Poprzednie częściDetektyw 1.

Detektyw 3.

Nowa Zagadka: Szepty Starych Murów – Perspektywa Kruka

Bełchatów, kilka miesięcy po aresztowaniu Piotra Szymańskiego. Wiosenne słońce, choć próbowało, nie potrafiło rozproszyć wilgotnej mgły, która spowiła okolicę. W moim biurze panował zwyczajny porządek, który korespondował z porządkiem moich myśli. Ale nawet najbardziej uporządkowane umysły musiały zmierzyć się z nieprzewidzianym.

Telefon zadzwonił. Doktor Lewicka. Spodziewałem się jej, odkąd aspirant Wójcik poinformował mnie o nowej anomalii. Profesor Marek Jabłoński, archeolog, zniknął. Zniknął z terenu wykopalisk podkopalnianych – miejsca, które sam Jabłoński nazywał „bramą do zapomnianej historii”.

„Doktor Lewicka. Mam nową anomalię” – powiedziałem, tonem, który od lat doskonaliłem, by nie zdradzał żadnych emocji. Jednak w tym przypadku była to gra. Wiedziałem, że Ada wyczuje intrygę w ciszy między słowami. – „Tym razem chodzi o zaginioną osobę. Wybitnego archeologa, profesora Marka Jabłońskiego, znanego z kontrowersyjnych teorii.”

Jej pytanie o artefakty było przewidywalne. Ada zawsze szukała namacalnych powiązań. „Właśnie tu robi się interesująco. Profesor Jabłoński zniknął z terenu wykopalisk. Zostawił jedynie… ślad.” Zrobiłem pauzę. Wiedziałem, że ta informacja uderzy w nią mocniej niż cokolwiek innego. „Na ziemi, tuż obok jego sprzętu, znaleziono płytko wyryty w glinie rysunek. Nie ten sam symbol, co u Szymańskiego, ale równie niepokojący. To stylizowany obraz podziemnego labiryntu, którego wejście jest… jaskinią o kształcie otwartych ust. I ten labirynt zdaje się ciągnąć w głąb ziemi. A obok leżał stary, uszkodzony, ręcznie robiony kompas. Wskazywał… w dół.”

Wójcik, rzecz jasna, zareagował histerycznie. Jego pragmatyzm był irytujący, ale i użyteczny – stanowił dobry punkt odniesienia dla irracjonalności, z którą coraz częściej mieliśmy do czynienia. „Aspirancie Wójcik, proszę o precyzję. Kreski są zbyt regularne, zbyt celowe, by były bazgrołem. I kompas. Wskazujący w dół. To nie przypadek. Profesor Jabłoński od lat badał lokalne legendy o ukrytych przejściach i podziemnych miastach pod Bełchatowem. Czy jest możliwa korelacja między zniknięciem a tymi miejskimi legendami?”

Ada natychmiast podchwyciła trop. „Labirynt. Podziemne przejścia. Ktoś znów bawił się w nieuchwytnego czarodzieja. Ale Szymański siedzi w areszcie. Czy ktoś go naśladuje? Czy może… miał naśladowców?”

„Doktor Lewicka, naśladownictwo jest jedną z hipotez. Ale metoda zniknięcia, brak śladów walki, brak świadków – wszystko to wskazuje na wyższą formę manipulacji. Kompas podrzucony celowo. To kierowanie śledztwem. Pytanie, czy to próba zemsty, ostrzeżenia, czy skomplikowana wiadomość. Profesor Jabłoński miał wrogów, owszem. Ale nie takich, którzy posługiwaliby się taką subtelnością. I z taką fantazją.”

Sprawdziłem to natychmiast. Archiwa Uniwersytetu Łódzkiego, gdzie Jabłoński pracował, pełne były jego sporów z konserwatywnymi środowiskami akademickimi. Twierdził, że pod Bełchatowem istnieje nieodkryta sieć korytarzy, pozostałości po dawnych cywilizacjach lub, co bardziej intrygujące, po zapomnianych wierzeniach. Legendy ludowe, które zbierał, mówiły o "Podziemnym Rogaczu" – istocie mieszkającej pod ziemią, która strzegła sekretów i która "porywała" tych, którzy zbliżali się zbyt blisko do jej domeny.

„Doktor Lewicka, nasza uwaga musi skupić się na badaniach profesora Jabłońskiego” – powiedziałem, analizując jego publikacje. „Nie na jego wrogach, ale na jego obsesjach. Jeśli zniknięcie jest wiadomością, to nadawcą jest ktoś, kto znał jego pracę. Ktoś, kto albo podzielał jego fascynację, albo… był częścią tego, w co on wierzył.”

Na biurku rozłożyłem mapy geologiczne Bełchatowa. Obszar, gdzie zaginął Jabłoński, pokrywał się z rejonem starych, nieudokumentowanych szybów górniczych i naturalnych jaskiń, które zostały zamknięte dekady temu. Niektóre z nich były tak stare, że ich lokalizacje zatarły się w pamięci, stając się częścią lokalnych legend.

„Labirynt, o którym wspomniał Jabłoński w swoich esejach, miał być symboliczny. Metafora drogi do prawdy” – mruknąłem do siebie. „Ale ten rysunek… ten kompas… sugeruje to, że symbol stał się rzeczywistością. Ktoś, albo coś, kto wie o zdolnościach Szymańskiego, kto rozumie, jak rzeczywistość może być manipulowana. Ale z inną motywacją. Nie zemsta. Coś głębszego.”

Obok zdjęcia Szymańskiego, na mojej tablicy z dowodami, pojawiło się zdjęcie Jabłońskiego i rysunek labiryntu. Labiryntu, który zdawał się zapraszać do zejścia w dół.

Moje pierwsze zadanie:

Weryfikacja legend: Potrzebuję od Ady szczegółowych informacji o wszystkich lokalnych legendach i podaniach o podziemnych korytarzach, ukrytych jaskiniach, a zwłaszcza o "pożerających jamach" lub "bramach do wnętrza ziemi" w rejonie Bełchatowa. Musimy znaleźć źródło symbolu jaskini o kształcie otwartych ust.

Analiza danych sejsmicznych: Zwrócę się do instytutów geofizycznych. Profesor Jabłoński mógł odkryć jakąś nieznaną formację podziemną. Szukam nietypowych sygnatur sejsmicznych lub anomalii grawitacyjnych w okolicy jego zniknięcia.

Profilowanie potencjalnych naśladowców: Biorę pod uwagę, że Szymański mógł mieć kontakt z innymi osobami o podobnych skłonnościach lub zainteresowaniach, lub był częścią większej, tajnej grupy. Co jeśli to, co zrobił, było jedynie demonstracją dla kogoś innego, kto teraz pociąga za sznurki?

To nie była zwykła sprawa o zaginioną osobę. To był kolejny krok w tańcu z rzeczywistością, w którym zasady były zmienne, a jedyną stałą była obecność niepoznanego.

Następne częściDetektyw 4.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania