Poprzednie częściDiabolik Lovers- Prolog

Diabolik Lovers- Rozdział Czwarty

Rozdział Czwarty

 

Krzyknęła.

Dzierżąc w dłoni ostry nóż, atakował Yui raz po raz. Znaczył jej twarz, szyję, policzki i ręce, którymi się zasłaniała, mocnymi pchnięciami. Wbijał narzędzie głęboko, mocno, z premedytacją, by sprawić jej jak najwięcej bólu. Jej jęki niesamowicie na jego działały, a próby bronienia się były źródłem ciągle rozszerzającego się uśmiechu na jego twarzy. Patrzyła na niego okrągłymi ze strachu oczami i prosiła go, by przestał; by dłużej jej nie ranił. Płakała; słone krople toczyły się po jej poranionych policzkach, a blade usta drżały. Odpychała go rękami, a przynajmniej próbowała, ale, nie oszukujmy się, co słaba ludzka dziewczyna mogła zdziałać przeciwko wampirowi?

- Spójrz, Teddy, co zrobiłem. Teraz wygląda o wiele lepiej, czyż nie?- chłopak wycelował nóż w stronę szyi dziewczyny, jakby zamierzał przebić jej gardło. Yui zamarła z uniesionymi przy twarzy rękami. Fioletowowłosy chłopak uśmiechnął się szerzej, widząc jej przerażenie. Tak właśnie miało być i było z każdą wcześniejszą ofiarą- każda płakała, wiła się w konwulsjach i błagała o litość. Każda wpatrywała się w niego rozszerzonymi ze strachu oczami, jakby samo to miało go powstrzymać. Każda drżała w jego ramionach, wiedząc, że w przeciągu chwili wampir może ją poważnie zranić, bo taką miał akurat zachciankę.

Każda się go bała i pragnęła, by ją oszczędził.

Z wyjątkiem Annieliese.

Ona sama go namawiała, by się nad nią znęcał.

Jego Słodka Annielise, która stała się kolejną woskową lalką w jego kolekcji.

Kanato spojrzał uważniej na leżącą pod nim dziewczynę. Kręcone, białe jak złoto włosy, duże oczy ocienione wachlarzem gęstych, czarnych rzęs, rzucający cień na zaróżowione policzki i blada, niesamowicie ciepła skóra, po której z lubością przejeżdżał ręką. Były do siebie tak podobne; ktoś kto zobaczyłby je pierwszy raz, mógłby wziąć je za bliźniaczki. Nawet zapach miały podobny- słodki, delikatny, ale doskonale wyczuwalny, nawet pod sztuczną warstwą perfum.

Kanato z lubością wciągnął woń unoszącej się w powietrzu krwi Yui. Ten zapach sprawił, że jego kły wysuneły się na całą długość, nachodząc na blade wargi chłopaka. Stojący przy ścianie Ayato, dotychczas milczący, warknął ostrzegawczo. Dziewczyna przełknęła cicho ślinę.

Kanato przeniósł na nią wzrok.

- Pachniesz tak pięknie..- powiedział z leniwym uśmiechem. Wzmocnił uścisk na rękojęści noża, uniósł go nad głowę, lecz kiedy zauważył krew dziewczyny pokrywającą powierzchnię broni, opuścił rękę. Przez chwilę się jej przyglądał, jakby czegoś szukając w szkarlatnej cieczy. Jego nozdrza wypełniał tak kuszący zapach, że, doprawdy, czystą głupotą byłoby jej nie spróbować. Wampir wysunął język i powoli, dokładnie oblizał swoje usta, wpatrując się w dziewczynę pod nim. Kręciła bezradnie głową; jej blond loki rozsypały się na kuchennej posadzce. Przez chwilę błądził wygłodniałym wzrokiem po jej ciele; wyciągnął rękę i przejechał nią po jej policzkach. Syknęła z bólu, gdy dotknął palcem jedną z jej świeżych ran. Na opuszku został mu czerwony ślad.

- Chcę cię spróbować- powiedział Kanato, łapiąc Yui za szyję. Nachylił się nad jej twarzą, wbijając kolano w jej brzuch. Gwałtownie zaczerpnęła powietrza, czując nagłe ukłucie.

- To...to boli..Kanato- kun..- jęknęła, a wtedy nacisk na palców na jej szyi zaczął się powiększać, stopniowo odbierając jej zdolność oddychania. Twarz Kanato rozszerzył psychopatyczny uśmiech.

- A teraz? Teraz też czujesz ból?- nacisnął kciukiem na jej tchawicę. Yui zaczęła się krztusić, próbując nabrać powietrza- Chcę zobaczyć wyraz czystej rozpaczy na twojej twarzy. Chcę byś płacząc, błagała mnie o litość. Byś konała w męczarniach. Chcę byś wykrzykiwała moje imię, gdy będę cię torturował- szarpnął mocno za jej szyję- Masz mnie błagać, żebym cię oszczędził! Płakać jaka jesteś beznadziejna i że to ja mam nad tobą całkowitą władzę! Że to ja sprawuję nad tobą kontrolę! Masz mi być posłuszna!- wampir, tracąc kontrolę nad sobą, z całej siły uderzył jej głową o posadzkę.

Rozległ się głuchy huk i stłumiony jęk. Yui zamknęła oczy, odchylając głowę.

Ayato natychmiast oderwał się od ściany i w jednej chwili znalazł się obok Kanato.

- Nie wolno nam jej zabić!- warknął, wysuwając kły- Natychmiast ją puść. Już dość się z nią zabawiałeś.

Fioletowowłosy wampir wydał z siebie przeciągłe syknięcie.

- Musisz się we wszystko wtrącać?- rzucił Ayato wyzywające spojrzenie, z trudem opanowując gniew.

- Będziemy mieli poważne kłopoty, jeśli coś jej się stanie.

Kanato uniósł brwi aż po nasadę fioletowych włosów.

- Naprawdę się tym przejmujesz?- wskazał na nieprzytomną Yui- Trochę na to już za późno; już jej coś zrobiłem. Nie widzisz tych pięknych ran, jakie jej sprawiłem? Chciałbym jeszcze spróbować jej krwi.

Ayato złapał brata za kołnierz jego szkolnego uniformu, zepchnął go z ciała dziewczyny i przycisnął do ściany.

- Nawet się nie waż- syknął przez zęby, napierając na Kanato mocniej.

- Nie kłam, że nie pragniesz tego równo mocno jak ja. Pozostali też nie myślą o niczym innym- wampir przechylił głowę jak ciekawski ptak- Powiedz, Ayato-kun, że ta dziewczyna w ogóle cię nie interesuje.

Ayato zmarszczył brwi.

- Co ty znowu pieprzysz?

- Skoro nie chcesz się przyznać, uznaję, że tak właśnie jest. To sprawiedliwe, prawda? Teddy też tak myśli- wskazał głową na pluszowego miśka na podłodze- Jemu na niej nie zależy, prawda, Teddy?

- Zamknij się!- przycisnął brata do ściany tak mocno, że gdyby Kanato był człowiekiem, z pewnością jego kości przełamałaby się w pół niczym zapałki- Skoro tak bardzo chcesz dowodu, to proszę bardzo. Ona jest moja i lepiej to zapamiętaj.

Odsunął się od Kanato, by podnieść Yui z podłogi i, zanim brat zdążyłby go powstrzymać, zdematerializował się z dziewczyną na rękach.

Kanato wybuchnął głośnym śmiechem przypominającym ptasie kwilenie. Podszedł do Teddy'ego i wziął go na ręce.

- Ale się porobiło- westchnął, dotykając policzkiem pluszową główkę zabawki- Yui-san z pewnością nie będzie się z nami nudzić, prawda, Teddy?

 

 

Ayato zmaterializował się w schowku na szczotki, mopy i inne przyrządy służące do sprzątania. Może nie było to najlepsze miejsce na kryjówkę, ale przynajmniej drzwi posiadały zamek z kluczem, który wampir natychmiast przekręcił. Osunął się po ścianie z Yui w ramionach. Nadal była nieprzytomna, ale oddychała; jej klatka piersiowa unosiła się powoli.

Wampir ułożył ją tak, by jej głowa opierała mu się na ramieniu. Wyglądała tak uroczo. Nawet sporych rozmiarów plaster na jej czole i krwawe rany po ostrym nożu nie ujmowały jej nic z urody, a wręcz przeciwnie, dodawały jej tylko charakteru. A ten i tak już miała całkiem niezły, zważając na fakt, że kilka razy zdążyła się z nim już pokłócić. Bezwolnie przejechał dłonią po jej lokach, zjeżdżając nią na poranioną twarz, aż na usta, które już raz pocałował.

- Śliczna jesteś, wiesz?- pogładził z czułością jej policzek- Szkoda tylko, że taki z ciebie płaski naleśnik. Ale nadrabiasz to zapachem swojej krwi- pochylił się nad jej twarzą, wciągając głęboko powietrze.

I to był błąd.

Zapach jej krwi uderzył w jego nozdrza z nagłą siłą. Przyciągał i nęcił; odbierał zmysły niczym narkotyk, któremu nie sposób się oprzeć. Od jego intensywności zaczęło mu się kręcić w głowie. Zapragnął jej spróbować, teraz, natychmiast. Nawet jeśli miałby rozorać jej gardło, by się do niej dostać.

Nachylił się nad jej szyją, odginając jej głowę.

- Nie mogę się już powstrzymać. Muszę...

Otworzył szeroko usta i wgryzł się w jej ciało.

Czerwona ciecz zalała jego usta i wlała się do gardła, gdy zrobił to o czym myślał bez przerwy od kiedy Yui pojawiła się w ich domu. Niemal natychmiast stracił świadomość, zatracając się w niesamowitym smaku jej krwi.

Jej krew.

Taka gorąca.

Taka słodka.

Taka kusząca jak diabli.

I tak bardzo znajoma, że aż na chwilę przestał łapczywie ją pić.

 

Boli.

Tak bardzo boli mnie twarz, szyja i ręce.

Mam wrażenie, że w moje ciało ktoś wbija tysiące ostrych jak brzytwa igiełek. Czuję krew spływającą po moim ciele. Oraz wszechogarniający strach. Mimo to bronię się, chociaż na niewiele się to zdaje. Wampir tnie mnie po ciele, wywołując kolejne fale bólu, a ja powoli tracę siły.

Kiedy zaczyna mnie dusić, prawie się już nie opieram.

Kiedy łapie mnie za głowę, wiem, że to nie skończy się dla mnie dobrze. I że Ayato, o ile jeszcze tutaj jest, nie zrobi nic, by mi pomóc.

Głuche uderzenie rozlega się echem w mojej głowie.

A potem nastaje ciemność, kiedy tracę przytomność.

Budzę się z krzykiem, kiedy coś ostrego wbija się w moją szyję.

Ayato pije moją krew. Słyszę jak ciężko przełyka; czuję jak łapczywie wpija się wargami w moje ciało. Oplata mnie ramionami w talii, moja głowa opiera się na jego ramieniu. Jego zimne ciało przyciska się do mojego.

Jeśli mam być szczera, nie wiem co jest gorsze- czy to, kiedy Kanato mnie dźgał nożem, czy kiedy Ayato wysysa moją krew.

Odczucia są zdecydowanie mocniejsze.

- Prze...przestań..! Puść mnie..!

Poruszam głową i wtedy ból staje się jeszcze gorszy, o ile to w ogóle możliwe. Przepływa przez całe moje ciało, atakując każdą najmniejszą komórkę. Zaczyna brakować mi tchu; coraz ciężej mi się oddycha. Próbuję odepchnąć go, ale ani drgnie.

W takim razie zaczynam się wyrywać i szamotać, ignorując ból, który aż rozsadza moje ciało.

- Aaah..!- jęczę, kiedy Ayato odrywa się ode mnie. Rzuca mi rozświeczone spojrzenie, wycierając resztki mojej krwi z kącika ust.

- Co ty wyprawiasz, cholerny Naleśniku? Życie ci niemiłe?

Natychmiast podnoszę się do pozycji pionowej i dotykam szyi. Pod palcami wyczuwam dwie małe dziurki, które intensywnie krwawią.

- Ugryzłeś mnie- mówię, zasłaniając się.

- Dopiero teraz to do ciebie dotarło?- prycha Ayato.

Zaciskam wargi bez słowa.

Ayato materializuje się przede mną.

- Nie, zostaw mnie..! Zostaw mnie..!- podnoszę ręce, by odsunąć go od siebie, ale wampir ignoruje moje słowa. Łapie mnie za podbródek i przyciąga do siebie. Znów się wyrywam aż uścisk jego palców zwiększa się. Pochylam głowę, nie chcąc na niego parzeć.

- Spójrz na mnie, Naleśniku- kiedy nie wykonuję jego polecenia, przybliża się jeszcze bliżej do mnie. Patrzymy sobie w oczy. Nasze twarze dzieli zaledwie jeden oddech- Pierwsza i najważniejsza zasada obcowania ze mną: jeżeli cię gryzę, nie wyrywasz się. Będziesz się rzucać, uszkodzę cię. I to poważnie, bo z pewnością rozerwę ci kłami gardło- otwieram usta, ale Ayato kładzie mi na nich palec, uciszając mnie- Nic ci się nie stanie, jeśli będziesz się mnie słuchać, obiecuję- lekko ciągnie za pasemko, które opadło mi na twarz i odsuwa je. Zniża głos do delikatnego szeptu: A teraz powiedz szczerze- gładzi mój policzek powolnym, zmysłowym ruchem- wolisz jak cię całuję, czy gryzę?

Otwieram oczy zdumiona.

Nie spodziewałam się takiego pytania. Co za chory pomysł, żeby wybierać między zwykłym pocałunkiem, a piciem mojej krwi! Przecież to...

Otwieram usta, żeby mu odpowiedzieć, kiedy Ayato przyciąga mnie gwałtownie za ramiona. Zderzamy się nosami, ale po chwili czuję jego wargi na moich. Ponownie mnie całuje, wplatając mi palce we włosy. Choć moje rozszalałe serce nalega, abym zaczęła się wyrywać, rozum podpowiada, bym podporządkowała się woli wampira. Myśl, że miałby ponownie się we mnie wgryźć, powoduje, że przechodzą mnie dreszcze.

To tylko kolejny pocałunek.

Nic ważnego.

Następne częściDiabolik Lovers- Rozdział Piąty

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • JiSoo 20.07.2017
    Awww... Super! Czekam na kolejny :3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania