"Deus impios punit"

Mój znajomy, Mateusz Mycielski, mieszkał w Krakowie na Kleparzu. Jego dom otaczał mur porośnięty bluszczem. W otoczeniu rosły przeróżne drzewa, a niektóre ich gałęzie pochylały się nad domem. Gęsty mech obficie rósł na dachu domu, a rdza zżerała żelazną bramę. Był to dom dziwnie zbudowany, gdyż użyto sporo kamienia wapiennego i cegły, ale w wielu miejscach znajdowały się w ścianie drewniane belki. Od frontu widoczne były dwa duże okna opatrzone drewnianymi okiennicami, a z tyłu domu znajdowało się pomieszczanie z zakratowanym oknem, to była biblioteka, a zarazem magazyn przedziwnych przedmiotów pochowanych po skrzyniach. Tam właściciel spędzał najwięcej czasu i też jak sam mówił, rzadko kogo wprowadzał.

   Był on człowiekiem zamożnym, miał dziwne upodobania, a większość czasu spędzał na skupowaniu rozmaitych przedmiotów mających związek z magią lub dziwnymi niewyjaśnionymi zdarzenia. Mówiono o nim, że w swoim dziwactwie przekroczył granicę wyznaczone człowiekowi i że czas spędzał w świecie duchów, jeśli takowe oczywiście istnieją. Na pierwsze spojrzenie robił wrażenie człowieka jakby nie z tego świata: był chudy, miał długi haczykowaty nos oraz ciemne włosy spływające na ramiona, ubierał się staromodnie i zawsze w czarne kolory, a do tego nosił czarny kapelusz z szerokim rondem. Taki pozostał w pamięci sąsiadów i wszystkich, którzy go znali… Dziś on nie żyje!

   Poznałem go podczas moich poszukiwań i studiów w Bibliotece Zamku na Wawelu. Zajmowałem się jakimiś dziwnymi traktatami alchemicznymi z początku siedemnastego wieku. A on czytał różne stare księgi opowiadające o procesach i wyrokach śmierci. Przypadek sprawił, że w czasie przerwy regulaminowej w czytelni poznaliśmy się, a wkrótce obojętna znajomość zamieniła się  jakby w przyjaźń. Kiedyś obiecałem, że go odwiedzę, a mieszkałem przecież też w samym mieście. To zdarzyło się pewnego jesiennego dnia. Spędziłem z nim wtedy sporo czasu w jego bibliotece, słuchając jego przeróżnych wywodów o sprawiedliwości i karaniu. Wprawdzie zdziwiły mnie te tematy, ale zapadł już zmierzch i poczułem się zmęczony, więc pozostałem tylko biernym słuchaczem. Pogoda się pogorszyła do takiego stopnia, że lał obficie deszcz. Z tego powodu nie  chciało mi się iść do domu, a że mój znajomy to wyczuł, więc zaproponował mi nocleg.

- Nie mam wprawdzie osobnego łóżka, tylko o to taką sofę w bibliotece, zatem tu może pan spokojnie spędzić noc – mówił, pokazując mi miejsce mojego noclegu. Po czym pożegnał się, a ja pozostałem sam wśród książek, obrazów i drewnianych skrzyń z jego skarbami. Przez pewien czas siedziałem przy kominku, w którym paliło się drewno. Od czasu do czasu rozglądałem się po pomieszczeniu, aż w pewnej chwili wzrok mój skupił się na portrecie młodej damy oraz wiszącym obok niego żelaznym toporze. Podszedłem bliżej, gdyż zaciekawiło mnie, że światło świec oraz płomień z kominka odbijały się na pociągniętym werniksem portrecie i na ostrzu topora. Zdziwiło to mnie, że sportretowana dama trzymała w ręce wiązkę kwiatów ułożonych jak mały wieniec pogrzebowy, a na szyi miała duży medalion z napisem „Deus impios punit";, a podobny napis błyszczał na ostrzu topora. Owa inskrypcja siłą rzeczy pochodzi z Biblii i znaczy tyle, co „Bóg karze niegodziwców”. Dźwiny mi się wydał związek między medalionem a toporem. Zamyśliłem się trochę i zmogło mnie zmęczenie, więc zasnąłem na tej sofie.

  W nocy obudziłem się, bo usłyszałem jakieś jęki, stuki i brzęczenie łańcuchów. Płomień w kominku dogasał, a jego blask oświetlał ten portret i topór. Nie mogłem przez pewien czas zasnąć, dopiero nad ranem zmrużyłem oczy. Było już około ósmej rano, kiedy do pokoju wszedł mój znajomy i przyniósł mi kawę oraz kilka małych bułek z marmoladą. To niby miało być moje śniadanie, a że byłem głodny, więc nie marudziłem i wszystko szybko zjadłem. Jedna sprawa zwróciła moją uwagę, że ów mężczyzna nie zbyt chętnie chciał rozmawiać, tylko trochę kręcił się po pomieszczeniu i to w pobliżu wiszącego na ścianie obrazu i topora.

  Nie chciałem też mu opowiadać o nocnym zdarzeniu, bo uważałem, że mogę narazić się na kpinę. Po jakimś czasie podszedłem do okna w pobliżu tych wiszących przedmiotów. Zobaczyłem, że na toporze są ślady czegoś, co przypomniało krew. Długo się nie zastanawiałem, czy tu dalej pozostawać, trochę się przeraziłem i pożegnawszy się z moim znajomym, opuściłem jego dom z myślą, że nigdy tu nie wrócę.

   Tego samego dnia przeczytałem w codziennej gazecie, że na Kleparzu znaleziono zwłoki młodego mężczyzny z roztrzaskaną głową, trzymał on w ręce zaciśnięty medalion z napisem „Deus impios punit”. Wspomniano, że ów mężczyzna znany był policji z rozpusty, awantur i nieprzyzwoitych zachowań wobec kobiet. Przypomniałem sobie, że przecież spoglądając rano na portret tej damy, nie zauważyłem tego medalionu!

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Jordan Tomczyk 19.12.2020
    Ogólnie to pomysł całkiem fajny. Muszę przyznać, że potrafisz budować napięcie. Jeśli chodzi o styl, to jest trochę do poprawy. Kilka błędów i niedociągnięć rzuciło mi się w oczy, ale na spokojnie, wszystko jest do opanowania tym bardziej, że dostrzegam potencjał, bowiem wiele zdań zostało skonstruowanych w ciekawy sposób i nie brak też w nich wyszukanego słownictwa. Czwóreczka ode mnie i przy okazji zachęcam do lektury mojego koronnego dzieła "Wywiad z Werterem" oraz pozostałych utworów ;)
  • befana_di_campi 04.01.2021
    Przepraszam, ale na którym "Kleparzu"? Z Krakowa bowiem jestem???

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania