Darkwood Falls
Rozdział 2
Grudzień 2014
- Za dwa dni przerwa świąteczna! – krzyknął i skoczyła na mnie Elias.
- Też się cieszę – spojrzałam na niego – nareszcie się wyśpię … może.
Szliśmy przez szkolny korytarz w lewym skrzydle Akademii Świętego Georga. Dla wielu ludzi jest postrzegana jako szkoła z internatem dla bogatych dzieciaków. Niestety prawda jest inna. Akademia gromadzi , przygotowywuję i uczy osoby z pewnymi darami , jeśli mogę tak to ująć.
- Te próby do przedstawienia świątecznego , wykończą mnie – kucnęłam i poprawiłam sznurówkę w moim czarnym trampku. Elias spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Moja droga , przecież ty prawie na żadnej z nich nie byłaś. Dziwie się jeszcze Kevinowi , że z tobą śpiewa – uśmiechnął się szeroko , przy czym wyeksponował swoje białe i równe zęby. Miał pomierzwione , dość dłuższe blond włosy. W jego brązowych oczach odbijało się światło wpadające przez kolorowe witraże.
- Nieprawda! – zamyśliłam się i spojrzałam w sufit – byłam … na jednej.
- Nie , no to super , brawo dla ciebie – zrobił teatralny ukłon.
- Co musisz oddać w bibliotece ? – spytałam.
- Mam parę książek na temat powietrza. Jak nie oddam to będą mnie ścigać a tego nie chcę.
Elias a dokładnie jego rodzina mają moc Powietrza. Ród Boltonów należy do jednych z pięciu pradawnych rodów władających żywiołami. Czas , Powietrze , Ogień , Woda i Ziemia.
- Biblioteka jest w ogóle czynna?
- Zaraz się o tym przekonamy – Elias popchnął dębowe ciężkie drzwi i weszliśmy do środka.
Biblioteka była dość nie duża w porównaniu do Akademii. Powitał nas zapach starych książek i kawy.
Przy samym wejściu za brązową ladą siedział pan John , czytając dzisiejszą gazetę.
- Dzień dobry – powiedzieliśmy chórem.
- O kogo ja widzę – John odłożył gazetę i spojrzał na mnie – Mia Accola – powiedział – jednak wiesz , gdzie znajduje się biblioteka .
Moje policzki lekko się zaróżowiły. To fakt nie chodzę tu jakoś często , no ale bez przesady!
- Przyniosłem książki do oddania – wtrącił Elias.
- Ah tak , to dobrze , bo do 15 zbieram książki.
Drzwi otworzyły się za mną , ktoś wszedł do biblioteki
- Dzień dobry panie John – powiedział męski znany mi głos.
- Witaj Alexandrze – starszy mężczyzna się uśmiechnął – poczekaj chwile ja tylko z Elisaem pójdę zanieść materiały i zaraz cię obsłużę.
Matko! A dla mnie to nie mógł być taki miły. Obróciłam się w stronę Alexa.
- Cześć Mia – powiedział tym czarującym tonem. Był ubrany jak zwykle elegancko. Biała koszula włożona w czarne spodnie od garnitury. Czarne świecące buty z chudymi czubkami. Włosy miał zaczesane do tyłu dzięki czemu , mogłam bardziej przyjrzeć się jego całej twarzy. Na czole miał małe kropelki potu.
- Cześć – nie miałam ochoty z nim teraz akurat rozmawiać. Nie odzywaliśmy się przez ostatnie cztery miesiące od sierpnia a jemu nagle coś się wspomniało.
- Oddajesz jakieś książki? – spytał ostrożnie i spojrzał na moje czarne obdarte rurki i białą koszulkę z nadrukiem. Wyglądaliśmy trochę jak dwa przeciwieństwa. Jak biedna Afryka i bogata Ameryka.
- Nie , tylko Elisa miał coś tu do załatwienia.
Pojawiła się niezręczna cisza. Twarz Alexa zmieniła się w nowy nie znany mi grymas.
- Mia , chciałem .. – zaczął
- Dobra możemy iść – krzykną z oddali Elias. Ostatni raz spojrzałam na Alexandra i wyszliśmy z krainy nierzeczywistych opowieści.
- Rozmawialiście coś? – spytał ciekawsko chłopak
- Proszę cię ja z tym bufonem? – zaśmiałam się – pytał się mnie czy oddaje jakieś książki , chyba chciał być miły – popatrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy śmiać się jeszcze głośniej. Kochałam Eliasa jak brata , był moim jedynym najlepszym przyjacielem , z którym znam się od dzieciństwa.
- Dobra lecę się spakować na jutro – zaczął Elias – muszę wziąć wszystko czego potrzebuje. Obym się zmieścił w dwóch torbach.
- Nooo ja też bym mogła nad tym pomyśleć. To widzimy się na kolacji ?- spytałam.
- Oczywiście , to narka – Elias obrócił się i skręcił z powrotem do lewego skrzydła , gdzie mieszkali wszyscy chłopcy. W prawym skrzydle mieszkały dziewczyny. W tym starym budynku niestety nie było wind , więc kilka razy dziennie musiałam wchodzić na ostatnie piętro , tracąc przy tym płuca. Na szóstym piętrze pod koniec korytarza na prawo znajdował się mój pokój.
Weszłam do środka i zmęczona opadłam na miękkie łóżko. Pokój był średniej wielkości. Ściany pomalowano na liliowo a podłogi były wyłożone czarnymi dywanami. Kto chciał mógł sobie to zmienić. Ja zostawiłam , bo po co? Na środku stało wielkie łóżko a naprzeciwko niego drewniane biurko z moim bordowym laptopem. Lewa ściana pokoju była własnoręcznie wytapetowana plakatami przeze mnie. Na prawo została wbudowana w ścianę szafa z lustrami a tuż obok niej było wejście do niewielkiej łazienki. Standardowe pokoje w Akademii Świętego Georga.
Następnego dnia wszyscy uczniowie byli odświętnie ubrani. Grafik na dziś to przedstawienie Bożonarodzeniowe a potem po niektórych przyjeżdzają rodzice a inni jadą sami do domu na święta.
Weszłam na aule , gdzie prawie każde krzesło było już zajęte. Szybko pobiegłam za kulisy.
- Mia super, że już jesteś – powiedział Kevin – za 5 minut zaczynamy – Chłopak był ubrany w białą i granatowy garnitur z muchą. Natomiast ja miałam granatową sukienkę przed kolano , zwężaną w pasie i do tego czarny rozpinany sweter. Jako prowadzący , musieliśmy do siebie pasować kreacjami.
Na sali zgasły światła a my wyszliśmy i podeszliśmy do mikrofonów.
- Witamy wszystkich wspaniałych uczniów naszej szkoły oraz pana dyrektora i całe grono pedagogiczne – w sali rozległy się oklaski.
- Jako , że jest to ostani dzień , w którym wszyscy się widzimy – zaczęłam – chcielibyśmy życzyć wesołych , pogodnych i radosnych świąt Boże Narodzenia i szampańskiego Nowego Roku. Serdecznie zapraszamy na przedstawienie – na scenie zgasły światła a my szybko zeszliśmy ze sceny. Całe przedstawienie było musicalem o tematyce świątecznej , gdzie ja i Kevin mieliśmy główne role. Z tym chłopakiem na scenie śpiewając zapominałam o całym świecie a w szczególności o publiczności. Na zakończenie wszyscy wyszliśmy na scenę do grupowego ukłonu. Po auli rozległy się gorące brawa , po czym uczniowie i nauczyciele zaczeli się rozchodzić. Przebrałam się w normalne ubranie i poszłam zabrać bagaż z pokoju. Wyszłam na dziedziniec , przed szkoła czekając na mamę. Wiele uczniów witało się z rodzicami , niektórzy jeszcze na nich czekali inni już odjeżdzali. W oddali widziałam Eliasa jak wita się z rodzicami i macha do mnie. Usłyszałam piknięcie. Włożyłam rękę do kieszeni kurtki i wyciągnęłam telefon . Obok mnie stanęła Ida Bennett . Diva szkoły , no przynajmniej ona tak o sobie myślała i jej kółko różańcowe. Spojrzałam na telefon i zobaczyłam smsa od mamy:
NIE DAM RADY PO CIEBIE PRZYJECHAĆ. ZABIERZ SIĘ Z ALEXANDREM. KOCHAM CIĘ.
No mamo! Cios poniżej pasa , to jest!W tym momencie mogła bym zemdleć , ale spadła bym ze schodów a wtedy Ida by się z tego nieskromnie ucieszyła. Pod dziedziniec podjechało czarne BMW , z którego wysiadł Alex. Zeszłam po schodach i podałam mu mój bagaż nie patrząc na niego. Najwidoczniej on wiedział o tym dużo wcześniej ode mnie. Otworzył bagażnik i schował moje torby. Podszedł do mnie i otworzył mi drzwi auta. Za nim wsiadłam spojrzałam jeszcze na Idę , której właśnie oczy wyszły z orbit a buzia opadła do ziemi. Zamknęłam za sobą drzwi i zapięłam pasy. Po chwili Alex wsiadł do auta i odpalił silnik. Kolejne piknięcie, sms od Eliasa:
ALBO TO BYŁA PRAWDA ,ALBO CAŁA SZKOŁA MIAŁA ZBIOROWĄ HALUCYNACJĘ :D MIO ACCOLA POWAŻNIE MUSIMY POROZMAWIAĆ !!!
- Możemy już jechać? – spytałam się Alexa.
- Jasne – spojrzał na mnie i nacisną pedał gazu.
Cassiee :-)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania