dekalog niedowiarka

I. Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną.

 

Trochę dziwi taka małostkowość na samym początku. Jakbyś, niepewny swej mocy, usiłował zapewnić sobie stałość naszego uczucia. Jeśli rzeczywiście musisz rozpychać się łokciami w panteonie sobie podobnych, powinieneś posługiwać się imieniem, abyśmy nie mogli Cię z nikim pomylić. Przedstawić się. Łatwo o pomyłkę - taka nieścisłość otwiera drogę wszelkim uzurpatorom, chętnym, by wykorzystać ludzką słabość do Ciebie dla doraźnej korzyści. Jeśli jednak jesteś Tym Jedynym, od którego wszystko pochodzi i którego pierwiastek ożywia każdy atom, wtedy nie imię jest istotne, lecz prawda, którą nam objawiłeś. Być może pod różnymi imionami. Nie ważne jakie imię wypowiadam myśląc o Tobie, lecz czy moje serce otwarte jest na twoją prawdę, czy jestem gotów by za nią podążać. Dobrze rozumiem?

 

II. Nie będziesz brał imienia Pana, Boga swego, nadaremnie.

 

Uczyłem się wersji z „wymawiał”. Lub „używał”. Wszystko jasne: nie wspominać o Tobie z przyzwyczajenia, czczej maniery… A tutaj zaskoczenie - jak rozumieć „branie imienia”? Czy to jak użyczenie tożsamości? I jeszcze „nadaremnie” – jakby to była umowa franczyzy. Chyba powinienem poprosić kogoś mądrego o wytłumaczenie.

 

III. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.

 

Całym sobą jestem za. Popieram i rozumiem. Niestety pracuję w systemie zmianowym. Albo każdy dzień święty, albo żaden. Wybieram pierwszą wersję.

 

IV. Czcij ojca swego i matkę swoją.

 

Trudno o jakiekolwiek wątpliwości. Nie ma miejsca na dyskusję, czy wymienieni zasługują na cześć. Tak ma być i już. Rozumiem takie postawienie sprawy.

 

V. Nie zabijaj.

 

Królu złoty! To jakby zabronić psu merdania ogonem! Zagłodzenie, zamęczenie, rozstrzelanie, zagazowanie, spalenie napalmem… Czego tylko dusza zapragnie! Setki, tysiące, miliony istnień – jaki problem?! W nic nie umiemy tak dobrze jak w zabijanie. Zawsze znajdzie się jakiś dobry powód. Nie można by usunąć tego punktu?! Jest nieludzki. Zwłaszcza, że przywykliśmy odnosić to przykazanie do gatunku ludzkiego, a przecież dotyczy ono istot żyjących. Wszystkich! Jak żyć?!

 

VI. Nie cudzołóż.

Zrozumiałe i łatwe, przynajmniej dopóki nie nadarzy się okazja.

 

VII. Nie kradnij.

 

Niby wszystko jasne, jednak jest pewien szkopuł: ażeby coś ukraść, dana rzecz musi być do kogoś przypisana. Wtedy na skutek kradzieży pozbawiam prawowitego właściciela możliwości używania danego dobra. A jeśli zawłaszczę sobie dobro ogólnie dostępne, nie będące owocem pracy czyichś rąk, lecz stanowiące samo w sobie istotną wartość? Lub jeśli nie przywłaszczę sobie cudzego dobra, lecz zniszczę je, pozbawię wartości użytkowej, aby właściciel nie mógł już z niego korzystać? Jeśli na skutek działań przedsiębiorstwa wydobywczego znika woda w studniach, z których lokalna społeczność korzystała od dziesiątek lat, to jak to nazwać? Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności? Jeśli korporacja w celu maksymalizacji zysków balansuje na granicy prawa, wykorzystując niewiedzę i naiwność klientów, to co to jest – spryt? Jeśli Państwo pobiera od obywateli należność w formie podatków a potem nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań, to będzie kradzież, wyłudzenie, czy codzienność? Niby takie proste przykazanie, a mam wrażenie, że gdyby chcieć go rzetelnie przestrzegać, Świat który tworzymy, nie mógłby istnieć. Najważniejsze, że każdy głęboko w sercu wie, co ono oznacza, jednak od tego są różne instytucje, by jakoś to mogło działać.

 

VIII. Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.

 

Czyli rozumiem, że dla korzyści majątkowej, cielesnej, duchowej, jest w porządku? Byle bliźniego nie szargać. Jeśli o mnie chodzi, wystarczyłoby: Nie mów fałszywego świadectwa.

 

IX. Nie pożądaj żony bliźniego swego.

 

Z tym pożądaniem żony bliźniego, to już dawno chciałem wyłuszczyć Ci pewną zawiłość. Otóż w większości przypadków żony bliźnich są natury, że tak powiem, nie wywołującej pożądania. W takiej sytuacji przypadek ten nie ma wcale zastosowania. Natomiast kiedy zdarzy się, że żona bliźniego rzeczywiście wywołuje w kimś pożądanie, to taki nieborak zupełnie nie ma na to wpływu, tak samo jak nie ma wpływu na to, że żony innych bliźnich nie oddziałują na niego w podobny sposób. Ma natomiast wpływ istotny na to, jak z owym pożądaniem sobie poradzi, gdyż dopiero tutaj pojawia się wyzwanie. Jeśli przyjmiemy, że uległość wobec pożądania i folgowanie mu będzie występkiem grzesznym, natomiast umiejętność oparcia się temu gwałtownemu uczuciu uznamy za cnotę, to po odpowiednim przeredagowaniu uznam chętnie owo przykazanie za słuszne. W innym wypadku będę potrzebował dodatkowego wytłumaczenia.

 

X. Ani żadnej rzeczy, która jego jest.

 

No nie wiem. Jeśli ktoś posiada rzecz, która jest nam potrzebna i znajdujemy dla niej właściwe zastosowanie, dlaczego jej nie pożądać? Możemy zaproponować, że odkupimy dany przedmiot, bądź dokonamy wymiany. Pożądanie, podobnie jak w poprzednim przypadku nie jest chyba ze swej natury złe. Zgodzę się jednak, że może pchnąć nas do działania, które trudno będzie pochwalić. Ale od tego są już inne przykazania.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Agnieszka350 8 miesięcy temu
    podoba mi się ;-)
  • TytusT 8 miesięcy temu
    Bardzo mi miło. Dziękuję ;-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania