Deszcz, który spadnie.
Spójrzcie, gdzie wybiega droga, kiedy puścić ją samopas. Nawet asfalt dziczeje jeśliby nie głaskać go po plecach kołami. Powoli oswajamy się z nową sytuacją: zmierzcha, a ledwo co zaakceptowaliśmy popołudnie. Odeszło, wróci. Czas jest doskonały. Może doskonałość to cykliczność? Pobiegłbym właśnie tędy, gdzie rosną maliny. Między ich krzakami, jak za dzieciaka, łatwo się zgubić. Owoce wiszą w swoim naturalnym, ciągłym tempie. Nieustannie. Taka jest natura. Zaskakuje tym, że jest stała jak odcinek.
Odcinanie się od przeszłości musi smakować natomiast jak truskawki. Trzymam tempo, odgaduję przyszłość, choć jej lepiej nie znać na pamięć. A potem rozkładam parasole wielkie jak piramidy. Deszcz, który spadnie, zasmakuje w innym, niż moje, ciele.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania