Dlaczego nas gonisz?

Otworzyłam oczy. Spojrzałam w bok i popatrzyłam przez okno. Na dworze świeciło słońce i na niebie nie było ani jednej chmury. Dziś jest dzień, w którym razem z moją przyjaciółką idziemy do mojej babci w odwiedziny. Usiadłam na łóżku, jeszcze lekko zaspana i usłyszałam dźwięk telefonu. Podniosłam telefon z szafki i odebrałam:

- Tak?

- Cześć, to ja. Obudziłam cię?

- Nie, co się stało, że dzwonisz?

- Chciałam się tylko zapytać, czy mogę przyjść do ciebie kilka godzin wcześniej?

- A co się stało?

- Rodzice jadą nad morze i nie chcę siedzieć sama.

- Od kiedy nie jeździsz z rodzicami?

- Znudziło mi się. Chciałabym pojechać gdzieś indziej, ale rodzice uwielbiają morze. Więc zostaję w domu, a oni jadą. To jak? Mogę?

- Jasne. Masz klucze do mojego domu?

- Tak.

- Dobra, to ja idę się ogarnąć, a ty przychodź, jeśli chcesz.

- Dzięki. Pa.

- Pa.

Powiedziałam i rozłączyłam się. Już w pełni obudzona wstałam z łóżka i pościeliłam je. Odłożyłam telefon na nocną szafkę i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i zaczęłam przeglądać ubrania. Muszę przyznać, że jak na dziewczynę, to mam bardzo dużo ubrań. Nawet moja przyjaciółka nie ma tyle ubrań, co ja. W końcu wybrałam czarną bluzkę z odkrytymi ramionami oraz czarne, długie spodnie z dziurami na kolanach. Z takim zestawem, poszłam do łazienki. Tam umyłam się i ubrałam i podeszłam do lustra. Dokładnie rozczesałam włosy i zmieniłam kolczyki na krótkie, czarne. Zrobiłam dosłownie minimalny makijaż i wyszłam z łazienki, gasząc światło. Zabrałam telefon z szafki i skierowałam się w stronę drzwi. Otworzyłam je i wyszłam z pokoju. Schodami zeszłam na dół i weszłam do kuchni. I o mały włos nie dostałam zawału serca. Przy stoliku siedziała moja przyjaciółka. Gdy zobaczyła moją minę, powiedziała:

- Wystraszyłam cię?

- Tak i to bardzo.

- Przecież wiedziałaś, że przyjdę.

- Ale mogłaś chociaż krzyknąć, że już jesteś. Dobra, nie ważne. Zjesz coś?

- A co masz?

- Mogę zrobić naleśniki.

- Pyszne, ale za długo. Może po prostu kanapki.

- To ty proszę zrób sobie kanapki, a ja zrobię sobie mleko z płatkami. Ok?

- Ok.

Odpowiedziała dziewczyna, wstała i podeszła do kuchennego blatu. Zaczęła robić sobie kanapki. Ja natomiast podeszłam do lodówki, otworzyłam ją i wyjęłam mleko. Sięgnęłam do szafki po miskę i nalałam do niej mleko. Schowałam karton do lodówki i zamknęłam ją. Z szafki obok wyjęłam płatki śniadaniowe i nasypałam sobie do drugiej miski. Zauważyłam, że Luna zaczęła jeść. Szybko dokończyłam śniadanie i usiadłam na wprost mojej przyjaciółki. Zaczęła się rozmowa:

- Arya, na którą godzinę umówiłaś się z babcią?

- Nie na konkretną. Powiedziałam, żeby czekała na nas, bo na pewno przyjdziemy dzisiaj.

- Aha, to może chodźmy do niej teraz?

- Dlaczego?

- Zobacz, u twoich dziadków posiedzimy kilka godzin, a później będziemy miały czas na zakupy i tak dalej.

- Mało ci ubrań?

- Wiesz, mnie akurat mało. Porównując do tego ile ty masz ubrań, to śmiało mogę powiedzieć, że jestem biedna.

Zaśmiałam się:

- Ok, później pójdziemy na zakupy. Zjedzmy śniadanie i chodźmy.

- Ok.

Odpowiedziała i każda z nas zajęła się śniadaniem. Po zjedzonym śniadaniu, szybko pozmywałyśmy naczynia i poszłyśmy umyć zęby. Dosłownie biegiem wbiegłyśmy do korytarza. Luna była przebrana, bo nawet nie zmieniła butów. Natomiast ja zmieniłam buty i założyłam kurtkę i wzięłam telefon. Schowałam go do kieszeni, spojrzałam na Lunę i rzekłam:

- Możemy iść.

Dziewczyna pokiwała głową, na znak zgody, otworzyła drzwi i wyszła z mojego domu. Ja również wyszłam z domu i zamknęłam drzwi na klucz, który również schowałam do kieszeni. Zapięłam kieszenie i razem z Luną, ruszyłyśmy do moich dziadków. Droga nie jest zbyt długa. Obok bloku, w którym mieszkają moi dziadkowie, znajduje się niewielki, ogrodzony plac zabaw. Gdy przechodziłyśmy obok niego, Luna zatrzymała się i rzekła z uśmiechem:

- Idziemy?

- Zwariowałaś? Jesteśmy za duże na plac zabaw.

- Nigdy nie jest się za dużym. Chodź.

Złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę placu zabaw. Luna usiadła na huśtawce i po prostu siedziała, a ja stałam obok niej. Mijały minuty, a Luna nadal bawiła się, jak dziecko. Ale właśnie za to ją lubię. W pewnym momencie, kilkadziesiąt metrów od nas zobaczyłam tajemniczego chłopaka. Ubrany był na czarno, a w ręku trzymał metalowy drut, który, gdy ktoś nim rzuci, oplata się wokół nóg i przewraca osoby na ziemię. Doskonale znam tego chłopaka. Kiedyś był moim przyjacielem. Nie wiem, dlaczego teraz przeszedł na ciemną stronę. Spojrzałam na Lunę i spokojnie powiedziałam:

- Chodźmy stąd.

Dziewczyna zeszła z huśtawki i posłusznie podążyła za mną. Po drodze zaczęła się rozmowa:

- Arya, dlaczego masz taki wystraszony głos?

- Widziałaś może tego chłopaka, który stał kilkadziesiąt metrów od nas?

- Tak, a co jest z nim nie tak?

- Posłuchaj mnie uważnie. Choćby nie wiem co, nie oglądaj się za siebie. Od razu idź do moich dziadków. Gdyby coś mi się stało, ty się nie zatrzymuj, bo możesz być następna. Idź prosto do moich dziadków. Dobrze?

- Arya, o czym ty mówisz?

- Dobrze?

- Dobrze.

- Super, więc patrz przed siebie i idź tam, gdzie ci powiedziałam. To bardzo ważne.

- No ok.

Odpowiedziała Luna i dosyć szybkim krokiem zaczęłyśmy iść w kierunku domu dziadków. Czułam obecność tego chłopaka. Słyszałam jego każdy krok. Mam tylko nadzieję, że Luna mnie posłucha i pójdzie do dziadków. Tam będzie bezpieczna. Gdy odeszłyśmy trochę od placu zabaw, Luna spytała:

- Arya, możesz mi powiedzieć, co się dzieje?

Westchnęłam:

- Wszystko opowiem ci później w domu. Na razie twoich celem jest dotarcie do domu moich dziadków. Jasne?

- Jasne.

I w tym momencie poczułam, że metalowy drut „łapie” moje nogi. Upadłam na ziemię. Spojrzałam na Lunę i rzekłam:

- Uciekaj tam, gdzie ci mówiłam.

Dziewczyna posłuchała i ruszyła w stronę domu dziadków. Ja natomiast próbowałam uwolnić się z metalowego zatrzasku. Niestety bezskutecznie. Drut był tak mocny, że nawet moja siła nie da rady tego przerwać. Chłopak zbliżał się coraz szybciej. W końcu użyłam swoich mocy i roztopiłam metal. Szybko wstałam i zaczęłam biec. Niestety osoby z nadnaturalnymi zdolnościami mają chyba życiowego pecha, bo gdy tylko zaczęłam uciekać, w moją nogę trafiła strzała. Przewróciłam się i obróciłam się na plecy. Przed sobą zobaczyłam chłopaka. Uśmiechał się i widać było, że to nie jest ta sama osoba, którą znałam kiedyś. Przyglądał mi się i w końcu powiedział:

- Długo się nie widzieliśmy, prawda Arya?

- Nigdy nie sądziłam, że staniesz się łowcą. Dlaczego?

Prychnęłam. Chłopak nie odpowiedział. Za to z całej siły wyjął strzałę z mojej nogi. Syknęłam z bólu, chociaż muszę przyznać, że bolało, jak sto diabli. Chłopak uśmiechnął się i rzekł:

- Umiesz stłumić ból. To dobrze, że nie pokazujesz, jak bardzo boli cię utrata przyjaciela.

- Już nie jesteś moi przyjacielem. Mój przyjaciel nie był łowcą, tylko człowiekiem, który w przeciwieństwie do ciebie miał serce.

I poczułam mocne uderzenie w policzek. Dlaczego to zawsze spotyka osoby z takimi zdolnościami, jak ja? Czy ja nie jestem człowiekiem? Spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem i dosłownie wysyczałam:

- Czego chcesz?

- Twojej mocy.

Prychnęłam:

- Łowca nie może zabrać mi mocy.

- Chcesz się przekonać?

- Nie, naprawdę łowca nie może odbierać mocy istotom nadprzyrodzonym.

- Dlaczego?

Spytał chłopak. Minę miał taką, że nic tylko zrobić zdjęcie. Postanowiłam nadal drążyć temat i powiedzieć mu co nieco o nadprzyrodzonym świecie. Wstałam z ziemi i zaczęła się rozmowa:

- Nie możesz odebrać mi mocy, ponieważ jesteś człowiekiem, a nie istotą z nadnaturalnymi zdolnościami, jak ja. Jeśli naprawdę chcesz odebrać mi moc, musisz się bardziej postarać.

- Niby jak?

- Pomyśl. Skoro dołączyłeś do łowców, to znaczy, że wiedziałeś, co robisz i myślałeś nad tym. Zapewne bardzo długo, prawda?

- Tak.

- No właśnie. Więc pomyśl, zanim znów mnie zaatakujesz.

Powiedziałam, odwróciłam się i lekko kulejąc, zaczęłam iść w stronę domu dziadków. Niestety nie poszłam zbyt daleko, bo drogę zagrodził mi chłopak, mówiąc:

- Gdzie się wybierasz?

- Gdzieś, gdzie nie będę musiała oglądać twojej buzi.

- Jesteś taka pewna?

- Zawsze jestem pewna tego, co mówię. Za to ty nie jesteś pewien, tego, co robisz.

Ominęłam go i spokojnie szłam dalej. Ale chłopak chyba miał plan B, bo nagle poczułam zapach wilczego ziela. Bardzo zaczęła boleć mnie głowa. Chłopak wykorzystał to, że chwilowo nie mam siły i z całej siły kopnął mnie w brzuch. przewróciłam się na plecy. Chłopak widocznie cieszył się z tego, że mam ranę na policzku i zwijam się z bólu, bo mnie kopnął. Podszedł do mnie i rzekł:

- Dlaczego mnie denerwujesz?

- Jak na razie to ty denerwujesz mnie.

- Słuchaj ty…

I podniósł rękę, by mnie uderzyć. Jednak nie zrobił tego. Powiedziałam:

- Śmiało, uderz mnie. Ciekawe, co powiesz policji, gdy pokażę im te wszystkie rany i opowiem o tym, jak mnie pobiłeś.

- Nie zrobisz tego.

- Jesteś pewien?

- Nie doniesiesz na swojego przyjaciela.

- Już nie jesteś moim przyjacielem.

Powiedziałam i bardzo mocno go kopnęłam. Kopnięcie było na tyle mocne, że chłopak przeleciał kilka metrów i upadł na ziemię. Szybko wstałam i pobiegłam do klatki. Wpisałam kod do drzwi i drzwi od klatki schodowej się otworzyły. Zatrzasnęłam drzwi i najszybciej, jak tylko mogłam wbiegłam po schodach. Moi dziadkowie mieszkają na trzecim piętrze. Szybko pokonałam schody i znalazłam się przed drzwiami. Były otwarte, co nie zdarza się zbyt często. Weszłam do środka, zamknęłam drzwi na zamek i od razu skierowałam się do kuchni. Gdy weszłam do pomieszczenia, poczułam ogromną ulgę. Babcia, dziadek i Luna siedzieli przy stole i rozmawiali. W końcu Luna mnie zauważyła, podbiegła do mnie i rzekła:

- Arya, gdzie ty byłaś? I jak ty wyglądasz? To ten chłopak?

- Spokojnie. Nic mi nie jest. Usiądź.

Dziewczyna pomogła mi usiąść i do rozmowy przyłączyli się dziadkowie:

- Arya, jak ty wyglądasz?

Spytała babcia. Dziadek patrzył na mnie bardzo zmartwionym wzrokiem. Powiedziałam do niego:

- Dziadku, dlaczego jesteś taki smutny?

- Ponieważ jesteś poważnie ranna, a my nie wiemy, co się z tobą dzieje.

- Jak to „Co się ze mną dzieje”? Co ma się dziać?

- Dziadkowi chodzi o to, że jesteś troszkę inna niż kiedyś.

- To znaczy?

Babcia westchnęła i powiedziała:

- Chodzi o to, że zawsze, gdy do nas idziesz, wracasz z siniakami albo ogromnymi ranami na ciele. Ostatnio wróciłaś z szyją we krwi, a dzisiaj wracasz z raną na policzku i z tego co widzę, pobita. Powiedz nam, czy bierzesz udział w jakiś bójkach?

- Co takiego? Czy wy naprawdę myślicie, że biję się z ludźmi na ulicy?

- A masz inne wytłumaczenie?

Spytał dziadek. Postanowiłam, że powiem im prawdę. Westchnęłam:

- Chcecie znać prawdę?

- Tak.

Powiedzieli jednocześnie. Spojrzałam na Lunę. Dziewczyna spytała:

- O czym chcesz nam powiedzieć?

- To ty nie wiesz?

- O czym?

- O…

- A… Rzeczywiście. Przepraszam Arya.

Uśmiechnęłam się. Później odwróciłam się do dziadków i zaczęłam mówić:

- Posłuchajcie mnie uważnie. To, co teraz powiem, może wydać wam się śmieszne, ale to prawda. Ja nie do końca jestem człowiekiem. Właściwie jest we mnie tylko mała cząstka człowieka. Mianowicie jestem wilkiem. I teraz pewnie pomyślicie o takim wilku z lasu, prawda? Spokojnie. Nie zamieniam się w wilka. Chodzi o to, że mam pewne nadnaturalne zdolności, które nie ukrywam bardzo przydają się w życiu. Moje oczy zmieniają kolor na kryształowo-niebieski, w ustach pojawiają się małe kły. To są cechy wilka, a jeśli chodzi o moje inne zdolności, to mam władzę nad czterema żywiołami, czyli: Nad wodą, ogniem, powietrzem i ziemią. Mam też siłę podobną do siły wampirów, ale nie jestem wampirem i nie ciągnie mnie do krwi. Oprócz tego mam też ludzką cząstkę. Mianowicie, moje rany goją się w takim tempie, jak rany człowieka. Dlatego za każdym razem widzicie mnie poobijaną. Coś powtórzyć?

Uśmiechnęłam się bardzo sztucznie i szkoda, że w pobliżu nie ma lustra. Dziadkowie patrzyli na mnie, jak na wariatkę, a później nie wiadomo dlaczego, zaczęli się śmiać. Babcia powiedziała:

- Arya, czy ty bierzesz narkotyki? A może pijesz i gadasz takie głupoty?

I dalej zaczęła się śmiać. Zrobiło mi się smutno. Powiedziałam:

- Czy, jeśli pokażę wam moje zdolności, uwierzycie?

- Najpierw pokaż nam, co bierzesz.

Powiedział dziadek. Spojrzałam na Lunę i usłyszałam:

- Pokaż im, że to prawda.

Kiwnęłam głową i zwróciłam się do dziadków:

- Chcecie mieć dowody, to będziecie je mieć.

Moje oczy zmieniły kolor na kryształowo-niebieski, a w ustach pojawiły prawie niewidoczne kły. Miny dziadków były bezcenne. Podeszłam do umywalki, która znajdowała się w blacie kuchni i odkręciłam wodę. Niewielki strumień zaczął płynąć po mojej ręce w wolnym tempie. To ja nim kierowałam i to ja nadawałam mu kierunek oraz prędkość z jaką ma płynąć. Następnie, cały czas trzymając strumień na ręku, podeszłam do kuchenki i zapaliłam ją. Płomień ognia delikatnie przeszedł na mój palec, a później na tą samą rękę, na której była woda. Sprawiłam jednak, ze woda nie dotykała ognia. Mając te dwa żywioły na ręku, poszłam do doniczki, stojącej na parapecie. Po chwili kawałek ziemi był już na moim ręku. Został mi już ostatni żywioł – Powietrze. Zebrałam wszystkie żywioły z ręki w jedną całość, ale w taki sposób, by się nie stykały i delikatnie dmuchnęłam. Mały wir powietrza, dołączył do pozostałych żywiołów. Spojrzałam na dziadków. Oczy mieli wielkie i trochę zaskoczone. Następnie podeszłam bliżej i delikatnie rzuciłam wszystkie żywioły na ścianę. Żywioły same stworzyły symbol. Był to symbol czterech żywiołów. Po tym wszystkim moje oczy zmieniły kolor na mój naturalny, a małe kły schowały się. Spojrzałam na dziadków. Przez pierwsze kilka minut patrzyli na symbol, stworzony przeze mnie na ścianie i nie mogli powiedzieć ani słowa. Luna podeszła do mnie i powiedziała:

- Czy to nie za duży szok?

- Poradzą sobie.

Zaśmiałyśmy się. Chwilę później babcia przejęła całą rozmowę:

- Arya… Ty…

- Tak babciu.

- Ale, dlaczego nam tego nie powiedziałaś?

- Ponieważ wiedziałam, że prędzej czy później i tak się o tym dowiecie.

- No, a co z pobiciem?

- Pobił mnie jeden z łowców. Są to ludzie, którzy polują na ludzi z podobnymi zdolnościami.

- A ile aktualnie jest takich ludzi?

- Bardzo niewiele. Trzymają się razem i mają nawet swoje miejsce, do którego ludzie nie mają wstępu.

- Więc, dlaczego ciebie tam nie ma?

- Ponieważ chcę żyć tak, jak człowiek. A nie, jak osoba z nadnaturalnymi zdolnościami. Rozumiesz?

- Tak. A masz jeszcze jakieś sekrety, o których nie wiemy?

- Właściwie to tak. Moje oczy mogą zmieniać kolor, gdy tego chcę. Mogą mieć taki sam kolor, jak żywioł, którym kieruję lub oczy wilka, takie, jak widzieliście.

- Nie mogę w to uwierzyć.

Odezwał się dziadek. Usiadłam na krzesełku i rzekłam:

- Nie bójcie się. Nic wam przecież nie zrobię.

- Ale nie jesteś człowiekiem.

Powiedział dziadek. Na szczęście babcia stanęła w mojej obronie i rzekła:

- W połowie jest człowiekiem. Co z tego, kim jest. Ważne, że chce pomagać ludziom, a nie czynić zło. Pomóżmy jej.

- Jej nie da się pomóc.

Odpowiedział dziadek, wstał i popychając mnie, wyszedł z kuchni, a później z domu. Widocznie potrzebuję czasu na przyswojenie tych informacji. Spojrzałam na babcię i rzekłam:

- Nie martw się. Przejdzie mu.

- Arya, bardzo cię za niego przepraszam. Wiesz, że dziadek nigdy by cię nie skrzywdził.

- Wiem, dlatego daj mu czas. Przez jakiś czas nie rozmawiaj z nim na ten temat. Jeśli będzie chciał, sam poprosi o rozmowę.

- Dobrze. Więc jeszcze raz. Jesteś wilkiem, tak?

- Tak. Najpierw nauczyłam się panować nad mocami wilka, to znaczy nad oczami i kłami. Później uczyłam się panować nad żywiołami i na samym końcu doszła siła wampira.

- Więc można powiedzieć, że jesteś hybrydą?

- W zasadzie możesz tak mówić, chociaż wolałabym unikać tego słowa.

- Dobrze, nie będę cię tak nazywać.

- W porządku.

- A ten znak na ścianie?

- Chcesz, żeby zniknął?

Spytałam. Babcia pokiwała twierdząco głową. Odpowiedziałam:

- Chodź ze mną.

Babcia wstała i podeszła do mnie. Razem podeszłyśmy do ściany, na której widniał znak. Spojrzałam na babcię i powiedziałam:

- Daj rękę.

Babcia wyprostowała rękę i wyciągnęła ją przed siebie. Ja podeszłam bliżej i delikatnie dotknęłam każdego z żywiołów. Najpierw ruszyła się woda. Strumień przeszedł na rękę babci, a później przepłynął do umywalki. Później ruszył się płomień ognia, ziemia i powietrze. Wszystkie żywioły najpierw przeszły przez rękę babci, a później wróciły na swoje miejsca. Babcia była bardzo zaskoczona. Spytała:

- Jak to możliwe?

- Gdy jestem w pobliżu, żywioły nic ci nie zrobią. Nie poparzysz się ogniem, nie zostaniesz zmoczona przez wodę, nie pobrudzisz się ziemią i nie poczujesz podmuchu powietrza.

- Jesteś naprawdę niesamowita. Ale, czy urodziłaś się z tymi zdolnościami?

- Tak. Moi rodzice nic wam nie mówili, żebyście się mnie nie bali. Wiedzieli jednak, że prędzej czy później i tak się o tym dowiecie.

- Twoi rodzice byliby z ciebie bardzo dumni.

- Tak myślisz?

- Tak, bo chcesz użyć swoich mocy do pomagania ludziom. To jest piękne.

- Tylko ludzie odbierają mnie, jak potwora.

- Musisz im pokazać, że jesteś dobra i zdobyć ich zaufanie. Gdy przekonają się, że nie jesteś potworem, zaufają ci i będą cię bronić.

- Dziękuję babciu.

- Nie ma za co. Wierzę, że ci się uda.

- Na pewno. Dobrze, będziemy już iść.

- Dobrze. Kiedy znowu przyjdziecie?

- Wtedy, gdy dziadek o to poprosi. Gdyby odezwał się wcześniej, daj znać.

- Jasne. Po prostu czekaj na nasz telefon.

- Ok. W takim razie do zobaczenia.

- Pa dziewczynki.

Odpowiedziała babcia i odprowadziła mnie i Lunę aż do samych drzwi. Otworzyłam drzwi i razem z moją przyjaciółką, wyszłyśmy z domu dziadków. Schodami zeszłyśmy na dół i wyszłyśmy z klatki schodowej. W pewnym momencie znowu zobaczyłam tego chłopaka. Tym razem postanowiłam dać mu nauczkę. Spojrzałam na wystraszoną Lunę i rzekłam:

- Luna, plan jest taki: Skoro on jest człowiekiem, nie ma takiej wytrzymałości, jak my. Będziemy biegać tak długo, dopóki się nie zmęczy.

- Ale ja też jestem człowiekiem i również szybko się męczę.

- To dam ci część mojej siły. Będziesz silniejsza i będziesz mogła biegać tam długo, jak ja.

- Czy to bezpieczne?

- Gdyby było niebezpieczne, nie mówiłabym ci o tym o tym. Daj rękę.

Dziewczyna podała mi rękę. Przez moment mała, niebieska iskierka chodziła po ręku Luny. W końcu jednak wskoczyła w dziewczynę i zniknęła. Luna zdziwiła się i powiedziała:

- Co to było?

- Część mojej siły. Teraz jesteś tak silna, jak ja. Wracając do planu. Biegniemy do mojego domu, ale najdłuższą drogą, jaką znamy. Dobrze?

- Pewnie.

- Więc zabawę czas zacząć. Czekaj na mój sygnał.

- Jasne.

Spojrzałam na chłopaka, który był dość blisko. W końcu zatrzymał się dziesięć kroków od nas i powiedział:

- Arya, jesteś gotowa na kolejne rany?

- Dlaczego nas gonisz?

- Nie was. Ciebie Arya. Dobrze wiem, że Luna jest człowiekiem, więc nie zależy mi na niej. Zależy mi na tobie.

- Chyba na mojej mocy. Ale mam dla ciebie niespodziankę. Jeśli chcesz zdobyć moją moc, musisz mnie najpierw złapać.

Powiedziałam i machnęłam ręką w taki sposób, żeby Luna zrozumiała. Na szczęście Luna jest bardzo mądrą i inteligentną dziewczyną i od razu zaczęła biec. Ja biegłam obok niej. Biegłyśmy równym tempem. Ja co chwilę odwracałam się za siebie, żeby sprawdzić, czy chłopak nas goni. Przez pierwszą godzinę szybkiego biegu rzeczywiście nas gonił. Później już go nie widziałam. Po dwóch godzinach szybkiego biegu, wbiegłyśmy do lasu. Tam zatrzymałyśmy się i zaczęła się rozmowa:

- Arya, zgubiłyśmy go?

- Tak. Chodźmy do domu.

- Jasne.

Odpowiedziała Luna i powolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę mojego domu. Mój dom znajduje się w centrum lasu, w którym obecnie się znajdujemy. Jest to ogromna willa, którą dostałam od rodziców tuż przed ich śmiercią. Po kilku minutach byłyśmy na miejscu. Luna uwielbia mój dom i z chęcią wprowadziłaby się do mnie, gdyby nie fakt, że jej rodzice na to nie pozwolą. Dlatego Luna przychodzi do mnie dosłownie codziennie. Od momentu, w którym się obudzi, praktycznie do godziny 22:00. Mimo to, dobrze, że przychodzi. Gdy mój przyjaciel przestał być moim przyjacielem, Luna zajęła jego miejsce. Znamy się od dziecka. Dziewczyna od zawsze wiedziała o moich mocach, ale całkiem dobrze to znosiła. Przyzwyczaiła się do mnie i od tamtej pory już się mnie nie boi. Stanęłyśmy przed ogromną willą i Luna powiedziała:

- Dlaczego twój dom jest schowany?

- Gdy byłam mała, nie umiałam kontrolować swoich mocy, więc obawiali się, że zrobię komuś krzywdę.

- Aha. Chcieli chronić nie tylko ciebie, ale wszystkich ludzi. To bardzo miłe.

- Wiem. Wejdźmy do domu.

Powiedziałam i podeszłyśmy do drzwi. Willa nie ma ogrodzenia, ale planuję je zrobić. Przyłożyłam palec do specjalnego czytnika i drzwi się otworzyły. Luna weszła pierwsza, a ja za nią, zamykając za sobą drzwi. Wnętrze mojego domu jest ogromne. Luna wzdycha za każdym razem, gdy tu jest. Zaśmiałam się. W moim korytarzu jest ogromna fototapeta. Zmieniłam buty i udałam się do salonu, gdzie czekała na mnie Luna. Dziewczyna usiadła na kanapie. Przed kanapą jest mały, biały stoliczek. Luna usiadła na kanapie i rzekła:

- Dlaczego dałaś mi część mocy?

- Bo jesteś moją przyjaciółką i chciałam ci pomóc.

- Wiesz, że nie musisz mnie chronić?

- Wiem, ale chcę cię chronić i będę cię chronić. Jesteś głodna?

- Troszkę.

- To chodź do kuchni.

Odpowiedziałam i skierowałam się w stronę kuchni. Luna od razu tam pobiegła i usiadła przy stole. Powiedziałam:

- Wybierz coś z lodówki.

- Jasne.

Dziewczyna wstała, podeszła do lodówki i otworzyła ją. A ja usiadłam przy stole. Luna wróciła ze zrobionymi przez siebie kanapkami i również usiadła. Zaczęła się rozmowa:

- Arya, a ty nie jesz? Zjadłaś tylko śniadanie.

- Przez te emocje nie mogę jeść. Ale to przejdzie. Wieczorem powinnam zacząć normalnie żyć.

- Ok. To nie jest nic złego.

Odpowiedziała i nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na Lunę zdziwionym wzrokiem, ale jej mina nie była lepsza. Przecież ten dom nie jest nawet zarejestrowany. Jakim cudem ktoś wie, że ten dom istnieje? Wstałam i powiedziałam do Luny:

- Zaczekaj tutaj.

I poszłam do drzwi. Wyczułam zapach kilku ludzi. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. W życiu nie spodziewałabym się tego, co zobaczę. Przed moim domem stała policja. Była to policjantka oraz policjant. Podeszli bliżej i zaczęła się rozmowa:

- Ty jesteś Arya?

- Dlaczego tutaj przyszliście?

- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie. To my tutaj zadajemy pytania, a ty grzecznie słuchasz i odpowiadasz. Jasne?

- Nie, ale skoro musicie pytać, to może wejdźcie do środka.

Powiedziałam, bo i tak by weszli. Policjanci z chęcią wręcz wkroczyli do mojego domu. Zamknęłam drzwi i dołączyłam do nich. Poszli do salonu. Zatrzymałam się przed nimi i czekałam na rozwój sytuacji. Policjantka kontynuowała rozmowę:

- A więc ty jesteś Arya, tak?

- Tak.

- Dostaliśmy zgłoszenie od twoich sąsiadów, że podobno ktoś strzela tutaj z broni.

- Co?

- Może nam to wyjaśnisz?

- Oczywiście, że wam to wyjaśnię. Po pierwsze: Ten dom tak naprawdę nie istnieje, więc nie wiem, skąd wy o tym wiecie. Po drugie: Ten dom nie ma sąsiadów, bo nie istnieje. I po trzecie: Jeśli macie do mnie konkretną sprawę, to może od razu powiecie wprost, zamiast kłamać, co?

- Dobrze. Mamy nakaz aresztowania ciebie.

- Mnie? Za co?

- Ktoś z okolicy widział, jak bijesz tego chłopaka.

I w tym momencie do salonu wszedł łowca. Ten sam chłopak, który rano nas zaatakował, a później nas gonił. Powiedziałam do niego:

- Ty mendo.

- Nie ma za co Arya. Wszyscy są teraz po stronie łowców. Jesteś przegrana.

- Jeszcze nie.

Odpowiedziałam i zaczęłam walczyć z policjantami, których pokonałam z taką łatwością, że nawet się zdziwiłam, że tak dobrze mi poszło. Ma się ten talent. Nie zabiłam ich, po prostu stracili przytomność. Chłopak podszedł do Luny i złapał ją za szyję, mówiąc:

- Albo ty albo ona. Która z was ma zginąć?

- Dlaczego nas gonisz? Dlaczego nie jesteś już tym samym chłopakiem, którego przez tyle uważałam za przyjaciela?

Te słowa widocznie go zabolały. Odkryłam jego słabość. Wspomnienia są jego słabym punktem. Mówiłam dalej:

- Czy naprawdę chcesz zepsuć wszystko to, co było między nami? Naszą przyjaźń? Nie zależy ci już na tym?

- Zależy.

- Więc porozmawiaj ze mną.

Chłopak puścił Lunę i podszedł do mnie. Spytałam:

- Dlaczego do nich dołączyłeś?

- A dlaczego ty ciągle uważałaś, że jestem nikim?

- Czy kiedykolwiek powiedziałam, że jesteś nikim?

- Nie.

- A czy kiedykolwiek cię okłamałam?

- Nie.

- Więc nie byłeś i nie jesteś nikim. Nie dla mnie.

- Więc dlaczego traktowałaś mnie tylko, jak przyjaciela?

- Bo takie, jak my nie mogą wiązać się z ludźmi.

- Dlaczego? Boisz się, że taki związek zniszczy wasz świat, do którego i tak nie należysz?

- Nie dlatego. Chcę cię chronić.

- Przed czym?

- Przede mną.

- Nie zrobiłabyś mi krzywdy. Zresztą, zostałaś wychowana na osobę, która pomaga ludziom, a nie ich niszczy. Jesteś naprawdę dobrą osobą. W przeciwieństwie do mnie.

Podeszłam i przytuliłam go:

- Ty też nie jesteś zły. Dlaczego nie powiedziałeś mi tego od początku?

- Bałem się.

- To od teraz zawsze będziesz mi mówić, jeśli spotkasz jakiś kłopot. Dobrze?

- Dobrze. A co z policjantami? Trochę ich uszkodziłaś?

- Gdy odzyskają przytomność, wypuszczę ich na wolność. Przecież ja nie zabijam ludzi.

- Arya, a czy mógłbym zamieszkać z tobą?

- Dobrze, ale musisz przyjąć pewne zasady.

- Jasne. Mów.

- Po pierwsze: Kończysz z byciem łowcą, oddajesz całą broń, jaką tylko masz. Po drugie: W tym domu mieszka również Luna i jeśli chcesz tu mieszkać, musisz być dla niej taki, jaki jesteś dla mnie. Po trzecie: Nikt nie może wiedzieć o istnieniu tego domu. I po czwarte: Masz być zawsze taki, jaki byłeś i masz się nie zmieniać.

- Jasne.

- Świetnie. Luna, podejdź tutaj.

Dziewczyna podeszła do nas i przytuliła się do nas. Mam nadzieję, że teraz mój dawny przyjaciel stanie się taki, jakiego zawsze kochałam.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania