Dan i Nick: Seksualnie niebezpieczne warzywa drogowe - część 1
Dan i Nick, dwaj kumple podróżujący przez Stany Rozdzielone, prawdopodobnie w poszukiwaniu miłości i szczęścia, dotarli tym razem w okolice Penisylwii. Jak się okazało autostradę zablokowała grupa protestujących w obronie gąbek dendrofilów o skłonnościach do malwersacji, więc musieli skręcić w boczną ścieżkę wąską, niczym mysia dziurka i wijącą się jak wąż Boa wokół swojej ofiary.
Ujechali kilka kilometrów, gdy nagle pod koła wpadła im dziwna postać, wyglądająca zupełnie jak coś normalnego połączonego z nienormalnym. Nick cicho zaklął, gdyż od dawna nikogo nie potrącił. Od kiedy tamta staruszka…
- Rozjechałeś kogoś! – wzasnął Dan, wyrywając go z nostalgicznych rozmyślań.
- Nie no… Przecież to na pewno jakiś pieprzony kundel-kamikadze.
- Taki wielki?
- W ciemności wszystko wydaje się wielkie. Kiedyś jak pokazałem mojej byłej…
Dan nie słuchał. Wysiadł z auta i popędził by ocenić skutki nierozważnej jazdy po spożyciu przez Nicka niewielkiej ilości ludzkiej wersji soku z gumijagód. Okazało się, że rozjechali marchew. Miała na sobie koronkowe stringi, a do tego inne elementy, których warzywa przeważnie nie posiadają, jak na przykład ręce i nogi, co prawda nieco zielonkawe.
- Cholera. Co to za mutant? – jęknął Nick. - Jakbyśmy chociaż byli blisko Czarnobyla albo Roswell, to bym jeszcze uwierzył, ale na zwyczajnym zadupiu Stanów Rozdzielonych?
- To Leslie.
- Kto? Znaczy… co?
- Leslie. Czasem korzystałem z jej usług. No wiesz…
- To dziwka? Przecież wygląda jak marchew.
- No, warzywna prostytutka. Nie znasz takich atrakcji?
- Wolę ludzkie przedstawicielki tego zawodu. Zresztą, jak niby wy to robicie?
- No, wsadza mi ten długi koniec w… Eee… Nie jestem gejem. Nie patrz tak na mnie. Przecież to… prawie kobieta.
- Ja pierd…
- Dokąd idziesz?
- Przecież nie będę się przejmował rozjechaną marchwią. Spieprzam stąd.
- Nie możemy jej tak zostawić. Może ona wciąż żyje. Zabierzmy ją.
- Chyba śnisz.
- Pamiętasz, że wisisz mi forsę? Dług zniknie, jeśli mi pomożesz.
- Okej, ale co z nią chcesz zrobić? Wyrzucimy ją do rowu, żeby nikt nie widział?
- Nie wiem, ale najpierw trzeba znaleźć kogoś kto jej pomoże. Czuję, że to prawie moja rodzina.
- Ej, tylko mi nie pobrudź karoserii.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania