Darling
Kilka dni temu rozpoznałem na zbiorowym zdjęciu Sylwię. Ku chwale pamięci, jej nieprzemijającej urody i wspomnień z bezgrzesznym podrasowaniem.
Jeździła ze mną do wakacyjnej pracy na przygranicznym bazarze. Wsiadła, przedstawiła się, śpiewali Beatlesi.
– Pyskata, od teraz będziesz Darling. Koni mechanicznych wolałbym z tobą nie kraść.
Część podzielności uwagi skupiłem na drodze, unikając czołówki z dołującym miejscem poniżej przewieszki. Oczajdusza zachowywała się tak jakby i ona zaczynała dymić, brać ten sam olej.
Uwielbiałem przekomarzać się z nią do upadłego, ostatniej dobijającej pointy na przystanku z końcem podwózki.
Nie bez zazdrości myślałem o jej podpałce do bronienia racji. Kiedyś zapytałem:
– Jak długo będziesz tak rozkoszna? Kiedyś wygaśnie także i ten drugi, obsługiwany przez ciebie grill. Jakiś idiota pozbędzie się myjki do pleców, a ty zaczniesz myć twarz przy kuchennym zlewie.
W robocze dni zatrzymywałem busa przed kioskiem przy elektrowni. Sylwia kupowała dla mnie gazetę sportową, kupon lotto na chybił trafił i po rytualnym odfajkowaniu oczu pozostałych zainteresowanych, czasem nawet zaszczycała kogoś spojrzeniem we wstecznym lusterku.
Ostatniego dnia poprosiłem:
– Tylko Przegląd Sportowy i paczkę prezerwatyw.
Kładąc gazetę na desce rozdzielczej, powiedziała:
– Gumek panu nie kupiłam, bo się wstydzę.
– Darling, wisisz mi co najmniej trzy numerki pod gołym niebem w twoim cieniu.
Być może żartowałem.
– Nie ma sprawy – odpowiedziała.
I taki jest stan licznika.
Komentarze (5)
Fajne są takie wspomnienia. Każdy w sobie pielęgnuje jakieś chwile, i dobrze. Niech trwają. 6
NIe mniej dzięki.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania