....

Detektyw Castellano

 

Sebastian wstał jak każdego dnia. Wziął poranny prysznic, zjadł swoje ulubione danie, usiadł wygodnie na kanapie przed telewizorem i tak miał minąć mu dzień wolny od pracy, bynajmniej taki miał zamiar. Tajemniczy sms od dawnego znajomego,skomplikował mu plany.

Jego praca opierała się na pomaganiu ludziom.. pomocy sprawiedliwym i utrzymywaniem porządku w mieście. Tak zawsze to sobie tłumaczył. Ale dziś po otrzymaniu tej wiadomości na komórkę wiedział że to brednie.

Daniel wspomniał iż władze miasta, maczają swoje paluchy w nielegalnej przedsiębiorczości. Cała ta sytuacja wydawała się dziwna ale Sebastian był tak właściwie od tego. Od usuwania jakichkolwiek pogłosek lub zbędnych problemów dla miasta. Jednak Daniel poprosił o spotkanie… w smsie była masa tajemnic które potrzebowały szybkiego wyjaśnienia.

W ciągu ostatnich dwóch lat zaczęli znikać ludzie z paru rejonów miasta. Po jakimś czasie zostawali znalezieni zamordowani w brutalny sposób przez tajemniczego ‘’Rozpruwacza’’. Ów Rozpruwacz nie dawał po sobie znać po ostatnim dwudziestym ósmym porwaniu. Porwaniu które odmieniło życie trzydziestosiedmioletniego detektywa. Castellano przez całe dwa lata obwiniał się że nie dorównał umysłowi zabójcy,że go nie dorwał jak miał okazje. Przez jego porażkę przy próbie złapania i coraz większe zaangażowanie w sprawę,jego partnerka została porwana. Wyrzuty sumienia nie dawały mu spokoju, przecież to właśnie on wpadł na durny pomysł by zrobić ze swojej partnerki wabik na mordercę . W dodatku gdy po roku ciszy nagle znaleziono ciało kolejnej ofiary, to była jego szansa.

Sebastiano udał się wieczorem do kostnicy i spotkał tam Daniela,który badał ciało zamordowanego mężczyzny. Daniel nie miał nawet chwili na podanie ręki znajomemu,na zwyczajne przywitanie się. Był tak zajęty pracą aż nie zauważył jego obecności.

-Daniel! Przestań kroić to mięso… nie widzisz że ten mężczyzna jest martwy i z całą pewnością nie wstanie i nie wyjdzie z tego pomieszczenia. -Mężczyzna nie zwrócił na niego uwagi, dalej zwyczajnie zajmował się swoją pracą. Castellano położył mu rękę na ramieniu a mężczyzna dopiero wtedy,ze łzami oczach zaczął mówić- Ja… przepraszam. Wiesz… jak zobaczyłem ciało rozprute w ten sam sposób co inne przypadki tego skurwysyna wpadłem w gniew.-Rozumiem co czujesz… sam nie mam z tym łatwo-Koroner,szybkim i zwartym ruchem skalpela przeciął ciało w okolicy tętnicy,to był wypadek spowodowany jego narastającym gniewem- Tak ale to nie ci Rozpruwacz porwał siostrę! –Mężczyzna wiedział że to właśnie przez swojego niedoszłego zięcia którego wtedy pochłonęła cała ta sprawa, nie może zobaczyć nawet ciała swojej siostry .Castellano nie wytrzymał . Cały czas tłumił w sobie emocje,cały czas pomagał mu jedynie alkohol.Chcąc uderzyć Daniela powstrzymał się i powiedział spokojnym głosem.- Wiesz jak codziennie się męczę?! Rozumiem … moja wina ale kochałem ją. Myślisz że nie chce złapać tego skurwysyna?! Co dzień o tym myślę.-To czemu przez okrągły rok chodziłeś jak zapity imbecyl?! – Tak to prawda.. Castellano pozwolił porwać się alkoholizmowi po stracie ukochanej. Dzień w dzień pił i rozpaczał przez swoją głupotę- Chcieli wylać mnie z roboty! Wypierdolić na zbity pysk jeżeli nie odrzucę tego koszmaru i nie dam mu spokoju! Nie było mi łatwo! Ci też ale to ja mam wyrzuty sumienia i tak … chlam codziennie jak pierdolony alkoholik!

Nagle do pomieszczenia wszedł Komendant który jednym prostym zdaniem uspokoił napiętą sytuację:

-Czy wy idioci choć raz nie możecie zabrać się do roboty?!-Mężczyźni uspokoili się słysząc głos znienawidzonego pracodawcy.- Skoro już jesteście tu razem,na rodzinnym spotkaniu... mogę powiedzieć że macie złapać tego skurwysyna! Burmistrz wchodzi mi na głowę a ludzie panikują!-Detektyw spojrzał na Hulackiego ,wiedział że ten popieprzony egoista dopiero teraz przydzielił go do sprawy gdy burmistrz miasta wchodzi mu w dupę .- Czyli właśnie teraz…po całym roku oddzielenia mnie od tej roboty pan zrozumiał zagrożenie którym jest Rozpruwacz dla mieszkańców?!- Szwagier detektywa pierwszy raz widział jak ktoś wytyka błędy Hulackiemu. Był zdziwiony reakcją Castellana ale nie mógł pozwolić żeby trzydziestosiedmiolatek zaprzepaścił okazję, dlatego czym prędzej stanął w jego obronie- Wybacz szefie ale mój ulubiony szwagier jest pijany.-Komendant przejrzał detektywa srogim wzrokiem- Dobrze tym razem mu odpuszczę. Castellano ciesz się że masz jeszcze jakiś bliskich. Jak wytrzeźwiejesz staw się jutro u mnie w moim gabinecie… a ty Daniel rób swoje czary i określ gdzie były przetrzymywane te zwłoki.

Detektyw udał się do domu wiedząc że jego szwagier zrobi co w jego mocy i zda mu raport. Wracając do swojego domostwa, przeszedł się jeszcze do ulubionego pubu w którym wypił kolejkę czy dwie i udał się na krótki spacer. Gdy już wracał pod swoją kamienicę na Czarnej alei, był tuż pod budynkiem,jednak jego oczy spostrzegły niecodzienny widok. Wszak ta dzielnica w której mieszka do spokojnych nie należy ale widząc worek na śmieci z którego wystawała kobieca dłoń osłupiał. Castellano rozejrzał się po okolicy i zauważył panikujące zbiorowisko przy wejściu do budynku. Detektyw zapalił papierosa i chcąc podjeść, aby sprawdzić czy to nie kolejny wybryk seryjnego mordercy,został zatrzymany przez jednego z mieszkańców kamienicy.

-Nie może pan tam iść,już dzwoniłem po policję niedługo tu będą.-Sebastiano wyjął odznakę i pokazał ją młodzieńcowi wyjaśniając mu że to jego nie obchodzi i ma całkowite prawo sprawdzić co się dzieje- Dobrze. Ale ostrzegałem pana.-Młodzieniec przełknął ślinę i zaczął odchodzić w swoją stronę mówiąc- To nie jest zbyt przyjemny widok… taka piękna kobieta a tak marnie skończyła.-Castellano gdy tylko odkrył worek by zobaczyć ciało… omal co nie oszalał. Ten widok… tylko nie to.

Ciało było poćwiartowane… krew była świeża,a ta kobieca ręka która wystawała z worka,z worka na śmieci…ta ręka i pierścionek zaręczynowy jego żony, odrąbana od reszty ciała głowa jego ukochanej , ślady regularnego bicia… to była jego biedna kochana Miriam.

Mężczyzna ze łzami w oczach opuścił jej powieki do wiecznego snu. Był wściekły… ten drań podrzucił ciało… pobite, zmasakrowane w brutalny sposób ciało dziewczyny pod jego dom.-Kurwa,kurwa,kurwa- Powiedział pod nosem wściekły jak nigdy dotąd.

Castellano wiedział że kobieta żyła taki kawał czasu. Jego ukochana cierpiała codzienne męki, była torturowana i zapewne wyczerpana psychicznie przez okrągły rok a przez jego bezradność zginęła. Nigdy sobie tego nie wybaczy.

Aby się uspokoić detektyw wyjął ćwiartkę z kieszeni , pociągnął szeroki łyk wódki i chciał zapalić papierosa ale zamiast zapalić miał teraz nie tylko pretensje do siebie samego ale także do swojego pracodawcy. Czym prędzej udał się na komendę do gabinetu Hulackiego.

Komendant siedział spokojnie w fotelu, miał położone nogi na biurku w swoim biurze,był rozluźniony i zupełnie wydawał się nie przejęty całą sytuacją. Jednak gdy tylko zobaczył wściekłego podwładnego w drzwiach podrapał się po włosach i zapytał czemu Sebastiano nie jest w domu.

Castellano wpadł w szał. Detektyw nie panował nad emocjami,podbiegł do Komendanta i trzasnął nim o ścianę, przyłożył z parę mocnych ciosów pięścią w jego twarz. Ostatni cios miał aż taką ogromną siłę że Hulacki zalał się krwią. Detektyw nie zważał na takie szczegóły,nie przestawał na ciosach a gdy zobaczył iż na twarzy Komendanta pojawił się uśmiechnięty grymas,wykrzyczał:

-Takiś kurwa spokojny?! To przez ciebie pojebie! Przez ciebie i twoje egoistyczne chore ego!-Komendant chciał coś powiedzieć, chciał chwycić za broń jednak detektyw,uderzył go kolankiem. - Czy ty nie rozumiesz?! Ludzie umierają przez twoją obojętność! W najmniejszym stopniu obchodzi cie bezpieczeństwo miasta?!-Castelliano trzasnął jeszcze raz głową Hulackiego o ścianę.

Do pomieszczenia wbiegli funkcjonariusze i z trudem obezwładnili wściekłego detektywa. Komendant ledwo zebrał siły aby się wyprostować przed podwładnymi,przetarł krew i patrząc na Castellana wykrzyczał:

-Te ścierwo ma stąd wypierdalać! Zamknąć je w pierdlu!-Po tych słowach,komendant uspokoił się i zapytał- Chyba że masz coś do powiedzenia Castellano?-Detektyw opluł swojego pracodawcę i obrzucił go różnymi obelgami na jego temat, nagle potem dostał mocne uderzenie pałką po twarzy i stracił przytomność.

Detektywa okropnie bolała twarz ale wstał nie zważając na ból i gdy tylko chciał zapalić papierosa, zauważył brak paczki fajek w swojej kieszeni. Mężczyzna zauważył iż znajduje się w celach komendy. Podszedł do krat trzymając się za głowę i zawołał strzegącego cel funkcjonariusza:

-Joseph poratujesz biednego staruszka fajką?-Funkcjonariusz podszedł do detektywa i podał mu papierosa,a zaraz potem go odpalił- Dzięki młody.- Dwudziestoletni strażnik spoglądał na twarz Castellana i rzekł zaniepokojony- Miałeś dziś okropny dzień?- Tak,ale w końcu widzę cały świat z tej kolorowej perspektywy.- Za kratkami każdy ma czas do przemyśleń.-Castellano spalił papierosa i zapytał-Co masz na myśli? Co mam przemyśleć?-Młody funkcjonariusz niechętnie wykrztusił z siebie - Szef powiedział że jeżeli się nie uspokoisz oraz nie odłożysz emocji na bok, zwolni cię z roboty.-Castellano roześmiał się- Hulacki myśli że mnie zastąpi? Zabawne.- On nie żartował-Co z tego? Czy ty byłbyś kurwa spokojny… gdybyś zobaczył poćwiartowane zwłoki swojej ukochanej przed własnym domem?!-Nie chodzi o to detektywie. To pański pracodawca i należy mu się szacunek.-Na szacunek trzeba zapracować a nie go kupić!-Niech się pan uspokoi ja jestem tutaj tylko od przekazania panu tej informacji.- Tak? Moja żona uratowała ci życie! Bądź tak dobry młodzieńcze i otwórz tą klatkę!- Ale ja…- Młody policjant chciał coś powiedzieć, jednak przy krótkim czasie namysłu pomachał głową tak jakby wewnątrz siebie,walczył ze swoim głosem rozsądku a lojalnością wobec detektywa. Po krótkiej chwili otworzył celę detektywa.-Nasz szef nie jest święty. Jeżeli nie zauważyłeś młody… go gówno obchodzą te morderstwa. Coś tu mi śmierdzi a ja wiem że ten okropny zapach zalatuje od Hulackiego.- Doskonale pana rozumiem ale jeżeli cokolwiek więcej zrobię zostanę dyscyplinarnie zwolniony.- Joseph na boga… czy obchodzi cię złapanie tego skurwiela?- Tak ale jakie powiązanie ma nasz komendant? Wiem że jest z niego bezgraniczny dupek, ale na jaką cholerę miałby pomagać znanemu kryminaliście,istnemu psycholowi?- Jeszcze tego nie rozgryzłem. Ale mam do ciebie ostatnią prośbę, moja kieszeń jest pusta… zbiry Hulackiego skonfiskowały mi komórkę, broń i wszelkie inne rzeczy.-Zostawili pański płaszcz.-Powiedział zadowolony,wiedząc iż w tym czarnym płaszczu Detektyw zawsze chowa coś w dorobionych kieszeniach.

Tak mój płaszcz… czemu na to nie wpadłem?-Pomyślał detektyw przypominając sobie o telefonie który chował w ukrytą kieszeń. Przeszukując ją zorientował się że nawet w niej czuć łapska ludzi komendanta.-No dobrze młody…nici z zadzwonienia do Daniela. Mógłbyś przedzwonić do niego za mnie i powiedzieć że mam trop?-Oczywiście jednak nie wiem do czego zmierzasz…-Im mniej wiesz tym lepiej. Po prostu do niego zadzwoń i mu to powiedz, dobrze?- Żadnych zbędnych pytań, rozumiem.

Detektyw odziany w czarny płaszcz oraz zakrywając swoją tożsamość czarną chustą n wyszedł z komendy i udał się do swojej kamienicy. Castellano nie chciał wracać na miejsce zbrodni. Sama myśl że mogą się tam znajdować ślady krwi jego zamordowanej żony, była jak wbijany mu gwóźdź w głowę i nie pozwalała trzeźwo myśleć. Ale detektyw musiał tam wrócić, zaopatrzyć się w pieniądze, zapasową broń oraz pociągnąć długi łyk whisky przed przyjściem Daniela.

Sebastiano minął plamę krwi z ogromną złością, smutkiem i chęcią rozszarpania pierwszej osoby jaką spotka. Jednak gdy wchodził do kamienicy i już zmierzał ku drzwi do swojego mieszkania,spotkał się z miłym staruszkiem.

Przygarbiony Elezjasz wystawił dłoń na powitanie detektywa. Castelliano uścisnął ją i zamierzał wpisać kod do drzwi ale dociekliwy staruszek zapytał- Panie detektywie… czy to normalne by miejscowe służby bezpieczeństwa skatowały niewinnego młodzieńca zaraz po tym jak zauważył on ten worek pełny… znaczy pańską…to co zostało z pańskiej…- Elezjasz przejdź do rzeczy. Nie mam nastroju na wysłuchiwanie bełkotu- Zaraz jak pan gdzieś znikł,ten młody chłopak który pana ostrzegł przed tym okropnym widokiem,został skatowany po rozejściu się widzów i zabrany do radiowozu przez funkcjonariuszy.-Dziwne…za co ten młody chłopak zasłużył sobie na takie traktowanie?-Pan tu jest detektywem ja jestem tylko od obserwowania- Staruszek uśmiechnął się i poszedł do mieszkania obok wyjaśniając że poczuł się źle ale detektyw zdążył zadać ważne pytanie-Kto go zabrał?-Elezjasz słysząc takie pytanie na chwilę zamarł. Detektyw powtórzył swoje pytanie,podchodząc do staruszka i patrząc na niego srogim wzrokiem.-To był Bury i ten wysoki dryblas którego pan tak nie lubi.-Detektyw podziękował staruszkowi,pożegnał go i zaraz potem wszedł do swojego mieszkania.

Kurwa…jaki tu bałagan.- Powiedział Castelliano na widok ogarniającego pokój, nieładu.-Gdyby była tu Miriam już dawno by zganiła mnie za taki stan rzeczy.- Pomyślał rozpatrując ciepłe wspomnienia z tym miejscem,wspaniały uśmiech jego ukochanej podczas remontu wprowadzki tutaj,wspaniałe chwile podczas oświadczenia się jej. Castelliano wiedział że nie warto teraz rozdrapywać starych ran,nie warto zatrącać trzeźwości umysłu i czym prędzej znalazł portfel wypchany pieniędzmi, wyjął rewolwer kalibru 44 i wypijając dużą ilość alkoholu ,czekał na przyjście Daniela.

Mijały godziny… Castelliano wciąż nie zmrużył oka przez ciągły nawrót widoku ciała swej ukochanej. Detektyw znowu sprawdził godzinę. Było już po 3 nad ranem a on wciąż sprawdzał magazynek broni i rozmyślał czemu właśnie tutaj? Czemu to właśnie pod jego dom podrzucono mu ciało? Rozpruwacz wielbił upubliczniać swoją twórczość ale wolał bardziej tłumne miejsca. To wszystko było dziwne. Dlaczego młodego chłopaka pobito, na dodatek przez gliniarzy których uważał za prawych i sprawiedliwych do szpiku kości? Te miasto i sam Rozpruwacz kryli więcej tajemnic niż można było się spodziewać.

Kolejna godzina.. Sebastiano leżał na łóżku i spoglądał na stare zdjęcie ze swoją żoną… była taka szczęśliwa przed wyjazdem do Zakopanego- Pomyślał biorąc łyk whisky. Czwarta nad ranem a dopiero właśnie teraz usłyszał pukanie do drzwi. Castelliano natychmiast wstał i otworzył je a w progu swego domu zauważył swego szwagra z całą stertą papierów. Daniel bez przywitania wtargał do domu, detektyw zamknął drzwi i spytał lekko rozpitym głosem- Nawet się ze mną nie przywitasz?-Śmierdzisz alkoholem.-No i chuj.-Tak? Hulacki nie dał ciała Miri do sprawdzenia.-Że kurwa niby jak?- Przekazał je komuś ‘’kto nie ma żadnych styczności ani nie odczuje smutku z powodu takiego widoku’’.- A to podły skurwiel. Teraz potwierdził że jest w to zamieszany.- Wiem o tym- Skąd? Nikomu oprócz Josephowi o tym nie opowiadałem.-Sebastiano był zdziwiony wiedzą Daniela, jednak gdy szwagier pokazał mu zdjęcie czarnoskórego, krótkowłosego,blond chłopaka który ostrzegł go przed widokiem ciała Miriam. Sprawa zaczęła układać się w logiczną całość.

Detektyw chciał zaczerpnąć kolejnego łyku swej ulubionej whisky ale Daniel chwycił za butelkę,podszedł do okna,otworzył je i wywalił butlę przez okno. Castellano przeczesał swoje w czarne włosy w zdziwieniu i rzekł-Skurwysyn… ten chłopak…co z nim?-Jest poszukiwany…podobnie jak i ty.- Pod jakim zarzutem jestem poszukiwany?!- Wiesz… ty uciekłeś z celi po pobiciu komendanta..-To nie było pobicie! Tylko mu przyłożyłem a cela była otwarta więc wyszedłem.-Przerwał Sebastiano ale zaraz potem widząc negatywnie nastawiony do niego grymas twarzy szwagra pozwolił mu mówić- A ten chłopak jest oskarżony o morderstwo.- Jakim to prawem osoba która pokazuje funkcjonariuszowi ciało, jest oskarżona o taką zbrodnie?!- Nie wiem, komendant powiedział jedynie to że młodzieniec zbiegł bez jakiegokolwiek składania wyjaśnień .- Rozmawiał ze mną!- Właśnie ! Tylko z tobą! Nikt nie wie o tej rozmowie!- Co wiesz o tym chłoptasiu? Nazwisko? Jakiś trop gdzie zbiegł?-Spokojnie kowboju. Murzynek Bambo.- Bardzo śmieszne.-Poirytowany detektyw schował zdjęcie do kieszeni płaszczu i zaraz potem zapytał ponownie a Daniel opowiedział mu normalnym, poważnym tonem- Chłopiec ma na nazwisko… Coranny? Może Cornby nie pamiętam ale wiem że udał się na dzielnicę w której często przebywasz.-W tereny mojego kochanego pubu?-Kurwa, nie. Na Chełptarską.-Castelliano zaczął wychodzić z mieszkania ale przy paru krokach usłyszał że jutro o dziewiątej ma stawić się na cmentarzu i wziąć udział w pogrzebie. Poza tym usłyszał że chłopak ma dziwne zachowania podczas spotkaniu z aktem przemocy i jest przezywany ‘’Szalonym Joe’’ .

Detektyw udał się na znienawidzoną przez siebie dzielnicę. Chełptarska na samą tą nazwę,włosy stawały mu dęba. Codzienne rozróby. A dokładniej akty wandalizmu,gwałty,kradzieże,rozboje w biały dzień... w tym rejonie nie robiły na nim już wrażenia, jednak najbardziej martwiło go to że każdy z lokalnych tutaj przestępców znał i mógł rozpoznać go nawet w przebraniu po głosie. Ale teraz Castelliano jest jednym z nich. Teraz i on musi się ukrywać przed przedstawicielami prawa, teraz i on pierwszy raz rozumie strach każdego przestępcy ale on nie popełnił żadnej zbrodni…. On tylko dokonywał sprawiedliwej zemsty i chciał utrzymać porządek w tym mieście, na ile to tylko było możliwe.

Castellano na pierwsze miejsce do poszukiwań, wyznaczył sobie miejscowy bar. Lux wyglądał z zewnątrz na zadbany i nienaruszony przez lokalną przestępczość budynek, w środku zresztą też. Jednak tak naprawdę był to przybytek dla nierządnic. Mężczyzna wyjął zdjęcie z kieszeni i spoglądając na nie przez chwilę pomyślał poirytowany- A więc młody… jak każdy uciekinier,udasz się najpierw do miejscowego burdelu,dobrze zabawić przed wpadką.-Detektyw wiedział że miejscowa burdelmama nie będzie zadowolona jego obecnością. Kilka razy pod rząd Sebastiano próbował zatrzymać niecny interes Lukrecji, jednak ona zawszę wymigała się zręcznymi łapówkami i znajomością z miejscowym inspektorem. W tym budynku przebywało zawsze wiele poszukiwanych osób.

Nawet komendant nie chciał zamykać przybytku bez względu na to, czy działalność kobiet jest legalna albo nie. Hulacki poszedł z Lukrecja na ugodę po ostatniej awanturze Castellana. On i jego ludzie zaoferowali dziewczynom ochronę,a przybytek utrzymał reputacje domu dla samotnych kobiet krzywdzonych przez los. W zamian… burdelmama i jej panny miały przekazywać potrzebne informacje w jakiejkolwiek sprawie dla detektywa.

Castellano wchodząc do budynku pomyślał o tym czy Lukrecja już wie że jest poszukiwany. Jego myśli przerwała Ross… uliczna piękność na rozdanie która miała względy każdego klienta. Dziewczyna rozpoznała detektywa przytuliła go,a mężczyzna lekko się uśmiechnął.

Ponad cztery miesiące temu… wdowiec uratował ją od miejscowych chuliganów którzy próbowali zgwałcić ją w przybytku. Gdyby nie to że Castelliano był na służbie i wypytywał w sprawie kolejnego zaginionego bywalca przedsiębiorstwa, gdyby nie to że usłyszał krzyk kobiety i wbiegł po schodach na piętro zauważając trzech rosłych mężczyzn bijących kobietę, dziewczyna prawdopodobnie zostałaby zgwałcona a zaraz potem zamordowana-Ross… twoja pani pewnie wie już o mojej obecności.- Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na guza detektywa- Nie wygląda pan za dobrze. Przykro mi z powodu pańskiej żony.-Sebastiano ukrył smutek i zajął się sprawą- Też jest mi przykro. Nikt oprócz ciebie nie wie że tu jestem, tak? Widziałaś może tego młodzieńca?

Pokazując zdjęcie kobiecie, detektyw spostrzegł że na sam widok dziewczynie zrobiło się niedobrze-Dziewczyna chwyciła mężczyznę za rękę i miała zamiar zaprowadzić go do swojej szefowej,jednak ten stwierdził że pamięta drogę i udał się tam samotnie.

Biuro pani Lukrecji. Ta stara prukwa nienawidziła detektywa,ale na jego widok uśmiechnęła się i poprosiła by usiadł wygodnie na pufie. Burdelmama zapaliła cygaro i spoglądała z satysfakcją na mężczyznę mówiąc- Sebastianie… teraz i ty jesteś poszukiwany.- Nie jesteśmy na ty. Poza tym co nagadał innym..nasz ukochany komendant,dalej jestem tu tylko po to by utrzymać porządek w tym mieście.- Ach jaki szczytny i szlachetny cel.- Kobieta wstała ze swojego miejsca i podeszła do szafki. Wyjęła z niej jakąś biżuterię i dokończyła- Te zdeprawowane miasto tylko potrzebuje takich jak pan.-W końcu pani zauważyła że te dziewczyny nie potrzebują takiego zajęcia?- Nie, proszę spojrzeć na ten wisiorek.. – Niby zwykła biżuteria ale Lukrecja chciała coś przekazać detektywowi.- Jeśli ma się rozumieć...gdy poproszę o pomoc w odnalezieniu pewnej osoby pani powie ‘’coś za coś’’ ? –Detektyw trafił w dziesiątkę. Kobieta szeroko się uśmiechnęła i powiedziała- Detektywie. Pan chce odnaleźć pewnego chłopaka którego szuka też Hulacki,a ja natomiast potrzebuje pomocy w odnalezieniu byłej pracownicy która uciekła wraz z nim.- Czy mam zrozumieć że to jedna pierdolona love story? Romantyczna ucieczka dziwki która miała dosyć kurwienia się i odnalazła kochasia?-Ten kochaś jest kimś więcej niż pan myśli. A Elżbieta Casts jest dochodową pracownicą i nigdy nie myślała o odejściu.-

Castelliano chciał usłyszeć jak najwięcej na temat poszukiwanych osób- Nigdy nie chciała zakończyć swojej tułaczki? Powie mi pani coś na temat tego chłopaka i owej Elżbiety.- Elżbieta to wysoka, brunetka o kręconych włosach która lubi zabawiać się z chłopcami i żyje dla korzyści. Jednak ten chłopak… nic mi o nim nie wiadomo oprócz tego że zwą go tutaj ‘’szalonym Joe’’. -Detektyw przed wyjściem z biura dowiedział się więcej na temat panny Casts, jednak problemem było to że burdelmama nie wiedziała czemu chłopak ma takie przezwisko.

EC Mężczyzna udał się do ostatniego miejsca gdzie widziano poszukiwanych. Blok na Klonowej to zniszczony budynek, istna rudera która jeszcze jakimś cudem się nie zawaliła i robi za główną bazę gangu Howk’a . Gangsterzy mieli na pieńku z detektywem, zresztą nikt w tej dzielnicy nie żywił sympatii do Castellana.

Sebastiano spojrzał na czwarte piętro budynku. To właśnie tam musiał się udać. Gdy wpadał właśnie na pomysł jak przedostać się przez teren wroga niezauważonym poczuł że ktoś za nim stoi.

-Rączki do góry cwaniaczku.-Detektyw słysząc te słowa zaczął pomału odwracać głowę i miał właśnie wytrącić broń dla bandziora jednak wpadł na pewien pomysł.-Przyszedłem po towar.-Tak a ja jestem Calineczka!-Nie wierzysz mi? To może spytasz swojego szefa?-A żebyś ty kurwa wiedział jak tylko dowiem się że chcesz mnie wydymać odstrzelę ci dupę!- Detektyw zaczął odchodzić jednak zaraz potem znowu usłyszał głos bandziora- Gdzie? Idziesz ze mną. Szef pewnie chce zobaczyć twoją facjatę.-Prowadzony przez dłuższy okres czasu,nieremontowanymi korytarzami, Sebastiano trafił do pomieszczenia na trzecim piętrze gdzie został zamknięty i miał oczekiwać na szefa gangu.

Detektyw wiedział że herszt bandytów nie może ujrzeć jego twarzy inaczej zostanie zdemaskowany. Szukał jakiejś luki, przejścia czy czegokolwiek. Drzwi były zamknięte ale niezbyt mądry bandyta który go zatrzymał i przywlókł tutaj nawet go nie przeszukał. Sebastiano wiedział dokąd zmierza. Detektyw przestrzeliwując zamek drzwi uciekł z pomieszczenia robiąc sporo hałasu. Cała zgraja bandytów biegła za nim, Castelliano musiał salwować się ucieczką.

Sebastiano wbiegł po schodach na strych… jednak to jest ostatnie piętro budynku nie wliczając dachu bloku. Mężczyzna zaryglował drzwi wejściowe i odetchnął z ulgą słysząc bezsensowną próbę wyważenia ich. W trymiga zaczął rozglądać się w ogromnym, zakurzonym pomieszczeniu za drogą ucieczki jednak ujrzał coś ciekawego -To chyba właśnie tu znajduje się plantacja marihuany.- Powiedział detektyw widząc duże krzaki otaczającego go zielska i zadał sobie pytanie co robiła tu para.

Castelliano przechodził w tą i z powrotem. Aż w końcu zlokalizował ślad znajdujący się w podłodze. Deski podłoża w pomieszczeniu pod regałem na książki były pomalowane na niebiesko. Akurat właśnie one miały charakterystyczny kolor. Sebastiano schylił się do nich i puknął pięścią w nie a zaraz potem wiedział iż skrywają drugie dno. Detektyw mocno pociągnął za parę drewnianych dech do góry i zauważył przejście… a w nim biżuterię podobna do takiej jaką widział u Lukrecji. Drzwi w końcu padły. Castellaino prędko wskoczył do przejścia i przykrył pobliskimi deskami dziurę w podłodze. –Ciemno jak cholera- Powiedział sobie szeptem. Mężczyzna słyszał bandytów znajdujących się nad nim,którzy wykrzykują różne obelgi na temat tego jak detektyw mógł zapaść się pod ziemię.

Sebastiano zapalił zapalniczkę i zmierzał do wyjścia. Zorientował się że znajduje się w starym szybie wentylacyjnym i droga musi gdzieś prowadzić. Minęło trochę czasu zanim znalazł się nad jakąś przepaścią prowadzącą w dół. Detektyw aby rozwiązać tajemnicę musiał spaść w nią i dowiedzieć się co skrywa .To było jedyne logiczne rozwiązanie poza udaniem się z powrotem i daniem się złapać dla bandziorów How’a.

Gdy Castelliano spadł zorientował się że dziś dopisuje mu szczęście. Spadł w wózek na ciuchy do prania. Mężczyzna chciał wyjść jednak widząc jak ktoś zmierza w jego stronę,zdążył spostrzec jedynie to że jest teraz w piwnicy bloku. Ktoś ciągnął wózek do kolejnego pomieszczenia.

Normalnie gdyby Castelliano wiedział ilu znajduje się tu ludzi, wyskoczyłby z ukrycia i chwytając napastnika ogłuszyłby go i zaraz potem wziął się do kontynuowania sprawy.

Nie mogąc się wychylać mężczyzna położył się wygodnie w wózku i czekał na pozostawienie go samemu sobie. Jednak gdy tylko poruszył ręką trochę w prawo poczuł jak dotyka zimne ciało. Mężczyzna zaświecił komórką i już wiedział z czym ma do czynienia.

Pościel była zakrwawiona. Detektyw z ogromnym obrzydzeniem wiedział że dotknął ludzkiej głowy. Cały ten wózek był zapełniony głowami odciętymi od tułowia. W końcu znalazł Rozpruwacza pomyślał usatysfakcjonowany. Jednak tak nie było.

Gdy tylko wózek się zatrzymał usłyszał znajomy męski głos oraz głos zrozpaczonej kobiety. Castelliano wyjrzał skrycie i zauważył że te glosy należały do poszukiwanej pary. Kobieta leżała przypięta na stole… według opisu burdelmamy była do panna Casts tylko że teraz… nie była złożona w całości.

Stół cały we krwi… biedna dziewczyna miała odrąbaną nogę a z rany dalej pryskała licznymi strumieniami krew. Castelliano popatrzał w lewą stronę . Usłyszał rymowankę wypowiedzianą przez poszukiwanego chłopaka ‘’Kroić, ciąć, poćwiartować… zwłoki koło domu chować’’. Młodzieniec, podszedł z maczetą do kobiety. Dziewczyna wrzeszczała ze strachu, rwała się jak mogła, błagała go o życie… jednak ten odrąbał jej rękę, zaraz potem głowę, a po wszystkim powiedział że teraz kobieta jest przepiękna i nie ma śliczniejszej na świecie. Krzyki kobiety zamilkły. Castelliano wstrzymał oddech ze strachu który właśnie teraz go przeszywał,po tym straszliwym widoku jak psychopata wrzuca do wózka kolejną odciętą cześć ciała. Detektyw pomyślał o swojej żonie i zaraz potem wpadając w szał wyskoczył z ukrycia na wroga… jednak go nie było.

Sebastiano był zdezorientowany… światło zgasło a on zaraz rozglądając się w prawo i lewo usłyszał dalszą część upiornej rymowanki oraz kroki które stawały się coraz głośniejsze.

‘’Zabić, upolować… łowca nie może się wiecznie chować’’. Słysząc coraz gorszą wenę artystyczną psychopaty, detektyw był przerażony że znajduje się w rzeźni a bateria w telefonie mu padła, w tym momencie wiedział iż nie wezwie wsparcia. Castelliano zapalił zapalniczkę i gdy błysnęła iskra światełka w tym ciemnym ponurym miejscu... zauważył mężczyznę który zaraz potem obalił go na ziemię. Detektyw rwał się i próbował odnaleźć swoją broń w tej bezkresnej ciemnej otchłani zła ,obmacując lewą ręką całą podłogę dookoła a prawą przytrzymując napastnika. W końcu … Castellano chwycił za rewolwer i miał już strzelić kiedy to poczuł ugryzienie w kciuka na prawej dłoni i zaraz potem otrzymał trzy mocne ciosy w głowę.

Mężczyzna obudził się rozebrany… jego nagie ciało zwisało z sufitu. Obraz przed oczami był przedstawiony do góry nogami,a on sam będąc bezbronny wiedział że Rozpruwacz zakończy tą historię na swój sposób. Teraz musiał tylko czekać na to jak seryjny morderca... który był poszukiwany od tak wielu lat,akurat kończy przygotowywać swoją ofiarę na pokaz publiczny i za chwilę zacznie kroić jego biedne wyczerpane ciało. Detektyw modlił się by śmierć była szybka i bezbolesna,ale wiedział że psychopata nie lubi tak szybko kończyć swojej sztuki,sztuki która przyprawia całe miasto o dreszcze. Castellano modlił się tylko o spotkanie z ukochaną w niebiosach. O ponownym pocałowaniu jej,mocnym przytuleniu i powiedzeniu że wszystko jest dobrze. Detektyw chciał zobaczyć jak uśmiecha się na jego widok ale na razie musiał tylko przecierpieć męki u ,,Szalonego Joe'go"

Szalony Joe podszedł do pojmanego człowieka, uśmiechnął się do niego pokazując swoje okropne zaostrzone zęby, przylizał wargi i zaraz potem widząc strach na twarzy detektywa ponownie uderzył go tak aby schwytany stracił przytomność.

Plaża... słońce świeciło jak diabli a detektyw wpatrzony w morze i wsłuchany w szum fal,czuł pod nogami ciepły piasek,czuł spokój,a zarazem chłód w tak ciepłym miejscu. Wpatrując się w morzę,usłyszał znajomy głos - Nie poddawaj się, musisz żyć i znaleźć winowajce-Ten głos... dla Castellana był bardzo znajomy. Tylko Miriam miała tak cienki , cudowny dla uszu niebański głos.

Mężczyzna odwracając się za siebie zobaczył Ją.- Miri? Ale widziałem... widział twoje... to niemożliwe!- Kobieta zbliżyła się do Detektywa,przytuliła go jednak on nie odczuł nawet jej ciepła- Sebastiano. To co widzisz nie zawsze jest prawdą.- Ale ty nie żyjesz! Zabił cię ten bydlak z którym mam teraz do czynienia!-Kobieta pocałowała mężczyznę w czoło. Dla detektywa stało się jasne,że ten chłopak może nie być tym za kogo go uważano. Jednak nie mógł w to uwierzyć,nie mógł uwierzyć w to ponieważ widział co robi szaleniec z młodą nierządnicą - Ale to nie jest racjonalne! -Kochany,całe życie to jedna wielka zagadka.- Gdy kobieta wypowiedziała te zdanie popchnęła mężczyznę do zimnej a wręcz lodowatej wody. Castellano odzyskał przytomność. To był jeden wielki sen. Ale koszmar który przeżywał był rzeczywisty.

Sebastiano leżał przywiązany na stole gdzie przed paroma minutami,zginęła kobieta.Detektyw czuł pjak leży na jakiejś pozostawionej na stole części ciała,czuł obrzydzenie,czuł przenikający go całun zbliżającej się śmierci.

Psychopaty nie było w pomieszczeniu ale detektyw słyszał jego koszmarny śpiew. Węzły po poprzedniej użytkowniczce, były lekko naderwane. Castellano wykorzystał to i poluzował je. Detektyw mimo to miał wolną... jedynie prawą rękę. Nie zdążył uwolnić się na czas ponieważ ten poeta z otchłani piekieł zmierzał w jego stronę. Gdy tylko Szalony Joe był wystarczająco blisko by podnieść maczetę i dokonać cięcia, ofiara zareagowała.

Detektyw dał radę przechwycić ostrze na krótką chwilę i rozciął kolejny sznur. Rzeźnik wpadł w szał. Jego niecelne szybkie ciosy w każdą stronę … cięły detektywa po brzuchu. Castellano wrzasnął z bólu ale mając dwie wolne ręce,jedną dał radę chwycić broń napastnika jeszcze raz a drugą uwolnił się i wykonał zabójczą ripostę w stronę wroga. Napastnik został zraniony w tułów. Był rozzłoszczony to było oczywiste, jednak tym razem widząc że ofiara ma broń a on sam jest bezbronny zaczął uciekać.

Sebastiano ruszył w pościg za mordercą. Wyszedł z pomieszczenia w którym był i znajdywał się w lodowatej chłodni. Teraz żałował że przeżył .

Dosłownie wszędzie na hakach znajdujących się w pokoju.... wisiały ciała. Było ich mnóstwo. Możliwe że dziesięć ostatnio zaginionych osób a raczej ich pozostałości,wisiały właśnie w tym pomieszczeniu. Tylko czemu? Przecież Szalony Joe nie czeka z ukazaniem ofiary na widok publiczny,on je morduje w brutalny sposób jednak nie tak brutalny jak Rozpruwacz. Czemu oni wszyscy są martwi? Prawdziwy Rozpruwacz torturował by ofiarę calutki miesiąc w najgorszym razie krócej lub w najlepszym znacznie dłużej. Ten cały Joe to mógł być jedynie odosobniony przypadek. Jednak jakim to cudem... właśnie poćwiartowałby ciało żony detektywa, skoro Miriam miała liczne ślady,regularnych całorocznych tortur? Na te pytania przez krótką chwilę starał odpowiedzieć sobie detektyw,zanim został zaatakowany przez szaleńca.

Psychopata wyskoczył zza jednego z ciał i próbował zranić detektywa ostrym narzędziem. Castellano wykonał zręczny unik zasłaniając się martwym obiektem wiszącym na haku obok niego. Z zranionej martwej kobiety prysnął strumień krwi. Detektyw sparował cięcie rzeźnika i wykonał kontrę tnąc go w nogę i wytrącając mu broń z ręki kolejnym celnym cięciem.

Szaleniec padł na ziemię... Castelliano podszedł do niego i zadawał wiele pytań nie spodziewając się że na wpół martwy mężczyzna,rzuci mu sól prosto w oczy. Detektyw otarł zranione miejsce. Odzyskując wzrok,zauważył mężczyznę który nadział się przypadkiem na hak. Teraz to właśnie on stał się ofiarą,ofiarą własnego szaleństwa i właśnie przez jego szaleństwo jego płuca były przebite a liczne rany sprawiły mu … właśnie taki los.

Myśląc iż ten psychopata nie żyje,Castellano podbiegł do niego i wykrzyczał:-Cholera!- Jednak Szalony Joe zdążył chwycić mężczyznę za rękę i powiedzieć swoje ostatnie słowa- Marsz Rozpruwacza będzie trwać dalej, będzie coraz lepszy a on sam będzie atakować zuchwalej. -Nie rozumiem! Nie jesteś Rozpruwaczem?! - Nie dasz rady detektywie... siły które znajdują się w tym mieście nie dorównują twym marnym umiejętnościom. Mistrz.. Mistrz- Joe kaszlał krwią... zostało mu parę oddechów ale detektyw miał zamiar wydusić z niego parę informacji- Kim jest mistrz?! Gadaj kanalio! -Nie powstrzymasz go sam o tym wiesz... zanim rozpocznie się marsz zrozumiesz że apostołów nie da się zatrzymać.- Jaki marsz?! - Marsz zbawców... marsz Rozpruwacza...marsz mistrza.

Morderca odszedł do piekielnej czeluści. Teraz Castellano był pewien że to był jedynie pionek w większej grze,zwyczajna płotka wykonująca rozkazy. Młodzieniec poćwiartował ciało Miriam ale jej nie zamordował,młodzieniec nie był odpowiedzialny za większość porwań. To był jedynie uczeń na usługach tak zwanego ''Mistrza''.Na usługach Rozpruwacza. Jednak co miał na myśli konający chłopak? O co chodziło z całym marszem zbawców? Czy chciał powiedzieć że takich jak on jest w mieście więcej? Czy to zorganizowana grupa przestępcza? Zorganizowana grupa seryjnych morderców zlokalizowana właśnie w mieście detektywa? Teraz Castellano miał masę spraw do wyjaśnienia w pierwszym wypadku udał się do Burdelmamy Lukrecji ... Sebastiano miał wrażenie że ona wyjawi mu sekret na temat Hulackiego i jego niecnych interesów. Rozgrywka toczyła się dalej.

Po paru godzinach spędzonych na zakupie nowego,specjalnie dopasowanego płaszczu Castellano znajdował się w przybytku Lukrecji. Ogromnym zdziwieniem dla detektywa było ujrzenie rudowłosej kobiety rozmawiającej z Burdelmamą.

Castellano poczekał zanim kobieta opuści towarzystwo Lukrecji i gdy tylko przechodziła koło niego odezwał się chwytając ją za ramie

-Cóż tu pani robi? Czyżby panna Cassidy zmieniała zawód ?-Detektyw szyderczo uśmiechnął się do kobiety a zaraz potem usłyszał jej odzew po dostaniu mocnego ciosu w twarz- Jesteś chamem nawet gdy poszukuje cię pół miasta.-Sebastian spojrzał na nią zszokowany dowiadując się iż wieści w mieście tak szybko się roznoszą- Wiesz po raz pierwszy widzę świat w tej kolorowej perspektywie.- Kobieta zaśmiała się gdy zauważyła rane ciętą na brzuchu i zawołała- Ross twój bohater krwawi i nic z tym nie zrobił,uwierzysz w to?!

Dosłownie w ciągu chwili panna do towarzystwa zbiegła ze schodów i omal co nie przewracając Cassidy podbiegła do rannego. Detektyw był poirytowany faktem że ktoś musi mu pomagać. Według niego ta pomoc była zbędna i niechciana dlatego czym prędzej próbował jak zwykle uniknąć takiej sytuacji i udać się swoja drogą, jednak Płomiennowłosa go zatrzymała i dotknęła jego rany.

Sebastiano zajęczał cichutko z bólu. A chwilę potem ujrzał swoja znajoma która wyglądała na usatysfakcjonowaną faktem iż detektyw,nie jest taki odporny na ból jak się wszystkim wydaje.

-Oj nie jesteś jednak tak twardy na jakiego wyglądasz-Powiedziała szydząc z niego a zaraz potem usłyszała ciekawą dla niej informację- Ten drugi nie odczuwa już żadnego bólu.-Powiedział uradowany przypominając sobie że Cassidy może wspomóc go w śledztwie,nie wiedząc że mu pomoże w pewien sposób.-Ten drugi? Co masz na myśli? Zabiłeś jakiegoś bandziora?-Zapytała coraz to bardziej zainteresowana tym co mogło wydarzyć -Lepiej.. zabiłem Szalonego Joe'go.-Sebastian przesunął rękę po swojej brodzie i dopowiedział widząc zaciekawienie kobiety- Przecież to proste do zrozumienia że zwykły bandzior nawet nie zdążył by mnie tknąć. Ale ciekawsza jest informacja iż nasz Szaleniec nie jest Rozpruwaczem,to tylko pionek w większej grze.-W większej grze?! Czy ty siebie słyszysz?-Ależ oczywiście że tak. Jak ostatnio sprawdzałem słuch mam bardzo dobry.-Wielce zabawne.-A ja mówiłem śmiertelnie poważnie.-Wiesz że żarty ci nie wychodzą?

Detektyw spojrzał podenerwowany na Cassidy. Nie miał czasu na te gierki,dlatego pożegnał ją prostym uściskiem jej delikatnej dłoni i powiedział idąc za Ross na piętro,gdzie dziewczyna miała swój pokój.-Sprawdź Blok How'a leży tam trup który twierdził że jest Apostołem. Z tego co się dowiedziałem od zmarłego, Rozpruwacz może być mistrzem jakiegoś kultu Zbawców i mają oni zrobić jakiś marsz.-Mam nadzieje że dowiedziałeś się tego w sposób humanitarny- Ależ oczywiście Elizabeth.-Uśmiechnął się jeszcze raz żegnając ją i dodał ostatnie zdanie- Gość przecież nie żyje nie tak?

Nieco później Cassidy przeczytała wiadomość którą przekazał jej skrycie Castellano podczas uścisku dłoni. Pani Detektyw dowiedziała się iż Hulacki może wiedzieć więcej na temat całej tej sprawy. Być może nie chce oznajmić nikomu o tym, ponieważ chce sam ją rozwiązać i zyskać w oczach burmistrza który ostatnio na niego naciska. A być może nie chce powiedzieć żadnej przydatnej informacji na ten temat ze względu na własne interesy, jak sadzi Sebastiano. Wniosek był jeden... pani detektyw musi zacząć działać inaczej detektyw rozwiąże tą zagadkę pierwszy. Ale dziś Elizabeth nie planowała o tym rozmyślać. Kobieta miała masę własnych problemów. Wykapała się w gorącej wodzie, wypiła lampkę wina, przebrała w piżamie i położyła do snu.

Ósma nad ranem. Budzik nawet nie zadzwonił a zamiast tego Cassidy została obudzona przez głośne i intensywne pukanie do drzwi,wiedziała kogo ujrzy gdy je otworzy,gdy otworzy bramę do swego sanktuarium. Dlatego to ją martwiło ale z takiego typu ludźmi nie należy zadzierać,tym bardziej nie należy ich niecierpliwić.

Elizabeth otworzyła drzwi. Do domu wbiegło dwóch gliniarzy,jeden wysoki Brunet,umięśniony jak jakiś zapaśnik który przyparł ją do ściany zaś drugi niski,szczupły i wyglądającym na niestwarzającego żadnego zagrożenia mężczyznę był w zasadzie jednym z najbardziej podłych funkcjonariuszy na zawołanie Hulackiego.

Niski kazał bardziej przycisnąć kobietę i lekko ją poddusić dla swojego większego towarzysza zaś chwile potem widząc jak unika z niej życie kazał ją puścić i podchodząc do niej wykrzyczał

-Słyszeliśmy że dalej badasz sprawę zabójstwa Miriam! Czy ty zdajesz sobie sprawę z zagrożenia jakie stwarza takie coś?!-Kopnął ją w brzuch. Kobieta skuliła się z bólu i po zaczerpnięciu powietrza odpowiedziała mu niskim tonem głosu- Wiem! Zdaje sobie z tego sprawę ale chcieliście wiedzieć gdzie jest Castellano!

Bury ukucnął koło Cassidy i chwytając ja za włosy po czym patrząc jej prosto w oczy powiedział

-Masz bardzo piękne oczy.. ten niebieski kolor pasuje do dzisiejszej pogody,nieprawdaż? Wielka szkoda by była gdybym musiał ci jedno z nich podbić jeżelibyś nas okłamała.

Elizabeth bała się tych gliniarzy. Nie lubiła Castellana ale powiedzenie o tym gdzie się znajduje mogło przynieść jej chwile spokoju,jednak mogło też zaprzepaścić jej okazje do rozwiązania sprawy tajemniczego kultu dzięki któremu odnalazłaby drogę do Rozpruwacza.

Kobieta postanowiła podjąć ryzykowne działanie miejsce na celu wyprowadzenie w pole tych dwóch zbirów. Wstała z podłogi , chwyciła się za szyje na której nie czuła już ucisku łap towarzysza Burego i powiedziała-W żadnym razie nie zamierzam was okłamywać... chłopaki nie musimy zaczynać rozmów tak agresywnie.-Bury wyglądał na zdenerwowanego. Kobieta czym prędzej chciała zakończyć spotkanie,bynajmniej taki miała zamiar-Sebastiano jest w bloku How'a. Nie wiem co tam robił ale nie wychodzi do tej pory,chyba zwiódł mnie z tropu.-Bury zaśmiał się głośno,możliwe że pół apartamentowca słyszało ten okropny śmiech,zdeprawowanego stróża prawa.-Wiem że kłamiesz

Cassidy była w szoku. Skoro Bury wie że kłamie,w tej chwili Castellano może mieć problemy z jego rzezimieszkami. Kobieta widziała jak mięśniak towarzyszący Buremu wyciąga broń zza pasa. To były prawdopodobnie jej ostatnie chwile a ona o tym wiedziała.

Castellano leżał bez koszuli na łóżku w pokoju Ross. Mężczyzna był zabandażowany i zastanawiał się jakim cudem się tu znalazł. Czuł się okropnie,prawdopodobnie miał gorączkę a jego rana tak okropnie go piekła.

Gdy tylko próbował wstać,do pokoju weszła Ross która na widok Detektywa mającego zamiar opuścić pomieszczenie ,spytała zdziwiona- Ty nigdy nie odpoczywasz? - Sebastiano usiadł na łóżku,czuł ogarniający go chłód jednak w okolicy rany strasznie było mu gorąco.-Co mi się stało? Pamiętam że chciałem udać się wprost do Lukrecji ale dalej...-Dziewczyna podeszła do detektywa,spojrzała na niego,dotknęła palcami jego czoła i powiedziała- Nagle padłeś na ziemie,w organizmie miałeś truciznę która cie sparaliżowała.- Mężczyzna nie wierzył w taki stan rzeczy. Trucizna która zadziałała po takim czasie? Przecież został cięty maczetą Szalonego Joe parę godzin temu.-Jak to trucizna? Jaka trucizna działa tak wolno?-Ross skromnie się uśmiechnęła w stronę detektywa,usiadła koło niego i odpowiedziała na pytanie-Głuptasie,doktor powiedział że masz hardy organizm który zwalczał ją przez dłuższy okres. W sumie to dobrze że przyszedłeś tutaj,inaczej już dawno mógłbyś gdzieś paść.

Castellano zaniepokoił się tą wieścią. Było mu coraz to chłodniej odkąd wstał,jednak znalazł swoje ulubione lekarstwo leżące na stoliku. Jego ulubiona piersiówka,tak właściwie to była jego zapasowa... której do tej pory nie dopił,nie dopił jednej małej piersióweczki napełnionej jego ulubioną whisky.

Dziewczyna zauważyła jak detektyw patrzy się na buteleczkę alkoholu i zaraz potem spytała zaniepokojona- Naprawdę jest ci to potrzebne?-Moja droga.. oczywiście że nie. Jednak po tym lepiej się poczuje- Odpowiedź na pytanie nie należała do poprawnych-Lepiej się poczujesz? Pamiętam starego Castellana. Tego który nie tykał zbyt często alkoholu,ani nie zamierzał iść ledwo żywy na jakikolwiek pościg za bardzo złymi ludźmi. - Detektyw spojrzał zamyślony na kobietę. Miała ona trochę racji. Mimo to Sebastianowi było trudno jej ją przyznać, on nie przyznaje się do popełnionego błędu. Prędzej będzie tłumić emocje w sobie niż będzie wyżalał się dla jakiejkolwiek osoby.-Tego Castellana już nie ma.-Dziewczyna spojrzała na niego poirytowana. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi,mimo to nie zamierzała odpuścić-A ja wierze że jest tam w głębi ciebie ten stary Castellano, bohater który mnie uratował i ratował tak wiele istnień w mieście.

Castellano spojrzał jej w oczy. Zawsze wiedział że Ross czuje do niego coś więcej niż samą przyjaźń. Był dla niej kimś więcej niż bohaterem, jednak ze względu na strach przed kolejną stratą nie mógł pozwolić na żadne zaangażowanie w takie coś,w takie coś jak uczucia.

-Wybacz Ross bardzo cię lubię ale...-Gdy tylko miał dokończyć zdanie,powiedzieć jej lub przynajmniej zdobyć się na to że może kiedyś znów spróbuje wplątać się w jakiś związek,nastąpiło właśnie to.

Drzwi do pokoju zostały wyważone pod naporem jednego silnego kopniaka. W zaledwie ułamka sekundy padł strzał w stronę detektywa. To była próba zamordowania go. Próba która się nie udała,próba przez którą Ross zasłoniła własnym ciałem swojego bohatera,swojego Castellana.

Dziewczyna padła na łóżko. Kołdra ociekała krwią, a Sebastiano wpadł w szał i natychmiast rzucił się na napastnika,wytrącając mu broń z ręki i seria ciosów uderzając go w głowę.

Napastnik odzyskał kontrolę i zdążył chwycić detektywa. Przyparł go do ściany i uderzał go ile miał tylko sił w rekach. Castellano nie był w stanie nic zrobić,był zbyt osłabiony by zablokować cios i wyprowadzić kontrę,wiedział że nie ma szans ale gdy tylko spojrzał na umierającą Ross odzyskał siły.

Sebastiano prędko uchylił się przed ciosem wymierzonym w głowę a chwile potem uderzył z kolanka w tułów przeciwnika,powtórzył to z dwa razy i podczas zachwiania się wroga, on podniósł leżący pistolet HK USP i wystrzelał w niego cały magazynek.

Widząc jak napastnik osuwa się na ziemie podbiegł do dziewczyny która gdy tylko go ujrzała podała mu dłoń do uścisku. Sebastiano uścisnął jej dłoń,zaraz potem widząc jak wchodzą ratownicy zaczął mówić- Ross wszystko będzie dobrze,słyszysz mnie? Wszystko będzie dobrze.- Mężczyzna powtarzał sobie te słowa,powtarzał to jej dopóki nie zamknęła oczu.

Zaczął krzyczeć do ratownika. Detektyw miał wyrzuty sumienia że to ona została trafiona a nie on. - Kurwa jego wasza mać,ratujcie ją a nie tak stoicie!-Ratownicy zauważyli iż mężczyzna jest wściekły z powodu przebiegu wydarzeń,jeden z nich powiedział-Staramy się jak możemy.-Castellano nie mógł znieść tego co powiedział mężczyzna,nie potrafił się uspokoić- Jakoś nie widze efektów waszej ciężkiej pracy !-Ratownicy nagle użyli defibrylatora. Wykonali wszystko jak trzeba ale dziewczyna nawet nie otworzyła oczu. Nic żadnych oznak życia.

Chwile potem Castellano usiadł koło jeszcze ciepłych zwłok napastnika,wyjął z kieszeni jego spodni paczkę papierosów i odpalił jednego,nie zastanawiając się co dalej.

Nagle jeden z ratowników zawołał pozostałych i położyli Ross na noszach,zaraz potem wybiegli w stronę ambulansu krzycząc iż kobieta dalej żyje. Detektyw słysząc taką wieść dziękował bogu. Spalił papierosa,włożył paczkę z powrotem do kieszeni martwego,wziął swoje rzeczy,założył swoje ciuchy i zamówił taksówkę do mieszkania Cassidy.

Elizabeth wiedziała co się stanie jeśli nie zareaguje. Prędko chwyciła za swój scyzoryk na stole i wbiła go w tułów dryblasa,a w chwilę potem nie zastanawiając się co dalej wybiegła z mieszkania przewracając Burego na ziemie.

W pierwszej chwili zbiegła ze schodów. Biegła ku wyjściu,słysząc Burego który krzyczał obelgi na jej temat. Była już coraz bliżej,coraz bliżej wyjścia z tej koszmarnej sytuacji którą zgotował jej zdeprawowany mundurowy. Biegła boso,w samej piżamie,bez żadnego narzędzia do obrony. Zdawała sobie sprawę że nikt jej nie pomoże. Wszyscy którzy postawili się dla Burego ginęli w nagłych wypadkach. Upozorowane samobójstwa,wypadki drogowe,zadławienia... Wszystkie te sytuacje były powiązane z skorumpowanym gliniarzem. A teraz przyszedł czas na nią.

Wyjście z apartamentowca było w zasięgu ręki. Wystarczyło zrobić parę szybkich kroków w przód. Wystarczyło,jednak to nie było takie proste na jakie mogło się wydawać.

Ucieczka się nie udała. Wybiegając z apartamentowca kobieta otrzymała silny cios w twarz. Elizabeth padła na ziemię i zaraz potem zauważyła kolejnego funkcjonariusza pod komendą Burego.

-Nie wierze..ty też ?-Kobieta była w szoku. Tym funkcjonariuszem był Murawski, wysoki mężczyzna średniej budowy który nie raz ratował ją z opresji. To nie był zbieg okoliczności. Zawsze gdzie kobieta miała problem pojawiał się on i rozwiązywał go w krótką chwilę.-Więc to dlatego zawsze byłeś u mego boku.-Mężczyzna uśmiechnął się , wymierzył w nią i powiedział-Nie martw się już więcej ci nie pomogę moja droga.-Elizabeth zamknęła oczy. To była sytuacja bez wyjścia. Zanim padł strzał,pomyślała o tym jak łatwo dała się wykorzystać,jak łatwo straciła czujność. To było dla niej całkiem zabawne ale w całej tej ironii... Wiedząc że jest zbyt inteligentną kobietą na takie sztuczki,zasmuciła się.

Strzał rozległ się na całą dzielnicę w której mieszkała młoda pani detektyw. Ale to nie był koniec jej historii, bynajmniej nie dziś.

Castellano zdążył uratować Elizabeth strzelając do Murawskiego. Podbiegł do niej,podniósł ją i widząc jak wycieńczona jest kobieta odłożył ją pod ścianę budynku i powiedział śmiejąc się- Widzę że ty również Panno Cassidy masz problemy z prawem.-Kobieta spojrzała na niego. Nie spodziewała się że ktokolwiek przyjdzie jej z pomocą, tym bardziej nie wierzyła że uratował ją Castellano który miał spotkać się z ludźmi Burego.-Ty żyjesz- Detektyw spojrzał na nią z zainteresowaniem. Domyślił się iż jednak ona nie pomagała w nieudanej próbie zamachu na jego życie.-Tak,też o tym wiem. Powiedz mi kto chce z nami skończyć. To Hulacki? Zbawcy?

Gdy tylko Castellano zadał te pytania,usłyszał zadowolony głos Burego-Sebastiano udało ci się ją znaleźć.- Elizabeth zauważyła jak Bury chce wpłynąć na detektywa i wyprowadzić go w pole. Zapewne potem pozbyłby się jej i samego detektywa którego wykorzysta.- To Bury próbuje nas zabić!-Wykrzyczała tak głośno jak tylko mogła.

Castellano spojrzał na kobietę a zaraz potem na Burego. Musiał działać. Ale gdy tylko chciał się odezwać, spostrzegł jak Bury wpatruje się w uliczkę obok detektywa.

Detektyw szybko przeskoczył za kontener znajdujący się obok i uniknął postrzału. Rzeczywiście Bury odpowiadał za próbę zamordowania detektywów.

Sebastiano przeładował broń,odbezpieczył ją jeszcze raz i ostrzelał na oślep wroga. Padły strzały i nagle potem cała sytuacja zamilkła. Gdy detektyw chciał wychylić się na chwilę i sprawdzić jak miewa się przeciwnik,usłyszał ostrzeżenie Cassidy.-Za tobą kretynie!-Castellano prędko spojrzał za siebie i uchylił przed ciosem noża.

Ogromny dryblas. Góra mięśni zadziwiająco szybko wykonywała kolejne próby cięcia detektywa. Castellano znał ten styl walki nożem. To nie był żaden funkcjonariusz, to zabójca od ludzi How'a.

Detektyw miał kolejną zagadkę do wyjaśnienia ale na tą chwilę musiał uporać się z tym olbrzymem który coraz bardziej nacierał.

Detektyw zdążył wyminąć kolejny cios i obejść wroga. Oddał parę ciosów w krzyż i obalił przeciwnika. Miał zakończyć żywot zabójcy po podniesieniu ostrza i wbiciu w szyje leżącego. To nie było takie łatwe zważając na fakt iż Cassidy miała problem z Burym,który przyłożył broń do skroni kobiety.

-Odłóż ten pierdolony nóż!-Wykrzyczał Bury do detektywa który nie miał zamiaru tego uczynić-Bo co?! Zabijesz ją? Zrób to a ja usunę tego śmiecia!- Zdeprawowany gliniarz uśmiechnął się i zastrzelił swojego towarzysza a zaraz potem miał zrobić to samo z młodą panią detektyw.

Cassidy wyzwoliła się z uścisku, zebrała ostatnie siły i kopnęła napastnika w krocze. Bury zgiął się z bólu i został obezwładniony przez Castellana.

Walka trwała dalej, Bury opuścił broń a Castellano nóż który znajdował się zbyt blisko,obślizgłych łap Burego. Skorumpowany mundurowy zdążył chwycić za ostrze i miał wbić je w detektywa. W ostatniej chwili został zastrzelony przez Elizabeth.

Detektyw spostrzegł że na ciele Burego jest coś niezwykłego

Tatuaż na prawej dłoni byłego mundurowego przedstawiał węża owijającego maczetę. Ten sam tatuaż... dokładnie taki sam widział wiele razy u niektórych ludzi How'a. Do zamyślonego detektywa podeszła Cassidy która poklepała go po ramieniu mówiąc:

-Wyglądasz na zamyślonego. Coś się stało? Jakiś konkretny trop?

-Prawdopodobnie tak. Nie wiem dokładniej jaki związek mają ludzie How'a z całą tą sytuacją... kurwa być może to zupełnie inna sprawa ale..-Mów po ludzku-Panno Cassidy muszę sprawdzić How'a, on jest teraz priorytetem.-Dlaczego? Przecież to zwyczajny gangster- Nie taki zwyczajny. Niektórzy z jego ludzi mają takie same tatuaże jak Bury i jego martwy goryl.

Detektyw nie chciał prowadzić niepotrzebnej rozmowy na ten temat i zaczął odchodzić w swoją stronę ale Elizabeth go zatrzymała prostym pytaniem- Nie uważasz że mogę ci pomóc?- Castellano miał ochotę powiedzieć jej że potrzebuje pomocy w śledztwie ale widząc te trupy i przypominając sobie o rannej Ross,wiedział iż lepiej by nikt nie mieszał się w tą sprawę.-Zostaw tą sprawę w spokoju,ona zaprowadzi cię tylko do grobu.-Cassidy była uparta kobietą nie dała się tak łatwo odesłać na bok-Znasz mnie. Nie odeślesz mnie jak jakiegoś przybłędy.-Sebastiano wyjął z kieszeni paczkę fajek. Zapalił papierosa i powiedział odchodząc w swoją stronę- Znam cie. Znam,dlatego nie chce widzieć twoich zwłok. Do zobaczenia moja droga.

Castellano nie miał już funduszy,nie miał amunicji,nie miał też sił na kontynuowanie śledztwa. Był zmęczony. Zawiedziony że jego ciągła walka o bezpieczeństwo prawych obywateli nie przynosi efektów. Zawiedziony tym jak wiele osób cierpi,jak wiele osób ginie i jak wiele osób czeka jeszcze ten sam los. To nie było normalne miasto,to nie było normalne by przez taki czas przelano w tym mieście tyle krwi by złapać jednego człowieka. A wszystko to nadaremno.

Detektyw usiadł na ławce w parku na czarnej alei. Nawet papierosy mu się kończyły a głód spowodowany brakiem alkoholu dawał się we znaki. Mężczyzna coraz gorzej czuł się z powodu przebywania Ross w szpitalu. Dziewczyna jest w stanie krytycznym a on nie ma nawet chwili na odwiedzenie jej. Miriam zapewne kazałaby mu udać się tam i sprawdzić jak miewa się kobieta. Przecież to z jego winy ona teraz cierpi,z jego winy cierpi miasto i cierpiała jego ukochana. Całe te poczucie wyrzutów sumienia,załamywało go.

Castellano siedział tak jeszcze chwilkę i rozmyślał nad całym swoim życiem,wszystkimi porażkami i sukcesami których on nie dostrzegał. Siedział tak do czasu kiedy podszedł do niego nieznajomy i zaoferował łyk wódki.

Sebastiano nie hańbił się takim trunkiem. Pomimo tego iż miał Polskie korzenie wolał klasyczne whisky. Ale cóż miał uczynić w takim wypadku ? Jedynie taki alkohol miał nieznajomy a on jedynie chciał pociągnąć jeden długi łyk.

-Powiem ci że od wieków nie piłem wódki-Nieznajomy spojrzał się na detektywa ze smutkiem i rzekł-Wiem o tym Castellano.

Detektyw dopiero teraz zorientował się iż stracił czujność. Natychmiast wstał i wyjął ostrze zza pasa. Nieznajomy się zaśmiał. Był to upiorny śmiech. Śmiech który odbijał się echem w głowie detektywa.

Castellano nagle źle się poczuł. Oparł się o ławkę i starał utrzymać równowagę jednak bez skutku. Zanim opadł na ziemię,spostrzegł tatuaż węża owiniętego na ostrzu maczety,ten sam tatuaż który miał Bury i powiedział krótkie zaś doskonale dobrane zdanie do sytuacji tak bynajmniej uznał-Ty skurwysynu.

Powieki detektywa opadły jak do snu. Ale czuł i słyszał on wszystko. Usłyszał strzał i upadające ciało które oparło się o niego a zaraz potem czuł jak jest podnoszony z ziemi przez dwie pary rąk . Chwile potem ułożono go na skórzane siedzenia prawdopodobnie znajdował się w jakimś aucie. Dzięki kłótni porywaczy usłyszał coś znajomego,znajomy głos i znajome mu imię.

-Falco co ty odjebałeś?! Mieliśmy wziąć żywcem tego Zbawce!

Detektyw przypomniał sobie dawną sytuacje,dawną sprawę z początku swej kariery. Była to sprawa którą prowadził z pewnym ,młodym funkcjonariuszem który dopiero poznawał te miasto i cały ten bród który musi zostać sprzątnięty w nim.

.Dwa lata temu. O ósmej nad ranem na Świętej doszło do strzelaniny. Ostrzelano wóz pancerny przewożący syna szefa gangu . Castellano dostał wezwanie na miejsce zdarzenia. Nie spodziewał się jednak że strzelanina dalej trwa.

Gdy przyjechał na to miejsce, pierwszy raz w życiu widział tyle trupów w jednym miejscu. Krew lała się całym strumieniem z ran ciętych na rękach funkcjonariusza z wydziału antyterrorystycznego. Trzech martwych gliniarzy a piętnaście trupów napastników. Żaden napastnik nie miał przy sobie broni palnej wszyscy dzierżyli maczety lub inne bronie białe.

-Dziwna strzelanina i dziwny sposób na odbicie zakładnika-Powiedział towarzysz Castellana drapiąc się po głowie i odbezpieczając broń.-Co z tego? Musimy odnaleźć ocalałych i wspomóc ich jeżeli to możliwe- Castellano już wtedy lubował swoją broń. Jego rewolwer błysnął w blasku słońca a mężczyzna zadowolił się tym widokiem,sprawdził magazynek i ruszył za towarzyszem do miejscowego hangaru z którego dobiegły odgłosy wystrzału z karabinu M4.

Wbiegając do środka policjanci zauważyli jak antyterroryści utrzymują się w pomieszczeniu na pierwszym piętrze budynku. Czym prędzej kazali opuścić broń dla napastników którzy byli uzbrojeni jedynie w maczety. Według procedur należało najpierw rozkazać im opuścić broń ale wtedy Castellana nie obchodziły procedury gdy zauważył jak tamci ludzie napierają na nich bez żadnego lęku przed postrzałem.

-Co ty kurwa robisz?!-Spytał rozwścieczony towarzysz Sebastiana widząc jak ten bez skrupułów zastrzelił jednego z wielu napastników.-A jak ci się wydaje? -Castellano nie wierzył w to co zrobił pierwszy raz zabił człowieka,pierwszy raz w tamtym momencie poczuł zew krwi. Spodobało mu się to.

Gdy tylko młody funkcjonariusz otworzył w stronę napastników ogień, antyterroryści mogli wyjść z pomieszczenia i ostrzelać ich z tyłu.

To była masakra,istna rzez za którą odpowiadali policjanci. Ale czy oni mieli jakiś inny wybór? Jakieś inne wyjście z tej sytuacji ? To było teraz dla nich nie ważne.

-Co tu się dzieje?-Niedoszły detektyw zapytał dowódcę oddziału który stał dumnie pośród dwóch swoich ludzi- Pan Castellano,nieprawdaż? Słyszałem dużo dobrego na temat pańskiej pracy ale widząc to .. jestem pewien że praca z panem to czysta przyjemność.-Dowódca unikał odpowiedzi na pytanie,coś tu było nie tak.-Zadałem ci pytanie Rogers- Nie muszę przed tobą składać żadnych wyjaśnień. Za chwilę nadejdzie kolejna fala tych skurwysynów.

Sebastiano podszedł do Rogersa. Stali twarzą w twarz. Napięcie rosło a detektyw nie zamierzał odpuścić. Sytuacje uspokoił młody towarzysz Castellana którego jeden z kolejnych dziesięciu napastników zaszedł od tyłu i obciął mu głowę mocarnym zamachem maczety.

Rozległy się odgłosy strzelaniny. Zaczęła się rzez tym razem niekorzystna dla stróżów prawa. Napastnicy wykorzystali zamieszanie które spowodował Castellano i zaskoczyli podwładnych Rogersa. Castellano i Rogers zostali sami.

Sebastiano uniknął cięcia w głowę ,uderzył przeciwnika w tułów i kopniakiem obalił na ziemie. Nie było ani czasu ani zbyt wiele amunicji by go dobić. Castellano prędko podniósł karabin który leżał koło zamordowanego antyterrorysty i biegł z Rogersem do pomieszczenia w którym niedawno dowódca ze swoimi ludźmi bronił się przed naporem przeciwników.

W ciągu chwili Castellano bez zastanowienia zablokował drzwi, podsuwając pod nie szafę. Napastnicy próbowali się wedrzeć do pomieszczenia. Rogers zamarł w sobie przez całą tą śmierć w jego otoczeniu. Sebastiano potrząsnął nim. Próbował przemówić do mężczyzny który spanikował. Doskonale rozumiał mężczyznę ale mimo to miał pretensje do niego że akurat w takiej chwili,kiedy liczył na jego pomoc on siedzi w koncie i trzęsie się ze strachu.

Na nic jego próby. Sebastiano zapalił papierosa i spoglądał na drzwi które drżały pod naporem tłumu.

Gdy tylko miał zamiar zadzwonić do Miriam i powiadomić ją jak maja się sprawy,że może nie wrócić. Że ma się nie martwić,nie obwiniać ani nie szukać winnych usłyszał nieznajomy mu głos osoby wyłaniającej się zza biurka.

-Ej glino jeżeli zamierzasz tak stać rozkuj mi kajdanki. Nie zamierzam umierać bez próby walki.-Castellano spojrzał na zakutego zbira. To był więzień Rogersa.-Żebyś mnie zajebał jak psa i udał się do swoich kolegów? Zapomnij.

W ułamku sekundy Rogers podbiegł do więźnia i wymierzył w niego krzycząc i obwiniając mężczyznę za całą sytuację w której teraz się znajdował. Castellano musiał działać,postanowił spróbować obezwładnić desperata inaczej będzie miał dwa problemy na głowie. Gdy tylko został odepchnięty przez Rogersa i antyterrorysta wymierzył w niego broń Sebastiano musiał to zrobić. Musiał strzelić w dowódce oddziału.

Rogers padł po strzale w głowę. Jego martwe ciało leżało teraz na ziemi a drzwi padły pod naporem tłumu napastników.

Sebastiano oddał serię karabinem M4 w kierunku wrogów. Magazynek był pusty więc chwycił za maczetę jednego z nich i ciął z całej siły ogromnego mężczyznę. Dryblas pomimo tego iż miał wnętrzności na wierzchu chwycił funkcjonariusza i przycisnął go do ściany. Castellanowi było trudno oddychać a tym bardziej uwolnić się z uścisku olbrzyma. Jedynym wyjściem jakie widział było rzucenie kluczy dla więźnia.

Więzień dotknął swoich wąsów,rozkuł kajdanki i rzucił się w stronę dwóch nacierających na niego wrogów. Maczeta znajdywała się blisko jego głowy ale on szybkim i zręcznym unikiem wyminął atak i kopnął po kolanie wroga, rozbroił a zaraz potem ciął go po głowie. Drugi z atakujących zginął równie szybko.

Castellano wiedział że Wiezień nie ma nic wspólnego z tymi bandytami ale gdy tylko zobaczył jak mężczyzna pozostawia go na śmierć,zawiódł się.

Sebastiano dał radę uwolnić się z chwytu dryblasa,gryząc go po ręku. Czoło uderzyło o czoło. Ale funkcjonariuszowi zakręciło się w głowie jednak szybko się mu poprawiło i kontynuował. Wokół leżało tyle broni ale on wolał rozłupać mu łeb karabinem. To była brutalna śmierć,ale cały ten świat nie trwoni od brutalności.

Castellano wybiegł za więźniem. Widział jak mężczyzna walczy i wiedział iż nie jest to zwykły człowiek. Jego styl walki.. czterech przeciwników którzy go atakują a ten walczy ze wszystkimi naraz i ich pokonuje. Jeden z nich dostał mocarne ciecie w nogę. Kończyna odpadła od reszty ciała, krew lała się strumieniem a kolejny zginął szybkim postrzałem w głowę. Po całej tej walce pobiegł w swoją stronę a Sebastiano dalej podążał jego śladem.

Ciemna uliczka pomiędzy blokami gdzie światło dzienne nie dochodziło. Przyszły detektyw nie mógł znaleźć poszukiwanego ale to właśnie zwierzyna czekała na łowce.

Poszukiwany wyskoczył z cienia i uderzył Castellana. Detektyw miał problem z oddychaniem ale dalej walczył. Mimo bólu w klatce piersiowej odparował kolejny cios i próbował walnąć przeciwnika kolankiem w tułów. Próbował i próba ta była nieudana. Syn szefa gangu How'a był niebezpiecznym przeciwnikiem,detektyw po kolejnym mocnym ciosie w twarz już o tym wiedział.

-Jesteś twardy jak na gliniarza.-Powiedział ze satysfakcja do leżącego na ziemi i obolałego stróża prawa.-Ciekawi mnie czy wiesz że cała ta sytuacja była tylko próbą zamordowania mnie.-Mężczyzna kucnął koło Castellana i ponownie uderzył go w tułów dziwnie zginając przy tym palce. Po tym ciosie Castellano mógł normalnie oddychać i pozwolił sobie odpowiedzieć kryminaliście-Zaraz więc twój ojciec wysłał ludzi by cie zabili ? Jeszcze jakiś fanatyków którzy lecą na śmierć bez żadnego lęku?-Zbieg wyjął odznakę z kieszeni koszuli stróża prawa i powiedział- Castellano... mój ojciec nie żyje..a ci fanatycy to odłam jego ludzi.-Sebastiano domyślił się że rzeczywiście wszystko to nie miało sensu. Andre How'e był bezwzględny ale nie zabiłby swojego syna-To trochę wyjaśnia ale odłam jego ludzi?Porachunki mafijne z How'e? To niemożliwe wy kontrolujecie wszystko co wywodzi się z półświatka przestępczego.- Mężczyzna zaśmiał się – Tez tak sądziliśmy do czasu kiedy jeden z naszych zaczął się dziwnie zachowywać. Namawiał innych do wspierania jakiś Zbawców czy coś w ten deseń.-Zbawców o co tu chodzi Falco?! -I tak za dużo już ci powiedziałem. Wiesz co? Polubiłem cię,pomogłeś mi i dlatego cie nie zabije...Poza tym jesteś twardy i na pewno gdy ja stracę władzę nad swoimi to jedynie ludzie twojego pokroju będą murem pomiędzy nadchodzącym szaleństwem.-O czym ty pieprzysz? Nie zamierzasz mnie zabić? Dlaczego o tym mi mówisz?-Za dużo pytań i brakuje mi czasu na odpowiedzi. Uważaj na siebie Castellano i bój się nadchodzących zmian, być może kiedyś się spotkamy.

W ten sposób Castellano poznał Falca How'a. Nigdy nikomu nie powiedział że syn największego gangstera w mieście przeżył,pokonał detektywa i po małej rozmowie puścił go wolno po czym zapadł się pod ziemię.

Sebastiano poczuł jak jest przenoszony a zaraz potem przywiązywany do zimnej,stalowej konstrukcji to na pewno było krzesło ale czy mógł być pewien ? Czuł ale nie widział,słyszał choć jego wzrok otoczony był mrokiem. Nie,nie mógł być pewien niczego, nawet tego iż chciał wierzyć iż spotkał się ze starym znajomym. Że spotkał się z Falciem.

Cassidy czuła się wycieńczona mimo to jak na nią przystało musiała dostrzec o co chodzi w tej sprawie,musiała to zrobić nawet jeśli od tego mogłoby ucierpieć jej zdrowie,nawet jeśli może przez to zginąć. Nawet jeśli może zagrozić tej sprawie i zniweczyć plan detektywa. Ale czy to ryzyko nie jest warte dowiedzenia się czegoś więcej? Dla niej nic innego nie było ważne, była już wplątana w to i jej całe życie było zakorzenione wewnątrz poprzedniej sytuacji.

W ciągu dnia Rudowłosa zagoiła rany a gdy nastała noc i opończa mroku owinęła światło dzienne dnia mogła udać się do Hulackiego.

Będąc w jego mieszkaniu nie dowiedziała się niczego ważnego. Oczywiście zależało od tego jak,kto na to spojrzy. Detektyw dostawał listy z pogróżkami od miesięcy,być może od dawna i doskonale o tym wiedział udostępniając je na dziwnej tablicy gdzie najwyraźniej prowadził swoje śledztwo.

Owa tablica... wszystko co się na niej znajdywało oznajmiło dla Elizabeth że kobieta wie o wiele mniej niż myślała. Na tablicy znajdywało się nawet jej zdjęcie ze znakiem zapytania obok, napis ''podejrzana'' był jednak skreślony, zaś nowo dodane zdjęcie z komendantem Hulackim wydawało się być niedawno co dołączone do tablicy. To wszystko sprawiło że Cassidy udała się do Hulackiego.

Kobieta będąc przed drzwiami jego biura miała dziwne wrażenie iż od dawna podejrzewała komendanta ale nigdy nie próbowała się niczego o nim dowiedzieć. Odeszła od drzwi i udała się do Josepha wiedząc że Castellano mógł tylko go podejrzewać,a ona próbując wydobyć coś z komendanta może być uważana za szaloną.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Szalokapel 23.08.2016
    Ocenię całokształt, błędów tym razem nie wypiszę. Zacznę od długości, jak dla mnie utwór jest dużo za długi, gdybyś podzielił go na kilka części, na pewno więcej osób przeczytałoby to. Wkradł się chaos, nie powiem, że nie. Niektóre zdania są źle złożone, średnie opisy. Dialogi, z nimi jest problem. Brakuje "wcięcia dialogowego" oraz każda wypowiedź powinna zaczynać się od nowej linijki. Jeżeli jest taki zapis, jak teraz to czytelnik gubi się w odczycie i nie wie do kogo należy dana "gadka". Brakuje mi opisów, takie opowiadanie powinno mieć troszkę emocji, napięcia. Tutaj niestety takowego nie zauważyłam, a szkoda. Pomysł jest dobry, bardzo dobry. Postać "Rozpruwacza" jest ciekawa. Muszę stwierdzić, wykonanie mnie trochę zawiodło. Nie było tu uczuć, a one wiele dają. W zasadzie akcja toczyła się wokół tego jak popijał alkoholem. Spodobał mi się moment, w którym odkrył ciało swojej kobiety, tu było napięcie. Lubię dramatyczne i mrożące krew w żyłach akcje. Tak samo wątek z tą kobietą, która go uratowała, był bardzo dobry, tylko w nim zaś brakowało mi rozwinięcia. Już tłumaczę o co mi chodzi, dla bohatera to ważna sprawa, gdy ktoś poświęcił się dla niego, więc powinny być szerzej rozpisane jego uczucia i wszelkie inne refleksje. Kolejną sprawą jest brak przecinków, bardzo ich brakowało. Dla mnie tekst bez przecinków jest wybrakowany. Sama jestem cienka w interpunkcji, no ale pamiętam o tym, że stawiamy je przed "że", "iż", "który" i tak dalej można wymieniać. Kilka razy zauważyłam w Twojej twórczości użycie "bynajmniej", tutaj na początku tekstu pojawiło się. Bynajmniej to nie przynajmniej, a używanie go zamiennie jest błędem. Niektóre zdania były zbyt oczywiste, ciągle tylko "detektyw to, detektyw tamto". Widać, że masz talent, nie mogę tego ukryć. Właśnie większość pisarzy ma problem z wykonaniem, ja sama jestem początkująca, moje pierwsze opowiadania to istny horror, no ale człowiek uczy się na błędach, a takie zawsze popełnia. Jestem zmuszona zostawić tę lekką krytykę, bowiem ona uczy. Nie chciałam Cię urazić, ani nic w tym stylu, po prostu piszę swoje zdanie, a ono wygląda mniej więcej tak. Dobra, kontynuując, postacie były lekko pomieszane, zagubione, nie posiadały tego "czegoś". Najbardziej ubolewam nad tymi dialogami, nie mogłam przeczytać tego normalnie i w spokoju przeanalizować, bo rozgryzałam, gdzie kończy się czyjaś wypowiedź. Będę już kończyć ten komentarz, bo jeszcze książkę z tego napiszę. Podsumowując, jak dla mnie lepiej odnajdujesz się w wierszach, są piękne mądre i je lubię. Opowiadania to ciężka dziedzina, dlatego trzeba być wyrozumiałym. Na Twoim miejscu podzieliłabym tekst na kilka części, a następnie wrzuciła go tutaj w rozdziałach, ręczę za to, iż więcej czytelników skusiłoby się na przeczytanie. Wybacz, jeżeli w jakikolwiek sposób Cię uraziłam, nie bierz moich słów do serca, bowiem JA też się uczę i mogę się mylić. Temu opowiadaniu potrzeba lekkiego doszlifowania, a na pewno będzie stokrotnie lepsze. Zostawiam trójeczkę, drogi Damianie. Nie zniechęcaj się i pisz dalej. Pozdrawiam!
  • Upadły(D.F) 23.08.2016
    No i o taki komentarz mi chodziło ^^ Szczere dziękuje za tróje :) Zastanawiałem się nad podzieleniem tego na rozdziały ale nie wiedziałem czy to dobry pomysł. Co do dialogów masz racje całkowitą ale chciałem sprawdzić czy ktoś to zauważy. W jednej książce którą czytałem pamiętam małą ilość dialogów i początkowy brak rozpisywania się autora na szeroką gammę uczuć bohaterów zaś potem w późniejszym momencie wyjaśnianie dlaczego są tacy i tacy (chce to zastosować ale wiesz jak jest) Teraz wiem przynajmniej co poprawić, ortografia i interpunkcja narazie leży z pewnego trudnego i mało znanego problemu (pisze niestety z tableto-laptopa czy jak to zwać i naprawdę nie potrafię się przyzwyczaić ). A co do tej kobiety i bohatera to zdradzę ci że główny bohater nie ma mieć szerokich refleksji ponieważ chce go uwiecznić na papierze jako osobę która tylko wydaje się stróżem prawa. Ale mniejsza o to widze przynajmniej że owe opowiadanie nie idze aż tak strasznie w błoto :)
  • Szalokapel 23.08.2016
    Upadły(D.F), haha, miły jest Twój komentarz. Cięzko byłoby nie zauważyć tych dialogów, rzuca się w oczy. :D To pisarz decyduje o ilości uczuć, taka prawda, masz rację. Och, to współczuję. Ja nigdy nic nie napisałam na telefonie, w sensie żadnego opowiadania, bo po prostu nie umiem szybko na nim pisać. Opowiadanie w błoto nigdy nie idzie. Liczy się poświęcenie dla niego, jeżeli takie jest to każde kolejne powinno być lepsze. Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania