Diabeł i raj a potem patataj... pasja
O północy zjawiła się cała w czerni, usiadła przed kominkiem mojego dziada po kądzieli.
Zęby grzała do rozgrzanych drzwiczek popielnika, a włosy czesała grzebieniem z kości słoniowej.
Za każdym jego wbiciem w gęste runy, wypadały z głowy wszy jak karaluchy.
Podmuchem z ust swoich, do ognia drogę im ścieliła, a zapachem spalenizny swe nozdrza muskała.
Odurzony byłem mieszanką tych opiatów, tej diabelsko podniecającej dziewczyny.
Jak w amoku, tańczyłem co noc w objęciach czarownicy, a ona me członki pieściła i całowała.
Przy tym zaklęcia na mnie rzucała, szepcząc niezrozumiałe słowa.
Upojony jej miłością nie z tej ziemi, co noc czekałem jej, jak na zbawienie.
Aż pewnej ciemnicy, jej czerń przybrała kolor czerwony. Dosiadła mnie niczym amazonka!
Na krwistym Halfingerze, z bujną grzywą i ogonem, pędziła jak klacz na ogierze.
Po tej upojnej i magicznej nocy obudziłem się w południe z warkoczem rudym jak kasztan w jesieni.
Pachniał amfetaminą i palił jak czubrica każde moje dotknięcie.
Od tej pory co noc, ale już bez niej cierpiałem katusze, a splecione włosy lśniły na podusze.
Jak talizman z mrocznego piekła, wciąż wonią odurzały moje bolejące podbrzusze.
Modliłem się do wszystkich Bogów o powrót krewkiej strzygi, niestety nikt nie ukoił mojej biedy,
mojej samotnicy. Mijały dnie i noce, ranki i wieczory.
Ja wciąż, niczym wąż wiłem się koło rudej kosy, w strasznych mękach mojego żywota.
Aż pewnej pełni, blisko północy wiatr przez dziurkę od klucza wskoczył, powiało chłodem i grozą.
Ogień w kominku sam się rozproszył, ciche pukanie do drzwi się rozległo, dreszcz przebiegł ciało
i duszę mą zapalił. Wstałem, i przez judasza puściłem czuja ni słychu, ni dychu, ni chuja.
Nic nie widać, czarna dziura. Ja z duszą na ramieniu otworzyłem drzwi. I cóż widzę?
Stoi w progu szkarada, i z diabelskim uśmieszkiem mówi: Tatusiu, to ja, twoja córka Marlenka malutka.
Z tego taki morał… Trzeba płacić za diabelskie obłędy, wychowywać lub łożyć alimenty,
a jeśli chcesz dostać 500 plus, musisz ruszać dupskiem i obsiewać pole.
Bo bez tego, nie zobaczysz nigdy Sobieskiego.
Komentarze (31)
Miłego
Podejrzewam, że Shogun. ?
A tekst zacnie napisany. Frywolnie nieco. Tak trochę jak drzewiej bywało.
Jeno koniec, takki... przyziemny:))
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania