Demony i Orkowie rozdział 1

Rozdział 1 "bitwa"

Królestwo Kortan,rok 926 III ery. Czasy króla Allasa III

z Północnego krańca Wojskiej puszczy wyjechał zaprzęg ciągnący dwa usłane sianem wozy. Na wozach leżeli żołnierze z krwawiącymi ranami,podziurawionymi pancerzami,na których wisiało godło królewskie. Wozy zabezpieczane były przez Elfich łuczników z sąsiedniego królestwa Tudemoru. Za wozami szła wojskowa piechota. Przyodziana w lekkie pancerze.Ich bagaże ciągniete były przez osły. Wśród piechoty stał młody chłopak,blondyn z niebieskimi oczami był wysoki i dobrze zbudowany. Nagle w całej okolicy rozgległ się dźwięk rogu bojowego. Dochodził z krańca wojskiej puszczy. Stamtąd też po chwili,wyszedł 100-osobowy oddział orków.

-NA NICH! ZABIĆ WSZYSTKICH LUDZI!-krzyknął największy ork.

Wtedy elfi łucznicy przygotowali strzały,żołnierze piechoty wyciągneli miecze,i w pośpiechu przyodziali pancerze przygotowali swoje ostrza. Część wojska opuściła szyk,by zabezpieczać elfich łuczników. Większość rannych żołnierzy przygotowała broń,by bronić wozu.

-KRACH SZTAG! DO BOJU!-Krzyknął największy ork

-ZA KRÓLA! ZA NASZE MATKI I ŻONY-Krzyknęli ludzie

Nie minęła chwila,a wojska spotkały się. Elfy od razu rozpoczęły ostrzał na orków,a wojsko piechoty biło co sił w orków. Jeśli jakiś ork próbował zbliżyć się do wodzów,wnet ginął przebity strzałą albo mieczem. Młody blondyn dostrzegł,że kilku orków wycofało się w las. Klepnał po ramieniu żołnierzy obok i poszedł z nimi,by zabić orków,którzy się wycofali.Chłopak przebił serce orka mieczem,jego pobratymiec,który chciał go pomścić został trafiony w żebro,a potem w serce.

-ZA KRÓLA!-Krzyknął

Jego towarzysze szybko rozprawili się z pozostałymi. Doszli na tyły głównego starcia i zaatakowali orków od tyłu. Dzięki nim wroga udało się okrążyć i pozabijać.

-ZA KRÓLA!-Krzyknęli wszyscy

-Jak tam,Kurt?-spytał młodzieńca jego towarzysz

-Nie zranili mi ciała,ale cholerne świnie straskały mi pancerz-odpowiedział Kurt

-Ej pomocy,krwawie-krzyknął ktoś z tyłu

Wszyscy ranni zostali wzięci na wóz,gdzie natychmiast zostali opatrzeni przez sanitariuszy. Kurt wrócił do swojego szyku. Dostrzegł jednak,że jego towarzysze broni stojący obok niego zniknęli. Spojrzał w dal. Dostzregł ich ciała.

-Cholera!-krzyknął palladyn dowodzący wojskiem. Cała Wojska puszcza jest opanowana przez orków. To niebezpieczne,że tutaj idziemy. Zapakować rannych na wóz,a zabitych do worków i ruszamy!

Kiedy zabici zostali zapakowani do worków,a ranni na wozy wszyscy ruszyli do przodu. Palladyn podszedł do Kurta

-Kurt dobrze się dzisiaj spisałeś-powiedział-masz umiejętności po ojcu. Świedźcie Bogowie nad jego duszą. Twój ojciec był zacnym żołnierzem,Kurcie. Z pewnością zostałby palladynem gdyby nie te feralne starcie w wąskich wąwozach...

-Wiem,kapitanie Garondzie. Ech...-westchnął Kurt-Minęły prawie 2 lata od jego śmierci. Matka i Royla nie wiedzą nawet czy żyje...

-Nie martw się Kurt,wrócisz do domu. Na pewno wygramy tę wojnę.

-Oby,Kapitanie.

Garond pobłogosławił Kurta znakiem miecza i odszedł

Następnego dnia rano wojsko dojechało do miasta Eernet.

-UWAGA! KRÓLEWSKIE WOJSKO WJEŻDZA!-krzyknął Herold

Mieszkańcy miasta przywitali ich z entuzjazmem. Do Garonda podszedł brat Jarla,Kyle. Niski człowiek z brodą

-Mój brat Jarl Eernet,Metiu...Nie żyje.

-CO!? jak to nie żyje?!-Odkrzyknął Garond

-Jego najwyższy nadworny mag,Farengar w pozorumieniu z Hersztem orków,Ulfriciem podał mu silną truciznę. Pogrzeb mojego brata odbył się wczoraj w nocy.

-O Bogowie! skoro Jarl nie żyje...znaczy to,że orkowie mają wszędzie swoich szpiegów

-Jako najbliższy współpracownik jarla do czasu wyboru nowego podczas mootu przejmuje jego obowiązki

-Więc szykujmy obronę-odrzekł Garond

ŻOŁNIERZE DO KOSZAR! kto chce pochodzić po mieście niech pochodzi ale tylko w tunice i dyskretnie schowaną bronią. Nie chcemy stresować mieszkańców.

Kurt poszedł do koszar. Odłożył zbroję,schował miecz do pasa i założył tunikę. Poszedł do miasta zwiedział Eernet i wspominał ojca i jego śmierć.

Ojciec Kurta-Wilson był żołnierzem. Zaciągnął się do armii królewskiej jako młodzieniec jeszcze za czasów poprzedniego władcy. Chciał przysłużyć się dla kraju. Na służbie poznał matkę Kurta-Esterę. Po siedmiu latach służby odszedł do rezerwy. Osiadł w rodzinnym mieście-Budis. na południowym krańcu Wojskiej puszczy. Tam urodził się w 903 roku Kurt,a sześć lat później jego siostra Royla. Ich dzieciństwo było szczęśliwe. Ale kiedy w 923 roku wybuchła wojna z orkami Wilson został powołany do walki. Ich życie zmieniło się. Codzienne obawy,modlitwy. Strach o swoje życie. Każdy może być renegatem. w 924 roku Ojciec Kurta uczestniczył w oblężeniu miasta w górach-Snieżycy. Zajęte ono było przez orków. Bitwa zakończyła się zwycięstwem ludzi. Podczas bitwy Wilson wyróżnił się tym,że dzięki niemu ludzie zdobyli pallisadę i miejskie mury oraz uratowaniem przed śmiercią brata Garonda i przy okazjii zabiciem Renegata,który przygotował na niego zamach. Wojsko wracało przez wojskie wąwozy. Tam spotkało się z zasadzką orków. Orkowie chcieli odwetu za stratę miasta i śmierć swojego herszta. W walce zginął brat Garonda zabity przez orkowego włócznika pchnięty przez niego w serce. Wilson kiedy próbował go uratować został trafiony w kolano. Upadł na ziemie,a orkowie zaczęli okładać go toporami. Skruszyli mu tarcze,pancerz przerwali kolczugę i zarżneli go. Jego towarzysze odparli atak ale z ogromnymi stratami. Po tym jak wiadomość o śmierci ojca dotarła do rodziny Kurt zaciągnął się do wojska. Jako,że Kapitan Garond miał dług wdzięczności względem ojca Kurta przyjął on Kurta do swojej gwardii.

Wcześnie rano po odprawie żołnierze udali się na posterunek. Nagle dobiegł posłaniec

-CAŁA HORDA ORKÓW Z HERSZTEM ULFRICIEM NA CZELE ZMIERZA DO MIASTA-krzyknął Całe wojsko postawiono w stan gotowości. Garond ustawił się na pozycjii gdzie wspierały go trzy chorągwie.

-Bogowowie potężny panie niebios Bartecie,przyjmij mnie do siebie. Turgisie,Panie wojny pozwól mi zwyciężyć bitwę i przebacz mi,jeśli przegram i zostanę ranny,a jeśli polegnę poleć mnie Bartetowi-modlił się w Duszy Kurt

Nagle dobiegł ich dźwięk rogu Bojowego

-To nasz sądny dzień!-Krzyknął Garond! walcie dobrze iżby nas nie pohańbiono w pieśni!

-ZA KRÓLA-Krzyknęli wszyscy

-Jesteśmy gotowi by bronić murów!-krzykneli Elfi łucznicy

Horda orków pojawiła się na horyzoncie

-MAJĄ ARCYDEMONA!-Krzyknęli łucznicy

-Cholerny renegat Farengar. Dobrze,że jeszcze żyje bo chciałbym go osobiście potorturować...

Kiedy Horda zbliżyła się do miasta została ostrzelana przez Elfich łuczników. Otoczyć miasto

-Krzyknął Ulfric,herszt orków. I sam pomógł swoim szamanom w wyważeniu bramy miasta i opanowaniu arcydemona.

Arcydemon bez problemów złamał bramę miasta. Orkowie zalali miasto. Kurt walił co sił z okrzykiem wojennym i pieśnią na ustach w pełniej zbroi zawsze walczył honorowo,nigdy nie bił w plecy. Był świetnym wojownikiem ciosy jego były silne,tęgie i piękne i śmiałe. Tak o to powinnen walczyć żołnierz! ma to po ojcu! o to dwa pokolenia mające szanse stworzyć wielki ród żołnierzy! W Walce Garond i jego chorągwie nie ucierpiały. Arcydemon zabił wielu żołnierzy i pomógł orkom zająć mury miejskie ale wkrótce padł. Wojsko wycofało się do głównego miasta. W głównym mieście orkowie nie mogli złamać ludzkich szyków jednak końcu udało im się to dzięki swojej upartości i pomocy renegatów udało im się to. Kurt walił co sił ale jeden ork zniszczył mu pancerz,drugi ugodził go toporem w klatkę piersiową. Kurt padł na ziemie i uderzył głową o beton

-KURT!!!-Krzyknął Garond

Ulfric rzucił się na chorągwie Garonda i rozbił je. Orkowie związali Kurta i wywlekli za miasto. Ludzie wycofali się do górnej części miasta. Ludzie stracili już 3/4 swojej armii,a orkowie połowe. Walka w górnej części miasta skończyła się zmasakrowaniem ludzi. W Walce padł Kyle-brat Jarla,a Garond został ranny. Wycofał się wraz z garstką wojska do niewielkiej części pałacowej. Widział jednak,że orkowie mają jeszcze ok.40% swojego wojska. Wiedział o rozbiciu chorągwii i śmierci brata Jarla. Zarządził więc ucieczkę z miasta. Garondowi i jego ludziom udało się zbiec z miasta przez dziurę w murze,a orkowie zajęli pałac Jarla i zwyciężyli bitwę. Eernet było ich

Cholera! przegraliśmy...-krzyknął Garond. Brat Jarla padł w walce...I Kurt...taki młody chłopak taki dzielny wojownik...Dlaczego mu nie pomogłem? Dlaczego nie wziąłem go do swojej chorągwii. Miałbym go blisko siebie,może teraz zbiegł by razem z nami. Ech. Musimy jak najszybciej odbić to miasto. Orkowie za kolejny cel obiorą sobie miasta na wschód od Eernet. Musimy udać się do miasta Rdańsk po drugiej stronie Rybiego Morza. Orkowie mają słabą flotę Morską więc najpewniej to miasto zostawią na później. Tam obmyślimy plan obrony Eernet. Ale rodzina Kurta...Ech

-Trevor!-krzyknął Garond! Jedź do Budis. Odnajdź tam pewną starszą kobietę o imieniu Estera i jej młodą córkę Roylę. Powiedz im,że przynosisz wiadomość od Kapitana Garonda. Powiedz im,że Kurt poległ w bochaterskiej walce.

-Tak Kapitanie!-krzyknął żołnierz po czym zabrał swoje zapasy i ruszył w kierunku Budis

-Świedźcie Bogowie nad dusza biednego Kurta...-krzyknął Garond-RUSZAMY W DROGĘ! krzyknął do żołnierzy po czym udał się w raz z nimi w kierunku Rybiego Morza

Następne częściDemony i Orkowie rozdział 2

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania