DALEJ JUŻ NIC...
Nawałnica za oknem uderza strugami
Prosto w odkryte czoło mego niepokoju
Przeorane jak skiba licznymi bruzdami
Które szpecą i pewnie już się nie zagoją
Moja latarnia morska na skromnym poddaszu
Nie wysyła światełek już duszom zbłąkanym
Niepokorne marzenia połamał ząb czasu
Steraną głowę kulę przed ciosem nieznanym
Na starych kliszach osad ni smutku ni żalu
Że nawet brak tęsknoty za czasem straconym
W którym to mnie zabrakło na niejednym balu
Bo na ogół bywałem wśród niezaproszonych
Więc jako introwertyk i elitarysta
Wspinałem się namiętnie po wysokich górach
Niezależność mi niosła perć kręta i śliska
I wielka pusta przestrzeń rozpostarta w chmurach
Przetoczyło się czasem jak wielka lawina
Moje z duszy wydarte bliskości pragnienie
I rozprysło o skałę - ta wszystko przetrzyma
Losem moim pozostać miało niespełnienie...
Dzisiaj po kilkunastu latach samotności
Moje wiersze jedynym będą parawanem
Który kiedyś przykryje me członki i kości
By nie były przez dzikie ptactwo rozciągane
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania