Deświstaking
Znaleźliście kiedykolwiek w szufladzie zdechłego świstaka? Mnie to spotkało. Martwy zwierzak to już sam w sobie problem, na dodatek straciłem przez niego sporo kasy, bo nie chciałem ubrudzić rąk padliną. Skąd miałem wiedzieć, czy nie wydziela z siebie trupiego jadu albo innego syfu?
Zapytałem Google, co robić w takiej sytuacji i okazało się, że nie jestem wyjątkiem. Wiele osób skarżyło się na podobne nieprzyjemności. Powstał nawet zespół wyspecjalizowany w usuwaniu martwych świstaków z szuflad. Zalecenia brzmiały wyjątkowo przejrzyście: pod żadnym pozorem nie dotykać truchła! Nie zamierzałem tego robić, a skoro ktoś tak zachęcał do odwalenia całej brudnej roboty za mnie, skontaktowałem się z przedstawicielem firmy „DeŚwistaKing” i zgłosiłem incydent. Wkrótce zjawił się mężczyzna w skafandrze antyradiacyjnym i specjalnym chwytakiem usunął z mojego mieszkania świstaka, niestety razem z szufladą, która rzekomo zmieniła się w siedlisko najgroźniejszych wirusów i bakterii. Polecił mi dla pewności spalić całe biurko i zażądał kilkuset złotych za tak niewymagającą robótkę. Wszystko drożeje. Gdybym wiedział, to pewnie sam… Nie, jednak nie. Skoro te martwe świstaki to prawdziwe bomby biologiczne, lepiej nie ryzykować.
Po kilkunastu minutach od odjazdu specjalisty na moim podwórku pojawił się kolejny samochód, tym razem opatrzony logo firmy „DeŚwistaKing”. Wysiadł z niego inny mężczyzna, ale również w stroju antyradiacyjnym. Wyglądał na zaskoczonego, gdy opowiedziałem mu, o tym, że ktoś od nich już u mnie był.
- Proszę pana, dał się pan nabrać – stwierdził. - Tamten to zwykły oszust, który pewnie zażądał sporo pieniędzy za nieprofesjonalną robotę. My jeździmy tylko specjalnie oznaczonym samochodem i mamy najnowocześniejszy sprzęt utylizacyjny.
- Tyle się słyszy wkoło o podszywaniu się pod kogoś innego i naciąganiu biednych staruszków na forsę, a ja też dałem się nabrać.
- Niestety. Skoro już przyjechałem, to musi pan pokryć koszty podróży.
Zapłaciłem. Potem okazało się, że obaj byli oszustami. Wpadli na gorącym uczynku, kiedy do mieszkania innej osoby podrzucali martwego świstaka.
Przypomniała mi się historia strażaka, który podpalał domy, żeby móc je potem gasić. Dobrze, że to nie na niego natrafiłem.
Komentarze (30)
Co do absurdalności (jak się tutaj okazało - pozornej), miałam troszkę podobną przygodę w swoim życiu. Otóż - przyśnił mi się kiedyś niebieski szczur. Lubię swoje sny, intrygują mnie i czasem próbuję szukać w nich jakichś znaków, ale zawsze chodzę wtedy swoimi drogami. Tym razem pomyślałam: "A ciekawe, co w ogóle znaczy szczur we śnie, wg sennika?". Zapytałam Google... o niebieskiego szczura! I był tam!
Znalazłam niebieskiego szczura w senniku.
Podobnie jak Twój bohater znalazł firmę firmy „DeŚwistaKing”.
A wydawałoby się, że takiej firmy być nie może.
Tak samo, jak niemożliwym się zdaje, że ktokolwiek jeszcze odwiedzany jest we śnie przez niebieskiego szczura...
...
Cytat z sennika znalezionego w Internecie:
Szczur niebieski (bardzo rzadko spotykany w snach) - według sennika to dobry omen - bliska nam osoba stara się odbudować nasze zaufanie.
Co do szczurów w snach: niemal na pewno śniły mi się kiedyś, ale nie pamiętam, czy chociaż jeden z nich był niebieski. ?
5, pozdrawiam ?
5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania