Dieta
Jestem osobą szczupłą, lecz nie chudą i nie mam problemów z tak powszechnie rozpowszechnioną nadwagą. Zawdzięczam to specyficznej diecie, mogę sobie pozwolić na nią, ponieważ umysłowo nie pracuję, nie prowadzę tez samochodu. Właściwie powinienem zaznaczyć, że pracuję tylko okazjonalnie. Tak to u mnie jest od ostatnich siedmiu lat.
Codziennie rano idę do sklepu, zamawiam mój artykuł pierwszej potrzeby. Za wszystko płacę cztery złote i wracam z zakupami do domu. Przychodzi pora obiadowa i postępuje podobnie. Udaję się do sklepu, dokonuję kupna i wracam do siebie, często w drodze skonsumuję moje zaopatrzenie. Zdarza to się tylko wtedy, gdy dopada mnie niepohamowana potrzeba. Pora kolacji podobnie wygląda w moim domu jak pozostałe pory dnia. Szczycę się tym, że nigdy nic w moim gospodarstwie domowym się nie zmarnowało. Niczego nie wyrzuciłem do śmietnika, a koszty mojego utrzymania dziennego wynoszą dwanaście złotych. Czasami trafia się promocja i wtedy jest jeszcze taniej. Większych zakupów dokonuje tylko wtedy, gdy wypadają święta państwowe. Sklep w tych dniach jest zamknięty, wtedy konsumuję tylko produkty zakupione wcześniej.
Bardzo nie lubię, gdy ludzie nadmiernie interesują się moją osobą. Zamiast żyć swoim życiem, żyją życiem innych ludzi w tym i moim. Nigdy nie interesowało mnie, co oni robią ze swoimi pieniędzmi, czy jedzą i jak poszczą. Takie osoby mnie złoszczą, dlatego przyszykowałem sobie artykuł prasowy i noszę go stale przy sobie. Starannie złożonego trzymam go zawsze w portfelu, w kieszeni koszuli na pierwsi.
Dzień, jak co dzień, idę sobie chodnikiem do sklepu po poranne zakupy. Wchodzę i jak zawsze, jako człowiek kulturalny mówię.
- Dzień dobry.
Sklepowa pani Emilia stale coś je, tym razem są to słodkie bułki. Nie potrafi się zachować jak dama i odpowiedzieć uprzejmie na przywitanie, tylko warczy.
- Czego?
Straszną mam pretensję do niej o to, że nigdy nie informuje o promocji interesującego mnie towaru. Przez te wszystkie lata jak jestem klientem tego sklepu, nigdy nie kupiłem niczego innego. Moim zdaniem powinna być miła dla mnie i bez słowa zrealizować moje tradycyjne zamówienie.
- Poproszę to, co zawsze dwa piwa niepasteryzowane – mówię jej i kładę cztery złote na ladę.
Schyla się niechętnie z miną osoby udręczonej, stawia puszki na blacie i zgarnia należność do szuflady. Takie zachowanie już mnie złości, powinna być bardziej uprzejma dla stałego klienta. Uśmiechnąć się, powiedzieć miłe słowo, dawno powinienem zaprzestać dokonywać zakupów w tym sklepie. Tylko on jest jedyny w naszym małym miasteczku, chodzić do sklepu osiem kilometrów nie mam zamiaru. Dlatego zmuszony jestem przełknąć ten kielich goryczy w postaci takiej zniewagi.
- Rysiek powinieneś przestać chlać te piwsko, wątroba tylko z tego ci zgnije – mówi do mnie imieniem, jakbyśmy kiedykolwiek przeszli na ty.
- Pani Emilko, w tym piwie nie ma konserwantów i chemii, w nim znajdują się tylko naturalne produkty. Natomiast pani spożywa codziennie tyle konserwantów, różnych chemicznych dodatków, że po pani to widać. Proszę zapoznać się z tym artykułem z prasy naukowej - mówiąc to jej, wyciągam z kieszeni zwinięty kawałek gazety i jej go podaję.
- Nie będzie mi menel mówił, co mam jeść – odpowiada ze złością w głosie.
Zabieram i chowam stronę gazety z artykułem, o fałszowaniu żywności w Polsce na minimum pięćdziesiąt bilionów złotych rocznie do kieszeni. Biorę moje produkty z lady i wracam do domu. Zbliża się pora obiadowa, wyszykowałem się i dystyngowanym krokiem udaję się do sklepu po zakupy. Otwieram drzwi wejściowe, wchodzę, przy ladzie stoi nieznana mi kobieta.
- Dzień dobry – mówię podchodząc do lady.
Sklepowa z uśmiechem odpowiada.
- Dzień dobry, co podać.
Poprosiłem o swoje tradycyjne produkty, podała je bez ociągania i zbędnej dyskusji. Może kiedyś o mnie zmieni zdanie, na razie jest wszystko w porządku. Na moje pytanie grzecznie odpowiedziała.
- Panią Emilię zabrało przed godziną pogotowie, jej wątroba nie wytrzymała taka była otłuszczona.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania