Dla pana Anatola
Coraz bliżej Anatolu
Coraz bliżej mety, gdzie sprawy codzienne obracają się jak cichy mechanizm.
Kłótnie nie mają już mocy, i tak są nie do rozstrzygnięcia.
Nie będzie sądu, nie będzie werdyktu — ci, co mogliby sądzić, odeszli z sali rozpraw.
Nie ma już ław pełnych gapiów, ani sędziego z uniesionym młotkiem.
Wszystko rozprasza się jak kurz unoszony powłóczystym krokiem.
Zostajesz sam z tą jedną osobą, bliską jak oddech, a jednak wciąż nieprzeniknioną.
Ale jest.
I to Twoje największe szczęście.
Nie zrobisz już nic więcej — i to jest dobrze.
Zostały Ci tylko cebulki kwiatów,
ziemia pod stopami,
psy wierne przy nodze
i konewka pełna wody.
Jeszcze tylko spojrzeć czule na siebie nawzajem.
Bo nie o rozumienie tu chodzi, lecz o obecność.
To wystarczy.

Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania