszeni. Dzwonił zapisany wczoraj numer 605 032 ...

Odebrać? Skąd u mnie nagle ten strach?

Odebrałem.

Miły kobiecy głos zabrzmiał melodyjnie w słuchawce.

– Halo? Ktoś do mnie dzwonił wczoraj wieczorem z tego numeru. Oddzwaniam.

– Tak, em, dzień dobry, to byłem ja. Ja chciałem, em...

– Przepraszam na chwilę (kobieta przysłoniła dłonią słuchawkę po drugiej stronie, ale i tak słyszałem jak woła do kogoś by przypilnował gotującego się jedzenia) - już jestem, przepraszam, to mówił Pan, że w jakiej sprawie dzwoni?

– Chciałem się, em, umówić...

– Ah tak, dobrze, już sprawdzam kalendarz, sekunda, mam wolny termin najwcześniej w środę rano, na godzinę 10:00. Pasuje Panu?

– Eee, chyba tak, to znaczy jak najbardziej.

– Dobrze, zatem zapraszam. Do zobaczenia.

I się rozłączyła.

Jedno było pewne, to było zbyt proste.

Po chwili jednak uświadomiłem sobie, że nawet nie wiem gdzie się umówiliśmy.

Wysłałem SMS:

"Czy mogłaby mi Pani adres przypomnieć?"

Odpowiedź przyszła momentalnie:

"STUDIO GAJA

ul. Chłodna 16

Fryzjer damski, męski, manicure, pedicure, kosmetyczka.

W przypadku zmiany planów pamiętaj by odwołać wizytę, aby mógł skorzystać ktoś inny.

Pozdrawiamy!"

Tym sposobem umówiłem się na strzyżenie, całe szczęście incognito. Nie czułem się do końca fer wobec nieznajomej, ale gdyby przez te lata coś się zmieniło, to zawsze mogę się ostrożnie wycofać, bez informowania jej kim jestem .

Jako pan swojego czasu, w środę postanowiłem zrobić sobie wolne, by mi nic nie przeszkodziło w nawiązaniu z Tobą kontaktu.

 

-------------------------------------------

Chcecie ciąg dalszy?

jakieś pomysły co się wydarzy? :)

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • JamCi 30.05.2021
    Całkiem dobrze napisane.
  • D.E.M.O.N 30.05.2021
    JamCi dziękuję. tworzę cdn..
  • Wertyt 31.05.2021
    Intrygujące.
  • D.E.M.O.N 01.07.2021
    dziękuję, właśnie szukam inspiracji na ciąg dalszy...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania