Danse macabre

Gustaw posprzątał swój pokój dzielony z współlokatorem. Zajrzał do każdego zakamarka, żadna odrobina kurzu nie zdołała się ustrzec jego nawilżonym chusteczką. Wszelaki brud nie zdołał przetrwać bezlitosnej eksterminacji. Następnie ubrał świeżo wypraną koszule pachnącą jaśminowym płynem do płukania. Zręcznie po kilku dniach treningu zawiązał marynarski węzeł, a sznur zaczepił o żyrandol. Stojąc naprzeciw okna rozejrzał się badawczo po pomieszczeniu. Czy aby na pewno wszystko jest w najwyższej gotowości. Uchylił okno, by pooddychać jeszcze świeżym powietrzem. Za szybą w świetle wiosennego słońca chaotyczna pogoń stworzyła lawinę nieprzewidywalnych zdarzeń, pragnień oraz krzywd. Żadną skala nie wyrażalnych. Szaleńców próbujących tego dokonać, doprowadza, to do eksplozji czaszki. W najlepszym wypadku uzyskania karty stałego klienta w zakładzie dla umysłowo chorych. Kolos na glinianych nogach utrzymuje się na powierzchni, tylko i wyłącznie ze względu skutecznego wsparcia ze swojej świadomości pewności o swoim końcu. Dzięki wierze we własną nieśmiertelność, zgodnie z teorią kuli śniegowej rozrastał się. Teraz stęchły, żywy trup rodem z horroru miażdży jakiekolwiek prowizoryczne zasieki, budowane przez garstkę ostatnich ocaleńców. Poległych przerabia ma tkanką budującą, umacniając swą niszczycielską siłę.

Będąc obok biurka rzucił okiem na leżącego na blacie otworzonego laptopa. Postanowił ostatnie chwile umilić sobie wokalem Jima Morrisona, śpiewającym “ The end of our elaborate plans”. Hipnotyzująca aranżacja muzyczna, wypełniła cztery niewielkie ściany, w których ma dokonać żywota. Wprowadziła go w stan uczestniczenia w podniosłym misterium, którym było zdaniem Gustawa akt buntu jednostki wobec entropii, poprzez przedsięwzięcie samobójstwa. Tym samym zapanuje nad swoim losem, ten jeden jedyny raz. Gdy już pętla powoli się zwężała, namiętnie pieszcząc szyje Gustawa. Stołek służący za podest kołysał się na boki, lada moment miał być strącony. Do pokoju wpadł jak osa współlokator Gustawa Romek.

- Widziałeś pendrive, taki mały zielony z breloczkiem?- Przeczesywał szpargały na komodzie obok swojego łóżka, stojącego po lewej od wejścia.- Dziękuję, że moją połowę też ogarnąłeś, ale naprawdę nie rzucił ci się w oczy?

Grzebiąc w szufladach ponowił pytanie parokrotnie, Gustaw go ignorował. Kiedy już Romek poirytowany obrócił się w kierunku kolegi, zwrócił uwagę, że stoi z pętlą podskakującą na grdyce.

- Do Diabła i wszystkie jego bękarty, przestań się wygłupiać i pomóż mi szukać.

Ton miał stanowczy, wydobywał się z wątłego ciałka z delikatną nadwagą. W oczach zaś płonęły pochodnie. Romek należał do ludzi traktujących świat jak sad. O swoje był w stanie przelać krew, wyrolować rodzonego brata. Po głowach stojących mu na drodze wspiąć się między korony drzew. Zerwać najsłodszy owoc, wycisnąć do ostatniej kropli. Oblizując przy tym palce, aby na pewno nie skapnęło nic a nic nie godnym dostąpienia laurów zwycięstwa. W nosie mając, że zatruta ziemia krwią pokonanych wydawała z każdym sezonem uboższe plony. Choć Gustaw tego nigdy głośno nikomu nie zdradził, nawet sam siebie się brzydził z tego względu, ale właśnie za ten egoizm zmieszany z heroizmem podziwiał Romka niczym herosa.

- W taki sposób żegnasz przyjaciela?- zapytał Gustaw

- Przestań pajacować, czytałem twój horoskop, wodnik prawda?.. Nic tam na temat odchodzenia z tego świata nie napisano. Za spoileruje Ci zresztą drobnostkę ( Mam nadzieję, że się nie obrazisz) według gwiazd czeka cię wielka miłość.

- Dyrdymały, banialuki, cholerne bzdury.- Grzmiał Gustaw, czerwieniąc się ze wściekłości, piana mu zakwitła w kącikach ust, pluł machając jęzorem na Romka, prawie zlatują z stołka. Kabel z żyrandolem nieco się wysunął z sufitu, - Won mi z pokoju, pragnę umrzeć w świętym spokoju, bez mydlenia oczu.

Gustaw powtarzał swoje mało przychylne zdanie o horoskopach, podczas gdy za oknem słońce skryło się za grubą warstwą chmur. Przepływających po niebie niczym rwąca rzeka. Silny wiatr kołysał samochodami jak łódeczkami na wodzie. Tętent obcasów szukających schronienia przemknął pod oknem. Gdy już Romek ucichł nastała sekunda pełnej napięcia ciszy. Przerwanej uderzeniami drażnionej przez podmuchy rolety.

- Już? Skończył się pan miotać… uważaj… w porządku ja nie podchodzę, ty się nie ruszaj ok?... Dobra posłuchaj, trafił mi się dziany klient. Sztuka pierwsza klasa, nic tylko na haczyczek i z jego kieszonki do swojej. Na pendrive mam prezentacje odnośnie projektu rozwoju jego firmy odzieżowej, produkującą modne ciuszki, niby w Polsce, tak naprawdę gdzieś w Azji, tania siła robocza. Posłuchaj - Wyciąga przed siebie nadgarstek z złotym zegarkiem.- wskazówka ciągle robi “tik-tak, tik-tak, tik-tak”.. Skoro ty swój chcesz zatrzymać, to pomóż zarobić na przywilej nie wsłuchiwania się we własny.

Gustaw spojrzał z politowaniem na Romka, jednocześnie zazdroszcząc mu woli walki, której sam nie posiadał.

- Gwiazdki na niebie ci nie powiedziały, gdzie go zostawiłeś- Zakpił sobie Gustaw szczerząc zęby do Romka.

- Tchórzysz, a na domiar moje życie utrudniasz.

- Bo takie łajdaki jak ty stworzyły świat, którego częścią być nie chcę.

- To zamiast bekso się iść wybujać, miej odwagę wyjść na zewnątrz, miej odwagę zawalczyć o zmianę, jak ci coś nie leży.

Romek podskoczył do okna, otworzył je na oścież.

- No dalej wyskakuj i wszczynaj rewolucje!

Romek zrobił kilka kroków w stronę Gustawa z zamiarem własnoręcznego wyrzucenia go na zewnątrz. Potężny podmuch Rozhuśtał żyrandol. Gustaw się zachwiał i runął na Romka. Porwał za sobą cały żyrandol. Czarny, pamiętający czasy Gierka przewód oplótł ich jak wąż boa. Rażeni prądem odtańczyli na podłodze danse macabre. Splecione w podrygach dwa iskrzące się ciała przypominały kochającą się namiętnie parę u apogeum ekstazy. Finał przyniosły wysadzone korki bezpiecznika.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Dekaos Dondi 14.03.2021
    Vincent Vega↔No tekst bardzo, jak to mówię–"wizyjny" i nawet taki ciutkę... czarny humor.
    Wyobraziłem sobie te sceny. Takie dwa różne światy jakby. Każdy robi swoje, a na końcu, jest jak jest.
    Już myślałem, że wypadną przez okna.
    Jakiś błędów nie zauważyłem. Gdybym coś... to jeszcze dopiszę:)↔Pozdrawiam:)↔%
  • Vincent Vega 16.03.2021
    Dziękuję bardzo za przeczytanie i podzielenie się opinią. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania