Dark

-Niech to szlag.

 

Uderzyłam się małym palcem o kant łóżka. Ugryzlam się w język, żeby nie obudzić rodziców.

 

-Co się stało?

 

Mama przybiegła niemal natychmiast, refleks jak zawsze niezawodny. Przewróciłam oczami, kierując spojrzenie na mój czerwony palec. Zaśmiała się cicho, pogłaskała mnie po głowie, jak dziecko i wróciła do sypialni.

 

Zeszłam na palcach do kuchni.

 

Ostatni dzień wakacji, miałam zamiar wykorzystać go na maksa. Spanie do dwunastej przez prawie dwa miesiące w zupełności mi wystarczy.

 

Wypiłam kawę i wysłałam wiadomość do przyjaciółki, chwilę później byłam już gotowa. Piosenka Britney Spears wypełniła całe pomieszczenie,przeklęłam pod nosem.

 

-Jules, cholera. Mówiłam Ci, żebyś PISAŁA, a nie dzwoniła. U mnie wszyscy jeszcze śpią.

 

-Sorki, jestem już pod Twoim domem.

 

Wrzuciłam do torebki klucze, telefon i dwa batony.

 

-Za każdym razem, kiedy mówię Ci, żebyś nie dzwoniła, dzwonisz.

 

Roześmiałam się głośno, Jul była zakręcona, jak mało kto.

 

Mieszkałyśmy w Londynie, moja mama miała własną klinikę, a tata był cenionym doktorem habilitowanym nauk psychologicznych i w związku z tym prowadził wykłady na Uniwersytecie Oxfordzkim. Nigdy nie poznałam bardziej dobranych ludzi niż tych dwoje.

 

-To co? Najpierw zakupy, potem kino i wieczorem idziemy na  pożegnalne piwko?

 

Przytaknęłam i przejrzałam się w lustrze.

Kręcone, jasne włosy dodawały mi charakteru. Miałam ostre rysy twarzy po tacie i ciemne oczy, po mamie. Nigdy nie miałam kompleksów, zostałam wychowana w miłości, szacunku i przede wszystkim ogromnej tolerancji wobec ludzkich niedoskonałości. Nikt nie był idealny i albo takiego siebie pokochasz, albo zrób coś ze sobą. Tata zawsze mi to powtarza i zgadzam się z tym w stu procentach.

 

-Halo, jesteś tu? Pytałam czy masz ochotę na kawę?

 

-Pytasz a wiesz.

 

Pokiwala głową i podjechała do Starbucksa.

 

Poznałam ją pierwszego dnia szkoły, dosłownie kilka minut przed pierwszymi zajęciami, kiedy starałam się w szkolnej toalecie zaprać wielką plamę z majonezu na mojej koszulce. Bez żadnego słowa podeszła, wyciągnęła swoją zapasową koszulkę i mi ją dała. Minęło parę lat, a dalej leżała w mojej szafie.

Od tamtej pory byłyśmy nierozłączne.

 

Zakupy zajęły nam zdecydowanie więcej czasu niż planowałyśmy.

 

-Bolą mnie nogi, tak jakbym spędziła kilka godzin na siłowni.

 

Jul upadła dramatycznie na krzesło i starła niewidzialny pot z czoła. Szturchnęłam ją, żeby zrobiła mi miejsce.

Podałam jej batonika, którego zabrałam ze sobą rano, tak myślałam że dostanie nagłego spadku cukru.

 

-Ratujesz mi życie.

 

Kiedy odzyskała siły, postanowiłyśmy iść od razu na piwo. Kino może poczekać.

 

-Mm, moja ulubiona.

 

Zaciągnęłam się, kiedy kelner przyniósł moją ukochaną pizzę. Cztery sery i ostra oliwa, to coś co mogłabym jeść codziennie.

 

-Wiesz jaki ser jest kaloryczny?

 

Ah, no tak. Zapomniałam, że testuje teraz jakąś nową, magiczną dietę.

 

Dostała swoją sałatkę i piwo z sokiem. Kochała ser i wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, kiedy zje pół mojego obiadu. Zawsze tak było.

 

-Wszystko ma kalorie moja droga, jak raz na jakiś czas zjesz pizze to świat się nie zawali.

 

Dziewczyna jest prześliczna. Ma piękną, bardzo kobiecą sylwetkę. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego chce ją zmieniać. Długie, ciemne włosy i zielone oczy. Ma korzenie latynoamerykańskie i widać to było w jej wyglądzie.

 

-Czyli jeżeli zjem parę kawałków od Ciebie, to się nie pogniewasz?

 

Westchnęłam i uśmiechnęłam się szeroko, kto by się spodziewał.

 

-Daj mi tę sałatkę.

 

Podsunęłam jej mój talerz, nie mam nic przeciwko sałatce.

 

-Mówiłam już, że Cię kocham?

 

Pocałowała mnie w policzek i rzuciła się na nią, jak dziecko na zestaw happy meala.

 

Wieczorem przeniosłyśmy się do baru. Obiecałam rodzicom, że będę w domu o przyzwoitej godzinie.

 

-To co? Za nasz ostatni wspólny rok.

 

Podała mi kieliszek wódki i objęła ramieniem.

 

Jules wybierała się na prawo, od pierwszej klasy zapierała się, że będzie najlepszym prokuratorem w kraju, a ja bardzo jej w tym kibicowałam. Mindhunter i Dexter to jej ulubione seriale, więc nie mogło skończyć się to inaczej. W sumie mogło, zawsze mogła zostać płatnym zabójcą. Dobra, nieważne.

Ja natomiast chciałabym zostać weterynarzem. Kocham zwierzęta i nie wyobrażam sobie robić czegoś innego.

 

-Co takie dwie piękne dziewczyny robią tu same?

 

Barman nachylił się do nas i niemal oślepił bielą swoich zębów.

 

-A skąd wiesz, że same?

 

Uniosłam brew so góry, obserwując jak się zmieszał. Jul wybuchnęła śmiechem i poklepała go przyjacielsko po ramieniu.

 

-Ona się tylko droczy, nie przejmuj się.

 

-Michael.

 

Uścisnął nam dłonie i polał jeszcze po jednym kieliszku.

 

-Na koszt firmy.

 

Puścił oczko i zaczął wycierać blat.

 

-To jest Laura, a ja jestem Jules.

 

Ciemnowłosa wychyliła całą zawartość kieliszka i skupiła całą swoją uwagę na przystojnym blondynie. Miał wszystko to, czego szukała w mężczyźnie.

 

-Co tu tak pusto?

 

-Jutro zaczyna się rok szkolny, pewnie wszyscy siedzą w dom.

 

-Chcesz powiedzieć, że macie większość klientów poniżej osiemnastego roku życia?

 

Zmrużył oczy i przyjrzał mi się badawczo.

 

-A co, jesteś z policji?

 

-może.

 

Odparłam, wyglądał na wystraszonego. Dawno nie widziałam kogoś, kto tak uroczo się denerwował.

W każdym barze, w którym byłyśmy robiłyśmy tak samo. Takie zagranie pomagało poznać się na ludziach.

 

-Co tu się dzieję?

 

Głęboki, męski głos odezwał się za moimi plecami. Nasza zabawa, chyba właśnie się skończyła.

 

-Nic, tak sobie tylko żartujemy.

 

Wyraźnie zestresowany Michael wyprostował się niemal na baczność, a na jego twarzy pojawił się nerwowy uśmiech.

 

-Drogie Panie, niestety zaraz zamykamy, czy mogę zamówić Wam taksówkę?

 

Dopiero na te słowa obie się odwróciłyśmy.

 

Wysoki, muskularny mężczyzna stał przed nami. Miał ciemne, idealnie ułożone włosy i błękitne, jak tafla wody oczy. Wąskie usta, orli nos, bardzo mocne rysy twarzy. Śniada karnacja, upewniała mnie tylko, że nie pochodził stąd. Nie był w moim typie, ale otaczała go tak mocna aura, że zwracał na siebie uwagę. Jules wbiła w niego spojrzenie wyraźnie zainteresowana.

 

-Nie dziękujemy, właśnie wychodziłyśmy.

 

Odsunęła stołek i przeszła obok niego z obojętną miną. Postanowiłam zrobić to samo. Pachniał niesamowicie męsko. Trochę drewnem, kawą i tytoniem. Mieszanka przyprawiająca o zawrót głowy. Zaciągnęłam się mocno powietrzem, kiedy go wyminęłam.

 

-Proponuję więcej nie bawić się w Panią policjantkę, takie zabawy udają się tylko w łóżku.

 

Puścił mi oczko i uśmiechnął się szeroko, odsłaniając zęby. Był arogancki, ale nie bezczelny. Doskonale wiedział co robi i na pewno podobał się kobietom.

 

-Nie interesuje mnie co Pan lubi robić w swoim łóżku. Żegnam.

 

Powiedziałam to odrobinę uszczypliwie, ale tak na prawdę nie czułam się ani trochę urażona. Jules dawno zniknęła za drzwiami, właśnie chciałam do niej dołączyć, ale usłyszałam jeszcze za sobą.

 

-Do zobaczenia, myślę że jeszcze się spotkamy.

 

Jego słowa zabrzmiały jak wyzwanie, a ja lubiłam wyzwania.

 

-Mam nadzieję.

 

Szepnęłam i zamknęłam za sobą drzwi.

 

***

Rano wstałam o dziwo rześka jak nigdy. Nasz mundurek składał się z długich, dopasowanych spodni w kratkę, białej koszulki i czarnego krawatu. Nie wyglądałoby to źle, gdyby nie ten krawat. Dźwięk klaksonu rozległ się na zewnątrz, więc zbiegłam szybko na dół.

 

Przyjaciółka juz czekała z naszym codziennym zestawem ze starbucksa i pozytywną energią.

 

-Hej piękna i jak? Gotowa?

 

Pocałowała mnie w policzek na przywitanie i dopiero po moim skinięciu głową, ruszyła.

 

Parking był niemal przepełniony.

 

-Cholera.

 

Przeklęła, kiedy Jason z klasy niżej niemal wjechał jej w bok samochodu. Zaczepiał ją tak od zeszłego roku, ale ona zdawała się tego nie zauważać, albo udawała.

 

-Nie każdy nadaje się na kierowcę, jak chcesz mogę dać Ci parę lekcji?

 

Zagryzł wargę i wbił w nią spojrzenie. Niestety, takim zachowaniem nie miał u niej szans.

 

-A może ja dam Ci parę lekcji z podrywania dziewczyn? W innym wypadku zostaniesz prawdopodobnie prawiczkiem do końca szkoły.

 

Pokazała mu środkowy palec i zajęła pierwsze, wolne miejsce. Zaczerwienił się i więcej już nic nie powiedział. Szach mat.

 

-Dlaczego faceci są tacy dziecinni?

 

Westchnęła w drodze do szkoły, wyraźnie rozczarowana.

 

-Bo kobiety to nie tylko płeć piękna, ale też płeć inteligentna.

 

Obie się roześmiałyśmy. Na korytarzu było już mało osób, wszyscy pewnie zebrali się już na auli. Przyśpieszyłyśmy kroku i jako ostatnie weszłyśmy do sali.

 

-Szybko szybko, proszę zająć miejsca. Clark, Whitemore, dlaczego mnie to nie dziwi, ostatnie jak zawsze.

 

Profesor Averick wywrócił oczami. Uczył nas sztuk walki. Doskonale poznał się już na naszej dwójce.

 

-Tradycji stało się zadość.

 

Parsknęłam, przepychając się obok niego. Posłał nam karcące spojrzenie, a porem uśmiechnął się delikatnie wyraźnie rozbawiony.

 

-Witam Was serdecznie, moi drodzy uczniowie. Mam nadzieję, że ten rok będzie bardzo owocny w nowe doświadczenia. Czerpcie z nich jak najwięcej, szczególnie ostatnie klasy. To wasza ostatnia szansa.

 

Dyrektor Laim był miłym i bystrym facetem. Zawsze pełnym zrozumienia dla drugiego człowieka. Wyznawał zasadę, że za każdym zachowaniem coś musi się kryć. Uczył Fizyki i chociaż to znienawidzony przedmiot przez zdecydowaną większość, wszyscy tutaj go kochali.

.

-Zanim się rozejdziecie, proszę jeszcze o chwilę uwagi. Chciałbym przedstawić Wam naszego wyjątkowego gościa. Pan Samuel Dark, w tym roku będzie prowadził u nas dodatkowe wykłady z bezpieczeństwa narodowego.

 

Jeszcze nigdy nie było tu tak cicho, słyszałam muchę bzyczącą gdzieś nade mną. Na salę wszedł mężczyzna, którego spotkałam wczoraj w klubie. Moje serce zabiło szybciej, a żołądek się skurczył. Tak na prawdę nie spodziewałam się jeszcze, że kiedykolwiek go spotkam, a zwłaszcza u mnie w szkole. Rozglądał się po tłumie, a kiedy jego wzrok spotkał się z moim, zobaczyłam najpiękniejszy uśmiech na świecie.

 

-Dziękuję za uwagę, możecie się rozejść.

 

Każdy szeptał podekscytowany.

 

-Bardzo miło mi Panią widzieć, Pani?

 

Nawet nie wiedziałam, kiedy wyrósł przede mną, jak pień.

 

-Clark. Laura Clark.

 

Uścisnęłam jego dłoń. Była przyjemnie ciepła i chropowata.

 

-Piękne imię dla pięknej kobiety, liczę że uda nam się poznać trochę lepiej Lauro.

 

Nie puszczał mojej dłoni stanowczo zbyt długo. Dreszcz ekscytacji przeszedł przez całe moje ciało. Mam nadzieję, że tego nie wyczuł.

 

-Przepraszam, ale spieszę się.

 

Wyplątałam się z tego uścisku i ruszyłam przed siebie.

 

-Do zobaczenia, hermosa.

Średnia ocena: 2.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Wrotycz 24.09.2021
    Uwielbiam (czasami) taką tematykę! :)
    Idealna młodość, świat przed nami, jakże jasny, kuszący, ach, dziękuję ci moje życie. W takim nostalgicznym pragnieniu Twoje opko mnie zostawiło i podniosło nastrój do 9 w skali od zera do dziesięć. Serio, Cytryna.
    Nie wiem, dlaczego ktoś ocenił tekst na jedynkę, pewnie ktoś baaardzo wymagający, bo poza kilkoma drobiazgami w zapisie, np. brak spacji po myślnikach wprowadzających wypowiedź, jest całkiem dobrze. Moim okiem przeciętnego czytacza.
    Ode mnie czwórka i zachęta do kontynuowania Dark'a.
    Pozdrawiam:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania