Dni pełne miłości: 17. Obcy

Było już po dwudziestej trzeciej, gdy w końcu Midorima wyszedł na zewnątrz. Trochę wiało, ale mimo to pogoda wydawała się być ładna. W sam raz, żeby pobiegać. Zamknął za sobą drzwi. Zajrzał jeszcze przez okno do kuchni. Mama właśnie zgasiła światło i wyszła do salonu z talerzem sałatki. Zarzucił kaptur na głowę i ruszył przed siebie. Wyjął telefon i założył słuchawki. Z przyzwyczajenia włączył jakąś spokojną piosenkę.

 

Przebiegł dość długą trasę, docierając aż do starego, opustoszałego domku nad rzeką. Z daleka widać było tamę i kilka ponadgryzanych przez bobry drzew, leżących na ziemi. Westchnął cicho zwalniając bieg. Powolnym już krokiem skierował się do domku. Często tu przychodził. Właściwie codziennie, każdej nocy, gdy biegał.

 

Syknął cicho, czując jak na jego głowę spadają krople wody. Przeklął pod nosem. Jeszcze tego mu brakowało. Szybko otworzył drzwi chatki i wszedł do środka, zanim deszcz na dobre go przemoczył. Otrząsnął się z wody.

 

-Cholera... Mogłem wziąć parasol.- burknął do siebie. Podskoczył jak oparzony, słysząc za sobą śmiech. Odwrócił się gwałtownie gotowy uderzyć ewentualnego przeciwnika, ale ten nawet nie drgnął. Siedział pod ścianą, pomiędzy kominkiem a wyżartym przez korniki stołem. Podniósł głowę, trzęsąc się od śmiechu. Para błękitnych oczu zatrzymała się na nim. O Boże, co za oczy...

 

-A było tak pięknie...- powiedział uśmiechając się lekko. Zerknął za siebie na otwarte, na oścież drzwi.

 

-Przepraszam. Nie wiedziałem, że ktoś tu jest.- powiedział wycofując się z domku. Chłopak wstał nagle.

 

-Czekaj. Zostań. Rozpadało się na dobre.- machnął dłonią na starą kanapę, zachęcając Midorimę żeby usiadł. Akt desperacji? Może trochę. Usiadł na śmierdzącej starością sofie, która zajęczała głośno pod jego ciężarem.

 

Miał ochotę walnąć się w twarz, słysząc, że deszcz pada coraz mocniej. Środek lata! Wakacje! A on siedział w starej chacie, z obcym kolesiem, bo pada deszcz... Wspaniale. Spojrzał na okno, cały czas słuchając czy jego "towarzysz" coś robi. Dopiero po kilku minutach, a może nawet godzinach usłyszał szuranie i wbił wzrok w podłogę. Stare, podarte trampki pojawiły się obok niego. Szybko podniósł spojrzenie. Miał szeroki uśmiech. Miał wrażenie, że pokazuje w nim wszystkie zęby.

 

-Co taki samotny chłopaczek jak ty, robi tutaj sam w nocy?- zapytał rozsiadając się na drugim końcu kanapy. Shintaro zmierzył go od góry do dołu zza okularów. Miał czarne, poczochrane włosy, na szyi miał zawieszone słuchawki, klatkę piersiową opinała mu czarna koszulka z nazwą jakiegoś zespołu, a do tego miał również czarne dresowe spodnie.

 

-Spacer.- rzucił tylko, starając się zachować chłodno. Chłopak przechylił głowę tak, by móc podeprzeć się na dłoni. Jego intensywne spojrzenie było wlepione w jego osobę. Poczuł się głupio i udając, że tego nie widzi, zaczął myśleć o kolesiu, którego spotkał ostatnio w tramwaju. Nie żeby był jakiś szczególny, w sumie nie zwrócił uwagi, ale całą drogę czytał mu przez ramię.

 

-Musiałeś się bardzo nudzić. Ja byłem potrenować. Mam niedługo rozgrywki. W koszykówkę.- powiedział to wesołym głosem. Przez ułamek sekundy milczał. Ale tylko ułamek.- Wujek mnie trenuje. Kiedyś też grał. Podobno przestał przez jakąś kontuzję, ale uznał, że nie będzie się marnował i został trenerem... Taktyka spoko, ale użeranie się z nami wyjdzie mu kiedyś bokiem.- uśmiechnął się na te słowa.

 

-Tak bywa przy grupach naładowanych testosteronem.- wzruszył ramionami zielonowłosy. Zaśmiał się. Midorima podniósł na niego wzrok.

 

-A laski są lepsze? Co druga zna 30 zastosowań fluidu, czy 100 sposobów żeby dać dupy...- zarechotał, kopiąc leżącą na podłodze starą lampę naftową.

 

-Ej! Uważaj co mówisz, nie każda kobieta jest taka!- fuknął zanim się zorientował. Uniósł zdziwiony brwi, ale zaraz ponownie się roześmiał.

 

-Ty mieszkasz koło fabryki?- zapytał wychylając się do przodu, tak że prawie stykali się nosami.

 

Skinął tylko.

 

-Wiedziałem, że gdzieś cie widziałem. W zeszłym tygodniu czytałeś w tramwaju "Władcę Pierścieni", a ja czytałem razem z tobą.- zauważył. No super... Coraz lepiej się dzieje. Pomyśl o czymś innym...

 

-Ta, możliwe.

 

Sos musztardowy. Fuj... Zdecydowanie dobry pomysł. Łatwo odciągał jego myśli od tej gównianej sytuacji. Sos musztardowy. Pomyśl o tym smaku. Sos musztardowy. O tym zapachu.

 

-W księgarni wisiał plakat z filmu.- powiedział nagle. Myśl o sosie!

 

-Jaki?- miał myśleć o sosie... Musi do niego gadać?

 

-"Mordercza opona".- spojrzał na niego jak na przygłupa. Jest wogóle taki film? Serio?

 

-Że co?- teraz to on wychodzi na głupiego.

 

-Nie znasz? O! To pozwól, że zagłębię cię w tę fascynującą historię.- deszcz za oknem nie przestawał padać, a on słuchał.

 

Na początku irytowała go jego pasja, z którą opowiadał, o jak wywnioskował z jego opisu, gównianym filmie. Ale chwilę później przeszedł dalej. Kolejno opowiedział mu również o jakimś horrorze, w którym jego zdaniem była najgorsza scena seksu, następnie o "Moulin Rouge", przy czym wspomniał, że prawie się popłakał. Pośród tego poruszył lekko temat "Gry o tron" i przez chwilę rozpływał się nad rolą Emily Clark oraz jego oczekiwaniu na jej rolę w "Zanim się pojawiłeś".

 

-Swoją drogą i tak najbardziej lubię obczajowe. Ooo! Mam jeden ulubiony film! Romans! Na pewno oglądałeś "Titanica".- pisnął dziwnie podnieconym głosem.

 

-Kto tego nie oglądał...- burknął, z nadzieją zaglądając przez okno. Deszcz to zło. Gdzie jest piękna letnia pogoda? Gdzie są świerszcze? Czyste, gwieździste niebo? Kwilące wszędzie ptaki? No gdzie? W dupie! Bo deszcz!

 

-Opowiedz coś o sobie.- uniósł jedną brew. Parsknął głośno. Skrzywił się i przetarł twarz czując, że go opluł.

 

-Dziękuję.- mruknął. Zasłonił dłonią usta.

 

-Sorki.- zarechotał.- Opowiedz coś. Nie wstydź się. Nie jestem taki straszny.

 

-Co mam opowiedzieć?- oparł się wygodniej, starając się z nim nie zetknąć.

 

-Serio, wyszedłeś na spacer?- podciągnął kolana do góry i oparł o nie brodę, wgapiając się w niego.

 

-Nie. Byłem pobiegać. Nie mogłem zasnąć. Jak zawsze.

 

-Mhm. Lubisz puzzle?- przyłożył palec do brody, udając zamyślenie.

 

-Co to za durne pytanie?- przekręcił głowę w jego stronę.

 

-Po prostu powiedz.- burknął zirytowany.

 

-Nie lubię. Nie lubię skomplikowanych rzeczy. Nie lubię układanek, szpinaku, różowego, szorstkiego. Nie lubię, jak ktoś się wtrąca w moje sprawy, albo próbuje na siłe mnie czegoś nauczyć.

 

-A książki? Lubisz?

 

-Trochę.

 

-Muzyka? Jakiej słuchasz?

 

-Każdej... Zależy co mi się spodoba.

 

-Żadnego konkretnego stylu?

 

-No nie. Jak mi się coś spodoba to tego słucham, po prostu.- zerknął za okno. Tak! Przestało padać. Zerwał się szybko z miejsca. Wychylił się w bok, spoglądając na szybę.

 

-Nie pada.- spostrzegł.

 

-No. Muszę już iść. Rodzice się pewnie martwią. Miło było.- wystrzelił do drzwi.

 

-Czekaj! Odprowadzę cię. Idę w tym samym kierunku.- Midorima skrzywił się, gdy zamknął za sobą drzwi chatki i ruszył przy jego boku. Powietrze pachniało świeżością typową dla letniej pogody. Wciągnął głęboko powietrze.

 

Drogę do domu przeszedł w milczeniu. Tylko on, bo chłopak prowadził nadal swój monolog, tym razem odnośnie muzyki i dzisiejszych trendów, które go irytowały.

 

Zatrzymali się koło domu Shintaro. Światło w salonie było zgaszone, więc rodzice już spali. Stał przez chwilę patrząc na drzwi.

 

-To... cześć.- mruknął.

 

-Zobacz!- pisnął cicho wskazując palcem przed siebie. Na przeciwko domu zielonowłosego rozciągało się pole. Za nim była stara fabryka, ale to właśnie na pole wskazywał chłopak. Spojrzał tam. Piękne pomarańczowo-karmazynowe smugi zdobiły niebo i powoli sprawiały, że drzewa wokół wydawały się płonąć. Wschód słońca. Całą noc poświęcił temu kolesiowi.

 

-Pomożesz mi w projekcie?- zapytał niespodziewanie, szczerząc się.

 

-Przecież są wakacje.- zauważył odrywając oczy od niesamowitego widoku.

 

-Pomożesz?- westchnął.

 

-Tak. Ale co to za projekt?- przewrócił oczami.

 

-"Przyjaźń męsko-męska". To pa!- rzucił jeszcze i pobiegł przed siebie. Mimowolnie uśmiechnął się, gdy obcy chłopak zniknął w drzwiach sierocińca.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania